Sanktuarium Maryjne Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski w Licheniu jest największym w całej Polsce. Budowa pięknej, nowej bazyliki została zakończona dopiero kilka lat temu. A wszystko to z powodu cudownego obrazu NMP. To właśnie tam udaję się z pielgrzymką ze wsi Pleszów.
WYJAZD Jest godzina szósta rano dnia dwunastego sierpnia, a przed kościołem pod wezwaniem św. Wincentego i narodzenia Najświętszej Marii Panny stoi okazały tłumek ludzi oczekujących księdza przewodnika i autokaru. Na wszystkich twarzach widzę zaspanie i podniecenie spowodowane perspektywą dwudniowego wyjazdu. Nie wszyscy mieszkają w Pleszowie, są też osoby z Ruszczy i Krzesławic. Powoli podjeżdżają środki transportu, zajmujemy wolne miejsca i po krótkiej modlitwie ruszamy ku Wielkopolsce. Obrazy zza szyby zmieniają wygląd z podmiejskiego na leśny, a następnie typowo wiejski. Przez okna zagląda mocno świecące, wakacyjne słońce, przez co w autokarze jest gorąco. Cały czas, ksiądz Eugeniusz stara się utrzymać miłą atmosferę, śpiewając, modląc się i zachęcając do tego innych. Dojechawszy do Konina gdzie odbył się dość długi postój, nabraliśmy energii i potoczyliśmy się do Lichenia.
SANKTUARIUM Gdy nadeszła odpowiednia chwila, wysiedliśmy z autokaru i ruszyliśmy ku robiącej ogromne wrażenie bazylice. Z daleka podziwialiśmy pozłacaną kopułę i wysoką wierzę. Najpierw, po przejściu przez ogrody z mnóstwem zieleni i fontannami, zeszliśmy po okazałych schodach do Kaplicy Trójcy Przenajświętszej, przy okazji oglądając tysiące tablic z nazwiskami ofiarodawców. Po odmówieniu różańca, wróciliśmy przed bazylikę. Tam, po wykonaniu pamiątkowych zdjęć, ksiądz zaczął nam opowiadać o sanktuarium, czasami zaglądając do przewodnika. -Moi drodzy, właśnie wyszliśmy z tak zwanej Złotej Kaplicy. Teraz kilka informacji o samej bazylice. Tak więc, ma ona 120 metrów długości (150 wraz ze schodami), 77 szerokości i 40 wysokości w nawie głównej. Dzwonnica wznosi się na wysokość 56 metrów, a wieża ma 143. Widoczna z daleka kopuła ma 25 metrów średnicy, a krzyż na jej szczycie wznosi się 92 metry ponad teren Sanktuarium. Kubatura budowli wynosi ponad 300 tysięcy metrów sześciennych, a jej ciężar to 110 tysięcy ton. Światło wpada do wnętrza przez tyle okien, ile jest dni w roku - 365, a wejść do środka można przez tyle drzwi, ile rok ma tygodni - 52.
Kiedy wysłuchaliśmy tego, postanowiliśmy wejść do środka. Od wewnątrz bazylika robiła jeszcze większe wrażenie. Poczułam się cudownie patrząc na ołtarz. Ludzie wokół mnie chyba czuli się podobnie, bo nikt się nie odzywał, tylko z zapartym tchem podziwiał budowlę o regularnych, klasycznych kształtach, pełną powagi i dostojeństwa. Bardzo podobały mi się ogromne ławy, świeczniki, obrazy i fotele dla księży. Wszystko tutaj wyglądało na dokładnie dopasowane. Ruszyliśmy do kapliczek bocznych. Chłopcy przede mną zaczęli patrzeć zaciekawieni na jedną z nich. -Ta jest poświęcona 108 męczennikom. -wyjaśnił im szeptem ksiądz, a po chwili dodał z zachwytem.- Piękna, prawda?- zamyślił się na chwilę.- Chodźmy dalej!
