Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami stał na wzgórzu piękny dom. Jego ściany były białe, a dach czerwony. Wokoło niego rósł zaczarowany las, z którego co wieczór dobiegały chichoty i śmiechy mieszkających w nim wróżek i elfów.
W domu tym mieszkało pięć osób: mama, tata i troje małych dzieic. Dzieci nazywały się Rózia, Frutek i Mila. Każde z nich miało swój własny piękny pokoik. Mimo, że bardzo różniły się od siebie wyglądem miały jedna wspólną słabość: uwielbiały spacerować po lesie i gonić za kolorowymi wróżkami.
Pewnego dnia rodzeństwo postanowiło wybrać się razem do lasu. Frutek był ubrany w żółte spodenki i białą bluzeczkę, zaś obie dziewczynki założyły prześliczne niebieskie sukienki. Przed wyjściem z domu mamusia dała dzieciom koszyczek z jedzeniem i powiedziała:
-Tu macie jedzenie na drogę. Proszę wróćcie do domu przed obiadem :).
P słowach mamy roześmiane dzieci pobiegły do ścieżki, która prowadziła nad rzeczkę, która płynęła w głębi lasu. Cała trójka idąc nuciła wesołe piosenki. Nagle Mila zobaczyła wróżkę jakiej jeszcze nigdy nie widziała. Miała ona zielone, skrzące się skrzydełka i rózową sukieneczkę z płatków róży. Dziewczynka bardzo chciał ją złapać i pokazaĆ Frutkowi i Rózi. Poszła za nią nie oglądając się na rodzeństwo.
W końcu zawędrowała daleko od ścieżki, którą tu przyszła. Mila zaczęła się rozglądć, lecz nie wiedziała, w którą stronę iść. Usiadła na powalonym pieńku i płakała.
Tymczasem Rózia i Frutek, nie zauważając braku siostrzyczki, doszli nad rzeczkę. Dopiero tam zauważyli, że jej nie ma. Pobiegli więc szybko do domu powiedzieć o tym mamusi i tatusiowi. Gdy rodzice dowiedzieli się o zniknięciu Mili zaczęli jej natychmiast zukać, lecz jej nie znaleźli.
W tym samym czasie Mila usłyszała szelest liści z prawej strony. Gdy odwróciła tam główkę spostrzegła w krzakach śliczną nimfę. Niała srebrne włosy, które unosiły se wokoło jej głowy, jakby nadal była pod powierzchnią wody. Na sobie miała zwiewną białą sukieneczkę.
-Dlaczego płaczesz?- Spytała Milę.-Nie bój się mnie. Mam na imię Calipso. Pójdziesz ze mną?
Po chwili wahania Mila poszła za uroczą dziewczyną. Ta zaprowadziła ją do powozu z muszli, do którego były przymocowane złote koniki morskie. Piękny powóz stał koło jeziorka. Mila wraz z nimfą weszły na powóz. Dziewczynka nawet nie zauważyła kiedy znalała się pod wodą. A co dziwne- mogła oddychać! Wokoło niej pływały kolorowe rybki i unosiły się małe bańki powietrza, niczym bańki mydlane podczas kąpieli.
W końcu dotarli do pałacu Calipsto. Cały był ozdobiony różowymi muszelkami. W środku Mila dostała jedzenie i picie. W trakcie posiłku opowiedziała nimfie jak to się stało, że się zgubiła. Kiedy opowiedziała już wszystko poczuła się senna- w końcu było już dość późno. Mały delfin przewiózł ją na wielkie łóżko. Kiedy tylko Mila przyłożyła główkę do poduszki usnęła.
Następnego ranka nimfa wywiozła ją swoim wspaniałym powozem na powierzchnię i wskazała ścieżkę, która zaprowadzi ją do domu. Dziewczynka dała buzi Calipsto i poszła dalej.
Długo już tak szła i czuła się bardzo zmęczona. Była też głodna i chciała z kimś porozmawiać. Nagle usłyszała tenten końskich kopyt. To pędziło ścieżką za nią stado centaurów- pół koni, pół ludzi. Dziewczynka zatrzymała się i odsunęła na bok. Liczyła na to, że zwykle kłótliwe istoty, nie zauważą jej. Niestety nie zdążyła się schować. Biegnący z przodu centaur zauważył ją i przystanął. Podszedł do niej.
