Musze napisac kartke z pamietnika o wzajemnej milosci
Prosze o szybka odpowiedz
Zestresowana
Kolejny samotny poranek. Otworzyłam powoli oczy, spojrzałam na poduszkę obok - leżała bezwładnie, nawet nie było na niej zgnieceń. Żadnego Twojego zapachu, nic! Nawet nie chciało mi się wstawać, zresztą jak zwykle, pościel bez zapachu przypominała mi, że kolejną noc spędziłam sama. Ale to przecież nic nowego. Każdy dzień zaczynam tak samo, każdą noc kończę tym samym aktem. Wszystko robię sama, zrzucam przesiąknięte mną ubranie, zanurzam się w ciepłej wodzie, modlę się, abyś się zjawił. Niestety całe pomieszczenie ogarnia cisza i tylko spływające łzy tęsknoty nadają sens samotnej kąpieli. W każdą sobotę czuję, że żyję. Tego jednego dnia mogę się do Ciebie przytulić, mogę poczuć, że jestem Twoja. Potem znów na tydzień zostaję sama. Ale nie mam, Kochany, do Ciebie o to pretensji; rozumiem, że nie możemy się częściej spotykać. Wierzę, że za każdym spotkaniem kochamy się coraz bardziej, a tęsknota tylko nas do siebie zbliża.
Czuję bicie Twojego serca. Od samego rana wiedziałam, że nie nażywię oczu Twoim widokiem. Przyzwyczaiłam się do myśli, że rzadko się widujemy. A jednak spojrzałam najpierw na poduszkę, sprawdziłam, czy aby Cię gdzieś blisko nie ma. Niestety, kolejny raz nie było znaku, który świadczyłby o fakcie, że byłeś blisko. Jak zwykle stanęłam przed lustrem, uśmiechnęłam się, wyobraziłam sobie, że jesteś blisko. Zamknęłam oczy, i już byłam przy Tobie, gdy z tego seansu wyrwał mnie zapach porannej kawy. Podążyłam do kuchni za parą i już nie pamiętałam o chwili zapomnienia we własnym odbiciu. Tak jak zawsze, do szkoły, jechałam zatłoczonym autobusem, kilkanaście tuzinów ludzi przepychało się między sobą, każdy chciał zając jak najlepsze miejsce, Po skończonych lekcjach wyszłam niezbyt zadowolona, wróciło uczucie tęsknoty. Na dworze niespodzianka. Ty, Kochanie, stałeś tam i czekałeś na mnie. Szybsze bicie serca i Twój widok, znów pojawiły się dreszcze. Pojechaliśmy do Ciebie (dla niewtajemniczonych) -> nic się nie działo, nic, a nic, hihi... Kocham Cię Skarbie!
Gdybym tylko mogła być twoją łzą - narodzić się w twoich oczach, żyć na twoich policzkach i umierać na twoich ustach. „A kiedy przyjdzie godzina spotkania... Może nas pamięć dawnych chwil poruszy i bez jednego słowa powitania, popatrzymy sobie w samo dno duszy...” Tak jak każda sobota, to ciągłe wyczekiwanie, aż rozlegnie się tupanie na schodach. I te sekundy, które tak namiętnie liczę zanim zadzwoni dzwonek do drzwi. I to łomotanie serca, gdy chwytam za klamkę. I ten ruch w dół, który wydaje się być tak pięknym zjawiskiem. I ten obraz przed oczami, gdy stoisz w progu. Za te kilka chwil oddałabym wszystko, aby non-stop przeżywać to zafascynowanie czekaniem. Pocałunek na powitanie, tak ważny dla mnie - przecież cały tydzień na to czekałam. Wspólny obiad, tak niewiele, a jednak dużo. Później spacer wokół białego puchu. I potem ta przykra rozmowa, która najlepiej, gdyby się nie odbyła. Twoje wątpliwości, co do mojej miłości, moje zawahanie, czy oby napewno mi ufasz. Krótka sprzeczka i znów jestem w Twych ramionach. Przy Tobie nie straszna mi żadna kłótnia, bo cóż znaczy sprzeczka w porównaniu z pojednaniem naszych słów i ciał? A potem to bolesne rozstanie, łzy w oczach. Właściwie, to przecież niedługo, tylko tydzień, 7 dni, jedyne 168 godzin, 10080 minut, 604800 sekund...
