Bywa, że pisarz, który stworzy książkę zaliczaną w poczet „kanonicznych” ma później problem z wyjściem z cienia rzucanego przez ową pozycję. Ursula K. Le Guin, pisząc Czarnoksiężnika z Archipelagu miała już dość mocną pozycję w świecie twórców literatury fantastycznej, ugruntowaną takimi tytułami jak Lewa Ręka Ciemności czyŚwiat Rocannona. Jednakże, mimo bezdyskusyjnie ważnej roli tychże tytułów, żaden z nich nie przyniósł ich autorce takiej sławy, jak cykl książek o Ziemiomorzu (otwierany przez Czarnoksiężnika...), dziś wymieniany w gronie klasyków fantasy ex aequo zWładcą Pierścieni J.R.R. Tolkiena.
Tytułowym bohaterem powieści jest Ged, młody adept magii. Obserwujemy przebudzenie się w nim talentu, pierwsze kroki w świat czarów, edukację - najpierw pod okiem lokalnej czarownicy, następnie - doświadczonego czarodzieja, a w końcu w szkole magii na wyspie Roke. Ged uważany jest za jeden z największych talentów w dziedzinie magii, zaś w parze z talentem idzie u niego ambicja. Popychany właśnie przez urażoną dumę, chcąc udowodnić kolegom ze szkoły własną moc, przywołuje z zaświatów bezimienny Cień - istotę, która od tej pory będzie go prześladować, dążyć do przejęcia nad magiem pełnej kontroli. Cudem uratowany, bohater opuszcza bezpieczne mury szkoły i wyrusza w podróż, aby odkryć własną potęgę i słabość, a dzięki nim stawić czoło podążającemu za nim nemesis. Podczas owej wyprawy przyjdzie mu walczyć zarówno z ludźmi jak i ze smokami, a także z mocami starszymi niż znany mu świat.
Gdy pierwszy raz trafiłem na tę książkę, byłem dość młody i świeżo po lekturze przygód Froda. Chyba to sprawiło, że powieść Le Guin wydawała mi się wówczas nudna, krótka i niezbyt wciągająca. Popełniłem błąd, który tłumaczyć mogę krótkim stażem w fantastyce - skupiłem się bowiem na pierwszoplanowym wątku fabularnym, czyli podróżach Geda po świecie Ziemiomorza. Te zaś, same w sobie, nie należą do specjalnie oryginalnych ani porywających, zwłaszcza, gdy jest się krótko po wizycie w Śródziemiu. Tymczasem tym, co autorkę interesowało najbardziej, była nie geografia kreowanego przez nią świata lub pakowanie bohatera w kolejne kabały, ale magia.
Nie da się ukryć, że Le Guin skupiła się na tym, aby magia w Ziemiomorzu była tak - realistyczna, jak tylko może być. Nadała jej filozoficzno - naukową oprawę, podzieliła jej użytkowników na liczne kategorie, co więcej, jasno określiła jej podstawy. Dzięki temu mag w Ziemiomorzu jest właściwie kolejnym rzemieślnikiem - parającym się może ciut bardziej niesamowitym zajęciem, ale jednak nie jest to dziwak siedzący w wieży na pustkowiu i rzucający fireballami w obcych. Mag jest tu częścią składową społeczeństwa, zaś w zależności od specjalizacji, zajmuje się określonymi rzeczami - pomaga w pracy, leczy, broni, kontroluje pogodę. Co więcej, magowie nie są li tylko maszynami do rzucania czarów - każdy z nich jest równocześnie nośnikiem tradycji i kultury, powiernikiem pieśni i legend. Dzięki temu powieść Le Guin jest wyjątkowa - nikt bowiem wcześniej nie opisał z takim pietyzmem magii w fantastycznych Neverlandach.
Magowie są kształceni w szkole na wyspie Roke. Dzisiejszemu, zwłaszcza młodszemu czytelnikowi, siłą rzeczy może skojarzyć się to z Hoghwartem. Cóż, bywa, tym bardziej, że na pierwszy rzut oka skojarzenie to nie jest całkiem bezzasadne. Inna bajka, że nauka na Roke jest znacznie trudniejsza, mniej przypomina tradycyjną szkołę, a uczyć się w niej mogą wyłącznie mężczyźni. Nie znaczy to, że kobietom Ziemiomorza nie wolno uprawiać magii - po prostu kobieca magia jest inna, obca, a na podstawie kontaktów Geda z przedstawicielkami tej płci, parającymi się sztukami magicznymi, można by dojść do wniosku, że jest dość złośliwa i niebezpieczna. Generalnie, niewielka ilość postaci kobiecych w Czarnoksiężniku... może zaskakiwać, biorąc pod uwagę, iż Le Guin zasłynęła w późniejszych czasach jako jedna z czołowych feministek literatury fantastycznej. Ale to dopiero miało się (niestety) zdarzyć...
