Jestem przerażony, głodny i wycieńczony. Mam już dość tej podróży? Chcę wrócić do Ojczyzny, do domu, do rodziny!!! Wczoraj był taki spokojny dzień, nic nie zapowiadało nadchodzących wydarzeń. Było ciepło, morze w miarę spokojne, ale wiał wiatr ? idealne warunki do żeglugi. Wszyscy byliśmy w świetnych humorach, Achorys grał na flecie a my śmialiśmy się z dowcipów Odysa. Sielanka! Nagle jeden z majtków zaczął krzyczeć: ?ziemia, ziemia, widzę ląd!?. Szybko dobiliśmy do brzegu tej tajemniczej wyspy i zacumowaliśmy statek. Następnie zgodnie ze zwyczajem zabraliśmy ze sobą podarunki dla gospodarzy i poszliśmy się z nimi przywitać. Jakież było nasze zdziwienie gdy okazało się, że nie ma tam żywej duszy, a ogromne jaskinie wypełnione są pysznym serem. Ja już wtedy czułem, że coś tu nie gra, ale reszta załogi rzuciła się jak stado wygłodniałych wilków na aromatyczny kozi ser. Również byłem głodny więc przyłączyłem się do nich. Gdy najedliśmy się do syta, rozłożyliśmy się na miękkich, delikatnych skórach wyścielających jaskinię i z błogością zasnęliśmy. Pierwszy obudził się Odys. Szturchnął mnie mocno, nie mogąc wymówić ani jednego słowa. Coś zbliżało się do jaskini, robiąc przy tym tyle hałasu co stado słoni. Zaczęliśmy szybko budzić resztę naszych przyjaciół, a gdy wszyscy już stali na nogach, Odys zarządził ucieczkę. Niestety było już za późno Przy wejściu do groty stał ogromny mężczyzna. Miał on co najmniej 30 metrów wzrostu. Jego twarz była płaska a pośrodku czoła miał oko. Wbrew temu co wpajali w nas ojcowie, że zawsze należy być dzielnym, bo strach to domena słabych kobiet, zaczęliśmy potwornie krzyczeć, niektórzy z nas płakali. -Cisza słabeusze!, bo własnoręcznie wrzucę was do morza!- ryknął przekrzykując nas Odys i to wystarczyło, abyśmy w kilka sekund stali się odważnymi wojownikami gotowymi na walkę z olbrzymem. Odyseusz nawiązał z nim rozmowę i opowiedział mu o naszej historii, o tym, że zgubiliśmy się i pokazał mu nasze dary. Potwór spojrzał szyderczo na gliniane naczynia, które były wielkości jego zębów trzonowych i roztarł je w palcach na proch. Następnie jakby nigdy nic wepchnął sobie do wielkiej paszczy Achorysa, odgryzł mu głowę i oblizał się z błogością! Tracąc swą ówczesną odwagę poderwaliśmy się do ucieczki! Lecz nie było to takie proste, bo cyklop zablokował wejście ogromnym głazem, który tylko on mógł odsunąć. Jak zawsze pomysłowy Odys wybił mu (z naszą pomocą) oko wielką belą. Olbrzym zaczął wrzeszczeć z bólu i miotać się po jaskini, odsuwając głaz. Z prędkością kuli armatniej wybiegliśmy na zewnątrz, wskoczyliśmy na pokład statku i najszybciej jak tylko mogliśmy odpłynęliśmy. W oddali stado cyklopów wydawało potworne dźwięki, wygrażając nam? Gdy tylko wspomnę tamten dzień, przepełnia mnie ogromny strach i tęsknota za naszym przyjacielem zjedzonym przez tego mordercę. Na statku panuje smutna cisza... Przedtem przeszkadzało nam jak Achorys brzęczał cały czas na swoim flecie, lecz teraz nam tego bardzo brakuje? Nie mam już siły pisać, musze iść odpocząć, aby zebrać siły na dalszą podróż. Bo nikt nie wie co przyniesie nam następny dzień?