„A kiedy przyjdzie godzina rozstania, popatrzymy sobie w oczy długo i bez jednego słowa pożegnania ..” „Gdy się urodziłeś, padało, ale to nie był deszcz - to były łzy, niebo płakało, bo straciło swoją najpiękniejszą gwiazdę...”
Tęsknota buduje, czekanie rujnuje. Jutro sobota, znów wtulę swe oczy w twoje nadgarstki. Pocałuję dłonią twoje ramię. Zanurzę swój oddech w twojej szyi. Palcami zarysuje twój tors. Ustami zapisze na twoich ustach słowa przepełnione tęsknotą. Będziemy tak blisko, prawie jednością, ale to nie będzie jedność. I będę Ci szeptać do ucha: „Kocham Cię”. Wyczekiwanie na ten jeden dzień w tygodniu to coś niesamowitego, naprawdę. Ale warto czekać, bo jest na kogo!
W rytmie ciał pod koniec jednoczą się najpierw płyną tuż obok niezdecydowane onieśmielone wytęsknioną bliskością a potem wpadają w siebie i w sobie się gubią spocone ciała tworzące się z wzajemnego ich pożądania
Kłotnia a miłość. „Weź mnie za rękę, chodź, weź mnie za rękę, no przytul mocno tak, nie kłóćmy się więcej, nie krzywdźmy już więcej, bo wali się mój świat. Ja tak kocham Cię, kocham Cię, a gdy jest mi źle, to tu nie ma Cię, nie ma Cię. Pasja nas dzieli, a miłość nas łączy, nie boję się, wierzę, że nieważne jest dziś, co dzieli nas, lecz co łączy nas. Nieważne dziś jest, co dzieli nas, lecz co łączy nas”. Pokłóciliśmy się dzisiaj i to chyba tak na poważnie. Potem przeprosiny, prośba o wybaczenie. Jak mogłam mu tego nie odpuścić? Co prawda bolały mnie jego słowa, cała ta rozmowa, cała kłótnia. Ale ja go tak bardzo kocham, tak bardzo mocno i nie umiem się na niego złościć, nie umiem i nie chcę. Po co się gniewać, skoro tak bardzo go kocham! Nie będę się oszukiwać, że ta kłótnia nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, ani te przeprosiny. Bo był to ból, tęsknota w jednym, ale i potem było wspaniale, tak mocno mnie przytulił i mówił takie piękne słowa. One działają na mnie i te jego piękne oczy. Gdy tak na nie patrzę, tak w głąb, w samą duszę jego oczu, widzę siebie, widzę wszystko. Są piękne, błękitne, śliczne, po prostu boskie. A ja w nim te oczy najbardziej kocham!
Miłość aż po grób. „(...) Nigdy nie pomyślałabym, że mnie spotka miłość, którą kochać chcę tego, któremu przeznaczona ja i on mi też (...)”. O chwilach kłótni, nawet nie pamiętam, one były i już ich nie ma. Wierzę, że nie wrócą, przynajmniej na razie. Wychodzę ze szkoły, a on na mnie czeka. Jupi! Stoi tam i moknie na deszczu, dla mnie. Tylko dla mnie, jakie to piękne uczucie, gdy ktoś stoi i robi wszystko, aby zobaczyć ukochaną osobę! Wiem, że ja dla niego zrobiłabym to samo! Przemoknął do ostatniej nitki na tych swoich ubraniach, które najchętniej bym zdjęła, nawet na środku ulicy i pochłonęła go całą sobą... No skoro już był taki calutki mokry, to wypadało abym zaprosiła do do domciu, więc się tłukliśmy przez całe miasto jakimś zakichanym autobusem. Dwa razy prawie zaliczyłam glebę i... i pojechaliśmy do mnie. Przecież, nie mogłam mu pozwolić, aby siedział w tych mokrych szmatkach, raz, dwa, trzy i już mogłam patrzeć na Niego bez wytchenienia... Niestety nie minęła godzinka i musiał wracać do domu, ale pocieszam się faktem, że będę oglądać jego nagie ciało, jego piękne niebieskie oczy w sobotę. Znów ten dzień będzie nasz, nasz, tylko nasz. Ten jedyny dzień w tygodniu, kiedy mogę go od nowa, dogłębnie poznać. Rozproszyć jego myśli, pobudzić zmysły, rozpalić do granic wytrzymałości...