-Co tutaj robisz?- Spytał przyjemnie miłym głosem.
Więc Mila powtórzyła tą sama historię, którą opowiedziała już nimfie Calipsto. Gdy skończyła opowiadać centaur powiedział:
-Zawieziey cię do domu. Wsiądź mi na grzbiet.
Dziewczynka spróbowała, ale spadła niemal natychmiast przy wtórze reszty stada tych istot. W końcu jakiś stary centaur z siwą brodą pomógł jej się wdrapać.
-Złap się mocno i nie puszczaj- powiedział kasztanowy centaur, na którego grzbiecie siedziała.- A tak przy okazji mam na imię Firenzo.
Podróż na grzbiecie Firenza trwała nadzwyczaj krótko. Bardzo szybko dotarli pod dom Mili, przy którym czekała już reszta rodziny. Wcześniej usłuszeli tenten kopyt centaurów. Ich oczy szeroko się otwarły, gdy zobaczyli Milę na grzbiecie jednego z nich.
Centaury przystanęły. Ten sam mężczyzna, który pomógł dziewczynce wejść, pomógł jej teraz w schodzeniu. Gdy już stała na ziemi objęła mocno szyję Firenza, dała mu całusa w policzek i powiedziała cicho:
-Dziękuję.
Po czym pobiegła do swoich rodziców i rodzeństwa. Całusom i uściskom nie było tego dnia końca. Kiedy już wszyscy nacieszyli się obecnością Mili, zaprowadzili ją do domu i poprosiłi o opowiedzenie całej historii.
Od tego momentu życie rodziny przebiegało normalnie. Mila już nigy więcej nie spotkała pięknej nimfy Calipsto, ani centaura Firenza, który pomógł dotrzeć jej do domu. Za to wróżka, którą goniła w lesie, przylatywała codziennie wieczorem na jej parapet i rozmawaiła z nią. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Mam nadzieję, że się podoba i nie przestraszyła cię jego objętość ;). Krócej nie umiem. Mogę cię też zapewnić, że ten tekst powstał jako jeden jedyny- grugiego takiego nigdzie nie znajdziesz :D. A tak przy okazj: liczę na naj ;).
Najlepiej księżniczke na ziarnku grochu :P
Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami stał na wzgórzu piękny dom. Jego ściany były białe, a dach czerwony. Wokoło niego rósł zaczarowany las, z którego co wieczór dobiegały chichoty i śmiechy mieszkających w nim wróżek i elfów.
W domu tym mieszkało pięć osób: mama, tata i troje małych dzieic. Dzieci nazywały się Rózia, Frutek i Mila. Każde z nich miało swój własny piękny pokoik. Mimo, że bardzo różniły się od siebie wyglądem miały jedna wspólną słabość: uwielbiały spacerować po lesie i gonić za kolorowymi wróżkami.
Pewnego dnia rodzeństwo postanowiło wybrać się razem do lasu. Frutek był ubrany w żółte spodenki i białą bluzeczkę, zaś obie dziewczynki założyły prześliczne niebieskie sukienki. Przed wyjściem z domu mamusia dała dzieciom koszyczek z jedzeniem i powiedziała:
-Tu macie jedzenie na drogę. Proszę wróćcie do domu przed obiadem :).
P słowach mamy roześmiane dzieci pobiegły do ścieżki, która prowadziła nad rzeczkę, która płynęła w głębi lasu. Cała trójka idąc nuciła wesołe piosenki. Nagle Mila zobaczyła wróżkę jakiej jeszcze nigdy nie widziała. Miała ona zielone, skrzące się skrzydełka i rózową sukieneczkę z płatków róży. Dziewczynka bardzo chciał ją złapać i pokazaĆ Frutkowi i Rózi. Poszła za nią nie oglądając się na rodzeństwo.
W końcu zawędrowała daleko od ścieżki, którą tu przyszła. Mila zaczęła się rozglądć, lecz nie wiedziała, w którą stronę iść. Usiadła na powalonym pieńku i płakała.
Tymczasem Rózia i Frutek, nie zauważając braku siostrzyczki, doszli nad rzeczkę. Dopiero tam zauważyli, że jej nie ma. Pobiegli więc szybko do domu powiedzieć o tym mamusi i tatusiowi. Gdy rodzice dowiedzieli się o zniknięciu Mili zaczęli jej natychmiast zukać, lecz jej nie znaleźli.
