Mogę poprosić o sprawdzenie, czy nie ma błędów ortograficznych?
Minęła już prawie połowa wakacji, a w moim życiu nie wydarzyło się nic niezwykłego. Tego jednak dnia nudziłem się wyjątkowo. Marek, z którym dotąd spędzałem wakacje w naszym małym miasteczku, wyjechał na kolonie. W kinie sezon ogórkowy, a biblioteka zamknięta z powodu remontu. Innym razem istniałaby jeszcze w ostateczności możliwość zażartych dyskusji z Magdą (to moja siostra) na temat zespołów młodzieżowych, mody itp. Od dwóch dni jednak Magdy nie ma w domu. Udało jej się załapać na obóz w Sudety. Szczęściara...
Gdy byłem już kompletnie zrezygnowany, zadzwonił telefon. Usłyszałem głos Wojtka:
– Cześć, stary! Co porabiasz?
– Właśnie chciałem do ciebie zadzwonić – skłamałem.
– To świetnie się składa, bo i ja chciałem z tobą pogadać.
– Stało się coś? – spytałem.
– Ależ nie! Mam tylko dla ciebie pewną propozycję.
– Mów! – rzuciłem w słuchawkę.
– Co byś powiedział na wyjazd ze mną na kilka dni do Warszawy?
– Sami? – spytałem.
– Z moimi rodzicami – głos Wojtka był jakiś niewyraźny.
– No wiesz! – rzekłem starając się ukryć rozczarowanie.
– To nie jest tak, jak myślisz, chętnie wpadłbym do ciebie, to nie jest rozmowa na telefon.
– Świetnie! – powiedziałem – pędź natychmiast. Mam jeszcze w lodówce colę.
Wojtek mieszkał niedaleko, toteż już za chwilę wyjaśniał mi, że jego rodzice muszą na kilka dni wyjechać w interesach do Warszawy. Zatrzymują się tam, jak zwykle, w mieszkaniu wujka, który obecnie przebywa z rodziną na Mazurach. On, Wojtek, jedzie z nimi, a nie chce mu się samemu włóczyć po Warszawie bądź oglądać telewizję w domu, więc rodzice zgodzili się, by wziął ze sobą kolegę. Pomyślał więc o mnie, bo w końcu znamy się od lat i często pomagałem mu w matmie.
Nie mając innych planów, zgodziłem się, bez większego zresztą entuzjazmu. Moi rodzice sprawę zaakceptowali i następnego dnia wczesnym rankiem mknęliśmy nowym oplem do stolicy.
Od razu, gdy przybyliśmy na miejsce, okazało się, że był to dobry pomysł. Wspólnie zjedliśmy śniadanie, a potem do godziny dwudziestej mogliśmy robić, do nam się podobało. Ja w Warszawie byłem jeden raz, Wojtek, jak się później okazało, znał ją nie gorzej od naszego miasteczka. Obaj byliśmy zadowoleni. Wojtek, że mógł być moim przewodnikiem, a ja, że mogłem do woli zwiedzać stolicę.