„(...) Jestem tylko tym, kim jesteś Ty, małym człowiekiem, co szuka słów, by nazwać, to, co nazwać nie daje się, wierzę, że jesteś Ty, kochamy Cię, Nie umiem modlić się tak, jakbym tego chciał, ale dziś wierzę w to, że człowiek już nie jest sam, świat zaciemnia w nas jasne tło, dobro przebiera się, by zagrać zło(...) Dzięki za serce Twe, obecność Twoją bardzo kochamy Cię, więc zostań z nami poza czas(...)”
Nie przywyczaję nigdy się do ciągłych rozstań ...pustych miejsc pustych miejsc najtrudniej jest gdy jeszcze ciepła od twych dłoni ścigam dzień ...
„Najtrudniej jest ukryć ból, nie pozwól mi poddać się”. Czasami chce mi się płakać ze szczęścia, czasami chcę krzyczeć, bo dobrze z Tobą mi. Twoje ciepło każe powiedzieć, że najtrudniej jest ukryć ból. Kiedy wiem, że rozstać muszę się, wtedy tylko łzy krzyczą, że już będę sama. Będzie wtedy cicho i tylko w twoje zdjęcie spojrzę, nim sama zgasnę, sama zniknę. Wiem, że warto kochać, tak aż do bólu, nie chcę żałować żadnych chwil, nie chcę zostawić żadnych łez. Bo naprawdę kocham Cię. Zadaję pytania, czy nie za wcześnie, aby myśleć poważnie o Tobie - i co? Odpowiedzi zawsze są, czasem myślę, że mój los z Twoim godzić chcę, ale jesteś, zawsze kochasz mnie!
Boję się, że za chwilę przestanę oddychać nie czuję twego zapachu nie zauważam twoich śladów nie widzę twego cienia przestaję samodzielnie oddychać tak bardzo chcę, abyś oddychał za mnie
Wiecie, co to tęsknota? To ból po stracie kogoś bliskiego? To brak czyjegoś dotyku? To balansowanie na granicy uczuć. Tańczę na obrzeżach serca, wymachuje rękoma w takt muzyki, tupię nogami w rytmie wspomnień. Nie ma Cię dopiero jeden dzień, a ja przestaję oddychać. Przecież do tej pory powietrzem dzieliłam się z Tobą, a teraz Ciebie nie ma. Brakuje mi tlenu, którym napawałeś moje ciało. Twoich rąk, Twoich ust, które pieściły moje ciało... Ale wiesz, czego brakuje mi najbardziej? Po prostu Twej obecności, tylko tyle...
Bo jesteś. To uczucie kłóci się z rozumem. Myśli kłębią się w głowie, w której pozostaje pustka. Wspomnienia dawno zostały rzucone, widoczne z kilku metrów, nie trzeba długo patrzeć, by zaistniały dwie postacie. Przez ulicę za rękę idzie jakaś para. Żadna nadzwyczajna, po prostu wracają w nocy. Wyglądają na szczęśliwych, jak jest naprawdę? Rzeczywiście, poznali się w tę samą noc, kto kogo zarwał? Prawdopodobnie ona jego. Czy od razu wpadli sobie w ramiona? Na to nikt nie umie odpowiedzieć. Odprowadził ją do domu, oparł o ścianę, całował ją tak, jak jeszcze nikt tego nie robił. Onieśmielona, speszona uciekła do domu. Kolejne dni mijały spokojnie, kolejne spotkania, kolejne pocałunki, i słowa, które sprawiają, że nic więcej nie trzeba. Wiadomości, które pozwalają latać i takie, które zabijają ostatnią nadzieję. Brak zaufania, strach o kolejne zerwania, niechęć do związku. Sama nie pamiętam, ile godzin spędziłam na przekonywaniu, że można mi zaufać, że jestem warta jego słów, jego uwagi, jego uczuć. Było ciężko, straciłam ostatnie możliwe nadzieje i coś się zmieniło.
Przyszedł Sylwester, usłyszałam te wymarzone dwa słowa. Serce od dawna krzyczało „kocham”, ale żeby nie spłoszyć - milczałam. Takie chwile zbliżają ludzi. Ta troska, którą zostałam obdarzona, słowa, które do tej pory pamiętam. Bliskość... Obdarowanie zaufaniem, na to czekałam. Pierwsze większe wyznania, tesknota... Pierwsza spędzona ze sobą noc, zachowany dystans, chyba dla pozorów. Dni, które upływały nieubłaganie, gdy byłeś blisko i to żółwie tempo, gdy byłeś daleko. Czternasty luty, ósmy marzec, z każdym dniem piękniejsze wspomnienia. Trzydziesty pierwszy marzec - wziąłeś to, co chciałeś, dostałam to, co chciałam. Potem stresy, które połączyły nas jeszcze bardziej...
