Mam do wyboru jeden temat. 1.Czy taka właśnie jest szkoła jak przedstawia ją Gombrowicz?(mowa o Ferdydurke) Oskarżaj lub broń instytucji, w której zdobywasz wiedzę. 2.Jak nauczyciele chcą nas upupić?(jeżeli w ogóle chcą) ma to być felieton :)
Problem upupienia uczniów przez nauczycieli jest tak stary, jak całe szkolnictwo. Zapewne istniał już w starożytności w pierwszych prymitywnych szkołach. Nie wiadomo do końca, co powoduje tę nieprzyzwoitą złośliwość pedagogów. Zapewne często im, jak i nam – bo to przecież tez ludzie- zdarza się wstać rano lewą nogą, czy być ponurym z powodu własnych problemów. Poprzez upupienie biednych uczniaków rozumiemy między innymi zadawanie kosmicznych ilości prac domowych, wymaganie wiedzy, co najmniej najmniej z początków podstawówki, siedzenie na baczność przez 45 minut, oraz wiele innych ponadludzkich wymagań. Uczeń jest człowiekiem, który też ma prawa, marzenia, a przede wszystkim życie osobiste. Pół dna spędzonego w szkole jest wystarczającym czasem na zdobycie wiedzy. Niestety „milutki nauczyciel” zwala jeszcze na niego pracę domową na całą resztę dnia. Wniosek: uczeń ma w nocy spać, a w dzień się uczyć. Nie ma komputera, nie ma kontaktów towarzyskich (a to też rozwija), nie ma odpoczynku! Nauczyciele traktują nas, jak roboty zaprogramowane na długoletnie zapamiętywanie wzorów, reguł, wierszydeł. A przecież pamięć to nie pojemnik o 1000 gigabajtów pojemności i poza tym wszystkim musi pomieścić jeszcze mnóstwo informacji poza szkolnych (np. własny adres czy data urodzenia). Nauczyciele przepytując uczniów z wiedzy nie dopuszczają luk w pamięci, nie przyjmują usprawiedliwień nieprzygotowania się. Nie wierzą, że np. w drodze do szkoły walec mógł rozjechać uczniowi zeszyt, w domu zabrakło prądu (jak się uczyć po ciemku?), gotowe wypracowanie zjadł pies sąsiada. Uśmiechają się drwiąco i z satysfakcją stawiają jedynkę, poprzez co upupiają ucznia w najgorszy sposób. Ponadto „lojalni pedagodzy” uwielbiają skarżyć. Nieetyczne i złe (wg nich!) zachowanie uczniów, jak i słabe czasem oceny (nikt nie jest geniuszem!) „przenoszą” rodzicom wręcz z prędkością światła. Upupienie uczniów jest odwiecznym problemem młodocianej ludzkości. Nikt dotąd nie wymyślił na nie lekarstwa, ani rady. Pozostaje nam tylko pogodzić się z tym, spuścić głowę i niewolniczo stosować się do przyjętych w szkole reguł. Na koniec zadajmy sobie kontrastowe pytanie: czy to przypadkiem nie uczniowie upupiają nauczycieli? Dla dobra ogółu i wiarygodności powyższego tekstu (nie można zaprzeczać samemu sobie) pozostawmy to bez komentarza….
Problem upupienia uczniów przez nauczycieli jest tak stary, jak całe szkolnictwo. Zapewne istniał już w starożytności w pierwszych prymitywnych szkołach. Nie wiadomo do końca, co powoduje tę nieprzyzwoitą złośliwość pedagogów. Zapewne często im, jak i nam – bo to przecież tez ludzie- zdarza się wstać rano lewą nogą, czy być ponurym z powodu własnych problemów.
Poprzez upupienie biednych uczniaków rozumiemy między innymi zadawanie kosmicznych ilości prac domowych, wymaganie wiedzy, co najmniej najmniej z początków podstawówki, siedzenie na baczność przez 45 minut, oraz wiele innych ponadludzkich wymagań.
Uczeń jest człowiekiem, który też ma prawa, marzenia, a przede wszystkim życie osobiste. Pół dna spędzonego w szkole jest wystarczającym czasem na zdobycie wiedzy. Niestety „milutki nauczyciel” zwala jeszcze na niego pracę domową na całą resztę dnia. Wniosek: uczeń ma w nocy spać, a w dzień się uczyć. Nie ma komputera, nie ma kontaktów towarzyskich (a to też rozwija), nie ma odpoczynku! Nauczyciele traktują nas, jak roboty zaprogramowane na długoletnie zapamiętywanie wzorów, reguł, wierszydeł. A przecież pamięć to nie pojemnik o 1000 gigabajtów pojemności i poza tym wszystkim musi pomieścić jeszcze mnóstwo informacji poza szkolnych (np. własny adres czy data urodzenia). Nauczyciele przepytując uczniów z wiedzy nie dopuszczają luk w pamięci, nie przyjmują usprawiedliwień nieprzygotowania się. Nie wierzą, że np. w drodze do szkoły walec mógł rozjechać uczniowi zeszyt, w domu zabrakło prądu (jak się uczyć po ciemku?), gotowe wypracowanie zjadł pies sąsiada. Uśmiechają się drwiąco i z satysfakcją stawiają jedynkę, poprzez co upupiają ucznia w najgorszy sposób. Ponadto „lojalni pedagodzy” uwielbiają skarżyć. Nieetyczne i złe (wg nich!) zachowanie uczniów, jak i słabe czasem oceny (nikt nie jest geniuszem!) „przenoszą” rodzicom wręcz z prędkością światła.
Upupienie uczniów jest odwiecznym problemem młodocianej ludzkości. Nikt dotąd nie wymyślił na nie lekarstwa, ani rady. Pozostaje nam tylko pogodzić się z tym, spuścić głowę i niewolniczo stosować się do przyjętych w szkole reguł.
Na koniec zadajmy sobie kontrastowe pytanie: czy to przypadkiem nie uczniowie upupiają nauczycieli?
Dla dobra ogółu i wiarygodności powyższego tekstu (nie można zaprzeczać samemu sobie) pozostawmy to bez komentarza….