Musze zrobić pracę z historii - przewodnik po strarożytnym wiecznym mieście (rzymie) ale musi być po starożytnym mieście
pilne !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
lukasze514
Kiedy w roku 2004 wymyśliłam z ten dział i razem z Bezanem postanowiliśmy się podzielić z Wami naszymi spostrzeżeniami z wycieczek po Londynie, nie myślałam że z czasem w naszych Żaglopodróżach odwiedzimy aż 2 europejskie stolice. Ale życie płata nam różne figle i tak jakoś układa się nasza rzeczywistość, że niedawno miałam wspaniałą okazję zobaczyć Wieczne miasto, kolebkę naszej cywilizacj, miejsce, w którym powstało wszystko co nas otacza, gdzie narodziło się chrześcijaństwo, gdzie żyli i tworzyli najwspanialsi artyści nowożytnego świata. Każdy chyba z nas zna legendę o dwóch bliźniaczych braciach zrodzonych ze związku boga Marsa z westalką czyli o Romusie i Romulusie skazanych na śmierć za swoje pochodzenie. Bliźnięta postanowiono utopić i puszczono na wody Tybru w koszu. Niesiony po rozlanych wodach rzeki kosz wreszcie osiadł na bagnach w okolicy Palatynu. Płacz dzieci zainteresował wilczycę, która w przypływie macierzyńskiego instynktu nie zabiła niemowląt a wręcz przeciwnie podjęła się ich opieki. Tak wychowani na mleku wilczycy bracia dorośli. Bogowie wyznaczyli Romulusowi zadanie do wypełnienia i tak pewnego dnia zaprzęg on białego konia i wołu do wytyczył granice Rzymu. Wyorana bruzda sięgała na tyle głęboko, że z ziemi wyłoniły się bóstwa podziemne i zabijały każdego, kto próbował przedostać się do środka. Gdzieniegdzie Romulus unosił lemiesze i w tych miejscach powstawały drogi prowadzące bezpiecznie do miasta. Remus przeciwstawił się woli brata i przekroczył granicę miasta po czym został przez brata zabity mieczem. Tak powstanie miasta opisuje legenda. A jak było naprawdę? Po co dociekać prawdy skoro legenda jest ciągle żywa. Symbolem miasta do dziś jest wilczyca karmiąca dwoje chłopców a samo miasto jest ciągle jedną wielką skarbnicą mitów. Na każdym kroku spotykamy pamiątki starożytności i ślady dawnej świetności.
Historia miasta jest tak samo burzliwa jak dzieje całego świata. Przez stulecia miasto rozwijało się i stało się zaczątkiem naszej cywilizacji. To tu powstało niemalże wszystko co nas otacza i co wytyczało naszym pradziadom kierunki rozwoju nauki, sztuki, polityki i wielu innych dziedzin życia. Dziś już nikt nie pamięta, że rzymianie wymyślili rzeczy tak dziś nam oczywiste jak cement, republikę i …. hamburgery! Tak, tak. W starożytnym Rzymie na ulicach, zwłaszcza w okolicach obiektów rozrywkowych jak Koloseum czy Hipohondromie sprzedawane były placki mięsne smażone na rusztach i były one przysmakiem rozbawionych Rzymian. Kto dziś spoglądając na Rzym może sobie wyobrazić jego początek? Młode miasto zaludnione było głównie przez włóczęgów, rozbójników i awanturników przez co miasto przez długi czas cieszyło się złą sławą. Opinia o tej osadzie była aż tak bardzo negatywna, że kobiety bały się tam zamieszkać. Rzymianie – czyli banda hultajów i rozrabiaków – postanowili uknuć podstęp. Zorganizowali igrzyska ku czci Neptuna i zaprosili na nie sąsiadów. Upili ich po czym uprowadzili im kobiety. A ponieważ z kobietami tak to już bywa że czasem mają „słabą wole” po krótkim czasie nie chciały wcale wracać do dawnego życia i zostały w Rzymie. Oczywiście nie obyło się bitwy, w której zhańbieni mężczyźni próbowali ratować swój honor jednak kobiety potrafią zarówno wszczynać wojny jak i je kończyć wiec wykorzystały swoją pozycję i zakończyły bratobójczą wojnę. Tak w Rzymie zapanował biologiczny porządek. Przedsiębiorczy rzymianie rozwijali się aż miasto swoim zasięgiem objęło 7 wzgórz: Palatyn, Kapitol, Awentyn, Celio, Eskwilyn, Wiminal i Kwirynał. Jeszcze za panowania Romulusa miasto zostało ufortyfikowane i otoczone murem, który w szczątkach zachował się do dziś. Tak oto od legendy do namacalnych śladów przedstawia się historia powstania miasta, które do dziś budzi zachwyt i rozbudza naszą ciekawość.