Wspomnienia i tona wylanych łez, teraz gdy wszystko się przypomina, oglądam to z innej perspektywy, z perspektywy czasu... Warto walczyć, do końca życia mogłam żałować, że nie spróbowałam.
...Co teraz jest? Miłość, dopełnienie, tęsknota... i strach o rozłąkę, która nastąpi. Jeszcze czuję Twój zapach, Twój dotyk, ślady po twoich pocałunkach, wgniecenia na pościeli, obolałe kolana... Dla tych kilku wspomnień warto Cię kochać.
Teraz mam marzenie, aby kiedyś wspólnie marzyć. Do szczęścia potrzebny jesteś mi Ty, wystarczy, że spojrzę na Ciebie i już czuję się bezpiecznie; gdy dotykasz mojej dłoni, wiem, że nic mi nie grozi, gdy mówisz do mnie, czuję Twój oddech, ale tylko przy Tobie, patrząc i czując Twoją obecność mogę tak naprawdę marzyć(...) Kiedyś powiedziałeś: „Teraz mam marzenie, aby kiedyś wspólnie marzyć” - teraz ja te słowa powtarzam, bo marzenia się spełniają, ale tylko przy Tobie.
Odległość, która nas podzieliła, zabiła myśli, że jestem Ci bliska. Nie umiem już pisać, nie potrafię każdego dnia skleić słów, by pasowały do siebie, nie potrafię i chyba nie chcę? Odległość, która nas dzieli, gorzkie łzy, gdy Cię nie widzę, wytarły już ślady na policzkach, na których jeszcze niedawno spoczywały Twoje dłonie, czy tak ma być? Brak Twojej obecności, wyczekiwanie na kolejne spotkanie, już odzwyczaiłam się od głębokiego uczucia tęsknoty, teraz znów muszę się do niego przyzwyczaić, czy właśnie tego chcesz? Oddalasz się ode mnie? Od moich warg, dłoni? Przecież wiem, że nie, jeszcze niedawno byłeś tak blisko, słyszałam Twój głos, dotykałam Twego ciała, modliłam się razem z Tobą, aby nam się udało, i co mi zostało? Balansuję na krawędzi naszych uczuć, tańczę z Tobą między naszymi łzami, między zdaniami, które Bóg wypowiedział do nas, czy Ty też je słyszałeś? Wierzę? Nie wierzę? Tak naprawdę sama nie wiem; tak, wierzę, ale konkretnie w co? W kościół, w którym czuję się niepewnie? W Boga, którego istnienia nie udowodniono? W Pismo Święte, którego nigdy nie przeczytałam? A jednak myślę, że wierzę, wierzę po swojemu, „nie umiem modlić się, tak jakbym tego chciał”. Nic się nie zmieniło, nadal mnie kochasz, szanujesz, pragniesz, doceniasz, pożądasz, a ja szukam problemów tam, gdzie ich nie ma?
I choć chciałabym być dla Ciebie najważniejsza... ....najważniejsza, nic zrobić nie mogę. Pozostała mi modlitwa, abyś nigdy nie rozmyślił się. Uczucie podłej tęsknoty wypełniło ściany pokoju, w którym od kilku dni nie dotarł ani jeden promyk słońca. Zasłonięte okna, zgaszone światło, gdzieś w rogu tli się ostatek świeczki, ku górze unoszą się słowa piosenki „Shape of my hart”, łzy kaleczą zobolałe brakiem Twego widoku oczy. Szklane kropelki zabijają piegi na bezradnej twarzy. Milczenie telefonu, ciemność pokoju, i tylko ciche szlochanie dziewczyny na brzegu łożka, która nie potrafi radzić sobie z rozstaniem. Jeszcze niedawno najdłużej nie widziała Cię dwa dni, a teraz fakt, że nie widzi Cię już tyle, a przed nią jeszcze cztery dni. Zaplamiony rękaw słonymi kroplami i mokra poduszka od jej zmęczonych łez... Dlaczego ona płacze? Bezradność, gdy Cię nie widzi? Bezsilność, gdy serce wyrywa się z niej, by gnać do ukochanego? Zasypia zmęczona płaczem, przytulona do twojej wyobraźni...
