Dziś przeszedłem naprawdę wiele. Leżałem sobie spokojnie na biurku mojej właścicielki Ani. Patrzyłem w ładny, biały sufit, kiedy nagle poczułem mocne uderzenie w rysik. Cały połamałem się w środku. Nagle coś mokrego zaniosło mnie w zębach na podłogę. To był Bruno! Pies Ani. Leżałem bez ruchu i czułem, jak ostre zęby Bruna przebijają mnie na wylot. Wiedziałem, że zaraz nic ze mnie nie zostanie. Nagle usłyszałem krzyk właścicielki:
-Bruno! Zostaw mój ołówek! Puść go!
Poczułem ulgę. Leżałem już bezpieczny w ręce Ani. Zaniosła mnie do pokoju i obkleiła przeźroczystą taśmą. Tym razem, Ania schowała mnie do piórnika, aby nikt więcej nie mógł mnie zniszczyć. Nigdy tego nie zapomnę.
Dzisiaj czwartek, najgorszy dzień w całym tygodniu. Osiem lekcji może ołówek wykończyć. Ten cały stres, te wszystkie testy. Właściciel rzuca mną na prawo i lewo! Cóż za brak szacunku! Dodatkowo na każdej lekcji religii rysuje mną jakieś kółka i kreski. Nie jestem ołówkiem do rysowania, lecz do pisania. Specjalistycznym! Niewiarygodne. Koleżanki po fachu chwaliły swoich właścicieli: mój bardzo ładnie pisze, mój kupił mi nowy piórnik! Jedna nawet twierdzi, że wymienli jej gumkę! Cóż... Widać miałam pecha, że trafiłam akurat na tego człowieka... Ale co poradzić? Pozostaje tylko się z(a)łamać.
Drogi pamiętniku!
Dziś przeszedłem naprawdę wiele. Leżałem sobie spokojnie na biurku mojej właścicielki Ani. Patrzyłem w ładny, biały sufit, kiedy nagle poczułem mocne uderzenie w rysik. Cały połamałem się w środku. Nagle coś mokrego zaniosło mnie w zębach na podłogę. To był Bruno! Pies Ani. Leżałem bez ruchu i czułem, jak ostre zęby Bruna przebijają mnie na wylot. Wiedziałem, że zaraz nic ze mnie nie zostanie. Nagle usłyszałem krzyk właścicielki:
-Bruno! Zostaw mój ołówek! Puść go!
Poczułem ulgę. Leżałem już bezpieczny w ręce Ani. Zaniosła mnie do pokoju i obkleiła przeźroczystą taśmą. Tym razem, Ania schowała mnie do piórnika, aby nikt więcej nie mógł mnie zniszczyć. Nigdy tego nie zapomnę.
-Ołówek
Dzień z pamiętnika ołówka.
25 listopada 2010 roku
Dzisiaj czwartek, najgorszy dzień w całym tygodniu. Osiem lekcji może ołówek wykończyć. Ten cały stres, te wszystkie testy. Właściciel rzuca mną na prawo i lewo! Cóż za brak szacunku! Dodatkowo na każdej lekcji religii rysuje mną jakieś kółka i kreski. Nie jestem ołówkiem do rysowania, lecz do pisania. Specjalistycznym! Niewiarygodne. Koleżanki po fachu chwaliły swoich właścicieli: mój bardzo ładnie pisze, mój kupił mi nowy piórnik! Jedna nawet twierdzi, że wymienli jej gumkę! Cóż... Widać miałam pecha, że trafiłam akurat na tego człowieka... Ale co poradzić? Pozostaje tylko się z(a)łamać.