Warto zwrócić uwagę na to, co jest podstawą magii w świecie Ziemiomorza. Jest to Słowo. Każda istniejąca w tym świecie rzecz, zwierzę, człowiek, posiada prawdziwe Imię, gdy zaś zostanie ono poznane przez maga, daje mu władzę nad właścicielem. Nic więc też dziwnego, że każdy człowiek swe prawdziwe Imię skrzętnie ukrywa, a ujawnienie go drugiej osobie jest dowodem najwyższego zaufania. Dlatego też główny bohater używa na co dzień miana „Krogulec”, pod którym jest powszechnie znany.
Wspominałem o walce Geda z Cieniem. Jak nietrudno odgadnąć, można ową walkę traktować dosłownie, można i ją interpretować na różnorakie sposoby. Znajdziemy tu kwestię grzechu i odkupienia, dojrzewania i osiągania dorosłości, odpowiedzialności za własne czyny, a także walki z samym sobą, z mroczną stroną własnej osobowości. Nieprzypadkowo bowiem Ged nazywa bezimiennego wroga „swoim cieniem”. Kluczem do pokonania go jest poznanie własnej natury, do czego właśnie dąży. Skoro władzę nad inną istotą daje poznanie jej imienia, to w jaki sposób poznać imię kogoś, kto owego imienia teoretycznie nie posiada, a przynajmniej nikt na tym świecie nie może go znać?
Czarnoksiężnik... nie jest powieścią długą - pod względem rozmiarów stanowi wręcz antytezę rozbudowanych formalnie powieści Tolkiena. Niegdyś wydawało mi się to wadą - brak tu bowiem tych rozległych, niezwykle plastycznych opisów świata - choć można to po części wytłumaczyć faktem, iż Ziemiomorze, w odróżnieniu od Środziemia, składa się głównie z mórz i znajdujących się na nich wysp. Jednakże taki styl pozwala autorce w należyty sposób wyeksponować to, co chciała pokazać - właśnie wspomnianą wyżej magię i panujące w niej zasady. Powieść napisana jest lekkim i potoczystym językiem, czyta się ją lekko i przyjemnie (a polskie tłumaczenie Stanisława Barańczaka nie umniejsza jej w żaden sposób). Niemniej owa pozorna lekkość okazała się pułapką - dwukrotnie bowiem próbowano przenieść przygody Geda na ekran i w obu przypadkach okazało się to porażką. Obie adaptacje bowiem, zarówno aktorska jak i animowana, koncentrując się na tym, o czym pisałem na wstępie, gubiły wszelkie subtelności dzięki którym Ziemiomorze przeszło na stałe do historii fantastyki.
Czarnoksiężnik z Archipelagu otworzył cykl, który początkowo miał być trylogią, obejmująca, poza tą powieścią, dwie kolejne, a mianowicie Grobowce Atuanu oraz Najdalszy Brzeg - obie równie udane co pierwsza. Niestety, po latach, kiedy autorka nawróciła się na dość radykalny odłam feminizmu, powstały kolejne, nie tak udane już części -Tehanu oraz Inny Wiatr. Ponadto świat Ziemiomorza opisują opowiadania, z których dwa znalazły się w wydanym także i u nas zbiorze Wszystkie Strony Świata, zaś pięć kolejnych w zbiorku Opowieści z Ziemiomorza. Ale dokładniej o tych tytułach opowiem przy innej okazji.
Bywa, że pisarz, który stworzy książkę zaliczaną w poczet „kanonicznych” ma później problem z wyjściem z cienia rzucanego przez ową pozycję. Ursula K. Le Guin, pisząc Czarnoksiężnika z Archipelagu miała już dość mocną pozycję w świecie twórców literatury fantastycznej, ugruntowaną takimi tytułami jak Lewa Ręka Ciemności czyŚwiat Rocannona. Jednakże, mimo bezdyskusyjnie ważnej roli tychże tytułów, żaden z nich nie przyniósł ich autorce takiej sławy, jak cykl książek o Ziemiomorzu (otwierany przez Czarnoksiężnika...), dziś wymieniany w gronie klasyków fantasy ex aequo zWładcą Pierścieni J.R.R. Tolkiena.
Tytułowym bohaterem powieści jest Ged, młody adept magii. Obserwujemy przebudzenie się w nim talentu, pierwsze kroki w świat czarów, edukację - najpierw pod okiem lokalnej czarownicy, następnie - doświadczonego czarodzieja, a w końcu w szkole magii na wyspie Roke. Ged uważany jest za jeden z największych talentów w dziedzinie magii, zaś w parze z talentem idzie u niego ambicja. Popychany właśnie przez urażoną dumę, chcąc udowodnić kolegom ze szkoły własną moc, przywołuje z zaświatów bezimienny Cień - istotę, która od tej pory będzie go prześladować, dążyć do przejęcia nad magiem pełnej kontroli. Cudem uratowany, bohater opuszcza bezpieczne mury szkoły i wyrusza w podróż, aby odkryć własną potęgę i słabość, a dzięki nim stawić czoło podążającemu za nim nemesis. Podczas owej wyprawy przyjdzie mu walczyć zarówno z ludźmi jak i ze smokami, a także z mocami starszymi niż znany mu świat.