Otworzyłam powoli oczy, spojrzałam na poduszkę obok - leżała bezwładnie, nawet nie było na niej zgnieceń. Żadnego Twojego zapachu, nic! Nawet nie chciało mi się wstawać, zresztą jak zwykle, pościel bez zapachu przypominała mi, że kolejną noc spędziłam sama. Ale to przecież nic nowego. Każdy dzień zaczynam tak samo, każdą noc kończę tym samym aktem. Wszystko robię sama, zrzucam przesiąknięte mną ubranie, zanurzam się w ciepłej wodzie, modlę się, abyś się zjawił. Niestety całe pomieszczenie ogarnia cisza i tylko spływające łzy tęsknoty nadają sens samotnej kąpieli. W każdą sobotę czuję, że żyję. Tego jednego dnia mogę się do Ciebie przytulić, mogę poczuć, że jestem Twoja. Potem znów na tydzień zostaję sama. Ale nie mam, Kochany, do Ciebie o to pretensji; rozumiem, że nie możemy się częściej spotykać. Wierzę, że za każdym spotkaniem kochamy się coraz bardziej, a tęsknota tylko nas do siebie zbliża.
Czuję bicie Twojego serca.
Od samego rana wiedziałam, że nie nażywię oczu Twoim widokiem. Przyzwyczaiłam się do myśli, że rzadko się widujemy. A jednak spojrzałam najpierw na poduszkę, sprawdziłam, czy aby Cię gdzieś blisko nie ma. Niestety, kolejny raz nie było znaku, który świadczyłby o fakcie, że byłeś blisko. Jak zwykle stanęłam przed lustrem, uśmiechnęłam się, wyobraziłam sobie, że jesteś blisko. Zamknęłam oczy, i już byłam przy Tobie, gdy z tego seansu wyrwał mnie zapach porannej kawy. Podążyłam do kuchni za parą i już nie pamiętałam o chwili zapomnienia we własnym odbiciu. Tak jak zawsze, do szkoły, jechałam zatłoczonym autobusem, kilkanaście tuzinów ludzi przepychało się między sobą, każdy chciał zając jak najlepsze miejsce, Po skończonych lekcjach wyszłam niezbyt zadowolona, wróciło uczucie tęsknoty. Na dworze niespodzianka. Ty, Kochanie, stałeś tam i czekałeś na mnie. Szybsze bicie serca i Twój widok, znów pojawiły się dreszcze. Pojechaliśmy do Ciebie (dla niewtajemniczonych) -> nic się nie działo, nic, a nic, hihi...
Kocham Cię Skarbie!
Gdybym tylko mogła być twoją łzą - narodzić się w twoich oczach, żyć na twoich policzkach i umierać na twoich ustach.
„A kiedy przyjdzie godzina spotkania... Może nas pamięć dawnych chwil poruszy i bez jednego słowa powitania, popatrzymy sobie w samo dno duszy...”
Tak jak każda sobota, to ciągłe wyczekiwanie, aż rozlegnie się tupanie na schodach. I te sekundy, które tak namiętnie liczę zanim zadzwoni dzwonek do drzwi. I to łomotanie serca, gdy chwytam za klamkę. I ten ruch w dół, który wydaje się być tak pięknym zjawiskiem. I ten obraz przed oczami, gdy stoisz w progu. Za te kilka chwil oddałabym wszystko, aby non-stop przeżywać to zafascynowanie czekaniem. Pocałunek na powitanie, tak ważny dla mnie - przecież cały tydzień na to czekałam. Wspólny obiad, tak niewiele, a jednak dużo. Później spacer wokół białego puchu. I potem ta przykra rozmowa, która najlepiej, gdyby się nie odbyła. Twoje wątpliwości, co do mojej miłości, moje zawahanie, czy oby napewno mi ufasz. Krótka sprzeczka i znów jestem w Twych ramionach. Przy Tobie nie straszna mi żadna kłótnia, bo cóż znaczy sprzeczka w porównaniu z pojednaniem naszych słów i ciał? A potem to bolesne rozstanie, łzy w oczach. Właściwie, to przecież niedługo, tylko tydzień, 7 dni, jedyne 168 godzin, 10080 minut, 604800 sekund...
„A kiedy przyjdzie godzina rozstania, popatrzymy sobie w oczy długo i bez jednego słowa pożegnania ..”
