Dawno , dawno temu byłem na planecie o nazwie Śmieszka. Jak wskazuje nazwa, można się tam uśmiać do łez. Poleciałem tam sam, więc musiałem być samowystarczalny. Nie musiałem jednak żyć jakoś ekstremalnie, gdyż już pierwszego dnia poznałem przyjaznych i życzliwych ludzi, którzy zaoferowali mi noclegi i jedzenie w zamian za opowiedzenie im, w jaki sposób żyję na swojej planecie i jak tu dotarłem. Oczywiście bez zawahania się, przyjąłem propozycję. Śmieszki, bo tak nazywali się ludzie tutaj mieszkający, ugościli mnie w taki sposób, że przerosło to moje najśmielsze oczekiwania. Dostałem jeden z największych apartamentowców na planecie, a jedzenia miałem bez liku. Zgodnie z obietnicą, opowiedziałem im moją historię. Byli zafascynowani tym, jak można przeżyć tyle przygód. Stwierdzili, że jestem naprawdę dzielną osobą. Król planety nagle rzekł do mnie: - Jeśli więc jesteś tak dzielny to może zechciałbyś nam pomóc w sprawie , która być niełatwa.. - Oczywiście, że chętnie bym pomógł, lecz muszę wpierw wiedzieć, gdzie tkwi problem -powiedziałem - Tak więc dobrze. Od pewnego czasu musimy znosić ataki, które oczywistością są niechciane. Raz na miesiąc przylatują tu mieszkańcy planety o nazwie Złośliwcy. Są to straszni ludzie. Porywają mieszkańców naszego lądu, a ci, giną bezpowrotnie i słuch po nich zanika. Przeciwstwić się im ciężka sprawa. Są więksi i silniejsi, a cała nasza ludzkość boi się im przeciwstawić w choćby najmniejszym stopniu. Musimy znosić ich terror. - A kiedy byli tu ostatni raz ? -spytałem - Właśnie miesiąc od ich ostatniego ataku wybije za jakiś tydzień -odrzekł Po przedstawieniu mi problemów mieszkańców Śmieszek, całą noc myślałem nad tym, jak zaradzić ich problemowi. Doszedłem do wniosku, że jedynym możliwym rozwiązaniem jest wypowiedzenie wojny Złośliwcom. Nie było to jednak łatwe przedsięwzięcie. Nie wiedziałem czy mieszkańcy tutejszej planety będą skłonni zmobilizować się prowadzenia walki z tak niebezpiecznymi stworami. Kolejnego dnia przedstawiłem plan Śmieszkom. Ku mojemu zdziwieniu i zaskoczeniu, większość ludności uważała, że wypowiedzenie wojny Złośliwcom to dobry pomysł. Przez kolejne kilka dni zacząłem szkolić ludzi chętnych do walki. Podzieliłem ludzi na jednostki, a te na grupy. Wyodrębniłem piechotę i jazdę. Wszyscy byli przygotowywani w swoich miejscach. Wreszcie nadszedł atak. Moim oczom ukazały się olbrzymy z sąsiedniej planety. Miały wytrzeszcone oczy, potężne nosy oraz ogromne paszcze. Ubrane były w brązowe tuniki ze znaczkami ich planety. Widok taki, musiał budzić grozę każdego tutejszego mieszkańca. Rozkazałem ruszyć naprzód i zaatakować intruzów. Po kilku godzinach batalii, Złośliwcy zostali ostatecznie pokonani. Nie obyło się to jednak bez strat. Niestety kilku mieszkańców zabito, a paru kolejnych zostało ranionych. Planeta została wyzwolona spod ataków Złośliwców, lecz, co prawda ludzi, których wcześniej porwano, nie udało się nam odzyskać. Zostałem uhonorowany specjalnym orderem Uśmieszka, a całą kolejną noc ludzie tańczyli, bawili się i wiwatowali na moją cześć. Niestete kolejnego dnia musiałem już odlecieć na swoją planetę, ponieważ tam czekały na mnie inne obowiązki. To była niezapomniana przygoda !
