Była sobie dziewczyna, o imieniu Martyna. Lubiła ona lizaki, oraz uwielbiała maki. Pewnego dnia była na spacerze z mamą i chłopczyk zabrał jej lizaka. Zaczęła wnet płakać, bo nie umiała innym dawać. Zawsze wszystko jadała sama, bo tak była wychowana. Była jedynaczką i bawiła się taczką. Wszyscy ją kochali, i słodycze jej dawali. Rosła cały czas, a każdy non stop w nią pasł. Była bardzo gruba, ale jej to nie przeszkadzało i chodziła i krzyczała 'gdzie jest moja huba buba?!'. Nigdy z nikim się nie dzieliła, i wszystko zawsze w siebie rzuciła. Morał tej bajki jest krótki i niektórym znany, wszystko co dostaniemy sami zjemy.
Była sobie dziewczyna, o imieniu Martyna. Lubiła ona lizaki, oraz uwielbiała maki. Pewnego dnia była na spacerze z mamą i chłopczyk zabrał jej lizaka. Zaczęła wnet płakać, bo nie umiała innym dawać. Zawsze wszystko jadała sama, bo tak była wychowana. Była jedynaczką i bawiła się taczką. Wszyscy ją kochali, i słodycze jej dawali. Rosła cały czas, a każdy non stop w nią pasł. Była bardzo gruba, ale jej to nie przeszkadzało i chodziła i krzyczała 'gdzie jest moja huba buba?!'. Nigdy z nikim się nie dzieliła, i wszystko zawsze w siebie rzuciła. Morał tej bajki jest krótki i niektórym znany, wszystko co dostaniemy sami zjemy.
starałam się jak mogłam, serio..