„Gdy się urodziłeś, padało, ale to nie był deszcz - to były łzy, niebo płakało, bo straciło swoją najpiękniejszą gwiazdę...”
Tęsknota buduje, czekanie rujnuje.
Jutro sobota, znów wtulę swe oczy w twoje nadgarstki. Pocałuję dłonią twoje ramię. Zanurzę swój oddech w twojej szyi. Palcami zarysuje twój tors. Ustami zapisze na twoich ustach słowa przepełnione tęsknotą. Będziemy tak blisko, prawie jednością, ale to nie będzie jedność. I będę Ci szeptać do ucha: „Kocham Cię”. Wyczekiwanie na ten jeden dzień w tygodniu to coś niesamowitego, naprawdę. Ale warto czekać, bo jest na kogo!
W rytmie ciał
pod koniec jednoczą się
najpierw płyną tuż obok
niezdecydowane
onieśmielone
wytęsknioną bliskością
a potem wpadają w siebie
i w sobie się gubią
spocone ciała tworzące się
z wzajemnego ich pożądania
Kłotnia a miłość.
„Weź mnie za rękę, chodź, weź mnie za rękę, no przytul mocno tak, nie kłóćmy się więcej, nie krzywdźmy już więcej, bo wali się mój świat. Ja tak kocham Cię, kocham Cię, a gdy jest mi źle, to tu nie ma Cię, nie ma Cię. Pasja nas dzieli, a miłość nas łączy, nie boję się, wierzę, że nieważne jest dziś, co dzieli nas, lecz co łączy nas. Nieważne dziś jest, co dzieli nas, lecz co łączy nas”.
Pokłóciliśmy się dzisiaj i to chyba tak na poważnie. Potem przeprosiny, prośba o wybaczenie. Jak mogłam mu tego nie odpuścić? Co prawda bolały mnie jego słowa, cała ta rozmowa, cała kłótnia. Ale ja go tak bardzo kocham, tak bardzo mocno i nie umiem się na niego złościć, nie umiem i nie chcę. Po co się gniewać, skoro tak bardzo go kocham! Nie będę się oszukiwać, że ta kłótnia nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, ani te przeprosiny. Bo był to ból, tęsknota w jednym, ale i potem było wspaniale, tak mocno mnie przytulił i mówił takie piękne słowa. One działają na mnie i te jego piękne oczy. Gdy tak na nie patrzę, tak w głąb, w samą duszę jego oczu, widzę siebie, widzę wszystko. Są piękne, błękitne, śliczne, po prostu boskie. A ja w nim te oczy najbardziej kocham!
Miłość aż po grób.
„(...) Nigdy nie pomyślałabym, że mnie spotka miłość, którą kochać chcę tego, któremu przeznaczona ja i on mi też (...)”.
O chwilach kłótni, nawet nie pamiętam, one były i już ich nie ma. Wierzę, że nie wrócą, przynajmniej na razie. Wychodzę ze szkoły, a on na mnie czeka. Jupi! Stoi tam i moknie na deszczu, dla mnie. Tylko dla mnie, jakie to piękne uczucie, gdy ktoś stoi i robi wszystko, aby zobaczyć ukochaną osobę! Wiem, że ja dla niego zrobiłabym to samo! Przemoknął do ostatniej nitki na tych swoich ubraniach, które najchętniej bym zdjęła, nawet na środku ulicy i pochłonęła go całą sobą... No skoro już był taki calutki mokry, to wypadało abym zaprosiła do do domciu, więc się tłukliśmy przez całe miasto jakimś zakichanym autobusem. Dwa razy prawie zaliczyłam glebę i... i pojechaliśmy do mnie. Przecież, nie mogłam mu pozwolić, aby siedział w tych mokrych szmatkach, raz, dwa, trzy i już mogłam patrzeć na Niego bez wytchenienia... Niestety nie minęła godzinka i musiał wracać do domu, ale pocieszam się faktem, że będę oglądać jego nagie ciało, jego piękne niebieskie oczy w sobotę. Znów ten dzień będzie nasz, nasz, tylko nasz. Ten jedyny dzień w tygodniu, kiedy mogę go od nowa, dogłębnie poznać. Rozproszyć jego myśli, pobudzić zmysły, rozpalić do granic wytrzymałości...
