Musze zrobić notatkę z filmu "Wielkopolskie szlaki Fryderyka Chopina" tylko że nie mogę go znaleźć. Macie może link? A jak nie to dajcie krótką notatkę . Plisss potrzebne na teraz!!!!!!!
pokuj2
Fascynujący to artysta, niezwykle barwny osobowością. człowiek o wielce bogatym życiorysie, a sympatyczny. Kojarzony jest jednoznacznie, pół-Francuz, pół-Polak, stał się jednym z najważniejszych symboli naszego kraju. Nikt nie kwestionuje jego więzi z rodzinnym Mazowszem i z Paryżem. Znacznie mniej wspomina się o jego powiązaniach z Wielkopolską. A były one bardzo silne. Po kądzieli Chopin był Wielkopolaninem. Według tradycji (nieco podważonej niedawnymi badaniami Andrzeja Sikorskiego i Piotra Mysłakowskiego) matka kompozytora, Justyna Krzyżanowska, pochodziła z Wielkopolski, była ciotką generała Włodzimierza, uczestnika wojny secesyjnej w Ameryce. W początkach XIX wieku mieszkała w Izbicy Kujawskiej, skąd została zaproszona do Skarbków, właścicieli Żelazowej Woli, z zadaniem uporządkowania spraw gospodarskich. Energiczna panna sprawiła się doskonale, przy okazji zaś poznała mieszkającego tam nauczyciela języka francuskiego, Mikołaja Chopina; w czerwcu 1806 roku odbył się ich ślub, a w cztery lata później na świat przyszedł Fryderyk. Pani Justyna nie zerwała kontaktów z rodziną w Wielkopolsce; zresztą przekraczanie granicy zaborów nie sprawiało wtedy trudności - o ile akurat nie trwało kolejne powstanie lub nie gnębiła ludności epidemia. W Poznaniu przy Garbarach mieszkało rodzeństwo pani Justyny: Tekla Dorota Schäfferowa (secundo voto Zaborowska) i Stanisław Krzyżanowski, ojciec przyszłego generała amerykańskiego. Z kolei w południowej Wielkopolsce, w Strzyżewie koło Antonina, była siedziba Anny ze Skarbków Wiesiołowskiej, matki chrzestnej Fryderyka. Zatem, wobec dziewiętnastowiecznego kultu dla więzi rodzinnych, okazji i powodów do wypadów z Żelazowej Woli w Poznańskie, było aż nadto wiele - i państwo Chopinowie z tego korzystali, a z nimi i kompozytor, który w Wielkopolsce bywał dość często. Specyficzną formę miały kontakty Fryderyka Chopina i jego rodziny z księciem Antonim Radziwiłłem, namiestnikiem Wielkiego Księstwa Poznańskiego – równocześnie zamiłowanym kompozytorem i muzykiem amatorem. Poznali się w Warszawie, w jednym z salonów, choć istnieje romantyczna legenda opowiadająca o ich pierwszym spotkaniu w Wilanowie. Jednak największe zaciekawienie budzi sprawa domniemanego koncertu artysty w Białej Sali pałacu namiestnikowskiego w Poznaniu, w październiku 1828 roku. Sprawa jednak nie jest taka pewna. Według ustaleń chopinologów w październiku 1828 roku znany przyrodnik profesor Feliks Jarocki wybierał się do Berlina na zjazd, któremu przewodniczyć miał sam Aleksander Humboldt. Zabrał ze sobą osiemnastoletniego Chopina, by pokazać mu kawałek wielkiego świata, przy okazji zaś panowie mieli zamiar spełnić misję zleconą przez krewnych biskupa Ignacego Krasickiego: chodziło o sprowadzenie szczątków duchownego-poety z Berlina do Gniezna. Pośredniczyć w tej sprawie miał arcybiskup Teofil Wolicki, zatem w celu przekazania mu odpowiedniego listu trzeba się było po drodze zatrzymać w Poznaniu. Dodajmy zresztą, że występowało tu dość istotne wtedy powiązanie: arcybiskup Wolicki poprzez Skarbków i Wiesiołowskich był spowinowacony Chopinem, którego Anna ze Skarbków Wiesiołowska była matką chrzestną. Jak wynika z zachowanych rozkładów jazdy dyliżansów, podróżni, którzy do stolicy Wielkopolski przybyli 12 września 1828 roku, musieli czekać dwie godziny na odjazd kolejnego dyliżansu do Berlina - zatem z okolic Starego Rynku na Ostrów Tumski i z powrotem zdążyli bez trudności. O koncertowaniu jednak nie było mowy. W Berlinie Jarocki i Chopin byli kilka dni; profesor uczestniczył w obradach kongresu, zaś Fryderyk poznawał miasto. Wiadomo, że chciał się zobaczyć z Radziwiłłem, ale księcia namiestnika wtedy nie było w Berlinie. Wyjechali ze stolicy Prus 28 września rano, do