GOLGOTA I HISTORIA Ksiądz Eugeniusz poprowadził nas do słynnej Golgoty. Zaczęliśmy Drogę Krzyżową. Dotarłszy na szczyt, poznaliśmy historię tego miejsca i cudownego obrazu: -W 1813 r. po bitwie pod Lipskiem ranny żołnierz Tomasz Kłossowski zobaczył postać Maryi Panny z Orłem Białym na piersi. Od Bożej Rodzicielki usłyszał zapewnienie, że wyzdrowieje i wróci do ojczyzny. Otrzymał też polecenie odszukania Jej wizerunku. "Dobrze mi się przypatrz - rzekła Maryja - abym na tym obrazie wyglądała tak, jak mnie tu widzisz. Ten wizerunek umieścisz w miejscu publicznym w swych rodzinnych stronach". W lesie nieopodal Lichenia w 1850 r. Matka Boża trzykrotnie ukazała się pasterzowi Mikołajowi Sikatce. W czasie ostatniego objawienia 15 sierpnia 1850 r. Matka Boża była ubrana w amarantową suknię, a biało-złocisty płaszcz z symbolami Męki Pańskiej spływał fałdami aż do Jej stóp. Na głowie miała koronę, zaś na piersiach widniał Biały Orzeł. W dłoni trzymała różaniec. Gdy w 1852 r. wybuchła epidemia cholery, ludzie zaczęli gromadzić się na modłach przed obrazem, prosząc o uwolnienie od zarazy. Nagły wzrost popularności wizerunku Matki Bożej z Orłem Białym sprawił, że zatroszczono się o bardziej odpowiednie dla niego miejsce. Najpierw Obraz przeniesiony został do wybudowanej tuż obok specjalnie w tym celu kaplicy. Kilka tygodni później, 29 września 1852 r., po uroczystej procesji obraz umieszczono w starym kościółku parafialnym w Licheniu. Po powstaniu styczniowym wystawianiu obrazu sprzeciwiły się - ze względu na motyw Orła Białego - władze carskie. Polscy duchowni zdołali przekonać rosyjskich urzędników, że obraz przedstawia nie orła lecz Ducha Świętego, który przybrał postać gołębicy. Oznaki polskości musiano jednak zakryć srebrną sukienką. Okupację wizerunek Matki Bożej przetrwał w ukryciu, by w marcu 1945 r. powrócić do świątyni. W 1949 r. ograbione i zaniedbane sanktuarium licheńskie objęli ojcowie marianie. Tym samym spełniła się zapowiedź Matki Bożej o powstaniu klasztoru oraz że na straży wizerunku staną Jej synowie. W listopadzie 1965 r. papież Paweł VI uznał obraz Bolesnej Królowej Polski za cudowny i polecił go ukoronować. A 15 sierpnia 1967 r. rozpoczęły się w Licheniu uroczystości koronacyjne z udziałem ks. Stefana kardynała Wyszyńskiego. Ksiądz Prymas przypomniał wtedy, że w 1921 r., jeszcze jako alumn seminarium włocławskiego, przybył do Lichenia na leczenie. Miał tak zaawansowaną gruźlicę, iż prosił Maryję jedynie o to, by mógł przyjąć święcenia kapłańskie i odprawić przynajmniej jedną Mszę św. Dzięki wstawiennictwu Matki Bożej Licheńskiej ks. Wyszyński dostał znacznie więcej niż się spodziewał, a Polska otrzymała w jego osobie Prymasa Tysiąclecia. Obecnie możemy oglądać prawdziwą bazylikę.
Wśród promieni popołudniowego słońca, ruszyliśmy pomodlić się przed cudownym obrazem. Wszystkim tak się spodobał, że zakupiliśmy małe reprodukcje. Spokojnie udaliśmy się na spoczynek.
POWRÓT Sprzątnęliśmy nasz mały pokoik, oddaliśmy klucz i poszliśmy na poranną mszę. Starałam się wychwycić każdy szczegół tego pięknego miejsca. Czułam, że zobaczyłam zdecydowanie za mało i chciałam tam zostać trochę dłużej, dlatego zrezygnowałam ze śniadania na rzecz zwiedzenia ogrodów. Byłam nimi szczerze zachwycona. Było tam mnóstwo tablic pamiątkowych, pomników i ciekawych dzieł sztuki. Ostatecznie, musiałam pożegnać się z Licheniem i wrócić do Krakowa. Na miejscu byliśmy około godziny szesnastej. Wiem jednak, że ta pielgrzymka dała mi wiele do myślenia o tym, ile można poświęcić dla słusznej sprawy i wiary.
