Mam napisac kartke z pamietnika czyli opisac najfajniejszy dzien mojego zycia :)
Zizu09
24 października, sobota Wszystko było dziś inne niż zwykle. W noc poprzedzającą ten wyjątkowy dzień nie mogłem zasnąć. Emocje szargały moimi myślami. W końcu po tej niespokojnej nocy obudziłem się i już od samego ranka miałem dobry humor i byłem bardzo podekscytowany. W końcu to już ten dzień. Ten dzień na który tak długo czekałem. To właśnie dziś swój koncert w Polsce zagra Linkin Park (wstaw jakiś inny)! Mój ulubiony zespół - pokój poobwieszany plakatami, naszywki na plecaku, słuchawki na uszach a w ręku.. 2 bilety na ten wyjątkowy koncert - dla mnie i dla Marka. Wejście na halę było dopiero o 17 więc dzień dłużył się niemiłosiernie. Śniadania nawet nie jadłem, bo nie miałem po prostu na to ochoty, dopiero obiad zjadłem, bo mama oznajmiła mi, że na ich koncercie muszę mieć siły by się wyszaleć. Po obiedzie wyruszyłem do Marka, bo nie mogłem usiedzieć w miejscu - była "dopiero" 14 a o 16:30 mieliśmy wyjechać autobusem pod halę. Markowi widocznie udzielały się takie same emocje jak i mi, również był jakiś zdekoncentrowany jakiś taki rozkojarzony. Żyliśmy już tym co wydarzy się za niespełna 4 godziny.. Postanowiliśmy posiedzieć spokojnie na balkonie i napić się czegoś. Spokój jednak nam się nie udzielił - z każdą upływającą minutą było coraz bardziej widoczne napięcie przed rozpoczęciem koncertu. Postanowiliśmy być tam wcześniej by zająć sobie dobre miejsca. Minął jakiś czas zbliżała się 17 czyli godzina otwarcia bram hali. Tłumy ludzi zebrały się wokół nas, tuż przed bramą - serce dudniło nam niemiłosiernie - otworzyli bramy. Ludzie wchodzili, niektórzy przepychając się podbiegali do barierek by być jak najbliżej sceny. Nam również się ta sztuka udała. Staliśmy pod samą sceną! Trwały jeszcze na niej ostatnie przygotowania do wielkiego występu. Nie mogliśmy uwierzyć w to co się dzieje - my pod samą sceną a na niej na wprost nas będzie nasz ulubiony zespół. Gdy hala wypełniła się już po brzegi, wszyscy którzy zakupili bilety już weszli - światła zgasły.. Świecił tylko jeden reflektor nad sceną na którą po kolei wchodzili wszyscy członkowie zespołu. Byłem tak podekscytowany jak nigdy. Tuż przede mną lider zespołu - ten który zawsze śpiewał mi gdy szedłem już spać, ten który towarzyszył mi gdy uczyłem się - wtedy tylko w słuchawkach teraz na żywo! Gdy z ogromnych głośników zaczęły wydobywać się pierwsze dźwięki tłum ogarnęło szaleństwo. Muzyka rozkręciła się na dobre a my wraz z nią - tłum szalał: skakaliśmy i klaskaliśmy. Było niesamowicie. Jedna piosenka, druga, trzecia i tak dalej aż w końcu nadszedł czas zakończenia koncertu. Nie chcieliśmy już iść - podekscytowanie nie minęło, napędzeni mocnymi brzmieniami mieliśmy ochotę jeszcze poskakać i pobawić się - niestety nadszedł czas pożegnania zespołu i opuszczenia hali. Ja i Marek - obaj przez całą drogę do domu opisywaliśmy nasze emocje i wrażenia. Długo dudniło nam jeszcze w uszach, tak samo długo żywe będą w nas wspomnienia tego wspaniałego dnia. Kończąc ten wpis mogę już spokojnie pójść spać po tym wyczerpującym, pełnym wrażeń i jakże pięknym dniu.
