Muszę napisać opowiadanie . Jakąś śmieszną historyjkę z życia szkolnego ;] Na piątek. wstęp, rozwinięcie, zakończenie. no i oczywiście próbując nie powtarzać słów. ;] a no i . min. 200 słów, bez liczenia tych :oraz, i , z , o , w itd ;] Z góry dziękuje :)
BuschzBuschu
Pewnego wiosennego poranka gdy zadzwonił budzik.Zerwałam się szybko z łóżka.Ubrana, spakowana i najedzona, wyruszyłam do szkoły. Po drodze zastanawiałam się co mogłoby ciekawego się dziś wydarzyć.Byłam spragniona nowych przygód. W szkole dzień jak codzień.Szare, zatłoczone korytarze.Po chwili dzwonek na lekcje,wszystko takie meancholijne.Słyszałam, że wszkole miał odbyć się dziś turniej koszykówki dziewcząt.Ja nie brałam w nim udziału.Jestem mało sprawna fizycznie.Miała przyjechać szkoła z innego miasta.Klasy miały przywilej pójścia na ten nudny dla mnie mecz.Poszłam.Lepsze to niż siedzieć na historii.Zczeło się.Po dziesięciu minutach wszystkie dziewczyny były już spocone.Nie lubie tego. Zauważyłam ,że przeciwna grupa nie rezerwowego zawodnika.To dziwne.Może sięrtozchorował?Pomyślałam.Był remis 2:2.Mineła 15 minuta spotkania.Nagle na salio zrobił się zgbiełk.zAUWAŻYŁAM ,ŻE WSZYSCY ZBIERAJĄ SIE WKOŁO LEŻĄCEJ ZAWODNICZKI.Przestraszyłam się troche.Podszedł do mnie pewien wysoki mężczyzna i zapytał czy umiem grać w kosza.Szybko zaprtzeczyłam.Było to bardzo dziwne.Prosiła abym zagrała przeciwko swojej szkole.Wyciągneli mnie na boisko.Zaczeło się.W głowie kręciło mi się.Czułam się strasznie.Piłaka leciała w moj stronę.Złapałam.Było mi przykro,że muszę grać przeciwko swojej drużynie szkolnej.Stałam przy koszu więc sspróbowałam rzucić.Niestety udało mi sie.Zczełam grać jak szalona.Mecz skończył się.Btyło 4:2 dla mojej drużyny.Dziewczyny z klasy gapiły się na mnie z rozdziabionymi ustami.Czułam,że zawiodłam.Było mi przykro w duszy,ale na zewnątrz usmiechałam się. Od tej pory polubiłam grę w kosza.Zaczełam chodzić na dodatkowe zajęciaz w-f.Było to dla mnie dziwne lez zarazem przejmujące doznanie.
W szkole dzień jak codzień.Szare, zatłoczone korytarze.Po chwili dzwonek na lekcje,wszystko takie meancholijne.Słyszałam, że wszkole miał odbyć się dziś turniej koszykówki dziewcząt.Ja nie brałam w nim udziału.Jestem mało sprawna fizycznie.Miała przyjechać szkoła z innego miasta.Klasy miały przywilej pójścia na ten nudny dla mnie mecz.Poszłam.Lepsze to niż siedzieć na historii.Zczeło się.Po dziesięciu minutach wszystkie dziewczyny były już spocone.Nie lubie tego. Zauważyłam ,że przeciwna grupa nie rezerwowego zawodnika.To dziwne.Może sięrtozchorował?Pomyślałam.Był remis 2:2.Mineła 15 minuta spotkania.Nagle na salio zrobił się zgbiełk.zAUWAŻYŁAM ,ŻE WSZYSCY ZBIERAJĄ SIE WKOŁO LEŻĄCEJ ZAWODNICZKI.Przestraszyłam się troche.Podszedł do mnie pewien wysoki mężczyzna i zapytał czy umiem grać w kosza.Szybko zaprtzeczyłam.Było to bardzo dziwne.Prosiła abym zagrała przeciwko swojej szkole.Wyciągneli mnie na boisko.Zaczeło się.W głowie kręciło mi się.Czułam się strasznie.Piłaka leciała w moj stronę.Złapałam.Było mi przykro,że muszę grać przeciwko swojej drużynie szkolnej.Stałam przy koszu więc sspróbowałam rzucić.Niestety udało mi sie.Zczełam grać jak szalona.Mecz skończył się.Btyło 4:2 dla mojej drużyny.Dziewczyny z klasy gapiły się na mnie z rozdziabionymi ustami.Czułam,że zawiodłam.Było mi przykro w duszy,ale na zewnątrz usmiechałam się.
Od tej pory polubiłam grę w kosza.Zaczełam chodzić na dodatkowe zajęciaz w-f.Było to dla mnie dziwne lez zarazem przejmujące doznanie.