0 votes Thanks 0
natala25
„Hej w góry, w góry popatrz tam wstaje blady świt....”
Jak co roku w harcerze z całej Polski wyruszyli na wędrówkę krętymi, górskimi ścieżkami Karkonoszy .Jest to już XXVI edycja Harcerskiego Ogólnopolskiego Górskiego Rajdu „Granica”. W tym roku rywalizacja odbywała się w terminie 16-19 września, na siedmiu bardzo zróżnicowanych trasach. Meta rajdu zlokalizowana była w strażnicy Straży Granicznej w Szklarskiej Porębie. Tam w ostatecznej rozgrywce mieli zostać wyłonieni zwycięzcy rajdu w kategorii starszoharcerskiej i wędrowniczej. Trasa pierwsza przygotowana została dla harcerzy starszych przez Komendę Hufca Związku Harcerstwa Polskiego w Legnicy. Wędrówka podzielona była na trzy etapy. Pierwszy z nich (16.09) to odcinek Sobieszów-Michałowice. Drugi (17.09) wiodący z Michałowic przez Śnieżne Kotły, aż do Schroniska pod Łabskim Szczytem. Trzeci etap (18.09) prowadził już na metę w Szklarskiej Porębie. Drużyną zwycięską okazał się patrol 32 DH „T.O.M.C.I.A.” im. Roberta Baden Powella Powella z Bielawy. Niestety z przyczyn niezależnych od organizatorów rywalizacja patroli na trasie drugiej KH ZHP Wrocław Fabryczna nie doszła do skutku. Zgłoszone patrole przeniesione zostały na trasę czwartą KH ZHP Środa Śląska. Podobnie jak na trasie pierwszej start zlokalizowany był w Sobieszowie skąd wytrwali skauci podążali przez Halę Szrenicką i dalej Zbójeckie Skały do mety. Po trzech dnia zaciętej rywalizacji zostali wyłonieni zwycięzcy. Byli nimi harcerze z 10 DSH „Mrówkojady” z Hufca Świdnica. Na trasie trzeciej tradycyjnie prowadzonej już przez instruktorów KH ZHP Jelenia Góra zebrała się cała śmietanka rajdu. Wiadomo już było, że patrol zwycięski na tej trasie będzie miał ogromne szanse być wygranym w klasyfikacji ogólnej. Na starcie, w Janowicach Wielkich stawiło się 13 patroli. W śród nich tak znane drużyny jak 18 ŚDH „Maligna” ze Zgorzelca, 1 HDŚ „Czerwone Berety” z Hufca Wrocław Fabryczna, 10 DSH „Dzikusy” im. Kom. Gł. AK Stefana Roweckiego z Lubina, czy 123 DSH „Araukaria” ze Świdnicy i właśnie między tymi czterema patrolami wywiązała się zacięta rywalizacja.18 września na czoło stawki wysunęła się 123 DSH „Araukaria” i prowadzenia nie oddał już do samej mety w Szklarskiej Porębie. Trasa piąta KH ZHP Lubin to „wewnętrzna rozgrywka” pomiędzy patrolami wędrowniczymi ze środowiska Hufca Świdnica. Na 10 zgłoszonych patroli aż 8 było ze Świdnicy. Po trzech dniach rywalizacji zwycięzcą został patrol 223 ŚDW „Impeesa” z Hufca Świdnica. Trasa szósta, jak co roku cieszyła się największym powodzeniem wśród drużyn wędrowniczych, a to wszystko dzięki nienagannemu przygotowaniu, które możemy zawdzięczać instruktorom KH ZHP Świdnica. Ponad sto osób wyruszyło 16.09. o poranku na wędrówkę niebieskim szlakiem z Kowar na Przełęcz Okraj. Kolejny etap prowadził przez najwyższy szczyt Karkonoszy- Śnieżkę (1602 m.n.p.m.) na Przełęcz Karkonoską. Stamtąd dnia 18.09 patrole wyruszyły na metę w Szklarskiej Porębie. Zwycięzcą trasy została jak w roku poprzednim 22 ZGW „Wagabunda”.
