Ma być to opowiadanie. Opisać historię osoby, która zwiedza miasto najlepiej miasto Wrocław. Ma być coś podobnego do "Zaczarowana dorożka" Gałczyńskiego. Ma być jeszcze: zaskakująca, ciekawa, zmyślona, fantastyczna, i ma zawierać ciekawe opisy np. zabytków.
qpalzm123
Niepewne kroki przybliżały Jana do celu. Przed nim wyraźnie rysował się w poświacie księżyca zamek. Strzeliste wieże sięgały chmur, które sporadycznie pojawiały się na błękitnym niebie. Czasem w jakimś oknie zapalało się światło i rzucało blask na zieleń pobliskiego lasu znajdującego się na stokach wzgórza. Przez pokoje przechodziły ciemne postacie i znów zapadał mrok, by znów zajaśniała jakaś żarówka.
Jan westchnął. "Ciocia powinna się ucieszyć. Już dawno jej nie odwiedziłem" myślał radośnie, "jednak przez te opóźnienia pociągów przyjdę w samym środku nocy..." Brak latarnii na ulicy dawał się we znaki. Musiał iść powoli. Nigdy nie był pewny, czy nie poślizgnie się na kamieniu, czy nie wejdzie w krzaki. Czyżby tak rzadko odwiedzano zamek? Na szczęście jest już blisko, jeszcze tylko parę kroków, jeszcze chwila tej ciężkiej podróży. Nagle coś zajaśniało przed nim. Tym razem to nie światło w oknie, za jasne i wydobyło się jakby spod wzgórza. I szybko zgasło. Zaciekawiony podeszedł nieco bliżej, i bliżej, aż usłyszał spokojny, aczkolwiek gruby głos: Królewna mocno przypieczona, moja ulubiona. Hmm! Pyszna! To na pewno była dziewica, tylko one smakują tak wspaniale. Co to kto to – wymskło się podróżnikowi. -O! deser! - z jaskini wyszła olbrzymia jaszczurka ze skrzydłami. - Widać, że o mnie dbają. Smok! Nie, samochód. Te dania są coraz głupsze. Eh! Co ty tu robisz? Mamy XXI wiek! Oh! Jaki ja już stary! Ale koniec pogaduszek.Wieczorynka się już skończyła i muszę iść spać. Chodź tu kochany... Jan nie mógł wygrać z silnym uściskiem smoczej łapy. Widział tylko paszczę, do której się zbliżał. Zieloną, wielką paszczę, ze sporymi ubytkami w zębach. Kilka było już tak zepsutych, że trzebaby je wyrwać. Widział też rozdwojony język, który krążył w powietrzu, by zaraz posmakować jego skóry. Światło gwiazd odbijało się na przednich kłach, ale niedługo miało być zakryte czerwoną plamą. Ciekawe, czy smok umyje zęby po kolacji, myślał, wolałbym być zjedzony przez kulturalnego smoka, dobrze wychowanego. Miał nieszczęście w szczęściu. Smok mył zęby każdego wieczora, lecz dzisiaj skończyła mu się pasta... To tragiczne zrządrzenie losu zaniepokoiło Jana tak bardzo, że do ostaniego tchu rozpaczał nad niesprawiedliwością świata.
Jan westchnął. "Ciocia powinna się ucieszyć. Już dawno jej nie odwiedziłem" myślał radośnie, "jednak przez te opóźnienia pociągów przyjdę w samym środku nocy..." Brak latarnii na ulicy dawał się we znaki. Musiał iść powoli. Nigdy nie był pewny, czy nie poślizgnie się na kamieniu, czy nie wejdzie w krzaki. Czyżby tak rzadko odwiedzano zamek? Na szczęście jest już blisko, jeszcze tylko parę kroków, jeszcze chwila tej ciężkiej podróży.
Nagle coś zajaśniało przed nim. Tym razem to nie światło w oknie, za jasne i wydobyło się jakby spod wzgórza. I szybko zgasło. Zaciekawiony podeszedł nieco bliżej, i bliżej, aż usłyszał spokojny, aczkolwiek gruby głos:
Królewna mocno przypieczona, moja ulubiona. Hmm! Pyszna! To na pewno była dziewica, tylko one smakują tak wspaniale.
Co to kto to – wymskło się podróżnikowi.
-O! deser! - z jaskini wyszła olbrzymia jaszczurka ze skrzydłami. - Widać, że o mnie dbają.
Smok!
Nie, samochód. Te dania są coraz głupsze. Eh!
Co ty tu robisz? Mamy XXI wiek!
Oh! Jaki ja już stary! Ale koniec pogaduszek.Wieczorynka się już skończyła i muszę iść spać. Chodź tu kochany...
Jan nie mógł wygrać z silnym uściskiem smoczej łapy. Widział tylko paszczę, do której się zbliżał. Zieloną, wielką paszczę, ze sporymi ubytkami w zębach. Kilka było już tak zepsutych, że trzebaby je wyrwać. Widział też rozdwojony język, który krążył w powietrzu, by zaraz posmakować jego skóry. Światło gwiazd odbijało się na przednich kłach, ale niedługo miało być zakryte czerwoną plamą. Ciekawe, czy smok umyje zęby po kolacji, myślał, wolałbym być zjedzony przez kulturalnego smoka, dobrze wychowanego. Miał nieszczęście w szczęściu. Smok mył zęby każdego wieczora, lecz dzisiaj skończyła mu się pasta... To tragiczne zrządrzenie losu zaniepokoiło Jana tak bardzo, że do ostaniego tchu rozpaczał nad niesprawiedliwością świata.