Historia Rzymu to z jednej strony historia postępu i rozwoju głównych dziedzin życia a z drugiej szereg wojen, bitew, przelanej krwi, niewolnictwa i wszelkich negatywnych przejawów cywilizacji. Opiewany w legendach i mitach Rzym był równocześnie miejscem biedy, krzywdy ludzkiej, masowych mordów na ludziach i bestialskiej rzezi zwierząt zabijanych dla rozrywki. Te wszystkie elementy – pozytywne i moralnie naganne – powodują, że zwiedzając Rzym w jednej chwili odczuwamy podniosłą, wręcz patetyczną dumę, że to właśnie tu rodziła się nasza cywilizacja aby za chwilę poczuć wstyd i zażenowanie myśląc o tysiącach zamordowanych na arenie Koloseum niewolników, przed śmiercią witających władcę słowami „Ave Cesar morituri te salutant” czyli „Ci, którzy umrą, ciebie pozdrawiają”. Jedno trzeba powiedzieć z całą stanowczością – zwiedzanie Rzymu jest bardzo wielkim przeżyciem i nie można przez miasto przejść obojętnie.
Mnie dane było tylko kilka godzin żeby „zaliczyć” najważniejsze miejsca i zobaczyć najciekawsze obiekty miasta. Dzięki uprzejmości dwóch Polek mieszkających w Rzymie – Ani i Danusi – nie musiałam tracić czasu na błądzenie po mieście. Dostałam dość skąpe ale konkretne wytyczne – znaczy się dostałam kartkę, na której dziewczyny nakreśliły plan mojej wycieczki: wysiądziesz z metra na Termini, wsiądziesz do autobusu wycieczkowego i spotkamy się na Termini po południu. Jasne! Nic prostszego :) Mamo ratuj ! Na szczęście zaopatrzona w przewodnik i „miejscową” komórkę miałam stały „kontakt z bazą” więc była szansa, że zdążę na samolot do Londynu i jeszcze coś zobaczę. I tak też się stało! Tak zaczęła się moja podróż po Rzymie. Siedząc na dachu autokaru, słuchając przewodnika i dzierżąc w ręku aparat fotograficzny wystartowałam spod bazyliki Santa Maria Maggiore w swoją pierwszą w życiu wycieczkę do starożytności. Wprawdzie w szkole zamiast czytać Mitologie wolałam pisać programy komputerowe lub naprawiać łódki jednak zawsze fascynowała mnie starożytność. Słuchając słów Petroniusza: „Grecja stworzyła mądrość, Rzym moc …” od razu chce się zobaczyć chociaż to co pozostało z tego cudownego, starożytnego świata. Przejeżdżając uliczkami Rzymu przypominam sobie sceny płonącego Rzymu z Quo Vadis w reżyserii Kawalerowicza i wyobrażam sobie, jak strasznie czuli się mieszkańcy miasta, szukający ucieczki w tych wąskich, ciasnych, pokręconych uliczkach i jakże straszną śmiercią ginęli w płomieniach.
Nie mam zamiaru opisywać tu poszczególnych zabytków powielając przewodniki bo cóż mogę napisać ja, biedny turysta na dachu autobusu, który nawet nie miał czasu przyjrzeć się dokładnie poszczególnym obiektom. Opiszę jednak coś, czego nie znajdziecie w przewodnikach.
