Napis Dowolną sztuke na obojętny temat :(:( pliss.. pomocy ! to ma np. tak wyglądać Np. Kasia (chodzi po pokoju i mówi ) Jaki dzisiaj piekny dzień
to ma tak wyglądać prosze.. dam naj za najlepsze
Muszon
Sobotni dzień nie zapowiadał się ciekawie. Wstałam rano, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam okolicę we mgle: szarą i ponurą. Krople deszczu dzwoniły o rynnę, ptaki szukały schronienia w swych gniazdach, nawet moje pieski, Punio i Skubi, siedziały smutne w budzie. Na ulicach widziałam uciekających przed ulewą ludzi z parasolami w rękach, przejeżdżające auta, latające kapelusze i szaliki, które porwał wiatr…
Ubrałam się, zaścieliłam łóżko i zeszłam na śniadanie. Ze względu na złą pogodę straciłam zupełnie ochotę na jedzenie, jednak mamusia powiedziała coś, co przywróciło mi zarówno apetyt, jak i uśmiech od ucha do ucha. Oznajmiła, że dziś odwiedzi nas dziadek, co zawsze oznacza udany, pełen wrażeń dzień.
Wiadomość ta sprawiła, że z niecierpliwością wszyscy oczekiwaliśmy na jego przybycie. Siedzieliśmy chyba z godzinę z nosami przyklejonymi do szyby, aż wreszcie ujrzeliśmy w drzwiach sylwetkę Dziadziusia Leona - w kapeluszu, z wielkim workiem słodyczy i szczerym uśmiechem, mimo przemokniętego płaszcza. Radość była niesamowita. Wszyscy rzuciliśmy się mu na szyję - o mało co nie udusilibyśmy go!
Mama przygotowała dla wszystkich herbatę z miodem i poczęstowała nas świeżo upieczonymi rogalami, po czym zadzwonił telefon. Okazało się, że rodzice musieli pilnie wyjechać. Tym samym zostaliśmy z Dziadziusiem sam na sam. No i zabawa się zaczęła!
Robert przyniósł szachy i urządziliśmy rozgrywki. Ja i rodzeństwo przeciwko Dziadkowi. Mimo że graliśmy z niełatwym przeciwnikiem, odnieśliśmy zwycięstwo! Następnie układaliśmy wspólnie puzzle. Dzięki pracy tylu rąk udało się ułożyć te najliczniejsze - z Kubusiem Puchatkiem i jego przyjaciółmi – aż 500 elementów! Dziadek wpadł na sprytny pomysł – przykleił puzzle do płyty, obramował i zawiesił jako obraz w pokoju mojego brata. Dzięki temu rodzice, po powrocie z podróży, mogli podziwiać efekty naszej pracy.
Przyszła kolej na karty. Dziadek nauczył nas grać w makao, ku-ku, oczko... Było przy tym mnóstwo śmiechu. Najbardziej podobała mi się gra w skojarzenia i Piotrusia. W pewnym momencie Dziadek wstał i zaapelował: „ Koniec siedzenia przy stole, moje łobuziaki! Czas na szybką akcję!” Od razu wiedzieliśmy, cóż to oznaczało – zabawę w Indian! Czym prędzej udaliśmy się wszyscy na górę do pokoju z zabawkami. W wielkiej skrzyni skryte były nasze indiańskie przebrania. Każdy w zaskakująco szybkim tempie nałożył je na siebie – wszystkie pióra, opaski, dzidy, maski, suknie z liści, sznury... i zaczęła się zabawa na całego! Ganianie po pokojach, skrywanie się, tańce indiańskie wokół ogniska, okrzyki... Dziadek był wodzem, zwanym: ,,Biały Kieł", mój brat ,,Winetou", siostra ,,Błękitna Naomi", a ja ,,Luna". Dziadek pokazywał nam też obrzędy czerwonoskórych osadników, np. wołanie o deszcz. W końcu zabawa dobiegła końca, a wszyscy z potarganymi włosami, umalowanymi twarzami i wielkim zmęczeniem rzucili się na łóżko.
Kiedy już ochłonęliśmy, dziadek spojrzał na zegar i stwierdził: „Pora na kolację.” Nawet nie przypuszczaliśmy, że przygotowywaniu jedzenia może towarzyszyć taka radość! Dziadek pozwolił nam robić ozdobne kanapeczki, takie z uśmiechami z ketchupu, z wykrojonymi zwierzątkami z sera, kształtami z ogórka, papryczek... Wszyscy napełniliśmy brzuchy, ale to jeszcze nie koniec wrażeń! Na zewnątrz przestał padać deszcz i wyszliśmy na podwórko, odpowiednio ubrani w kalosze i płaszcze, by skakać po kałużach i zaczerpnąć choć trochę świeżego powietrza. Ciemne, wręcz czarne niebo i pojawiające się na nim gwiazdy i księżyc, przypomniały o porze spania. I tak też się stało. Po tak emocjonującym dniu, Dziadziuś ułożył nas do snu, kończąc go bajką na dobranoc. Kiedy rodzice wrócili, smacznie wszyscy już spaliśmy, łącznie z Dziadziusiem Leonem. I całe szczęście! Bo zdaje się, że mina rodziców nie była zbyt radosna, gdy ujrzeli dom po indiańskich tańcach. Całując nas i okrywając kołdrą, zerknęli na nasze niedomyte buzie. Rozchmurzyli się dopiero, gdy, głodni po podróży, zastali na stole kuchennym talerz pięknych, kolorowych kanapek!
