Mój pierwszy krok na obcej planecie-opowiadanie z elementami opisu. Bardzo prosze o pomoc i zeby było długie bardzo pręszę z góry dzięki
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Jesteśmy! Po trzyletniej podróży dotarliśmy do planety, o jakiej nikt na Ziemi nigdy nie słyszał.
- Niebywałe - odparła Lucy z szerokorozpostartymi oczami, które przypominały dwa ogniki.
Mark tylko przełknął głośno ślinę i nawet nie zdołał z siebie nic wydukać.
Wszyscy, włącznie z najbardziej rozgarniętą Marią, która zawsze do wszystkiego podchodziła z dystansem, staliśmy wryci z zielony płat gęstej trawy. Rosła ona obok grusz, której czubek sięgał nieba.
W końcu jednak postanowiłem postawić krok naprzód. Głos wewnętrzny, który do tej pory zachwycał się nad majestatem tego miejsca, w tym momecie uciszył jednak ekscytacje i nakazał mi ruszyć się z miejsca. Za mną poszła reszta moich towarzyszy podróży.
- Czy moje oczy nie kłamią? - Odparłem, a mój głos wydał się nienaturalnie głośny.
Świat ten był tak piękny, że ludzie oko chyba nigdy takiego nie widziało. Tym bardziej my, dzieci miasta, dla których cudem jest zobaczyć górski krajobraz albo zielone drzewo rodzące owoce.
Po lewej stronie, obok wysokiej gruszy rosła kolejna, nieco mniejsza. W pewnym momencie duża ożyła. Wszyscy odskoczyliśmy na bok, a spod zielonych gałęzi wyłoniły się oczy i usta. Twarz piękna, jakby ludzka.
- Skąd przybywacie, przyjaciele - odezwała się piękna roślina.
Wszyscy byliśmy oszołomieni do granic możliwości, nikt nie zdobył się choćby na słówko.
- Nie bójcie się - ciągnęła dalej, delikatnym głosem, nie proporcjonalnym do takiej postóry. - Jesteście na planecie szczęścia. Tu nikt nic Wam nie zrobi. Uwierzcie mi.
W końcu, Lucy, która do tej pory stała skryta za moimi plecami odparła:
- Kim jesteś?
- Mam na imię Isabella de Rosello, jestem królową tego miejsca. Daj mi rękę - Grusza o dość ziemskim imieniu, wyciągnęła drewnianą gałąź. Ta w tej chwili zamieniła się w prześliczną,delikatną rękę. Potem stało się coś jeszcze bardziej niezwykłego. Całe drzewo zaczęło zmieniać się w kobietę, o pięknej twarzy, ciemnych włosach i jasnej cerze. Usta miała czerwone i na prawdę powabne, delikatnie świecące się w blasku. Niewytłumaczalnym blasku, który docierał niewiadomo skąd. Słońca nie było, a niebo osnute było błękitną poświatą.
Maria chyba pomyślała to samo co ja i zapytała, skąd dociera ten blask.
- Chodźcie. Pokażę Wam - zabrzmiał delikatny głos królowej.
Szliśmy wszyscy przez piękne pole pełne maków i rosnącego zboża, które tańczyło w rytm muzyki która docierała z oddali. Były to rytmiczne dźwięki, co chwila zagłuszane powiewem ciepłego wiatru. Wciąż podążaliśmy za piękną nieznajomą. Nagle, zza górki której wcześniej nikt znas nie dostrzegł wyłoniła się polana pełna tańczących ludzi, ubranych w stroje z których bił blask jakiego chyba nikt z nas wcześniej nie widział.
- Gdzie my właściwie jesteśmy, o pani?
- Hm... Wszystko zaraz się wyjaśni.
Poczułem zimno i delikatny dreszczyk. Przed oczami miałem ciemność, która nagle przerodziła się w oślepiający brzask.
- Drrrrrrryyyyn.
Zadzwonił mój budzik.
- Ah to był sen! Jak ja bym chciał żyć na takiej planecie ... - odparłem i wstałem z uśmiechem na twarzy. Chyba pierwszy raz w życiu. Był poniedziałek, a do wakacji jeszcze 6 miesięcy. Ja jednak byłem wesoły i pełny energi...