Poznania zaś dotarli dopiero we wtorek 30 września około godziny 13.00. Najbliższy dyliżans w kierunku Warszawy mieli dopiero za trzy dni, 3 października, o godzinie 15.00.Chyba ta przyczyna (a nie jak pisał w liście Chopin, zaproszenie przez arcybiskupa Wolickiego na obiad) zadecydowała o zatrzymaniu się w Poznaniu. Niewykluczone zresztą, że zajrzeli na Ostrów Tumski. Zamieszkali przypuszczalnie w Hotelu Saskim przy ulicy Wrocławskiej, na pewno Fryderyk zajrzał na Garbary, do ciotki i wuja. Co obydwaj robili przez dni oczekiwania terminu odjazdu - nie wiadomo; niewykluczone, że chodzili do teatru miejskiego i odwiedzali znajomych. Wiadomo więc, że nasz artysta był w Poznaniu trzy doby: od południa 30 września do godziny 15.00, 3 października 1828 roku. Czy artysta koncertował w Poznaniu? To wcale nie jest takie pewne. Zachowane źródła, korespondencja itd. dość jednoznacznie świadczą o tym, że Radziwiłła w tym czasie nie było w Poznaniu i cała rodzina księcia przebywała w swej letniej rezydencji w Ruhbergu (Ciszycy) koło Kowar. Jeżeli książę namiestnik był w Poznaniu, to tylko chwilowo, w konkretnym celu. Możliwe, że wtedy też przyjął Chopina i wysłuchał recitalu, może nawet sobie razem pomuzykowali - ale na pewno spotkanie było bardzo rodzinne, zamknięte, kameralne, o ile w ogóle do niego doszło. Należy podkreślić, że j e d y n a informacja o tym domniemanym koncercie pochodzi z apologetycznej biografii Chopina, opracowanej przez Marcelego Antoniego Szulca („Fryderyk Chopin i utwory jego muzyczne”, Poznań 1873). Autor opisuje wydarzenie, nawet podaje repertuar koncertu, ale sprawa ta wcale nie jest oczywista. Wydaje się, że chyba fakt to mocno przereklamowany, o ile nie w ogóle wątpliwy. Natomiast słynny obraz Henryka Siemiradzkiego (znany głównie z reprodukcji) przedstawiający koncert Chopina u Antoniego Radziwiłła, od początku do końca jest dziełem wyobraźni malarza. Obraz powstał w 1887 roku na zamówienie poznańskiego księgarza i wydawcy, Karola Kozłowskiego, przyniósł też zarówno artyście jak fundatorowi pokaźny dochód ze sprzedaży reprodukcji, zwłaszcza wykonanej w 1888 roku przez R. Schustera pokaźnej rozmiarami fotograwiury będącej edycją przeznaczoną dla członków Towarzystwa Sztuk Pięknych w Królestwie Polskim. Oryginał dzieła jest w tej chwili w Belgii, w rękach prywatnego kolekcjonera. Fryderyk Chopin kilkakrotnie w latach 1826 – 1829 był bardziej lub mniej przelotnym gościem w pięknym pałacu myśliwskim księcia A. Radziwiłła w Antoninie koło Ostrowa Wielkopolskiego. Badacze życia kompozytora zarejestrowali sześć takich wizyt, z których najsłynniejsza była w dniach 26 października - 4 listopada 1829 roku.Sam Fryderyk, zachwycony przyjęciem, w listach do przyjaciół entuzjastycznie pisał o gościnności księstwa, o zaletach panienek pozwalających udzielać sobie lekcji muzyki, o wspólnych występach z Radziwiłłem. Rzeczywiście, kontakt ten musiał uczynić wielkie wrażenie na młodym artyście, skoro Chopin zadedykował księciu namiestnikowi swoje Trio g - moll op. 8 (jako że komponował nie tylko na fortepian). Z pewnością w antonińskim pałacu powstał też efektowny Polonez C - dur op. 3- część główna, jako że piękna introdukcja była napisana nieco później. Nie jest to utwór w pełni oryginalny, pobrzmiewa w nim dość wyraźnie temat ronda z „Koncertu potrójnego” Beethovena, ale doskonale ilustruje rozwój artystyczny Fryderyka.Wydaje się jednak, że artysta, zafascynowany gościnnością dostojnych gospodarzy nie zauważył (albo wolał nie zauważyć) dystansu stwarzanego między pianistą i arystokratami, dla których w gruncie rzeczy był on tylko jednym z wielu interesujących gości. W każdym razie pewne jest, że z Antonina Chopin nie dostawał pieniędzy, a jedyny mecenat księcia namiestnika polegał na wprowadzeniu Chopina po 1832 roku w paryski beau monde przez Walentego Radziwiłła, młodszego brata namiestnika. Na zupełnie obcym terenie to i tak wtedy było