Wszystko było dziś inne niż zwykle. W noc poprzedzającą ten wyjątkowy dzień nie mogłem zasnąć. Emocje szargały moimi myślami. W końcu po tej niespokojnej nocy obudziłem się i już od samego ranka miałem dobry humor i byłem bardzo podekscytowany. W końcu to już ten dzień. Ten dzień na który tak długo czekałem. To właśnie dziś swój koncert w Polsce zagra Linkin Park (wstaw jakiś inny)! Mój ulubiony zespół - pokój poobwieszany plakatami, naszywki na plecaku, słuchawki na uszach a w ręku.. 2 bilety na ten wyjątkowy koncert - dla mnie i dla Marka. Wejście na halę było dopiero o 17 więc dzień dłużył się niemiłosiernie. Śniadania nawet nie jadłem, bo nie miałem po prostu na to ochoty, dopiero obiad zjadłem, bo mama oznajmiła mi, że na ich koncercie muszę mieć siły by się wyszaleć. Po obiedzie wyruszyłem do Marka, bo nie mogłem usiedzieć w miejscu - była "dopiero" 14 a o 16:30 mieliśmy wyjechać autobusem pod halę. Markowi widocznie udzielały się takie same emocje jak i mi, również był jakiś zdekoncentrowany jakiś taki rozkojarzony. Żyliśmy już tym co wydarzy się za niespełna 4 godziny.. Postanowiliśmy posiedzieć spokojnie na balkonie i napić się czegoś. Spokój jednak nam się nie udzielił - z każdą upływającą minutą było coraz bardziej widoczne napięcie przed rozpoczęciem koncertu. Postanowiliśmy być tam wcześniej by zająć sobie dobre miejsca. Minął jakiś czas zbliżała się 17 czyli godzina otwarcia bram hali. Tłumy ludzi zebrały się wokół nas, tuż przed bramą - serce dudniło nam niemiłosiernie - otworzyli bramy. Ludzie wchodzili, niektórzy przepychając się podbiegali do barierek by być jak najbliżej sceny. Nam również się ta sztuka udała. Staliśmy pod samą sceną! Trwały jeszcze na niej ostatnie przygotowania do wielkiego występu. Nie mogliśmy uwierzyć w to co się dzieje - my pod samą sceną a na niej na wprost nas będzie nasz ulubiony zespół. Gdy hala wypełniła się już po brzegi, wszyscy którzy zakupili bilety już weszli - światła zgasły.. Świecił tylko jeden reflektor nad sceną na którą po kolei wchodzili wszyscy członkowie zespołu. Byłem tak podekscytowany jak nigdy. Tuż przede mną lider zespołu - ten który zawsze śpiewał mi gdy szedłem już spać, ten który towarzyszył mi gdy uczyłem się - wtedy tylko w słuchawkach teraz na żywo! Gdy z ogromnych głośników zaczęły wydobywać się pierwsze dźwięki tłum ogarnęło szaleństwo. Muzyka rozkręciła się na dobre a my wraz z nią - tłum szalał: skakaliśmy i klaskaliśmy. Było niesamowicie. Jedna piosenka, druga, trzecia i tak dalej aż w końcu nadszedł czas zakończenia koncertu. Nie chcieliśmy już iść - podekscytowanie nie minęło, napędzeni mocnymi brzmieniami mieliśmy ochotę jeszcze poskakać i pobawić się - niestety nadszedł czas pożegnania zespołu i opuszczenia hali. Ja i Marek - obaj przez całą drogę do domu opisywaliśmy nasze emocje i wrażenia. Długo dudniło nam jeszcze w uszach, tak samo długo żywe będą w nas wspomnienia tego wspaniałego dnia. Kończąc ten wpis mogę już spokojnie pójść spać po tym wyczerpującym, pełnym wrażeń i jakże pięknym dniu.