Podjeżdżając pod Koloseum w mojej głowie roić zaczęły się myśli i zrodziły się odczucia tak różne, że aż przerażające w swej skrajności. Ta okazała budowla została zbudowana z pychy i dla rozrywki bogatych. Pomieścić mogła 50 tysięcy rozpalonych rządzą mordu widzów gdy w tej samej chwili na arenie walczyli o śmierć i życie niewolnicy. W jednym miejscu zebrani ludzie byli z jednej strony rozpaleni euforią, radością i zachwytem a z drugiej przerażeniem i rozpaczą. Widzowie pragnęli śmierci niewolników, którzy pragnęli żyć. Koloseum stanowi pierwowzór dzisiejszych stadionów i czasem zastanawiam się czy coś z tych starożytnych emocji nie pozostało w architekturze tych budowli. Jakże straszne musiały być męki chrześcijan rozszarpywanych przez lwy. Ile krwi ludzi i zwierzą wsiąkło w drewnianą podłogę tej areny by dostarczyć pysznym rzymianom rozrywki? Ile dramatów ludzkich, rozpaczy i bólu doświadczyły mury Koloseum? Ile istnień ludzkich skończyło się na oczach rozemocjonowanego tłumu? Historia cywilizacji jest przeplatana takimi wydarzeniami a dzieje postępu zawsze okupione są krwią niewinnych ludzi. Każdy postęp cywilizacji jest przepłacony ludzkim cierpieniem i chociaż teraz staramy się za wszelką cenę zmniejszać te koszty i tak nadal, w imię postępu, będą cierpieć niewinni i biedni.
Jakiż kontrast i jakże odmienne uczucia odczuwamy wchodząc na plac Świętego Piotra. Tu także mamy w pamięci tłumy ludzi ale ci nie pragną mordu. Tysiące pielgrzymów, wiernych, wyznawców chrześcijaństwa przybywa tu by pomodlić się u grobu Świętego Piotra, przewodnika pierwszych chrześcijan. Ale czy można zapomnieć o wyprawach krzyżowych, krucjatach i świętej inkwizycji? Wprawdzie z daleka od tego miejsca ale w imię wiary i z polecenia następców Św. Piotra również ginęli ludzie na całym świecie. Prześladowanie kobiet jako obiektu zła i przyczyny wszelkich pokus, tępienie innych religii, narzucanie wiary i niszczenie historii „pogan” to także dziedzictwo Rzymu. Dziś plac Świętego Piotra jest miejscem wspólnej modlitwy wiernych. To tutaj przez lata przybywali Polacy aby spotkać swojego Wielkiego Rodaka. Ale także tu przybywali politycy i przywódcy innych państw aby ukorzyć się przed potęgą kościoła katolickiego, potęgą zbudowaną przez setki lat propagandy i ukierunkowanej edukacji. I znów szargają mną emocje. Z jednej strony poczucie szacunku i uznania dla tak wielkiej siły oddziaływania jaką dysponuje kościół katolicki a z drugiej niemożność pogodzenia się z faktem, iż przez tą właśnie ideologię jestem uosobieniem zła i źródłem grzechu na czele z pierworodnym.
Zwiedzając Rzym nie jest się pewnym słuszności swoich uczuć. Oczywistym jest, że zachwyca nas piękno i ogrom tych wspaniałych, wyniosłych budowli a nasza wyobraźnia podsuwa nam obrazy ze starożytnego świata i zachwycamy się nad zdolnościami władców aby za chwilę przypomnieć sobie, że żaden z nich nawet jednej cegiełki własnoręcznie nie ułożył. Więc jaki to niby jest ich wkład w te cuda? I zaraz wyobrażamy sobie ciężko pracujących niewolników lub słabo opłacanych najemników, i jakoś tak przywraca nas to do rzeczywistości i teraźniejszości. Znów posłuże się słowami Petroniusza: „Jakże odmienny jest Wasz świat od świata, którym rządzi Neron.”