Trasa siódma to kolejna „przeprawa” dla wędrowników opracowana i poprowadzona przez instruktorów KH ZHP Wrocław Stare Miasto. Tak o rywalizacji na trasie mówi jej komendant podharcmistrz Grzegorz Grodzicki –„Wyjątkowo wysoki poziom patroli nieco utrudnił nam wyłonienie tego najlepszego, dlatego też w dużym stopniu o naszej decyzji przesądziło zachowanie i styl, jaki prezentowały poszczególne patrole. Śmiało można powiedzieć, że na tytuł zwycięzcy zasługuje tu patrol 23 WDH „Pomarańczarnia” z Warszawy.” Ciągła walka z własnym zmęczeniem, brakiem snu, wrzynającymi się w ramiona szelkami plecaka, krwawiącymi odciskami i w końcu zwątpieniem we własne siły dała się we znaki uczestnikom rajdu. Po trzech dniach wędrówki wszystkie patrole stawiły się na mecie w Szklarskiej Porębie, a na zmęczonych twarzach pojawił się uśmiech zwycięstwa i ulgi. Wieczorem imprezę uświetnił swoim występem zespół Stare Dobre Małżeństwo. Nazajutrz w niedziele (19.09) odbyła się rozgrywka finałowa. W kategorii starszoharcerskiej zwycięskim został patrol 123 DSH „Araukaria” pod komendą pwd. Michała Gęstwy, kategoria wędrownicza to brawurowe zwycięstwo 223 ŚDW „Impeesa”. Po uroczystym apelu z rozdaniu nagród wszystkie drużyny jednogłośnie zapowiedziały powrót na „Granicę” w przyszłym roku. O godzinie 16 wszyscy rozjechali się do domów zabierając ze sobą bagaż niezapomnianych wspomnień.
Sanktuarium Maryjne Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski w Licheniu jest największym w całej Polsce. Budowa pięknej, nowej bazyliki została zakończona dopiero kilka lat temu. A wszystko to z powodu cudownego obrazu NMP. To właśnie tam udaję się z pielgrzymką ze wsi Pleszów.
WYJAZD
Jest godzina szósta rano dnia dwunastego sierpnia, a przed kościołem pod wezwaniem św. Wincentego i narodzenia Najświętszej Marii Panny stoi okazały tłumek ludzi oczekujących księdza przewodnika i autokaru. Na wszystkich twarzach widzę zaspanie i podniecenie spowodowane perspektywą dwudniowego wyjazdu. Nie wszyscy mieszkają w Pleszowie, są też osoby z Ruszczy i Krzesławic. Powoli podjeżdżają środki transportu, zajmujemy wolne miejsca i po krótkiej modlitwie ruszamy ku Wielkopolsce. Obrazy zza szyby zmieniają wygląd z podmiejskiego na leśny, a następnie typowo wiejski. Przez okna zagląda mocno świecące, wakacyjne słońce, przez co w autokarze jest gorąco. Cały czas, ksiądz Eugeniusz stara się utrzymać miłą atmosferę, śpiewając, modląc się i zachęcając do tego innych. Dojechawszy do Konina gdzie odbył się dość długi postój, nabraliśmy energii i potoczyliśmy się do Lichenia.
SANKTUARIUM
Gdy nadeszła odpowiednia chwila, wysiedliśmy z autokaru i ruszyliśmy ku robiącej ogromne wrażenie bazylice. Z daleka podziwialiśmy pozłacaną kopułę i wysoką wierzę. Najpierw, po przejściu przez ogrody z mnóstwem zieleni i fontannami, zeszliśmy po okazałych schodach do Kaplicy Trójcy Przenajświętszej, przy okazji oglądając tysiące tablic z nazwiskami ofiarodawców. Po odmówieniu różańca, wróciliśmy przed bazylikę. Tam, po wykonaniu pamiątkowych zdjęć, ksiądz zaczął nam opowiadać o sanktuarium, czasami zaglądając do przewodnika.