„(...) Jestem tylko tym, kim jesteś Ty, małym człowiekiem, co szuka słów, by nazwać, to, co nazwać nie daje się, wierzę, że jesteś Ty, kochamy Cię, Nie umiem modlić się tak, jakbym tego chciał, ale dziś wierzę w to, że człowiek już nie jest sam, świat zaciemnia w nas jasne tło, dobro przebiera się, by zagrać zło(...) Dzięki za serce Twe, obecność Twoją bardzo kochamy Cię, więc zostań z nami poza czas(...)”
Nie przywyczaję nigdy się do ciągłych rozstań
...pustych miejsc
pustych miejsc
najtrudniej jest gdy jeszcze
ciepła od twych dłoni
ścigam dzień ...
„Najtrudniej jest ukryć ból, nie pozwól mi poddać się”.
Czasami chce mi się płakać ze szczęścia, czasami chcę krzyczeć, bo dobrze z Tobą mi. Twoje ciepło każe powiedzieć, że najtrudniej jest ukryć ból.
Kiedy wiem, że rozstać muszę się, wtedy tylko łzy krzyczą, że już będę sama. Będzie wtedy cicho i tylko w twoje zdjęcie spojrzę, nim sama zgasnę, sama zniknę. Wiem, że warto kochać, tak aż do bólu, nie chcę żałować żadnych chwil, nie chcę zostawić żadnych łez. Bo naprawdę kocham Cię.
Zadaję pytania, czy nie za wcześnie, aby myśleć poważnie o Tobie - i co? Odpowiedzi zawsze są, czasem myślę, że mój los z Twoim godzić chcę, ale jesteś, zawsze kochasz mnie!
Boję się, że za chwilę przestanę oddychać
nie czuję twego zapachu
nie zauważam twoich śladów
nie widzę twego cienia
przestaję samodzielnie oddychać
tak bardzo chcę, abyś oddychał za mnie
Wiecie, co to tęsknota? To ból po stracie kogoś bliskiego? To brak czyjegoś dotyku? To balansowanie na granicy uczuć. Tańczę na obrzeżach serca, wymachuje rękoma w takt muzyki, tupię nogami w rytmie wspomnień. Nie ma Cię dopiero jeden dzień, a ja przestaję oddychać. Przecież do tej pory powietrzem dzieliłam się z Tobą, a teraz Ciebie nie ma. Brakuje mi tlenu, którym napawałeś moje ciało. Twoich rąk, Twoich ust, które pieściły moje ciało... Ale wiesz, czego brakuje mi najbardziej? Po prostu Twej obecności, tylko tyle...
Bo jesteś.
To uczucie kłóci się z rozumem. Myśli kłębią się w głowie, w której pozostaje pustka. Wspomnienia dawno zostały rzucone, widoczne z kilku metrów, nie trzeba długo patrzeć, by zaistniały dwie postacie.
Przez ulicę za rękę idzie jakaś para. Żadna nadzwyczajna, po prostu wracają w nocy. Wyglądają na szczęśliwych, jak jest naprawdę? Rzeczywiście, poznali się w tę samą noc, kto kogo zarwał? Prawdopodobnie ona jego. Czy od razu wpadli sobie w ramiona? Na to nikt nie umie odpowiedzieć. Odprowadził ją do domu, oparł o ścianę, całował ją tak, jak jeszcze nikt tego nie robił. Onieśmielona, speszona uciekła do domu. Kolejne dni mijały spokojnie, kolejne spotkania, kolejne pocałunki, i słowa, które sprawiają, że nic więcej nie trzeba. Wiadomości, które pozwalają latać i takie, które zabijają ostatnią nadzieję. Brak zaufania, strach o kolejne zerwania, niechęć do związku. Sama nie pamiętam, ile godzin spędziłam na przekonywaniu, że można mi zaufać, że jestem warta jego słów, jego uwagi, jego uczuć. Było ciężko, straciłam ostatnie możliwe nadzieje i coś się zmieniło.
Przyszedł Sylwester, usłyszałam te wymarzone dwa słowa. Serce od dawna krzyczało „kocham”, ale żeby nie spłoszyć - milczałam. Takie chwile zbliżają ludzi. Ta troska, którą zostałam obdarzona, słowa, które do tej pory pamiętam. Bliskość... Obdarowanie zaufaniem, na to czekałam. Pierwsze większe wyznania, tesknota... Pierwsza spędzona ze sobą noc, zachowany dystans, chyba dla pozorów. Dni, które upływały nieubłaganie, gdy byłeś blisko i to żółwie tempo, gdy byłeś daleko. Czternasty luty, ósmy marzec, z każdym dniem piękniejsze wspomnienia. Trzydziesty pierwszy marzec - wziąłeś to, co chciałeś, dostałam to, co chciałam. Potem stresy, które połączyły nas jeszcze bardziej...