Na nasze nieszczęście powiedziałem olbrzymowi , kim jestem . Polifem poprosił swojego ojca , Posejdona , aby rozpętał burzę na morzu . Ocalał tylko mój statek , ale wymaga naprawy . Potrzebujemy posiłków i odpoczynku . Przybiliśmy do wyspy , która wydawała się nam opuszczona , lecz musieliśmy być ostrożni . Kto wie , co nas czeka ? Podzieliłem załogę na dwa oddziały . Z połową zostałem na statku , a reszta dobrze uzbrojona poszła w głąb lądu . Długo na nich czekaliśmy . W końcu spostrzegliśmy jednego z naszych ludzi . Ogarnął mnie strach , ponieważ ów człowiek biegł bardzo szybko z wyraźnym przerażeniem w oczach . Prędko wspiął się na statek i zaczął opowiadać . Okazało się , że wyspę zamieszkuje czarodziejka o imieniu Kirke . Nakarmiła i napoiła moich ludzi . Nawet nie zauważyli , kiedy zamienili się w świnie . Ogarnął mnie straszliwy gniew . Nie dość , że straciłem inne statki , to jeszcze ona chce mi zabrać ludzi z ostatniej załogi . Ująłem miecz w dłonie i poszedłem do jej pałacu . W drodze spotkałem Hermesa , który podarował mi ziele zabezpieczające przed czarami Kirke . Czarodziejka dała mi pić i jeść , a widząc , że jej czary na mnie ni działają , próbowała dotknąć mnie różdżką . Skoczyłem ku niej z mieczem . Córka słońca padła na kolana i zaczęła prosić o przebaczenie . Wzruszyłem się na ten widok i darowałem jej życie . Poprosiłem ją tylko , aby odczarowała moich towarzyszy . Była taka miła , łagodna i dobra , że postanowiłem zostać u niej jakiś czas . Bardzo się zaprzyjaźniliśmy . Wkrótce i tak będę musiał wyruszyć w dalszą drogę do mojej żony , syna i kraju . Do rodzinnej Itaki .
Jestem przerażony, głodny i wycieńczony. Mam już dość tej podróży? Chcę wrócić do Ojczyzny, do domu, do rodziny!!!
Wczoraj był taki spokojny dzień, nic nie zapowiadało nadchodzących wydarzeń. Było ciepło, morze w miarę spokojne, ale wiał wiatr ? idealne warunki do żeglugi. Wszyscy byliśmy w świetnych humorach, Achorys grał na flecie a my śmialiśmy się z dowcipów Odysa. Sielanka!
Nagle jeden z majtków zaczął krzyczeć: ?ziemia, ziemia, widzę ląd!?. Szybko dobiliśmy do brzegu tej tajemniczej wyspy i zacumowaliśmy statek. Następnie zgodnie ze zwyczajem zabraliśmy ze sobą podarunki dla gospodarzy i poszliśmy się z nimi przywitać. Jakież było nasze zdziwienie gdy okazało się, że nie ma tam żywej duszy, a ogromne jaskinie wypełnione są pysznym serem. Ja już wtedy czułem, że coś tu nie gra, ale reszta załogi rzuciła się jak stado wygłodniałych wilków na aromatyczny kozi ser. Również byłem głodny więc przyłączyłem się do nich. Gdy najedliśmy się do syta, rozłożyliśmy się na miękkich, delikatnych skórach wyścielających jaskinię i z błogością zasnęliśmy.
Pierwszy obudził się Odys. Szturchnął mnie mocno, nie mogąc wymówić ani jednego słowa. Coś zbliżało się do jaskini, robiąc przy tym tyle hałasu co stado słoni. Zaczęliśmy szybko budzić resztę naszych przyjaciół, a gdy wszyscy już stali na nogach, Odys zarządził ucieczkę. Niestety było już za późno Przy wejściu do groty stał ogromny mężczyzna. Miał on co najmniej 30 metrów wzrostu. Jego twarz była płaska a pośrodku czoła miał oko. Wbrew temu co wpajali w nas ojcowie, że zawsze należy być dzielnym, bo strach to domena słabych kobiet, zaczęliśmy potwornie krzyczeć, niektórzy z nas płakali.
