Mam napisać referat na stronę A4 "Zagrożenia dla demokracji rzeczypospolitej "Proszę o pomoc daje naj naj.
caerme
Zakładam, że chodzi o obecną. Zagrożeń jest kilka: 1. Zapędy niektórych polityków wprowadzania "nowych rzeczpospolitych", IV i następnych. Zwykle takie hasła za swoją przyczynę biorą fakt, że z różnych powodów pewne procesy nie toczą się tak jak trzeba, pewne rzeczy czy wydarzenia, czasem zmiany stwarzają zagrożenie dla ich uporządkowanej wizji świata (np. katolickiej).Osoby głoszące takie hasła bardzo często mówią o odnowie moralne, o konieczności postępowania zgodnie z jedną moralnością (katolicka, protestancka etc), często pojawia się hasło o prawie naturalnym, rozumianym nie jako prawo silniejszego a prawo danego związku religijnego. Demokracja to wielość poglądów, w teorii: "władza ludu" - lecz takie hasła bardzo często poza nawias społeczny wyrzucają osoby o innych poglądach 2. Zagrożeniem jest niska frekwencja w wyborach - i to nie dlatego że człowiek ma wybór i podejmuje go w ten czy inny sposób (idę - nie idę) ale z tego powodu, że nieuczestnictwo w wyborach oznacza głosowanie "nogami" zawsze na tego kto wygrał, oznacza także rezygnację z wpływu na sprawujących władzę. Po prostu takich ludzi nie interesuje to co władza robi, jak rządzi, jakie głosi poglądy - często jest to obojętność podszyta hasłem "byle nie zaglądali do przysłowiowych "łóżka" i "portfela" a reszta...". Takie podejście oznacza rezygnację z kontroli działań z jednej strony i przyzwolenie na wszystko niemal co sobie można wymyślić z drugiej, pod jednym warunkiem - zapewnienia jako - takiego poziomu życia. To troszkę tak jakby dać ogłoszenie o sprzedaży siebie i swoich poglądów za niewygórowaną cenę. To jest niemal klientelizm rodem z demokracji szlacheckiej 3. Podejście "moja chata z kraja", które zwykle przekłada się na nazwijmy to kibicowaniem z boku pewnym postawom społecznym. Ktoś kiedyś powiedział: jak gonili Żydów - nie broniłem ich, nie jestem Żydem, jak gonili Niemców - nie martwiłem się nie jestem Niemiec, potem pogonili gejów i im podobnych - ja nie jestem gejem, potem zaczęli gonić mnie - już nie było komu mnie bronić. Co to oznacza? Ano tylko i aż tyle, że tak naprawdę broniąc wolności innych ludzi, broniąc ich prawa do prezentowania ich poglądów ich opinii ich swobody wyrażania myśli. Zaniechanie tego prowadzi w prostej drodze do zniewolenia, a dokładniej do zaniku wolności, zaniku swobód bywa obywatelskich. Ciekawym przykładem na coś takiego są prawa ograniczające wolności obywatelskie bo terroryzm. Pogonili Arabów, potem jeszcze kogoś - Al Kaide, i nagle uchwalili prawa - które umożliwiają kontrolę mnie, przez iks agencji i służb a moje protesty można zbyć słowami kluczami: zagrożenie terrorystyczne. Ich już nie ma, coraz mniej osób może mnie bronić, a jeśli nie będzie już nawet tych nie wielu...to kratos zamiast ludu i nawet zamiast biurokracji będzie należał do tych którzy mają kwity i będą mogli udowodnić, że w razie "nie tych poglądów co trzeba" sam jestem terrorystą i podlegam prawu jakie wobec tych ostatnich należy stosować.
Zagrożeń jest kilka:
1. Zapędy niektórych polityków wprowadzania "nowych rzeczpospolitych", IV i następnych. Zwykle takie hasła za swoją przyczynę biorą fakt, że z różnych powodów pewne procesy nie toczą się tak jak trzeba, pewne rzeczy czy wydarzenia, czasem zmiany stwarzają zagrożenie dla ich uporządkowanej wizji świata (np. katolickiej).Osoby głoszące takie hasła bardzo często mówią o odnowie moralne, o konieczności postępowania zgodnie z jedną moralnością (katolicka, protestancka etc), często pojawia się hasło o prawie naturalnym, rozumianym nie jako prawo silniejszego a prawo danego związku religijnego.
Demokracja to wielość poglądów, w teorii: "władza ludu" - lecz takie hasła bardzo często poza nawias społeczny wyrzucają osoby o innych poglądach
2. Zagrożeniem jest niska frekwencja w wyborach - i to nie dlatego że człowiek ma wybór i podejmuje go w ten czy inny sposób (idę - nie idę) ale z tego powodu, że nieuczestnictwo w wyborach oznacza głosowanie "nogami" zawsze na tego kto wygrał, oznacza także rezygnację z wpływu na sprawujących władzę. Po prostu takich ludzi nie interesuje to co władza robi, jak rządzi, jakie głosi poglądy - często jest to obojętność podszyta hasłem "byle nie zaglądali do przysłowiowych "łóżka" i "portfela" a reszta...". Takie podejście oznacza rezygnację z kontroli działań z jednej strony i przyzwolenie na wszystko niemal co sobie można wymyślić z drugiej, pod jednym warunkiem - zapewnienia jako - takiego poziomu życia. To troszkę tak jakby dać ogłoszenie o sprzedaży siebie i swoich poglądów za niewygórowaną cenę. To jest niemal klientelizm rodem z demokracji szlacheckiej
3. Podejście "moja chata z kraja", które zwykle przekłada się na nazwijmy to kibicowaniem z boku pewnym postawom społecznym. Ktoś kiedyś powiedział: jak gonili Żydów - nie broniłem ich, nie jestem Żydem, jak gonili Niemców - nie martwiłem się nie jestem Niemiec, potem pogonili gejów i im podobnych - ja nie jestem gejem, potem zaczęli gonić mnie - już nie było komu mnie bronić. Co to oznacza? Ano tylko i aż tyle, że tak naprawdę broniąc wolności innych ludzi, broniąc ich prawa do prezentowania ich poglądów ich opinii ich swobody wyrażania myśli. Zaniechanie tego prowadzi w prostej drodze do zniewolenia, a dokładniej do zaniku wolności, zaniku swobód bywa obywatelskich. Ciekawym przykładem na coś takiego są prawa ograniczające wolności obywatelskie bo terroryzm. Pogonili Arabów, potem jeszcze kogoś - Al Kaide, i nagle uchwalili prawa - które umożliwiają kontrolę mnie, przez iks agencji i służb a moje protesty można zbyć słowami kluczami: zagrożenie terrorystyczne. Ich już nie ma, coraz mniej osób może mnie bronić, a jeśli nie będzie już nawet tych nie wielu...to kratos zamiast ludu i nawet zamiast biurokracji będzie należał do tych którzy mają kwity i będą mogli udowodnić, że w razie "nie tych poglądów co trzeba" sam jestem terrorystą i podlegam prawu jakie wobec tych ostatnich należy stosować.