Mam do napisania opowiadanie z podanymi wyrazami ;
straż, pożar, hotel, odważył się, twarz, ciężko, obelżywie,uderzyć, półtorej,mnóstwo, popiół, krzepki, powłóczył, żywy, rządek, rzeczy,potrzebne, skrócić, ważne, młodzież, chmurzy się, na przekór, ujrzałem, potrzebowalem, duży.
MOŻNA ZMIENIAC WYRAZ, NIE MUSZA BYC KONIECZNIE W TAKIEJ FORMIE JAK SĄ POWYŻEJ WYPISANE . NIE TRZEBA WYKORZYSTAC WSZYSTKICH WYRAZÓW, ALE MINIMUM 15 . MA BYC TO OPOWIADANIE MOZE BYC SCIENCE FICTION LUB JAKIES NADZYWCZAJNE . TYLKO TAKIE ZEBYM DOSTALA POZYTYWNA OCENE ;D
PROSZĘ, POSTARAJCIE SIĘ .
daaaaje naj! :)
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Rozumiem, że jesteś dziewczyną więc będę pisał w rodzaju żeńskim. ;)
Dzień zapowiadał się jak co dzień. Pobudka, szkoła, powrót do domu, odrobienie lekcji, spanie. Codziennie to samo. Tego dnia bardzo się chmurzyło, ale wtedy nie to było najważniejsze... Wracając ze szkoły zauważyłam jakiś zapach dymu. Początkowo nie wiedziałam co to jest, ale przechodząc jeszczę parę metrów, w odległości ok. 200 metrów przede mną z okna jednego z mieszkań w hotelu ulatniał się gęsty, czarny dym. Ujrzałam wtedy, pożar, naprawdę duży pożar.
Nie zastanawiając się długo sięgnęłam po telefon i wybrałam numer alarmowy 998, czyli straż pożarną. Nagle wokół bloku zjawiło się dużo ludzi, głównie młodzieży, która właśnie wtedy kończyła lekcje. Za jakieś 4 minuty po moim telefonie usłyszałem syreny straży oraz moim oczom ukazały się dwa duże samochody strażackie. Jeden z nich był wyposażony w drabinę, której potrzebowano, abe dostać się do apartamentu. Ogień zaczął przedostawać się do innych mieszkań, a więc szybko została przeprowadzona ewakuacja. Po nerwowym oczekiwaniu zobaczyliśmy strażaka, który wyszedł z hotelu z dość ciężko ranną kobietą, oraz z człowiekiem, który miał lekko przypaloną twarz. Powłóczył on szybko do karetki która w międzyczasie przyjechała na miejsce zdarzenia.
Następnego dnia dowiedziałam się, że jedną z rannych osób była pani z ministerstwa nauki, która pezyjachała zobaczyć jakie postępy robi nasza szkoła. Poszliśmy ją odwiedzić, więc skrócono nam lekcje.
Myślę, że od tego wydarzenia bardziej uważam na "zabawy z ogniem".
We wrześniu tego roku pojechałam razem z moją klasą na wycieczkę w góry. Jedną z głównych atrakcji wyjazdu, było zwiedzanie "nawiedzonego domu".
Tego dnia było dość zimno, zaczęło się chmurzyć. W związku z tym, że dom ten był oddalony od naszego hotelu o jakieś 2 kilometry, poszliśmy tam piechotą. Skróciliśmy sobie trochę drogę, idąc przez polną drogą. Młodzież szybko szła, żeby dojść na miejsce przed deszczem. Kiedy już dotarilśmy na miejsce, ujrzałam przed sobą duży, okazały i stardodawny budynek. Poinformowano nas o zasadach jakich musimy przestrzegać wewnątrz tego domu, co było bardzo ważne, i że mamy tam chodzić osobno lub w małych grupkach. Ja odważyłam się iść tam sama. Dali nam plany tego domu, na których były zaznaczone trasy którymi możemy iść. Na przekór poleceniom nauczycieli, postanowiłam iść własną drogą. Nagle znalazłam się w dużym pokoju, który nie był zaznaczony na planie. Było tam mnóstwo starych mebli, pokrytych warstwami kurzu. Jakieś półtorej metra ode mnie, ujrzałam czarną postać. Nie mogłam ujrzeć jej twarzy, widziałam jedynie kontur jej sylwetki. Strasznie się wystraszyłam, ponieważ szła ona powoli w moim kierunku. Chciałam uciec, ale drzwi były zamknięte. Potrzebowałam więc jakiś narzędzi obrony, gdyż nie wiedziałam jakie ma ona zamiary wobec mnie. Na szczęście, na wielkiej komodzie znalazłam potrzebne rzeczy. Obróciłam się i zobaczyłam kilka takich postaci stojących w rządku, to było przerażające. Nie wiedziałam czy to osoby żywe, czy może duchy. Nagle w budynku rozległ się alarm, to pożar! Nie wiedziałam co zrobić. Pobiegłam do drzwi próbując je otworzyć. Nagle ktoś w nie uderzył i mnie uwolnił. Razem z nieznajomą postacią próbowałam uciec do wyjścia. Niestety po drodze zemdlałam, nie pamiętam co dalej się ze mną działo. Po przebudzeniu leżałam przed tym domem, wokół mnie zebrało się mnóstwo ludzi. Okazało się, że osobą, która mnie uratowała był kolega ze starszej klasy. Wezwano karetkę, ale nie dojechała ona, ponieważ były bardzo złe warunki pogodowe i problemy z dojazdem. Na miejsce dojechała tylko straż pożarna. Na całe szczęście nic mi się nie stało. Podnisłam się i zobaczyłam spalony "dom duchów". Wszędzie było pełno popiołu i dymu. Bardzo ciężko było mi przyjąć do wiadomości co się tak naprawdę stało.
Po tym wydarzeniu, postanowiłam słuchać zaleceń osób dorosłych i nigdy sama nie wybierać się w takie miejsca. A co do duchów, to nie wiem, czy naprawdę były to duchy, czy ktoś próbował mnie postraszyć, czy był to może zły sen. Ważne jest, że nic nikomu się nie stało, a ta przygoda na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Mam nadzieję, że Ci pomogłam.
Może temat trochę dziwny, ale nie wiedziałam o czym napisać :-D.