-Cisza słabeusze!, bo własnoręcznie wrzucę was do morza!- ryknął przekrzykując nas Odys i to wystarczyło, abyśmy w kilka sekund stali się odważnymi wojownikami gotowymi na walkę z olbrzymem.
Odyseusz nawiązał z nim rozmowę i opowiedział mu o naszej historii, o tym, że zgubiliśmy się i pokazał mu nasze dary. Potwór spojrzał szyderczo na gliniane naczynia, które były wielkości jego zębów trzonowych i roztarł je w palcach na proch. Następnie jakby nigdy nic wepchnął sobie do wielkiej paszczy Achorysa, odgryzł mu głowę i oblizał się z błogością! Tracąc swą ówczesną odwagę poderwaliśmy się do ucieczki! Lecz nie było to takie proste, bo cyklop zablokował wejście ogromnym głazem, który tylko on mógł odsunąć. Jak zawsze pomysłowy Odys wybił mu (z naszą pomocą) oko wielką belą. Olbrzym zaczął wrzeszczeć z bólu i miotać się po jaskini, odsuwając głaz.
Z prędkością kuli armatniej wybiegliśmy na zewnątrz, wskoczyliśmy na pokład statku i najszybciej jak tylko mogliśmy odpłynęliśmy. W oddali stado cyklopów wydawało potworne dźwięki, wygrażając nam?
Gdy tylko wspomnę tamten dzień, przepełnia mnie ogromny strach
i tęsknota za naszym przyjacielem zjedzonym przez tego mordercę.
Na statku panuje smutna cisza... Przedtem przeszkadzało nam jak Achorys brzęczał cały czas na swoim flecie, lecz teraz nam tego bardzo brakuje?
Nie mam już siły pisać, musze iść odpocząć, aby zebrać siły na dalszą podróż. Bo nikt nie wie co przyniesie nam następny dzień?
Około miesiąca tułaczki
Na nasze nieszczęście powiedziałem olbrzymowi , kim jestem . Polifem poprosił swojego ojca , Posejdona , aby rozpętał burzę na morzu . Ocalał tylko mój statek , ale wymaga naprawy . Potrzebujemy posiłków i odpoczynku . Przybiliśmy do wyspy , która wydawała się nam opuszczona , lecz musieliśmy być ostrożni . Kto wie , co nas czeka ? Podzieliłem załogę na dwa oddziały . Z połową zostałem na statku , a reszta dobrze uzbrojona poszła w głąb lądu .
Długo na nich czekaliśmy . W końcu spostrzegliśmy jednego z naszych ludzi . Ogarnął mnie strach , ponieważ ów człowiek biegł bardzo szybko z wyraźnym przerażeniem w oczach . Prędko wspiął się na statek i zaczął opowiadać . Okazało się , że wyspę zamieszkuje czarodziejka o imieniu Kirke . Nakarmiła i napoiła moich ludzi . Nawet nie zauważyli , kiedy zamienili się w świnie . Ogarnął mnie straszliwy gniew . Nie dość , że straciłem inne statki , to jeszcze ona chce mi zabrać ludzi z ostatniej załogi .
Ująłem miecz w dłonie i poszedłem do jej pałacu . W drodze spotkałem Hermesa , który podarował mi ziele zabezpieczające przed czarami Kirke . Czarodziejka dała mi pić i jeść , a widząc , że jej czary na mnie ni działają , próbowała dotknąć mnie różdżką . Skoczyłem ku niej z mieczem . Córka słońca padła na kolana i zaczęła prosić o przebaczenie . Wzruszyłem się na ten widok i darowałem jej życie . Poprosiłem ją tylko , aby odczarowała moich towarzyszy . Była taka miła , łagodna i dobra , że postanowiłem zostać u niej jakiś czas . Bardzo się zaprzyjaźniliśmy . Wkrótce i tak będę musiał wyruszyć w dalszą drogę do mojej żony , syna i kraju . Do rodzinnej Itaki .