W tym samym czasie Mila usłyszała szelest liści z prawej strony. Gdy odwróciła tam główkę spostrzegła w krzakach śliczną nimfę. Niała srebrne włosy, które unosiły se wokoło jej głowy, jakby nadal była pod powierzchnią wody. Na sobie miała zwiewną białą sukieneczkę.
-Dlaczego płaczesz?- Spytała Milę.-Nie bój się mnie. Mam na imię Calipso. Pójdziesz ze mną?
Po chwili wahania Mila poszła za uroczą dziewczyną. Ta zaprowadziła ją do powozu z muszli, do którego były przymocowane złote koniki morskie. Piękny powóz stał koło jeziorka. Mila wraz z nimfą weszły na powóz. Dziewczynka nawet nie zauważyła kiedy znalała się pod wodą. A co dziwne- mogła oddychać! Wokoło niej pływały kolorowe rybki i unosiły się małe bańki powietrza, niczym bańki mydlane podczas kąpieli.
W końcu dotarli do pałacu Calipsto. Cały był ozdobiony różowymi muszelkami. W środku Mila dostała jedzenie i picie. W trakcie posiłku opowiedziała nimfie jak to się stało, że się zgubiła. Kiedy opowiedziała już wszystko poczuła się senna- w końcu było już dość późno. Mały delfin przewiózł ją na wielkie łóżko. Kiedy tylko Mila przyłożyła główkę do poduszki usnęła.
Następnego ranka nimfa wywiozła ją swoim wspaniałym powozem na powierzchnię i wskazała ścieżkę, która zaprowadzi ją do domu. Dziewczynka dała buzi Calipsto i poszła dalej.
Długo już tak szła i czuła się bardzo zmęczona. Była też głodna i chciała z kimś porozmawiać. Nagle usłyszała tenten końskich kopyt. To pędziło ścieżką za nią stado centaurów- pół koni, pół ludzi. Dziewczynka zatrzymała się i odsunęła na bok. Liczyła na to, że zwykle kłótliwe istoty, nie zauważą jej. Niestety nie zdążyła się schować. Biegnący z przodu centaur zauważył ją i przystanął. Podszedł do niej.
-Co tutaj robisz?- Spytał przyjemnie miłym głosem.
Więc Mila powtórzyła tą sama historię, którą opowiedziała już nimfie Calipsto. Gdy skończyła opowiadać centaur powiedział:
-Zawieziey cię do domu. Wsiądź mi na grzbiet.
Dziewczynka spróbowała, ale spadła niemal natychmiast przy wtórze reszty stada tych istot. W końcu jakiś stary centaur z siwą brodą pomógł jej się wdrapać.
-Złap się mocno i nie puszczaj- powiedział kasztanowy centaur, na którego grzbiecie siedziała.- A tak przy okazji mam na imię Firenzo.
Podróż na grzbiecie Firenza trwała nadzwyczaj krótko. Bardzo szybko dotarli pod dom Mili, przy którym czekała już reszta rodziny. Wcześniej usłuszeli tenten kopyt centaurów. Ich oczy szeroko się otwarły, gdy zobaczyli Milę na grzbiecie jednego z nich.
Centaury przystanęły. Ten sam mężczyzna, który pomógł dziewczynce wejść, pomógł jej teraz w schodzeniu. Gdy już stała na ziemi objęła mocno szyję Firenza, dała mu całusa w policzek i powiedziała cicho:
-Dziękuję.
Po czym pobiegła do swoich rodziców i rodzeństwa. Całusom i uściskom nie było tego dnia końca. Kiedy już wszyscy nacieszyli się obecnością Mili, zaprowadzili ją do domu i poprosiłi o opowiedzenie całej historii.
Od tego momentu życie rodziny przebiegało normalnie. Mila już nigy więcej nie spotkała pięknej nimfy Calipsto, ani centaura Firenza, który pomógł dotrzeć jej do domu. Za to wróżka, którą goniła w lesie, przylatywała codziennie wieczorem na jej parapet i rozmawaiła z nią. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Mam nadzieję, że się podoba i nie przestraszyła cię jego objętość ;). Krócej nie umiem. Mogę cię też zapewnić, że ten tekst powstał jako jeden jedyny- grugiego takiego nigdzie nie znajdziesz :D. A tak przy okazj: liczę na naj ;).