Wreszcie odnajduję przyczynę swoich skrajnych odczuć i rozterki moralnej, towarzyszących mi podczas wycieczki po Rzymie. W tym mieście spotykają się dwie wielkie, przeciwstawne ideologie. Jedna z nich to Imperium, które kiedyś rządziło światem w imię potęgi i władzy człowieka a druga to duchowe przewodnictwo w imię miłości i dobroczynności, które rządzi nami do dziś. Obie z nich stworzone przez ludzi, skrajnie różnie rozumują istotę ludzkiej egzystencji. Obie posługują się skrajnie różnymi narzędziami aby rozpowszechnić się w ludzkich umysłach. Imperium wykorzystywało legiony by podbijać narody a chrześcijaństwo posłańców w osobie mnichów. Jedno i drugie zrobiło równie dużo dobrego co i złego. Oba jednak okupione są ludzką krwią i zarówno starożytne imperium jak i chrześcijaństwo ze wstydem przyznaje się do wielu pomyłek i błędów w rządzeniu. Jedno jednak nie ulega wątpliwości: Rzym jest wspaniałą stolicą naszej cywilizacji i w tym mieście czuje się szacunek dla potęgi ludzkiego umysłu.
Wprawdzie ciężko tu dopłynąć jachtem ale jeżeli kiedykolwiek będziecie wybierać się w rejs w okolice Włoch spróbujcie zaplanować sobie wypad do Rzymu albo po prostu zamiast płynąć na rejs spróbujcie jedne wakacje poświęcić na wyjazd do Wiecznego miasta. Zapewniam, że dostarczy wam to tyle samo emocji co walka z żywiołami na pokładzie jachtu gdzieś na środku wzburzonego morza. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że każdy człowiek o otwartym umyśle powinien tu być aby na własne oczy zobaczyć jak zderzają się ze sobą starożytność, czyli dzisiejsze pogaństwo, z jedyną słuszną dziś wiarą.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wrócę i … pogańskim zwyczajem, zgodnym z wiarą w zabobony a dziś nazywany tradycją, wrzucam monetę do fontanny di Trevi.
Bramreja,
PS. Chciałabym podziękować Danusi i Ani - dwóm wspaniałym Polkom tworzącym dziś polską gazetę w Rzymie >>> „Nasz Świat” <<< . Bez ich pomocy na pewno nieudało by mi się wynieść tak wielu wspomnień z tej krótkiej wizyty a już na pewno nieudało by mi się wrócić na lotnisko :) Poza tym siedząc już w zaciszu swojego pokoju w Londynie, dzięki pożyczonemu nich przewodnikowi Adama Broża udało mi się odtworzyć w pamięci swoją wycieczkę i napisać ten artykuł a jednocześnie wzbogacić swoją wiedzę na temat samego Rzymu.
Każdy chyba z nas zna legendę o dwóch bliźniaczych braciach zrodzonych ze związku boga Marsa z westalką czyli o Romusie i Romulusie skazanych na śmierć za swoje pochodzenie. Bliźnięta postanowiono utopić i puszczono na wody Tybru w koszu. Niesiony po rozlanych wodach rzeki kosz wreszcie osiadł na bagnach w okolicy Palatynu. Płacz dzieci zainteresował wilczycę, która w przypływie macierzyńskiego instynktu nie zabiła niemowląt a wręcz przeciwnie podjęła się ich opieki. Tak wychowani na mleku wilczycy bracia dorośli. Bogowie wyznaczyli Romulusowi zadanie do wypełnienia i tak pewnego dnia zaprzęg on białego konia i wołu do wytyczył granice Rzymu. Wyorana bruzda sięgała na tyle głęboko, że z ziemi wyłoniły się bóstwa podziemne i zabijały każdego, kto próbował przedostać się do środka. Gdzieniegdzie Romulus unosił lemiesze i w tych miejscach powstawały drogi prowadzące bezpiecznie do miasta. Remus przeciwstawił się woli brata i przekroczył granicę miasta po czym został przez brata zabity mieczem. Tak powstanie miasta opisuje legenda. A jak było naprawdę? Po co dociekać prawdy skoro legenda jest ciągle żywa. Symbolem miasta do dziś jest wilczyca karmiąca dwoje chłopców a samo miasto jest ciągle jedną wielką skarbnicą mitów. Na każdym kroku spotykamy pamiątki starożytności i ślady dawnej świetności.