-Moi drodzy, właśnie wyszliśmy z tak zwanej Złotej Kaplicy. Teraz kilka informacji o samej bazylice. Tak więc, ma ona 120 metrów długości (150 wraz ze schodami), 77 szerokości i 40 wysokości w nawie głównej. Dzwonnica wznosi się na wysokość 56 metrów, a wieża ma 143. Widoczna z daleka kopuła ma 25 metrów średnicy, a krzyż na jej szczycie wznosi się 92 metry ponad teren Sanktuarium. Kubatura budowli wynosi ponad 300 tysięcy metrów sześciennych, a jej ciężar to 110 tysięcy ton. Światło wpada do wnętrza przez tyle okien, ile jest dni w roku - 365, a wejść do środka można przez tyle drzwi, ile rok ma tygodni - 52.
Kiedy wysłuchaliśmy tego, postanowiliśmy wejść do środka. Od wewnątrz bazylika robiła jeszcze większe wrażenie. Poczułam się cudownie patrząc na ołtarz. Ludzie wokół mnie chyba czuli się podobnie, bo nikt się nie odzywał, tylko z zapartym tchem podziwiał budowlę o regularnych, klasycznych kształtach, pełną powagi i dostojeństwa. Bardzo podobały mi się ogromne ławy, świeczniki, obrazy i fotele dla księży. Wszystko tutaj wyglądało na dokładnie dopasowane. Ruszyliśmy do kapliczek bocznych. Chłopcy przede mną zaczęli patrzeć zaciekawieni na jedną z nich.
-Ta jest poświęcona 108 męczennikom. -wyjaśnił im szeptem ksiądz, a po chwili dodał z zachwytem.- Piękna, prawda?- zamyślił się na chwilę.- Chodźmy dalej!
GOLGOTA I HISTORIA
Ksiądz Eugeniusz poprowadził nas do słynnej Golgoty. Zaczęliśmy Drogę Krzyżową. Dotarłszy na szczyt, poznaliśmy historię tego miejsca i cudownego obrazu:
-W 1813 r. po bitwie pod Lipskiem ranny żołnierz Tomasz Kłossowski zobaczył postać Maryi Panny z Orłem Białym na piersi. Od Bożej Rodzicielki usłyszał zapewnienie, że wyzdrowieje i wróci do ojczyzny. Otrzymał też polecenie odszukania Jej wizerunku. "Dobrze mi się przypatrz - rzekła Maryja - abym na tym obrazie wyglądała tak, jak mnie tu widzisz. Ten wizerunek umieścisz w miejscu publicznym w swych rodzinnych stronach". W lesie nieopodal Lichenia w 1850 r. Matka Boża trzykrotnie ukazała się pasterzowi Mikołajowi Sikatce. W czasie ostatniego objawienia 15 sierpnia 1850 r. Matka Boża była ubrana w amarantową suknię, a biało-złocisty płaszcz z symbolami Męki Pańskiej spływał fałdami aż do Jej stóp. Na głowie miała koronę, zaś na piersiach widniał Biały Orzeł. W dłoni trzymała różaniec. Gdy w 1852 r. wybuchła epidemia cholery, ludzie zaczęli gromadzić się na modłach przed obrazem, prosząc o uwolnienie od zarazy. Nagły wzrost popularności wizerunku Matki Bożej z Orłem Białym sprawił, że zatroszczono się o bardziej odpowiednie dla niego miejsce. Najpierw Obraz przeniesiony został do wybudowanej tuż obok specjalnie w tym celu kaplicy. Kilka tygodni później, 29 września 1852 r., po uroczystej procesji obraz umieszczono w starym kościółku parafialnym w Licheniu. Po powstaniu styczniowym wystawianiu obrazu sprzeciwiły się - ze względu na motyw Orła Białego - władze carskie. Polscy duchowni zdołali przekonać rosyjskich urzędników, że obraz przedstawia nie orła lecz Ducha Świętego, który przybrał postać gołębicy. Oznaki polskości musiano jednak zakryć srebrną sukienką. Okupację wizerunek Matki Bożej przetrwał w ukryciu, by w marcu 1945 r. powrócić