napiszę 2 kartki z dziennika o jakiejś swojej wycieczce.Przpominam o narracji pierwszoosobowej itp .Panią ma to powalić na kolana ma być trochę śmieszne trochę poważne. Wycieczka ma być 2 dniowa, 1 dzień na jednej kartce xzeszytowej .Proszę bez żadnych błędów ortograficznych itp ;)
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
17 czerwca, czwartek
Dzisiaj jako że rok szkolny się kończy, pani zabrała nas na dwu dniową wycieczkę. Kazała nam wziać namioty, śpiwory i takie tam rzeczy potrzebne na biwak. Najpierw pojechaliśmy do lasu w Witkowicach. Niektórzy się bali, bo to podobno najbardziej nawiedzone miejsce w Polsce, ale ja się nie bałam. Gdy dotarliśmy, znaleźliśmy odpowiednie miejsce, rozpaliliśmy ognisko. Pani kazała nam rozłożyć namioty. Paczka przyjaciół szeptała każdemu historię tajemniczego zaginięcia 9 osób, a gdy udało się kogoś tym przestraszyć, hihotali pod nosem. Później zostali ofuknięci. Przy każdym szeleście kumpele podskakiwały ze strachu, a kumple przechwalali się że nic się nie boją, a tak serio trzęśli się jak galareta ! Nagle usłyszeliśmy dziwny odgłos... tym razem, nie było to wymysły. Pani kazała wszystkim usiąść blisko siebie, i nie pozwoliła się oddalać. Później, poszła ogłaszając: ' Pójdę zobaczyć, co tam się dzieje ! ". Nie wracałą długi czas. Najodważniejsi (w każdym razie, tak siebie najwali, bo przez cały czas bali się nie mniej niż reszta) zdecydowali się jej poszukać. Usłyszeliśmy trzaski gałęzi, i nagle ich krzyki ! Ci co zostali ( w tym ja ) przytulili się do siebie, i zastanawiali, co się dzieje. Niektórzy musieli iść się załatwić, i powoli każdy znikał jak reszta. Została tylko piątka, w któej byłam ja, trzy koleżanki, i jeden kumpel.
- Ja sie boję ! - Oznajmiłam - A co, jak my zaginiemy? Zjedzą nas sarny !
- Przecież sarny nie jedzą ludzi ! - Wyzwał mnie znajomy.
- No to zjedzą nas wilki !
- Przestań gadać głupoty ! Chodźmy lepiej spać !
Wszyscy po krótkiej dyskusji poszliśmy do jednego, największego namiotu i próbowaliśmy zasnąć. Po jakiś 2 godzinach obudził nas chałas, a gdy wyjżeliśmy... przed nami stała cała 'zaginiona" grupa, i śmiali się w głos.
- Zrobiliśmy Wam psikusa . Chyba nie przestraszyliscie się za bardzo ? - Zapytała z czułością pani. W końcu i my zaczęliśmy się śmiać z własnej naiwności. Położyliśmy się spać.
18 czerwca, piątek
Rano zebraliśmy manatki, i pojechaliśmy do miasta. Pani kupiła nam śniadanie w restauracji. Przez cały czas rozmawialiśmy o nocy. Gdy wszyscy się najedli, zaczęliśmy zwiedzać Kraków. Robiliśmy zdjęcia, przy których nie obeszło się bez głupich min, jedliśmy lody, a pani opowiadała nam o Wawelu, Kosciele Mariackim, Barbakanie, i Bazylice Św. Trójcy. Na rynku Głównym pokazałą nam Sukiennice, pomnik Adama Mickiewicza, i cała reszte co można tam oglądnąć. Mało kto słuchał co ona mówi, większość była zajęta robieniem zdjęć lub śmianiem się i pisaniem esemesów. Gorzej było, gdy po obiedzie usiedliśmy na łace, i kazała nam opowiadać co zapamiętaliśmy ( każdemu po kolei ). NIe szło nam to za dobrze, jednak pani żartobliwie powiedziała, że widocznie jej asy miały ważniejsze sprawy, i że widocznie nie miały ochoty na lody. Po tych słowach, nagle każdy przypomniał sobie co tylko mógł. Pomimo to, pani zabrała nas na lody dopiero po godzinie. W końcu wróciliśmy do domów, zmęczeni i zadowoleni z wycieczki.