Historia miasta jest tak samo burzliwa jak dzieje całego świata. Przez stulecia miasto rozwijało się i stało się zaczątkiem naszej cywilizacji. To tu powstało niemalże wszystko co nas otacza i co wytyczało naszym pradziadom kierunki rozwoju nauki, sztuki, polityki i wielu innych dziedzin życia. Dziś już nikt nie pamięta, że rzymianie wymyślili rzeczy tak dziś nam oczywiste jak cement, republikę i …. hamburgery! Tak, tak. W starożytnym Rzymie na ulicach, zwłaszcza w okolicach obiektów rozrywkowych jak Koloseum czy Hipohondromie sprzedawane były placki mięsne smażone na rusztach i były one przysmakiem rozbawionych Rzymian. Kto dziś spoglądając na Rzym może sobie wyobrazić jego początek? Młode miasto zaludnione było głównie przez włóczęgów, rozbójników i awanturników przez co miasto przez długi czas cieszyło się złą sławą. Opinia o tej osadzie była aż tak bardzo negatywna, że kobiety bały się tam zamieszkać. Rzymianie – czyli banda hultajów i rozrabiaków – postanowili uknuć podstęp. Zorganizowali igrzyska ku czci Neptuna i zaprosili na nie sąsiadów. Upili ich po czym uprowadzili im kobiety. A ponieważ z kobietami tak to już bywa że czasem mają „słabą wole” po krótkim czasie nie chciały wcale wracać do dawnego życia i zostały w Rzymie. Oczywiście nie obyło się bitwy, w której zhańbieni mężczyźni próbowali ratować swój honor jednak kobiety potrafią zarówno wszczynać wojny jak i je kończyć wiec wykorzystały swoją pozycję i zakończyły bratobójczą wojnę. Tak w Rzymie zapanował biologiczny porządek. Przedsiębiorczy rzymianie rozwijali się aż miasto swoim zasięgiem objęło 7 wzgórz: Palatyn, Kapitol, Awentyn, Celio, Eskwilyn, Wiminal i Kwirynał. Jeszcze za panowania Romulusa miasto zostało ufortyfikowane i otoczone murem, który w szczątkach zachował się do dziś. Tak oto od legendy do namacalnych śladów przedstawia się historia powstania miasta, które do dziś budzi zachwyt i rozbudza naszą ciekawość.
Historia Rzymu to z jednej strony historia postępu i rozwoju głównych dziedzin życia a z drugiej szereg wojen, bitew, przelanej krwi, niewolnictwa i wszelkich negatywnych przejawów cywilizacji. Opiewany w legendach i mitach Rzym był równocześnie miejscem biedy, krzywdy ludzkiej, masowych mordów na ludziach i bestialskiej rzezi zwierząt zabijanych dla rozrywki. Te wszystkie elementy – pozytywne i moralnie naganne – powodują, że zwiedzając Rzym w jednej chwili odczuwamy podniosłą, wręcz patetyczną dumę, że to właśnie tu rodziła się nasza cywilizacja aby za chwilę poczuć wstyd i zażenowanie myśląc o tysiącach zamordowanych na arenie Koloseum niewolników, przed śmiercią witających władcę słowami „Ave Cesar morituri te salutant” czyli „Ci, którzy umrą, ciebie pozdrawiają”. Jedno trzeba powiedzieć z całą stanowczością – zwiedzanie Rzymu jest bardzo wielkim przeżyciem i nie można przez miasto przejść obojętnie.
