mam na polski znaleźć wiersze pasujące tematycznie do tych : Szymborska-Niekótrzy lubią poezje albo Chumury tez jej . :) Mam nadzieje że mi pomożecie !
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Niektórzy -
czyli nie wszyscy.
Nawet nie większość wszystkich ale mniejszość.
Nie licząc szkół, gdzie się musi,
i samych poetów,
będzie tych osób chyba dwie na tysiąc.
Trudno chyba o bardziej trafną diagnozę zainteresowania, a może raczej braku zainteresowania poezją obecnie. Wisława Szymborska w tym wierszu nad wyraz precyzyjnie określa sytuację poezji. Jest bowiem wśród nas wielu takich, którzy poezji nie czytają. Mówią, że czytanie wierszy nie jest dla nich, że to śmieszne, niepoważne zajęcie, że poezji nie rozumieją. Nie lubią jej.
Lubią -
ale lubi się także rosół z makaronem,
lubi się komplementy i kolor niebieski,
lubi się stary szalik, lubi się stawiać na swoim,
lubi się głaskać psa.
A przecież poezja jest dla ludzi. Tak samo jak dla nich są komplementy, niebieski kolor i rosół. Istnieje jak one, jest częścią tego samego życia, które toczy się wokół nas. Cóż zatem ją wyróżnia?
Poezję -
tylko co to takiego poezja.
Niejedna chwiejna odpowiedź
na to pytanie już padła.
A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego
jak zbawiennej poręczy.
Niemożliwa jest zatem dokładna definicja poezji, choć przeczuwamy, że coś nią jest, coś nie jest. A twórczość Wisławy Szymborskiej pokazuje dobitnie, jakie mogą być z tą definicją kłopoty.
Przyzwyczajeni jesteśmy najczęściej do poezji typu romantycznego, taką zapamiętujemy ze szkoły i pod jej wpływem pozostajemy. Zaś Szymborska jest poetką, można powiedzieć, aromantyczną. W jej wierszach napotykamy codzienne wyrazy, zwyczajne przedmioty i zdarzenia, które według potocznego myślenia o poezji wcale do jej świata nie należą. Weźmy ten rosół z makaronem, stary szalik, czy siedzenie pod drzewem na brzegu rzeki w słoneczny poranek ("Może być bez tytułu") albo napis "Nie deptać trawy" ("Wielkie to szczęście").
W wierszach Szymborskiej te właśnie zwykłe sprawy i te przedmioty tak często oglądane, że już prawie niezauważalne, nagle stają się ważne, nabierają uniwersalnego charakteru. Przecież to z nich tak naprawdę składa się nasze życie, one je tworzą - nie wielkie wydarzenia polityki czy historii. Co więcej: te wielkie wydarzenia swój początek biorą właśnie z takich nieważnych na pozór, błahych spraw:
"Może być bez tytułu":
Doszło do tego, że siedzę pod drzewem,
na brzegu rzeki,
w słoneczny poranek.
Jest to zdarzenie błahe
i do historii nie wejdzie.
To nie bitwy i pakty,
których motywy się bada,
ani godne pamięci zabójstwa tyranów.
A jednak siedzę nad rzeką, to fakt.
I skoro tutaj jestem,
musiałam skądś przyjść,
a przedtem
w wielu jeszcze miejscach się podziewać,
całkiem tak samo jak zdobywcy krain,
nim wstąpili na pokład.
Tak się też składa, że te ważne wydarzenia, historia, przynoszą pojedynczym ludziom zazwyczaj jedynie cierpienia, ból i nieszczęścia: To, co naprawdę płynie, to krew szybko schnąca ("Rzeczywistość wymaga"). Wiersz "Koniec i początek" też po części o tym mówi:
Po każdej wojnie
ktoś musi posprzątać.
Jaki taki porządek
sam się przecież nie zrobi.
Ktoś musi zepchnąć gruzy
na pobocza dróg
żeby mogły przejechać
wozy pełne trupów.
Ktoś musi grzęznąć
w szlamie i popiele,
sprężynach kanap,
drzazgach szkła
i krwawych szmatach.
W tych przełomach historii najważniejszy jest przecież tak naprawdę tylko ten pojedynczy człowiek, to, co się z nim dzieje w trakcie wielkich wydarzeń i po nich. Na przykład mrówcza praca nad przywracaniem wszystkiego do stanu normalności - praca, która już nikogo nie zainteresuje, jak w tym samym wierszu dalej czytamy:
Ktoś musi przywlec belkę
do podparcia ściany,
ktoś oszklić okno
i osadzić na zawiasach.