wiele. Na pewno artysta był w końcu lipca 1826 r. w Kaliszu i Ostrowie przejazdem do Dusznik (Reinertz), dokąd udawał się z siostrami Emilią i Ludwiką dla poratowania zdrowia. Często zaglądał do Strzyżewa - na pewno był tam w lipcu 1827, w 1929 i przypuszczalnie w 1830 roku. W samym Kaliszu bywał aż sześć razy, najczęściej przejazdem do Dusznik, Drezna i Strzyżewa; jeżeli po 1827 r. musiał tu zostać na noc, zatrzymywał się u miejscowego lekarza, dr. Adama Helbicha. Zarejestrowany jest też pobyt Chopina w Żychlinie koło Konina, gdzie razem z Helbichem artysta uczestniczył w weselu po zaślubinach Melanii Bronikowskiej z Wiktorem Kurnatowskim. Z natury ekstrawertyk, towarzyski i z dużym poczuciem humoru, doskonale się tam czuł. Pamięć Chopina w Wielkopolsce utrwalona jest wyjątkowo wyraźnie. To właśnie w Poznaniu w 1873 roku ukazała się pierwsza polska biografia artysty, napisana przez Marcelego Antoniego Szulca. Domniemany koncert w Pałacu Namiestnikowskim został upamiętniony w 1960 roku tablicą na gmachu Urzędu Miejskiego (w 2000 r. dołączono drugą, z profilem kompozytora), zaś setna rocznica urodzin Fryderyka Chopina - tablicą odsłoniętą na dziedzińcu gmachu Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. W 1999 roku w Nowym Tomyślu odsłonięto pomnik artysty. Jest w Poznaniu ulica Chopina i park jego imienia, z pięknym popiersiem, dłuta Marcina Rożka (oryginał znajduje się w Białej Sali Urzędu Miejskiego). W zamku kórnickim przechowywany jest sprowadzony z Drezna fortepian Klaudyny z Działyńskich Potockiej, na którym w 1835 roku prawdopodobnie grał Chopin, a także zbiór nut i korespondencja dotycząca Chopina. Cenny jest w zbiorach Biblioteki Kórnickiej dziennik Leonarda Niedźwiedzkiego zawierający liczne szczegóły życia artysty. Wiele wzmianek na temat Chopina znajdziemy te z w ówczesnej prasie poznańskiej żywo interesującej się jego działalnością. Dodajmy, że w ukazującym się w Wielkopolsce „Przyjacielu Ludu” w numerze styczniowym z 1836 roku ukazała się pierwsza w języku polskim (entuzjastyczna zresztą) recenzja twórczości Chopina, pióra Antoniego Woykowskiego. W poznańskim Muzeum Instrumentów Muzycznych przechowywany jest fortepian przywieziony z Antonina - przypuszczalnie pamiętający pobyt z 1829 roku. W samym Antoninie jednak nie zachowało się nic oryginalnego z tamtejszych wizyt Chopina, swoiste sanktuarium chopinowskie jakie tam urządzono, niemal w całości jest dziełem ostrowskich i kaliskich działaczy kulturalnych. Uczyniono je wspaniale, także aranżując salonik nawiązujący stylem do epoki, z szeregiem eksponatów związanych tematycznie z kompozytorem. Co roku we wrześniu odbywają się tam piękne, nastrojowe festiwale muzyczne, potęgujące niepowtarzalną atmosferę panującą w tym miejscu. Warto wreszcie przypomnieć piękny film dokumentalny autorstwa nieodżałowanej pamięci Zdzisława Dworzeckiego: „Wielkopolskie szlaki Fryderyka Chopina”, rozprowadzany od kilku lat w postaci kasety magnetowidowej, ostatnio także płyty kompaktowej. Sam Chopin długo jeszcze wracał w swych wspomnieniach do wielce dlań sympatycznego pobytu w Antoninie. Gwoli uzupełnienia warto dodać, że nie tylko realia pobytu kompozytora w leśnej siedzibie księcia namiestnika, dziś przez historyków postrzegane są zupełnie inaczej niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Historycy medycyny w nieco innym świetle widzą także przyczyny jego śmierci. W tradycji utrwaliło się przekonanie, że Chopina unicestwiła gruźlica - podobnie jak jego kilkunastoletnią siostrę Emilkę. Ta właśnie przyczyna śmierci była jednym z tragicznych a romantycznych elementów legendy otaczającej kompozytora.Tymczasem lekarze już od dość dawna wątpili w tę przyczynę śmierci wirtuoza. W rzeczywistości Fryderyk Chopin zmarł nie na gruźlicę, lecz na dającą bardzo do niej podobne objawy (łącznie z wczesnymi krwawieniami z płuc) mukowiscydozę - chorobę genetyczna, do dziś nieuleczalną, choć rozpoznawaną.