Mnie dane było tylko kilka godzin żeby „zaliczyć” najważniejsze miejsca i zobaczyć najciekawsze obiekty miasta. Dzięki uprzejmości dwóch Polek mieszkających w Rzymie – Ani i Danusi – nie musiałam tracić czasu na błądzenie po mieście. Dostałam dość skąpe ale konkretne wytyczne – znaczy się dostałam kartkę, na której dziewczyny nakreśliły plan mojej wycieczki: wysiądziesz z metra na Termini, wsiądziesz do autobusu wycieczkowego i spotkamy się na Termini po południu. Jasne! Nic prostszego :) Mamo ratuj ! Na szczęście zaopatrzona w przewodnik i „miejscową” komórkę miałam stały „kontakt z bazą” więc była szansa, że zdążę na samolot do Londynu i jeszcze coś zobaczę. I tak też się stało! Tak zaczęła się moja podróż po Rzymie. Siedząc na dachu autokaru, słuchając przewodnika i dzierżąc w ręku aparat fotograficzny wystartowałam spod bazyliki Santa Maria Maggiore w swoją pierwszą w życiu wycieczkę do starożytności. Wprawdzie w szkole zamiast czytać Mitologie wolałam pisać programy komputerowe lub naprawiać łódki jednak zawsze fascynowała mnie starożytność. Słuchając słów Petroniusza: „Grecja stworzyła mądrość, Rzym moc …” od razu chce się zobaczyć chociaż to co pozostało z tego cudownego, starożytnego świata. Przejeżdżając uliczkami Rzymu przypominam sobie sceny płonącego Rzymu z Quo Vadis w reżyserii Kawalerowicza i wyobrażam sobie, jak strasznie czuli się mieszkańcy miasta, szukający ucieczki w tych wąskich, ciasnych, pokręconych uliczkach i jakże straszną śmiercią ginęli w płomieniach.
Nie mam zamiaru opisywać tu poszczególnych zabytków powielając przewodniki bo cóż mogę napisać ja, biedny turysta na dachu autobusu, który nawet nie miał czasu przyjrzeć się dokładnie poszczególnym obiektom. Opiszę jednak coś, czego nie znajdziecie w przewodnikach.
Podjeżdżając pod Koloseum w mojej głowie roić zaczęły się myśli i zrodziły się odczucia tak różne, że aż przerażające w swej skrajności. Ta okazała budowla została zbudowana z pychy i dla rozrywki bogatych. Pomieścić mogła 50 tysięcy rozpalonych rządzą mordu widzów gdy w tej samej chwili na arenie walczyli o śmierć i życie niewolnicy. W jednym miejscu zebrani ludzie byli z jednej strony rozpaleni euforią, radością i zachwytem a z drugiej przerażeniem i rozpaczą. Widzowie pragnęli śmierci niewolników, którzy pragnęli żyć. Koloseum stanowi pierwowzór dzisiejszych stadionów i czasem zastanawiam się czy coś z tych starożytnych emocji nie pozostało w architekturze tych budowli. Jakże straszne musiały być męki chrześcijan rozszarpywanych przez lwy. Ile krwi ludzi i zwierzą wsiąkło w drewnianą podłogę tej areny by dostarczyć pysznym rzymianom rozrywki? Ile dramatów ludzkich, rozpaczy i bólu doświadczyły mury Koloseum? Ile istnień ludzkich skończyło się na oczach rozemocjonowanego tłumu? Historia cywilizacji jest przeplatana takimi wydarzeniami a dzieje postępu zawsze okupione są krwią niewinnych ludzi. Każdy postęp cywilizacji jest przepłacony ludzkim cierpieniem i chociaż teraz staramy się za wszelką cenę zmniejszać te koszty i tak nadal, w imię postępu, będą cierpieć niewinni i biedni.
Jakiż kontrast i jakże odmienne uczucia odczuwamy wchodząc na plac Świętego Piotra. Tu także mamy w pamięci tłumy ludzi ale ci nie pragną mordu. Tysiące pielgrzymów, wiernych, wyznawców chrześcijaństwa przybywa tu by pomodlić się u grobu Świętego Piotra, przewodnika pierwszych chrześcijan. Ale czy można zapomnieć o wyprawach krzyżowych, krucjatach i świętej inkwizycji? Wprawdzie z daleka od tego miejsca ale w imię wiary i z polecenia następców Św. Piotra również ginęli ludzie na całym świecie. Prześladowanie kobiet jako obiektu zła i przyczyny wszelkich pokus, tępienie innych religii, narzucanie wiary i niszczenie historii „pogan” to także dziedzictwo Rzymu. Dziś plac Świętego Piotra jest miejscem wspólnej modlitwy wiernych. To tutaj przez lata przybywali Polacy aby spotkać swojego Wielkiego Rodaka. Ale także tu przybywali politycy i przywódcy innych państw aby ukorzyć się przed potęgą kościoła katolickiego, potęgą zbudowaną przez setki lat propagandy i ukierunkowanej edukacji. I znów szargają mną emocje. Z jednej strony poczucie szacunku i uznania dla tak wielkiej siły oddziaływania jaką dysponuje kościół katolicki a z drugiej niemożność pogodzenia się z faktem, iż przez tą właśnie ideologię jestem uosobieniem zła i źródłem grzechu na czele z pierworodnym.