Fotogeniczne to nie jest
i wymaga lat.
Wszystkie kamery wyjechały już
na inną wojnę.
A to przecież my! Każdy z nas jest takim pojedynczym losem i przez swoje zwyczajne życie postrzega świat! Właśnie pochylenie poetki nad pojedynczym człowiekiem pozwala zrozumieć tragedię i nieszczęścia wojny - nie przemawia do nas wszak sto tysięcy ofiar, porusza nas dopiero cierpienie jednego człowieka. Na tym zajęciu się pojedynczym losem, dostrzeganiu wagi i cudu istnienia sowy, mrówki, myszołowa i samego człowieka polega między innymi mądrość poezji Szymborskiej. Mądrość też jakby zwyczajna, nie narzucająca się.
Poetka nie cytuje żadnych autorytetów, mądrości obiegowych, dla zrozumienia jej wierszy nie trzeba przeczytać najpierw dziesiątków opasłych ksiąg. Nie poucza nikogo.
Jak powiedział Paul Valéry: "W poezji wielkie idee i wielkie problemy powinny istnieć tak, jak witaminy w jabłkach. Jabłka jemy dla przyjemności, dla ich smaku, a witaminy nasz organizm dostaje przy okazji."
I tak jest w poezji Szymborskiej - na pozór zwyczajne, potoczne zestawienia słów niosą mądre, skupione nad życiem przesłanie. Ta mądrość nie jest eksponowana, wystawiana na pierwszy plan - jest normalna... Ludzka.
W trawie, która porosła
przyczyny i skutki,
musi ktoś sobie leżeć
z kłosem w zębach
i gapić się na chmury.
Takie codzienne życie, zwyczajne, niezauważalne jest bowiem bardzo silne i po cichu, powoli zagarnia dla siebie miejsca dawnej historii:
Jest stacja benzynowa
na małym placu w Jerycho,
są świeżo malowane
pod Białą Górą ławeczki.
Kursują listy
z Pearl Harbour do Hastings
(...)
a do rozkwitłych sadów w pobliżu Verdun
nadciąga tylko front atmosferyczny.
("Rzeczywistość wymaga")
W trakcie mówienia o tych wszystkich, poważnych w końcu, sprawach Szymborska obywa się bez wielkich słów, zachowuje, jak widać, pewną dozę humoru i dystans. Ten humor jest subtelny, nie narzucający się, ironiczny, wynika często z umiejętnej zabawy słowem. Spokojny i stoicki w postawie wobec świata. Poetka zachowuje dystans nawet w stosunku do samej siebie:
"Nagrobek"
Tu leży staroświecka jak przecinek
autorka paru wierszy. Wieczny odpoczynek
raczyła dać jej ziemia, pomimo że trup
nie należał do żadnej z literackich grup.
Ale też nic lepszego nie ma na mogile
oprócz tej rymowanki, łopianu i sowy.
Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy
i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę.
Także wtedy, kiedy mówi ona o miłości czy śmierci, udaje jej się uniknąć patosu, używa zwykłych słów i obrazów. Śmierć człowieka opisuje tak, jakby widział ją jego kot, nie ma płaczu czy lamentu.
Jest "Kot w pustym mieszkaniu" i
Słychać kroki na schodach
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta.
(...)
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tu był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Język Szymborskiej jest klarowny i oszczędny, nie ma w tych wierszach zbędnych słów, mówienia dla mówienia. Jak sama powiedziała w pewnym wywiadzie: Co chwila ktoś wsiada do samolotu, wypowiada się, wysiada i znów się wypowiada. Kiedyś, jak ktoś miał coś ważnego do powiedzenia, siadał (...) i zastanawiał się, jak to ma być powiedziane. (...) Wszystko było przemyślane, słowa wyważone.
Pewnie dlatego przez czterdzieści lat od debiutu opublikowała tylko 200 wierszy. Za to jakich!
Za to jakich...
* * *
Nawet ci, którzy nie lubią poezji w ogóle i z zasady, moim zdaniem właśnie poezję Wisławy Szymborskiej mogą zrozumieć i polubić. Nie muszą bać się śmieszności, ona sama się jej nie boi: Wolę śmieszność pisania wierszy od śmieszności ich niepisania ("Możliwości").
Choć jej poezja nie zbawia świata, to pomaga go zrozumieć i w tym znaleźć pocieszenie. Jest mądra, doskonała literacko, przejrzysta, choć niełatwa. Nie ulega modom ani koniunkturom. Jest bezpośrednia, szczera i mówi własnym językiem. O nas i do nas.