do świątyni. W 1949 r. ograbione i zaniedbane sanktuarium licheńskie objęli ojcowie marianie. Tym samym spełniła się zapowiedź Matki Bożej o powstaniu klasztoru oraz że na straży wizerunku staną Jej synowie. W listopadzie 1965 r. papież Paweł VI uznał obraz Bolesnej Królowej Polski za cudowny i polecił go ukoronować. A 15 sierpnia 1967 r. rozpoczęły się w Licheniu uroczystości koronacyjne z udziałem ks. Stefana kardynała Wyszyńskiego. Ksiądz Prymas przypomniał wtedy, że w 1921 r., jeszcze jako alumn seminarium włocławskiego, przybył do Lichenia na leczenie. Miał tak zaawansowaną gruźlicę, iż prosił Maryję jedynie o to, by mógł przyjąć święcenia kapłańskie i odprawić przynajmniej jedną Mszę św. Dzięki wstawiennictwu Matki Bożej Licheńskiej ks. Wyszyński dostał znacznie więcej niż się spodziewał, a Polska otrzymała w jego osobie Prymasa Tysiąclecia. Obecnie możemy oglądać prawdziwą bazylikę.
Wśród promieni popołudniowego słońca, ruszyliśmy pomodlić się przed cudownym obrazem. Wszystkim tak się spodobał, że zakupiliśmy małe reprodukcje. Spokojnie udaliśmy się na spoczynek.
POWRÓT
Sprzątnęliśmy nasz mały pokoik, oddaliśmy klucz i poszliśmy na poranną mszę. Starałam się wychwycić każdy szczegół tego pięknego miejsca. Czułam, że zobaczyłam zdecydowanie za mało i chciałam tam zostać trochę dłużej, dlatego zrezygnowałam ze śniadania na rzecz zwiedzenia ogrodów. Byłam nimi szczerze zachwycona. Było tam mnóstwo tablic pamiątkowych, pomników i ciekawych dzieł sztuki. Ostatecznie, musiałam pożegnać się z Licheniem i wrócić do Krakowa. Na miejscu byliśmy około godziny szesnastej. Wiem jednak, że ta pielgrzymka dała mi wiele do myślenia o tym, ile można poświęcić dla słusznej sprawy i wiary.
Jak co roku w harcerze z całej Polski wyruszyli na wędrówkę krętymi, górskimi ścieżkami Karkonoszy .Jest to już XXVI edycja Harcerskiego Ogólnopolskiego Górskiego Rajdu „Granica”. W tym roku rywalizacja odbywała się w terminie 16-19 września, na siedmiu bardzo zróżnicowanych trasach. Meta rajdu zlokalizowana była w strażnicy Straży Granicznej w Szklarskiej Porębie. Tam w ostatecznej rozgrywce mieli zostać wyłonieni zwycięzcy rajdu w kategorii starszoharcerskiej i wędrowniczej.
Trasa pierwsza przygotowana została dla harcerzy starszych przez Komendę Hufca Związku Harcerstwa Polskiego w Legnicy. Wędrówka podzielona była na trzy etapy. Pierwszy z nich (16.09) to odcinek Sobieszów-Michałowice. Drugi (17.09) wiodący z Michałowic przez Śnieżne Kotły, aż do Schroniska pod Łabskim Szczytem. Trzeci etap (18.09) prowadził już na metę w Szklarskiej Porębie. Drużyną zwycięską okazał się patrol 32 DH „T.O.M.C.I.A.” im. Roberta Baden Powella Powella z Bielawy.
Niestety z przyczyn niezależnych od organizatorów rywalizacja patroli na trasie drugiej KH ZHP Wrocław Fabryczna nie doszła do skutku. Zgłoszone patrole przeniesione zostały na trasę czwartą KH ZHP Środa Śląska. Podobnie jak na trasie pierwszej start zlokalizowany był w Sobieszowie skąd wytrwali skauci podążali przez Halę Szrenicką i dalej Zbójeckie Skały do mety. Po trzech dnia zaciętej rywalizacji zostali wyłonieni zwycięzcy. Byli nimi harcerze z 10 DSH „Mrówkojady” z Hufca Świdnica.
