M. Konopnicka dość interesujący sposób rozwiązania problemu ludzi starych, r mających środków do życia i niezdolnych już do pracy. Włdczędzy i żebracy są nie do pomyślenia w schludnej gminie; dlatego zrobiono wiele, aby nędzarze i wydziedziczeni znaleźli dach nad głową i opiekę. Na czym polega owo miłosierdzie gminy? Otóż człowiek potrzebujący pomocy trata do jednej z rodzin, która w zamian za zajęcie się nim otrzymuje od gminy określone środki finansowe: Nie łudźmy się, że stary, schorowany człowiek, pozbawiony opieki rodziny, znajdzie u obcych dach nad głową i będzie mógł spokojnie wypoczywać po wielu latach trudów. Gmina za niego płaci, to prawda, ale nie są to sumy zbyt duże, toteż będzie on nadal musiał pracować. Oficjalnie się o tym nie mówi, pan radca pyszni się gminną dobroczynnościa, ale tak naprawdę nieszczęśni kandydaci są dla miejscowych powroźników, piekarzy, ślusarzy, ogrodników czy stolarzy źródłem taniej siły roboczej, mającej jeszcze tę zaletę, że nie mogel odejść - nie mają się gdzie podziać, za włóczęgostwo i żebraninę zostaliby po prostu ukarani. Można się więc zastanawiać, czy nie są oni przypadkiem ofiarami systemu, który umożliwia młodszym i silniejszym bezwzględne wykorzystywanie bezbronnych: Kandydata ocenia się na podstawie jego zdolności do pracy i nikt nie myśli o tym, że stary człowiek naprawdę nie ma już sił. Im szybciej umrze, tym lepiej dla opiekunów - oszczędzą część gminnej dopłaty. Forma tego miłosierdzia okazuje się przerażająca. Budzi grozę również sposób, w jaki dokonywany jest wybór kandydata; otóż otrzyma go ten, kto zażąda najniższej dopłaty i rozstrzyga o tym licytacja in minus. Potrzebujący pomocy człowiek traktowany jest jak zwierzę, a nawet wręcz rzecz; o jego uczucia nikt nie dba. Młodzi, silni i syci przyszli tu załatwić interes, a nie rozczulać się nad czyjąś nędzą. M. Konopnicka przestrzega nas przed zakłamaniem filantropów, którzy upajając się swym miłosierdziem, nie dostrzegają problemów tych, którym pozornie pomagają. Nowela Miłosierdzie gminy jest jednak także bardzo bolesną lekcją odpowiedzialności, bolesną dlatego, że ukazuje ludzkie zakłamanie i podłość. zwyciężają młodzi i silni, starym nie należy się nic. Społeczność, która rządzi się takimi prawami, długą jeszcze drogę rozwoju ma przed soba, by wyjść ze stanu duchowego barbarzyństwa. Sytuacja ludzi starych w danym społeczeństwie wiele mówi o jego poziomie moralnym. A jakże często młodzi, aktywni, zapracowani postrzegają ich i dziś jako kłopot, utrudnienie, z którym trzeba by coś zrobić? Problemy opisane w tej noweli nie dotycząjedynie pewnej szwajcarskiej gminy, którą odwiedziła niegdyś M. Konopnicka. Pisarka ukazała tu problem odwieczny: starcia się egoistycznej, silnej, ambitnej młodości ze zniedołężniała, wyczerpaną starością.
to jest wszystko z tegto tekstu , jak na a5 to możesz skrucić sobie
M. Konopnicka dość interesujący sposób rozwiązania problemu ludzi starych, r mających środków do życia i niezdolnych już do pracy.
Włdczędzy i żebracy są nie do pomyślenia w schludnej gminie; dlatego zrobiono wiele, aby nędzarze i wydziedziczeni znaleźli dach nad głową i opiekę. Na czym polega owo miłosierdzie gminy? Otóż człowiek potrzebujący pomocy trata do jednej z rodzin, która w zamian za zajęcie się nim otrzymuje od gminy określone środki finansowe:
Nie łudźmy się, że stary, schorowany człowiek, pozbawiony opieki rodziny, znajdzie u obcych dach nad głową i będzie mógł spokojnie wypoczywać po wielu latach trudów. Gmina za niego płaci, to prawda, ale nie są to sumy zbyt duże, toteż będzie on nadal musiał pracować. Oficjalnie się o tym nie mówi, pan radca pyszni się gminną dobroczynnościa, ale tak naprawdę nieszczęśni kandydaci są dla miejscowych powroźników, piekarzy, ślusarzy, ogrodników czy stolarzy źródłem taniej siły roboczej, mającej jeszcze tę zaletę, że nie mogel odejść - nie mają się gdzie podziać, za włóczęgostwo i żebraninę zostaliby po prostu ukarani. Można się więc zastanawiać, czy nie są oni przypadkiem ofiarami systemu, który umożliwia młodszym i silniejszym bezwzględne wykorzystywanie bezbronnych:
Kandydata ocenia się na podstawie jego zdolności do pracy i nikt nie myśli o tym, że stary człowiek naprawdę nie ma już sił. Im szybciej umrze, tym lepiej dla opiekunów - oszczędzą część gminnej dopłaty. Forma tego miłosierdzia okazuje się przerażająca.
Budzi grozę również sposób, w jaki dokonywany jest wybór kandydata; otóż otrzyma go ten, kto zażąda najniższej dopłaty i rozstrzyga o tym licytacja in minus. Potrzebujący pomocy człowiek traktowany jest jak zwierzę, a nawet wręcz rzecz; o jego uczucia nikt nie dba. Młodzi, silni i syci przyszli tu załatwić interes, a nie rozczulać się nad czyjąś nędzą. M. Konopnicka przestrzega nas przed zakłamaniem filantropów, którzy upajając się swym miłosierdziem, nie dostrzegają problemów tych, którym pozornie pomagają. Nowela Miłosierdzie gminy jest jednak także bardzo bolesną lekcją odpowiedzialności, bolesną dlatego, że ukazuje ludzkie zakłamanie i podłość. zwyciężają młodzi i silni, starym nie należy się nic. Społeczność, która rządzi się takimi prawami, długą jeszcze drogę rozwoju ma przed soba, by wyjść ze stanu duchowego barbarzyństwa. Sytuacja ludzi starych w danym społeczeństwie wiele mówi o jego poziomie moralnym. A jakże często młodzi, aktywni, zapracowani postrzegają ich i dziś jako kłopot, utrudnienie, z którym trzeba by coś zrobić? Problemy opisane w tej noweli nie dotycząjedynie pewnej szwajcarskiej gminy, którą odwiedziła niegdyś M. Konopnicka. Pisarka ukazała tu problem odwieczny: starcia się egoistycznej, silnej, ambitnej młodości ze zniedołężniała, wyczerpaną starością.
to jest wszystko z tegto tekstu , jak na a5 to możesz skrucić sobie