Pewnego słonecznego dnia postanowiłem, że pojadę do Zielonego Wzgórza.
Wyruszyłem z samego rana. Spakowałem do plecaka same najpotrzebniejsze rzeczy: pieniądze i jedzenie.
Po drode rozmyślałem jak przywiatają mnie mieszkańcy Zielonego Wzgórza i co będę tam robił.
Gdy tam dojechałem niezmiernie się ucieszyłem, ponieważ z domu wyszła Maryla Cuthberd. Gdy tylko mnie zobaczyła podeszła do mnie i żekła: ,,Miło cię widzieć! Witamy w naszych skromnych progach". Potem weszliśmy do domu a Maryla poczęstowała mnie mlekiem i ciastkami. Ja w tym czasie opowiedziałem jej jaki jest cel mojego przyjazdu. Dziewczyna bardzo się zdźiwiła gdy usłyszała, że przyjechałem tutaj by przeżyć wspanialą przygodę.
Zapytałem się gdzie jest Mateusz i Ania, a ona odpowiedziała, że musiał wyjechać by załatwić pewną sprawę. Następnie postanowiliśmy z Marylą, że pójdziemy na spacer. Szliśmy polną drogą w stronę lasu gdy nagle coś zaczęło się szamotać w krzakach. Na początku się wystraszyłem, ale potem uległem Maryli i postanowieliśmy zobaczyć co to jest. Okazało się, że był to mały zraniony zajączek, który widocznie się zgubił. Maryla wzięła go na rece i szybko pobiegliśmy do domu miejscowego weterynarza. Gdy starszy pan ujrzał zraninego malca powiedział ,,Będzie z nim ciężko" i zabral go do osobnego pomieszczenia. Bardzo się o niego martwiliśmy:
-Co z nim będzie?- zapytałem.
-Tego nie wie nikt... Tak bardzo się boję!- rozpaczała Maryla
-Ja też się boję, ale nie wolno tracić nadzieji! Napewno wyzdrowieje.
-Mam taką nadzieję.
Po pewnym czasie z gabinetu wyszedł weterynarz z zajączkiem na rękach.
-Naszczęście to tylko lekkie rany- powiedział starszy pan- wygląda na to, że pogryzł go pies, nie martwcie się to dzielny zwierzak, wyliże się.
Postanowiliśmy, że do póki zając nie wyzdrowieje pozistanie pod opieką Maryli.
Zbliżał się wieczór więc musiałem wracać do domu.
To był ekscytujący dzień. Szkoda, że tak szybko się skończył...
Pewnego słonecznego dnia postanowiłem, że pojadę do Zielonego Wzgórza.
Wyruszyłem z samego rana. Spakowałem do plecaka same najpotrzebniejsze rzeczy: pieniądze i jedzenie.
Po drode rozmyślałem jak przywiatają mnie mieszkańcy Zielonego Wzgórza i co będę tam robił.
Gdy tam dojechałem niezmiernie się ucieszyłem, ponieważ z domu wyszła Maryla Cuthberd. Gdy tylko mnie zobaczyła podeszła do mnie i żekła: ,,Miło cię widzieć! Witamy w naszych skromnych progach". Potem weszliśmy do domu a Maryla poczęstowała mnie mlekiem i ciastkami. Ja w tym czasie opowiedziałem jej jaki jest cel mojego przyjazdu. Dziewczyna bardzo się zdźiwiła gdy usłyszała, że przyjechałem tutaj by przeżyć wspanialą przygodę.
Zapytałem się gdzie jest Mateusz i Ania, a ona odpowiedziała, że musiał wyjechać by załatwić pewną sprawę. Następnie postanowiliśmy z Marylą, że pójdziemy na spacer. Szliśmy polną drogą w stronę lasu gdy nagle coś zaczęło się szamotać w krzakach. Na początku się wystraszyłem, ale potem uległem Maryli i postanowieliśmy zobaczyć co to jest. Okazało się, że był to mały zraniony zajączek, który widocznie się zgubił. Maryla wzięła go na rece i szybko pobiegliśmy do domu miejscowego weterynarza. Gdy starszy pan ujrzał zraninego malca powiedział ,,Będzie z nim ciężko" i zabral go do osobnego pomieszczenia. Bardzo się o niego martwiliśmy:
-Co z nim będzie?- zapytałem.
-Tego nie wie nikt... Tak bardzo się boję!- rozpaczała Maryla
-Ja też się boję, ale nie wolno tracić nadzieji! Napewno wyzdrowieje.
-Mam taką nadzieję.
Po pewnym czasie z gabinetu wyszedł weterynarz z zajączkiem na rękach.
-Naszczęście to tylko lekkie rany- powiedział starszy pan- wygląda na to, że pogryzł go pies, nie martwcie się to dzielny zwierzak, wyliże się.
Postanowiliśmy, że do póki zając nie wyzdrowieje pozistanie pod opieką Maryli.
Zbliżał się wieczór więc musiałem wracać do domu.
To był ekscytujący dzień. Szkoda, że tak szybko się skończył...