Zwiedzając Rzym nie jest się pewnym słuszności swoich uczuć. Oczywistym jest, że zachwyca nas piękno i ogrom tych wspaniałych, wyniosłych budowli a nasza wyobraźnia podsuwa nam obrazy ze starożytnego świata i zachwycamy się nad zdolnościami władców aby za chwilę przypomnieć sobie, że żaden z nich nawet jednej cegiełki własnoręcznie nie ułożył. Więc jaki to niby jest ich wkład w te cuda? I zaraz wyobrażamy sobie ciężko pracujących niewolników lub słabo opłacanych najemników, i jakoś tak przywraca nas to do rzeczywistości i teraźniejszości. Znów posłuże się słowami Petroniusza: „Jakże odmienny jest Wasz świat od świata, którym rządzi Neron.”
Wreszcie odnajduję przyczynę swoich skrajnych odczuć i rozterki moralnej, towarzyszących mi podczas wycieczki po Rzymie. W tym mieście spotykają się dwie wielkie, przeciwstawne ideologie. Jedna z nich to Imperium, które kiedyś rządziło światem w imię potęgi i władzy człowieka a druga to duchowe przewodnictwo w imię miłości i dobroczynności, które rządzi nami do dziś. Obie z nich stworzone przez ludzi, skrajnie różnie rozumują istotę ludzkiej egzystencji. Obie posługują się skrajnie różnymi narzędziami aby rozpowszechnić się w ludzkich umysłach. Imperium wykorzystywało legiony by podbijać narody a chrześcijaństwo posłańców w osobie mnichów. Jedno i drugie zrobiło równie dużo dobrego co i złego. Oba jednak okupione są ludzką krwią i zarówno starożytne imperium jak i chrześcijaństwo ze wstydem przyznaje się do wielu pomyłek i błędów w rządzeniu. Jedno jednak nie ulega wątpliwości: Rzym jest wspaniałą stolicą naszej cywilizacji i w tym mieście czuje się szacunek dla potęgi ludzkiego umysłu.
Wprawdzie ciężko tu dopłynąć jachtem ale jeżeli kiedykolwiek będziecie wybierać się w rejs w okolice Włoch spróbujcie zaplanować sobie wypad do Rzymu albo po prostu zamiast płynąć na rejs spróbujcie jedne wakacje poświęcić na wyjazd do Wiecznego miasta. Zapewniam, że dostarczy wam to tyle samo emocji co walka z żywiołami na pokładzie jachtu gdzieś na środku wzburzonego morza. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że każdy człowiek o otwartym umyśle powinien tu być aby na własne oczy zobaczyć jak zderzają się ze sobą starożytność, czyli dzisiejsze pogaństwo, z jedyną słuszną dziś wiarą.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wrócę i … pogańskim zwyczajem, zgodnym z wiarą w zabobony a dziś nazywany tradycją, wrzucam monetę do fontanny di Trevi.
Bramreja,
PS. Chciałabym podziękować Danusi i Ani - dwóm wspaniałym Polkom tworzącym dziś polską gazetę w Rzymie >>> „Nasz Świat” <<< . Bez ich pomocy na pewno nieudało by mi się wynieść tak wielu wspomnień z tej krótkiej wizyty a już na pewno nieudało by mi się wrócić na lotnisko :) Poza tym siedząc już w zaciszu swojego pokoju w Londynie, dzięki pożyczonemu nich przewodnikowi Adama Broża udało mi się odtworzyć w pamięci swoją wycieczkę i napisać ten artykuł a jednocześnie wzbogacić swoją wiedzę na temat samego Rzymu.