PRZYGODA ROBINSONA PRZED POBYTEM NA WYSPIE W NARRACJI 1-OSOBOWEJ
Po bezsennej nocy , kiedy to ojciec nie dał mi zgody na opuszczenie domu , nogi same zaniosły mnie na przystań . Gdy wpatrywałem się w morze , ktoś położył na moim ramieniu rękę . Jak się odwróciłem okazało się , okazało się że to Jakub , mój dawny kolega ze szkoły . Opowiadał , że jutro wyrusza z ojcem w rejs do Londynu . Naśmiewał się ze mnie , że sie boje i nie wypływam na morze , że jestem szczurem lądowym . Nie mogłem tego dłużej wysłuchiwać . Jakub zaproponował mi , żebym wyruszył w rejs z nim i jego ojcem . Długo się zastanawiałem nad tą propozycją , ale się w końcu zgodziłem . Jakub mi wszystko powiedział , gdzie , kiedy , o której godzinie , ale musiał się jeszcze spytać swojego ojca , czy mu pozwoli . Więc poszliśmy do niego . Jego ojciec się zgodził . Wróciłem do domu . Następnej nocy , wymknąłem się z mieszkania nic nie mówiąc rodzicom ani nie zostawiając żadnego listu . Zaokrętowałem się na statku , no i w końcu spełniły się moje marzenia . Stałem na statku , pomagałem . Wszystko było dla mnie nowością . Ledwo opuściliśmy zatokę , a już się zerwał wicher ,a morze wezbrało wielką falą . Burza przyszła tak nagle . Choroba morska , która zaczęła mnie męczyć , odbierała przytomność i potęgowała strach . Wołałem głośno do Boga o ratunek i przebaczenie . Dopiero na zajutrz morze zaczęło się uspokajać i wiatr zelżał . Pierwsza osoba , jaką spotkałem na statku , był Jakub , który zaczął mi dogryzać od tchórzy i szczurów lądowych . Zdenerwowałem się , ale kolega zaproponował mi grogu , a potem szczerze porozmawialiśmy . Płynęliśmy dalej bardzo powoli , gdyż teraz nastała cisza morska , aż wreszcie musieliśmy rzucić kotwicę . Po kilkunastu godzinach znów rozpętała się najokropniejsza burza . Statek trząsł się i skrzypiał . Nagle runął jeden z masztów , a cały statek przechylił się na bok . Załoga zaczęła rąbać dwa pozostałe maszty . Byłem prawie nieprzytomny z przerażenia . Uciekłem do kajuty , ale kazano mi bec do ładowni i pompować wodę , bo dno statku już zaczęło przeciekać . Z niedaleka zatoki wypływała szalupa , a ludzie z tonącego trójmasztowca spuszczali się po linie . Ostatni zszedł kapitan . Zaledwie kawałek odpłynęliśmy , a nasz statek już był zatopiony i nie było go widać . Ostatnim wysiłkiem dotarliśmy do małej zatoki , gdzie zebrali się już ludzie z pobliskiej osady rybackiej . W miasteczku Yarmouth przyjęto nas gościnnie . Na następny dzień na rynku postawiliśmy miseczkę , a ludzie chętnie wrzucali do niej pieniądze na rzecz rozbitków . Wieczorem kapitan podzielił je między nami i każdy miał zrobić , co zechce . Błąkałem się po po miasteczku , trzymając w ręku pieniądze . Spotkałem Jakuba z tatą . Kolega przeprosił mnie za to , że namówił mnie do pechowej wyprawy i radził wracać do domu .
Przemyślałem sobie wszystko i postanowiłem nie wracać . Bałem się gniewu ojca i naigrywania znajomych . Zdecydowałem się wyruszyć do Londynu . Tak skończyła się moja pierwsza morska przygoda .
PRZYGODA ROBINSONA PRZED POBYTEM NA WYSPIE W NARRACJI 1-OSOBOWEJ
Po bezsennej nocy , kiedy to ojciec nie dał mi zgody na opuszczenie domu , nogi same zaniosły mnie na przystań . Gdy wpatrywałem się w morze , ktoś położył na moim ramieniu rękę . Jak się odwróciłem okazało się , okazało się że to Jakub , mój dawny kolega ze szkoły . Opowiadał , że jutro wyrusza z ojcem w rejs do Londynu . Naśmiewał się ze mnie , że sie boje i nie wypływam na morze , że jestem szczurem lądowym . Nie mogłem tego dłużej wysłuchiwać . Jakub zaproponował mi , żebym wyruszył w rejs z nim i jego ojcem . Długo się zastanawiałem nad tą propozycją , ale się w końcu zgodziłem . Jakub mi wszystko powiedział , gdzie , kiedy , o której godzinie , ale musiał się jeszcze spytać swojego ojca , czy mu pozwoli . Więc poszliśmy do niego . Jego ojciec się zgodził . Wróciłem do domu .
Następnej nocy , wymknąłem się z mieszkania nic nie mówiąc rodzicom ani nie zostawiając żadnego listu . Zaokrętowałem się na statku , no i w końcu spełniły się moje marzenia . Stałem na statku , pomagałem . Wszystko było dla mnie nowością .
Ledwo opuściliśmy zatokę , a już się zerwał wicher ,a morze wezbrało wielką falą . Burza przyszła tak nagle . Choroba morska , która zaczęła mnie męczyć , odbierała przytomność i potęgowała strach . Wołałem głośno do Boga o ratunek i przebaczenie . Dopiero na zajutrz morze zaczęło się uspokajać i wiatr zelżał . Pierwsza osoba , jaką spotkałem na statku , był Jakub , który zaczął mi dogryzać od tchórzy i szczurów lądowych . Zdenerwowałem się , ale kolega zaproponował mi grogu , a potem szczerze porozmawialiśmy . Płynęliśmy dalej bardzo powoli , gdyż teraz nastała cisza morska , aż wreszcie musieliśmy rzucić kotwicę .
Po kilkunastu godzinach znów rozpętała się najokropniejsza burza . Statek trząsł się i skrzypiał . Nagle runął jeden z masztów , a cały statek przechylił się na bok . Załoga zaczęła rąbać dwa pozostałe maszty . Byłem prawie nieprzytomny z przerażenia . Uciekłem do kajuty , ale kazano mi bec do ładowni i pompować wodę , bo dno statku już zaczęło przeciekać . Z niedaleka zatoki wypływała szalupa , a ludzie z tonącego trójmasztowca spuszczali się po linie . Ostatni zszedł kapitan . Zaledwie kawałek odpłynęliśmy , a nasz statek już był zatopiony i nie było go widać .
Ostatnim wysiłkiem dotarliśmy do małej zatoki , gdzie zebrali się już ludzie z pobliskiej osady rybackiej . W miasteczku Yarmouth przyjęto nas gościnnie . Na następny dzień na rynku postawiliśmy miseczkę , a ludzie chętnie wrzucali do niej pieniądze na rzecz rozbitków . Wieczorem kapitan podzielił je między nami i każdy miał zrobić , co zechce . Błąkałem się po po miasteczku , trzymając w ręku pieniądze . Spotkałem Jakuba z tatą . Kolega przeprosił mnie za to , że namówił mnie do pechowej wyprawy i radził wracać do domu .
Przemyślałem sobie wszystko i postanowiłem nie wracać . Bałem się gniewu ojca i naigrywania znajomych . Zdecydowałem się wyruszyć do Londynu . Tak skończyła się moja pierwsza morska przygoda .