Szybcy i wściekli: Tokyo Drift" to film dla ludzi lubiących szybkie i drogie samochody. I tylko dla nich.
Sean Boswell (Lucas Black) uwielbia szybkie samochody i szybką jazdę. Niestety nie tylko on o tym wie. Wiedzą o tym także policjanci we wszystkich stanach. Matka Seana postanawia wiec wysłać go do mieszkającego w Japonii ojca licząc, że tam syn się ustatkuje. Nasz bohater trafia w Tokio oczywiście w sam środek samochodowych wyścigów. Gdy do tego dodać piękną dziewczynę oraz japońską mafię będziemy mieli komplet.
W obrazie "Szybcy i wściekli: Tokyo Drift" najbardziej interesujący jest właśnie tytułowy Tokyo Drift. Jest to bowiem dość dziwaczna metoda jazdy samochodem polegająca na tym, że jedzie się bokiem. Normalnym zjadaczom chleba może się to wydawać dość komiczne, ale rajdowi fanatycy zapewne docenią sztuki wykonywane przez filmowych bohaterów. Na uwagę zasługują zapewne także samochody, w których poruszają się bohaterowie. I w sumie trudno wymagać więcej od tego typu kina.
Szkoda tylko, że scenarzyści na tym nie poprzestali. Do barwnej opowieści o wyścigach, w której fantastyczne auta grają pierwszoplanowe role postanowili wpleść życiowe prawdy. Można więc na przykład dowiedzieć się, że aby poznać wartość człowieka należy dać mu drogi samochód do skasowania. Ani to specjalnie mądre, ani za bardzo potrzebne do poprowadzenia filmowych wątków.
Jednym słowem "Szybcy i wściekli: Tokyo Drift" to pozycja dla wybrańców. Ludzie, którzy nie odróżniają Subaru od Fiata powinni omijać kino z daleka.
Szybkie samochody i twardzi mężczyźni to główni bohaterowie tego filmu. Jednak nie jest to takie proste jakby się na początku wydawało. "Szybcy i wściekli", to nie tylko film o miłośnikach szybkich samochodów, to również film o subkulturach, o ludziach o specyficznych zainteresowaniach, spotykających się na nielegalnych wyścigach, by robić to co lubią, mimo iż jest to niezgodne z prawem. To również film pełen emocji, oprócz emocji związanych z szybką jazdą, również widzimy tu delikatne wątki miłosne i przyjaźń jaka zawiązała się między dwójką głównych bohaterów, mimo iż stoją po dwóch różnych stronach barykady.
Dominic Toretto jest jednym z najszybszych kierowców ulicznych, wygrywa większość wyścigów, pewnego wieczoru do wyścigu z nim staje Brian O'Conner. Ponieważ nie ma on pieniędzy zastawia on swój samochód i przegrywa z Dominikiem, jednak na miejscu wyścigu zjawia się policja, wszyscy opuszczają miejsce. Policja ściga Dominika uciekającego na pieszo i wtedy przychodzi mu z pomocą Brian, dzięki temu Brianowi udaje się dostać do towarzystwa Dominika. Jak się okazuje nie jest on bezinteresowny, jest to policyjny szpieg.
Film ten ogląda się całkiem przyjemnie , jeśli nie wymaga się od niego nic poza dobrą rozrywką
Szybcy i wściekli: Tokyo Drift" to film dla ludzi lubiących szybkie i drogie samochody. I tylko dla nich.
Sean Boswell (Lucas Black) uwielbia szybkie samochody i szybką jazdę. Niestety nie tylko on o tym wie. Wiedzą o tym także policjanci we wszystkich stanach. Matka Seana postanawia wiec wysłać go do mieszkającego w Japonii ojca licząc, że tam syn się ustatkuje. Nasz bohater trafia w Tokio oczywiście w sam środek samochodowych wyścigów. Gdy do tego dodać piękną dziewczynę oraz japońską mafię będziemy mieli komplet.
W obrazie "Szybcy i wściekli: Tokyo Drift" najbardziej interesujący jest właśnie tytułowy Tokyo Drift. Jest to bowiem dość dziwaczna metoda jazdy samochodem polegająca na tym, że jedzie się bokiem. Normalnym zjadaczom chleba może się to wydawać dość komiczne, ale rajdowi fanatycy zapewne docenią sztuki wykonywane przez filmowych bohaterów. Na uwagę zasługują zapewne także samochody, w których poruszają się bohaterowie. I w sumie trudno wymagać więcej od tego typu kina.
Szkoda tylko, że scenarzyści na tym nie poprzestali. Do barwnej opowieści o wyścigach, w której fantastyczne auta grają pierwszoplanowe role postanowili wpleść życiowe prawdy. Można więc na przykład dowiedzieć się, że aby poznać wartość człowieka należy dać mu drogi samochód do skasowania. Ani to specjalnie mądre, ani za bardzo potrzebne do poprowadzenia filmowych wątków.
Jednym słowem "Szybcy i wściekli: Tokyo Drift" to pozycja dla wybrańców. Ludzie, którzy nie odróżniają Subaru od Fiata powinni omijać kino z daleka.
źródło www.film.onet.pl
Szybkie samochody i twardzi mężczyźni to główni bohaterowie tego filmu. Jednak nie jest to takie proste jakby się na początku wydawało. "Szybcy i wściekli", to nie tylko film o miłośnikach szybkich samochodów, to również film o subkulturach, o ludziach o specyficznych zainteresowaniach, spotykających się na nielegalnych wyścigach, by robić to co lubią, mimo iż jest to niezgodne z prawem. To również film pełen emocji, oprócz emocji związanych z szybką jazdą, również widzimy tu delikatne wątki miłosne i przyjaźń jaka zawiązała się między dwójką głównych bohaterów, mimo iż stoją po dwóch różnych stronach barykady.
Dominic Toretto jest jednym z najszybszych kierowców ulicznych, wygrywa większość wyścigów, pewnego wieczoru do wyścigu z nim staje Brian O'Conner. Ponieważ nie ma on pieniędzy zastawia on swój samochód i przegrywa z Dominikiem, jednak na miejscu wyścigu zjawia się policja, wszyscy opuszczają miejsce. Policja ściga Dominika uciekającego na pieszo i wtedy przychodzi mu z pomocą Brian, dzięki temu Brianowi udaje się dostać do towarzystwa Dominika. Jak się okazuje nie jest on bezinteresowny, jest to policyjny szpieg.
Film ten ogląda się całkiem przyjemnie , jeśli nie wymaga się od niego nic poza dobrą rozrywką