Pewnego dnia pewien dobry stary człowiek, siedząc w swoim ogrodzie ujrzał pięknego ptaka, robiącego sobie gniazdo na jednym z drzew ogrodnika, na starym platanie. Było to najwyższe drzewo ogrodu. Starzec pomyślał, że postara zaprzyjaźnić się z ziębą zwyczajną i postanowił wybudować w pobliżu tego gniazda karmnik. Póki zabrał się do roboty popatrzył jeszcze trochę na przyszłego przyjaciela, jak zręcznie wykonuje sobie dom, a następnie przeszedł się do domu po potrzebne do budowy "stołówki" narzędzia oraz materiały. Kiedy skończył, wybrał się do sklepu po pokarm dla tego gatunku ptaków. Kiedy przyszedł do ogrodu, gniazdo już było zrobione, a ptak poleciał w poszukiwaniu pożywienia. Ogrodnik skorzystał z okazji i jeszcze przed powrotem ptaka zamocował karmnik. Następnie poczekał na "przystojniaka", a gdy się zjawił, dostrzegł, że zagląda do "jadłodajni" i powoli zbliża się do niego. Po kilku chwilch był już najedzony przysmakami od starca i poszedł spać. To samo uczynił też dobry człowiek.
Następnego dnia, kiedy słońce jeszcze nie wzeszło do końca na niebo, przyjaciele spotkali się w ogrodzie, jednak ptak nie zbliżał się zbytnio do ogrodnika. Po krótkim spojrzeniu ptak odleciał, zapewne w poszukiwaniu partnerki. Po kilku godzinach przyleciał, jednak do tej pory sam. Ogrodnik pomyślał wtedy, że tak samo jak on ptak jest samotny, nie ma nikogo oprócz niego i zrobiło mu się smutno z tego powodu. Na szczęście następnego dnia spotkał swojego małego przyjaciela z nową ziębą, samicą. Bardzo się ucieszył i poczuł się lepiej, niż dnia poprzedniego.
W kilka dni potem rodzina się miała powiększyć, ponieważ w gnieździe szczęśliwa ptasia para wysiadywała już nowe jaja. Tego dnia starzec pomyślał, że powinien nazwać swoich gości. Samca nazwał Bartkiem, samicę Sarą, a dzieci jeszcze nie nazwał, ponieważ jeszcze się nie wykluły, ale zaraz powykluciu nadał im imiona Michał i Piotr.
Po kilku miesiącach, kiedy chłopcy nauczyli się już latać równie dobrze jak rodzice, szczęśliwy ojciec zaczął zbliżać się do ogrodnika, trzymającego w dłoni jedzenie, jednak, gdy był już blisko, zrezygnował i oddalił się. Jednak mimo tego w kilka tygodni potem cała rodzina nie bała się już "ludzkiego przyjaciela" i siadała mu czasem na raminiu.
Po kilku latach rodzina mieszkała dalej w ogrodzie i co roku się rozrastała, aż w końcu prawie na kazdym drzewie zamieszczone było gniazdo prawnuków, praprawnuków,... rodziny Bartosza.
Myślę, że pomogłem :D (wymyśliłem je w trakcie pisania, wszelkie prawa zastrzeżone :D)
Ja mam takie:
Pewnego dnia pewien dobry stary człowiek, siedząc w swoim ogrodzie ujrzał pięknego ptaka, robiącego sobie gniazdo na jednym z drzew ogrodnika, na starym platanie. Było to najwyższe drzewo ogrodu. Starzec pomyślał, że postara zaprzyjaźnić się z ziębą zwyczajną i postanowił wybudować w pobliżu tego gniazda karmnik. Póki zabrał się do roboty popatrzył jeszcze trochę na przyszłego przyjaciela, jak zręcznie wykonuje sobie dom, a następnie przeszedł się do domu po potrzebne do budowy "stołówki" narzędzia oraz materiały. Kiedy skończył, wybrał się do sklepu po pokarm dla tego gatunku ptaków. Kiedy przyszedł do ogrodu, gniazdo już było zrobione, a ptak poleciał w poszukiwaniu pożywienia. Ogrodnik skorzystał z okazji i jeszcze przed powrotem ptaka zamocował karmnik. Następnie poczekał na "przystojniaka", a gdy się zjawił, dostrzegł, że zagląda do "jadłodajni" i powoli zbliża się do niego. Po kilku chwilch był już najedzony przysmakami od starca i poszedł spać. To samo uczynił też dobry człowiek.
Następnego dnia, kiedy słońce jeszcze nie wzeszło do końca na niebo, przyjaciele spotkali się w ogrodzie, jednak ptak nie zbliżał się zbytnio do ogrodnika. Po krótkim spojrzeniu ptak odleciał, zapewne w poszukiwaniu partnerki. Po kilku godzinach przyleciał, jednak do tej pory sam. Ogrodnik pomyślał wtedy, że tak samo jak on ptak jest samotny, nie ma nikogo oprócz niego i zrobiło mu się smutno z tego powodu. Na szczęście następnego dnia spotkał swojego małego przyjaciela z nową ziębą, samicą. Bardzo się ucieszył i poczuł się lepiej, niż dnia poprzedniego.
W kilka dni potem rodzina się miała powiększyć, ponieważ w gnieździe szczęśliwa ptasia para wysiadywała już nowe jaja. Tego dnia starzec pomyślał, że powinien nazwać swoich gości. Samca nazwał Bartkiem, samicę Sarą, a dzieci jeszcze nie nazwał, ponieważ jeszcze się nie wykluły, ale zaraz powykluciu nadał im imiona Michał i Piotr.
Po kilku miesiącach, kiedy chłopcy nauczyli się już latać równie dobrze jak rodzice, szczęśliwy ojciec zaczął zbliżać się do ogrodnika, trzymającego w dłoni jedzenie, jednak, gdy był już blisko, zrezygnował i oddalił się. Jednak mimo tego w kilka tygodni potem cała rodzina nie bała się już "ludzkiego przyjaciela" i siadała mu czasem na raminiu.
Po kilku latach rodzina mieszkała dalej w ogrodzie i co roku się rozrastała, aż w końcu prawie na kazdym drzewie zamieszczone było gniazdo prawnuków, praprawnuków,... rodziny Bartosza.
Myślę, że pomogłem :D (wymyśliłem je w trakcie pisania, wszelkie prawa zastrzeżone :D)