Wspomnienia i tona wylanych łez, teraz gdy wszystko się przypomina, oglądam to z innej perspektywy, z perspektywy czasu... Warto walczyć, do końca życia mogłam żałować, że nie spróbowałam.
...Co teraz jest? Miłość, dopełnienie, tęsknota... i strach o rozłąkę, która nastąpi.
Jeszcze czuję Twój zapach, Twój dotyk, ślady po twoich pocałunkach, wgniecenia na pościeli, obolałe kolana... Dla tych kilku wspomnień warto Cię kochać.
Teraz mam marzenie, aby kiedyś wspólnie marzyć.
Do szczęścia potrzebny jesteś mi Ty, wystarczy, że spojrzę na Ciebie i już czuję się bezpiecznie; gdy dotykasz mojej dłoni, wiem, że nic mi nie grozi, gdy mówisz do mnie, czuję Twój oddech, ale tylko przy Tobie, patrząc i czując Twoją obecność mogę tak naprawdę marzyć(...)
Kiedyś powiedziałeś: „Teraz mam marzenie, aby kiedyś wspólnie marzyć” - teraz ja te słowa powtarzam, bo marzenia się spełniają, ale tylko przy Tobie.
Odległość, która nas podzieliła, zabiła myśli, że jestem Ci bliska.
Nie umiem już pisać, nie potrafię każdego dnia skleić słów, by pasowały do siebie, nie potrafię i chyba nie chcę?
Odległość, która nas dzieli, gorzkie łzy, gdy Cię nie widzę, wytarły już ślady na policzkach, na których jeszcze niedawno spoczywały Twoje dłonie, czy tak ma być?
Brak Twojej obecności, wyczekiwanie na kolejne spotkanie, już odzwyczaiłam się od głębokiego uczucia tęsknoty, teraz znów muszę się do niego przyzwyczaić, czy właśnie tego chcesz?
Oddalasz się ode mnie? Od moich warg, dłoni? Przecież wiem, że nie, jeszcze niedawno byłeś tak blisko, słyszałam Twój głos, dotykałam Twego ciała, modliłam się razem z Tobą, aby nam się udało, i co mi zostało?
Balansuję na krawędzi naszych uczuć, tańczę z Tobą między naszymi łzami, między zdaniami, które Bóg wypowiedział do nas, czy Ty też je słyszałeś?
Wierzę? Nie wierzę? Tak naprawdę sama nie wiem; tak, wierzę, ale konkretnie w co? W kościół, w którym czuję się niepewnie? W Boga, którego istnienia nie udowodniono? W Pismo Święte, którego nigdy nie przeczytałam? A jednak myślę, że wierzę, wierzę po swojemu, „nie umiem modlić się, tak jakbym tego chciał”.
Nic się nie zmieniło, nadal mnie kochasz, szanujesz, pragniesz, doceniasz, pożądasz, a ja szukam problemów tam, gdzie ich nie ma?
I choć chciałabym być dla Ciebie najważniejsza...
....najważniejsza, nic zrobić nie mogę. Pozostała mi modlitwa, abyś nigdy nie rozmyślił się.
Uczucie podłej tęsknoty wypełniło ściany pokoju, w którym od kilku dni nie dotarł ani jeden promyk słońca. Zasłonięte okna, zgaszone światło, gdzieś w rogu tli się ostatek świeczki, ku górze unoszą się słowa piosenki „Shape of my hart”, łzy kaleczą zobolałe brakiem Twego widoku oczy. Szklane kropelki zabijają piegi na bezradnej twarzy. Milczenie telefonu, ciemność pokoju, i tylko ciche szlochanie dziewczyny na brzegu łożka, która nie potrafi radzić sobie z rozstaniem. Jeszcze niedawno najdłużej nie widziała Cię dwa dni, a teraz fakt, że nie widzi Cię już tyle, a przed nią jeszcze cztery dni. Zaplamiony rękaw słonymi kroplami i mokra poduszka od jej zmęczonych łez... Dlaczego ona płacze? Bezradność, gdy Cię nie widzi? Bezsilność, gdy serce wyrywa się z niej, by gnać do ukochanego? Zasypia zmęczona płaczem, przytulona do twojej wyobraźni...