karolinamiga
Według legendy budować okrutny zbój. Robotnicy ciężko pracowali, a odpoczywać mogli wyłącznie podczas łupieżczych wypraw zbója na okoliczne wioski.
Mieszkańcy próbowali się bronić, ale ich ciosy dopadały wyłącznie kamratów zbója – on sam był zaś nietykalny. Chyba za przyczyną konia. Czarne zwierzę znało mnóstwo czarcich sztuczek. Potrafił na przykład stanąć za tylnich łapach, a przednimi tłuc w ściany, dopóki chałupa nie padnie.
Nikt nie wiedział, kto w z tego duetu miał układ z diabłem. Ale wszyscy mieli pewność, że trzeba obu naraz złapać, by zakończyć ich żywot. I ten czas nadszedł.
Zbój uzbroił swoich murarzy i kazał im złupić okolicę. Ze swoją drużyną ruszył na Krosno. Usłyszał o tym planie pomocnik murarza, który opowiedział o wszystkim chłopom. Ci postanowili postawić tamę działaniom okrutnego bandyty.
Najlepiej uzbrojeni chłopi przyczaili się wieczorem po obu stronach Wisłoka. Na wierzchołkach drzew oparli potężną sieć, a gry zobaczyli w świetle księżyca zbliżającą się postać na koniu, zrzucili ją na dół.
Jeździec próbował się wyrwać, ale bez powodzenia. Sieć, obciążona kulami z ołowiu powoli zanurzała się w wodzie. W tym czasie chłopi rozbijali resztę bandy.
Zbój utonął zaplątany w sieć, ale koń, choć spętany, zdołał dostać się w pobliże zamku. Jednak tam chłopi odarli go ze skóry. Przy okazji kilku jeszcze zginęło, ale byli jego ostatnimi ofiarami.
Od tego czasu wieś leżąca u podnóża zamku przyjęła nazwę „odrzy-koń”. Jeszcze w wieku XIX. mieszkańcy Odrzykonia natykali się ponoć w trakcie nowiu na końskie żebra wystające z ziemi. A gdy jakiś puchacz lub nietoperz miały nieszczęście przelatywać. w pobliżu, padał martwy między żebrami.
Mieszkańcy próbowali się bronić, ale ich ciosy dopadały wyłącznie kamratów zbója – on sam był zaś nietykalny. Chyba za przyczyną konia. Czarne zwierzę znało mnóstwo czarcich sztuczek. Potrafił na przykład stanąć za tylnich łapach, a przednimi tłuc w ściany, dopóki chałupa nie padnie.
Nikt nie wiedział, kto w z tego duetu miał układ z diabłem. Ale wszyscy mieli pewność, że trzeba obu naraz złapać, by zakończyć ich żywot. I ten czas nadszedł.
Zbój uzbroił swoich murarzy i kazał im złupić okolicę. Ze swoją drużyną ruszył na Krosno. Usłyszał o tym planie pomocnik murarza, który opowiedział o wszystkim chłopom. Ci postanowili postawić tamę działaniom okrutnego bandyty.
Najlepiej uzbrojeni chłopi przyczaili się wieczorem po obu stronach Wisłoka. Na wierzchołkach drzew oparli potężną sieć, a gry zobaczyli w świetle księżyca zbliżającą się postać na koniu, zrzucili ją na dół.
Jeździec próbował się wyrwać, ale bez powodzenia. Sieć, obciążona kulami z ołowiu powoli zanurzała się w wodzie. W tym czasie chłopi rozbijali resztę bandy.
Zbój utonął zaplątany w sieć, ale koń, choć spętany, zdołał dostać się w pobliże zamku. Jednak tam chłopi odarli go ze skóry. Przy okazji kilku jeszcze zginęło, ale byli jego ostatnimi ofiarami.
Od tego czasu wieś leżąca u podnóża zamku przyjęła nazwę „odrzy-koń”. Jeszcze w wieku XIX. mieszkańcy Odrzykonia natykali się ponoć w trakcie nowiu na końskie żebra wystające z ziemi. A gdy jakiś puchacz lub nietoperz miały nieszczęście przelatywać. w pobliżu, padał martwy między żebrami.