Na trasie trzeciej tradycyjnie prowadzonej już przez instruktorów KH ZHP Jelenia Góra zebrała się cała śmietanka rajdu. Wiadomo już było, że patrol zwycięski na tej trasie będzie miał ogromne szanse być wygranym w klasyfikacji ogólnej. Na starcie, w Janowicach Wielkich stawiło się 13 patroli. W śród nich tak znane drużyny jak 18 ŚDH „Maligna” ze Zgorzelca, 1 HDŚ „Czerwone Berety” z Hufca Wrocław Fabryczna, 10 DSH „Dzikusy” im. Kom. Gł. AK Stefana Roweckiego z Lubina, czy 123 DSH „Araukaria” ze Świdnicy i właśnie między tymi czterema patrolami wywiązała się zacięta rywalizacja.18 września na czoło stawki wysunęła się 123 DSH „Araukaria” i prowadzenia nie oddał już do samej mety w Szklarskiej Porębie.
Trasa piąta KH ZHP Lubin to „wewnętrzna rozgrywka” pomiędzy patrolami wędrowniczymi ze środowiska Hufca Świdnica. Na 10 zgłoszonych patroli aż 8 było ze Świdnicy. Po trzech dniach rywalizacji zwycięzcą został patrol 223 ŚDW „Impeesa” z Hufca Świdnica.
Trasa szósta, jak co roku cieszyła się największym powodzeniem wśród drużyn wędrowniczych, a to wszystko dzięki nienagannemu przygotowaniu, które możemy zawdzięczać instruktorom KH ZHP Świdnica. Ponad sto osób wyruszyło 16.09. o poranku na wędrówkę niebieskim szlakiem z Kowar na Przełęcz Okraj. Kolejny etap prowadził przez najwyższy szczyt Karkonoszy- Śnieżkę (1602 m.n.p.m.) na Przełęcz Karkonoską. Stamtąd dnia 18.09 patrole wyruszyły na metę w Szklarskiej Porębie. Zwycięzcą trasy została jak w roku poprzednim 22 ZGW „Wagabunda”.
Trasa siódma to kolejna „przeprawa” dla wędrowników opracowana i poprowadzona przez instruktorów KH ZHP Wrocław Stare Miasto. Tak o rywalizacji na trasie mówi jej komendant podharcmistrz Grzegorz Grodzicki
–„Wyjątkowo wysoki poziom patroli nieco utrudnił nam wyłonienie tego najlepszego, dlatego też w dużym stopniu o naszej decyzji przesądziło zachowanie i styl, jaki prezentowały poszczególne patrole. Śmiało można powiedzieć, że na tytuł zwycięzcy zasługuje tu patrol 23 WDH „Pomarańczarnia” z Warszawy.”
Ciągła walka z własnym zmęczeniem, brakiem snu, wrzynającymi się w ramiona szelkami plecaka, krwawiącymi odciskami i w końcu zwątpieniem we własne siły dała się we znaki uczestnikom rajdu. Po trzech dniach wędrówki wszystkie patrole stawiły się na mecie w Szklarskiej Porębie, a na zmęczonych twarzach pojawił się uśmiech zwycięstwa i ulgi. Wieczorem imprezę uświetnił swoim występem zespół Stare Dobre Małżeństwo. Nazajutrz w niedziele (19.09) odbyła się rozgrywka finałowa. W kategorii starszoharcerskiej zwycięskim został patrol 123 DSH „Araukaria” pod komendą pwd. Michała Gęstwy, kategoria wędrownicza to brawurowe zwycięstwo 223 ŚDW „Impeesa”. Po uroczystym apelu z rozdaniu nagród wszystkie drużyny jednogłośnie zapowiedziały powrót na „Granicę” w przyszłym roku. O godzinie 16 wszyscy rozjechali się do domów zabierając ze sobą bagaż niezapomnianych wspomnień.