Wojny Sąsiadów
Dawno , dawno temu byłem na planecie o nazwie Śmieszka. Jak wskazuje nazwa, można się tam uśmiać do łez. Poleciałem tam sam, więc musiałem być samowystarczalny. Nie musiałem jednak żyć jakoś ekstremalnie, gdyż już pierwszego dnia poznałem przyjaznych i życzliwych ludzi, którzy zaoferowali mi noclegi i jedzenie w zamian za opowiedzenie im, w jaki sposób żyję na swojej planecie i jak tu dotarłem. Oczywiście bez zawahania się, przyjąłem propozycję. Śmieszki, bo tak nazywali się ludzie tutaj mieszkający, ugościli mnie w taki sposób, że przerosło to moje najśmielsze oczekiwania. Dostałem jeden z największych apartamentowców na planecie, a jedzenia miałem bez liku. Zgodnie z obietnicą, opowiedziałem im moją historię. Byli zafascynowani tym, jak można przeżyć tyle przygód. Stwierdzili, że jestem naprawdę dzielną osobą. Król planety nagle rzekł do mnie:
- Jeśli więc jesteś tak dzielny to może zechciałbyś nam pomóc w sprawie , która być niełatwa..
- Oczywiście, że chętnie bym pomógł, lecz muszę wpierw wiedzieć, gdzie tkwi problem -powiedziałem
- Tak więc dobrze. Od pewnego czasu musimy znosić ataki, które oczywistością są niechciane. Raz na miesiąc przylatują tu mieszkańcy planety o nazwie Złośliwcy. Są to straszni ludzie. Porywają mieszkańców naszego lądu, a ci, giną bezpowrotnie i słuch po nich zanika. Przeciwstwić się im ciężka sprawa. Są więksi i silniejsi, a cała nasza ludzkość boi się im przeciwstawić w choćby najmniejszym stopniu. Musimy znosić ich terror.
- A kiedy byli tu ostatni raz ? -spytałem
- Właśnie miesiąc od ich ostatniego ataku wybije za jakiś tydzień -odrzekł
Po przedstawieniu mi problemów mieszkańców Śmieszek, całą noc myślałem nad tym, jak zaradzić ich problemowi. Doszedłem do wniosku, że jedynym możliwym rozwiązaniem jest wypowiedzenie wojny Złośliwcom. Nie było to jednak łatwe przedsięwzięcie. Nie wiedziałem czy mieszkańcy tutejszej planety będą skłonni zmobilizować się prowadzenia walki z tak niebezpiecznymi stworami.
Kolejnego dnia przedstawiłem plan Śmieszkom. Ku mojemu zdziwieniu i zaskoczeniu, większość ludności uważała, że wypowiedzenie wojny Złośliwcom to dobry pomysł. Przez kolejne kilka dni zacząłem szkolić ludzi chętnych do walki. Podzieliłem ludzi na jednostki, a te na grupy. Wyodrębniłem piechotę i jazdę. Wszyscy byli przygotowywani w swoich miejscach. Wreszcie nadszedł atak. Moim oczom ukazały się olbrzymy z sąsiedniej planety. Miały wytrzeszcone oczy, potężne nosy oraz ogromne paszcze. Ubrane były w brązowe tuniki ze znaczkami ich planety. Widok taki, musiał budzić grozę każdego tutejszego mieszkańca. Rozkazałem ruszyć naprzód i zaatakować intruzów. Po kilku godzinach batalii, Złośliwcy zostali ostatecznie pokonani. Nie obyło się to jednak bez strat. Niestety kilku mieszkańców zabito, a paru kolejnych zostało ranionych. Planeta została wyzwolona spod ataków Złośliwców, lecz, co prawda ludzi, których wcześniej porwano, nie udało się nam odzyskać. Zostałem uhonorowany specjalnym orderem Uśmieszka, a całą kolejną noc ludzie tańczyli, bawili się i wiwatowali na moją cześć. Niestete kolejnego dnia musiałem już odlecieć na swoją planetę, ponieważ tam czekały na mnie inne obowiązki. To była niezapomniana przygoda !