I tak oto minęła deszczowa sobota, której ranek wskazywał raczej na wielkie nudy a nie na takie przygody! Nasz Dziadziuś Leon jest najukochańszym dziadkiem na świecie i tylko z nim zabawa jest zawsze udana!
Ubrałam się, zaścieliłam łóżko i zeszłam na śniadanie. Ze względu na złą pogodę straciłam zupełnie ochotę na jedzenie, jednak mamusia powiedziała coś, co przywróciło mi zarówno apetyt, jak i uśmiech od ucha do ucha. Oznajmiła, że dziś odwiedzi nas dziadek, co zawsze oznacza udany, pełen wrażeń dzień.
Wiadomość ta sprawiła, że z niecierpliwością wszyscy oczekiwaliśmy na jego przybycie. Siedzieliśmy chyba z godzinę z nosami przyklejonymi do szyby, aż wreszcie ujrzeliśmy w drzwiach sylwetkę Dziadziusia Leona - w kapeluszu, z wielkim workiem słodyczy i szczerym uśmiechem, mimo przemokniętego płaszcza. Radość była niesamowita. Wszyscy rzuciliśmy się mu na szyję - o mało co nie udusilibyśmy go!
Mama przygotowała dla wszystkich herbatę z miodem i poczęstowała nas świeżo upieczonymi rogalami, po czym zadzwonił telefon. Okazało się, że rodzice musieli pilnie wyjechać. Tym samym zostaliśmy z Dziadziusiem sam na sam. No i zabawa się zaczęła!
Robert przyniósł szachy i urządziliśmy rozgrywki. Ja i rodzeństwo przeciwko Dziadkowi. Mimo że graliśmy z niełatwym przeciwnikiem, odnieśliśmy zwycięstwo! Następnie układaliśmy wspólnie puzzle. Dzięki pracy tylu rąk udało się ułożyć te najliczniejsze - z Kubusiem Puchatkiem i jego przyjaciółmi – aż 500 elementów! Dziadek wpadł na sprytny pomysł – przykleił puzzle do płyty, obramował i zawiesił jako obraz w pokoju mojego brata. Dzięki temu rodzice, po powrocie z podróży, mogli podziwiać efekty naszej pracy.
Przyszła kolej na karty. Dziadek nauczył nas grać w makao, ku-ku, oczko... Było przy tym mnóstwo śmiechu. Najbardziej podobała mi się gra w skojarzenia i Piotrusia. W pewnym momencie Dziadek wstał i zaapelował: „ Koniec siedzenia przy stole, moje łobuziaki! Czas na szybką akcję!” Od razu wiedzieliśmy, cóż to oznaczało – zabawę w Indian! Czym prędzej udaliśmy się wszyscy na górę do pokoju z zabawkami. W wielkiej skrzyni skryte były nasze indiańskie przebrania. Każdy w zaskakująco szybkim tempie nałożył je na siebie – wszystkie pióra, opaski, dzidy, maski, suknie z liści, sznury... i zaczęła się zabawa na całego! Ganianie po pokojach, skrywanie się, tańce indiańskie wokół ogniska, okrzyki... Dziadek był wodzem, zwanym: ,,Biały Kieł", mój brat ,,Winetou", siostra ,,Błękitna Naomi", a ja ,,Luna". Dziadek pokazywał nam też obrzędy czerwonoskórych osadników, np. wołanie o deszcz. W końcu zabawa dobiegła końca, a wszyscy z potarganymi włosami, umalowanymi twarzami i wielkim zmęczeniem rzucili się na łóżko.
Kiedy już ochłonęliśmy, dziadek spojrzał na zegar i stwierdził: „Pora na kolację.” Nawet nie przypuszczaliśmy, że przygotowywaniu jedzenia może towarzyszyć taka radość! Dziadek pozwolił nam robić ozdobne kanapeczki, takie z uśmiechami z ketchupu, z wykrojonymi zwierzątkami z sera, kształtami z ogórka, papryczek... Wszyscy napełniliśmy brzuchy, ale to jeszcze nie koniec wrażeń!
Na zewnątrz przestał padać deszcz i wyszliśmy na podwórko, odpowiednio ubrani w kalosze i płaszcze, by skakać po kałużach i zaczerpnąć choć trochę świeżego powietrza. Ciemne, wręcz czarne niebo i pojawiające się na nim gwiazdy i księżyc, przypomniały o porze spania. I tak też się stało. Po tak emocjonującym dniu, Dziadziuś ułożył nas do snu, kończąc go bajką na dobranoc. Kiedy rodzice wrócili, smacznie wszyscy już spaliśmy, łącznie z Dziadziusiem Leonem. I całe szczęście! Bo zdaje się, że mina rodziców nie była zbyt radosna, gdy ujrzeli dom po indiańskich tańcach. Całując nas i okrywając kołdrą, zerknęli na nasze niedomyte buzie. Rozchmurzyli się dopiero, gdy, głodni po podróży, zastali na stole kuchennym talerz pięknych, kolorowych kanapek!
I tak oto minęła deszczowa sobota, której ranek wskazywał raczej na wielkie nudy a nie na takie przygody! Nasz Dziadziuś Leon jest najukochańszym dziadkiem na świecie i tylko z nim zabawa jest zawsze udana!