Gdy pierwszy raz trafiłem na tę książkę, byłem dość młody i świeżo po lekturze przygód Froda. Chyba to sprawiło, że powieść Le Guin wydawała mi się wówczas nudna, krótka i niezbyt wciągająca. Popełniłem błąd, który tłumaczyć mogę krótkim stażem w fantastyce - skupiłem się bowiem na pierwszoplanowym wątku fabularnym, czyli podróżach Geda po świecie Ziemiomorza. Te zaś, same w sobie, nie należą do specjalnie oryginalnych ani porywających, zwłaszcza, gdy jest się krótko po wizycie w Śródziemiu. Tymczasem tym, co autorkę interesowało najbardziej, była nie geografia kreowanego przez nią świata lub pakowanie bohatera w kolejne kabały, ale magia.
Nie da się ukryć, że Le Guin skupiła się na tym, aby magia w Ziemiomorzu była tak - realistyczna, jak tylko może być. Nadała jej filozoficzno - naukową oprawę, podzieliła jej użytkowników na liczne kategorie, co więcej, jasno określiła jej podstawy. Dzięki temu mag w Ziemiomorzu jest właściwie kolejnym rzemieślnikiem - parającym się może ciut bardziej niesamowitym zajęciem, ale jednak nie jest to dziwak siedzący w wieży na pustkowiu i rzucający fireballami w obcych. Mag jest tu częścią składową społeczeństwa, zaś w zależności od specjalizacji, zajmuje się określonymi rzeczami - pomaga w pracy, leczy, broni, kontroluje pogodę. Co więcej, magowie nie są li tylko maszynami do rzucania czarów - każdy z nich jest równocześnie nośnikiem tradycji i kultury, powiernikiem pieśni i legend. Dzięki temu powieść Le Guin jest wyjątkowa - nikt bowiem wcześniej nie opisał z takim pietyzmem magii w fantastycznych Neverlandach.
Magowie są kształceni w szkole na wyspie Roke. Dzisiejszemu, zwłaszcza młodszemu czytelnikowi, siłą rzeczy może skojarzyć się to z Hoghwartem. Cóż, bywa, tym bardziej, że na pierwszy rzut oka skojarzenie to nie jest całkiem bezzasadne. Inna bajka, że nauka na Roke jest znacznie trudniejsza, mniej przypomina tradycyjną szkołę, a uczyć się w niej mogą wyłącznie mężczyźni. Nie znaczy to, że kobietom Ziemiomorza nie wolno uprawiać magii - po prostu kobieca magia jest inna, obca, a na podstawie kontaktów Geda z przedstawicielkami tej płci, parającymi się sztukami magicznymi, można by dojść do wniosku, że jest dość złośliwa i niebezpieczna. Generalnie, niewielka ilość postaci kobiecych w Czarnoksiężniku... może zaskakiwać, biorąc pod uwagę, iż Le Guin zasłynęła w późniejszych czasach jako jedna z czołowych feministek literatury fantastycznej. Ale to dopiero miało się (niestety) zdarzyć...
Warto zwrócić uwagę na to, co jest podstawą magii w świecie Ziemiomorza. Jest to Słowo. Każda istniejąca w tym świecie rzecz, zwierzę, człowiek, posiada prawdziwe Imię, gdy zaś zostanie ono poznane przez maga, daje mu władzę nad właścicielem. Nic więc też dziwnego, że każdy człowiek swe prawdziwe Imię skrzętnie ukrywa, a ujawnienie go drugiej osobie jest dowodem najwyższego zaufania. Dlatego też główny bohater używa na co dzień miana „Krogulec”, pod którym jest powszechnie znany.
Wspominałem o walce Geda z Cieniem. Jak nietrudno odgadnąć, można ową walkę traktować dosłownie, można i ją interpretować na różnorakie sposoby. Znajdziemy tu kwestię grzechu i odkupienia, dojrzewania i osiągania dorosłości, odpowiedzialności za własne czyny, a także walki z samym sobą, z mroczną stroną własnej osobowości. Nieprzypadkowo bowiem Ged nazywa bezimiennego wroga „swoim cieniem”. Kluczem do pokonania go jest poznanie własnej natury, do czego właśnie dąży. Skoro władzę nad inną istotą daje poznanie jej imienia, to w jaki sposób poznać imię kogoś, kto owego imienia teoretycznie nie posiada, a przynajmniej nikt na tym świecie nie może go znać?
Czarnoksiężnik... nie jest powieścią długą - pod względem rozmiarów stanowi wręcz antytezę rozbudowanych formalnie powieści Tolkiena. Niegdyś wydawało mi się to wadą - brak tu bowiem tych rozległych, niezwykle plastycznych opisów świata - choć można to po części wytłumaczyć faktem, iż Ziemiomorze, w odróżnieniu od Środziemia, składa się głównie z mórz i znajdujących się na nich wysp. Jednakże taki styl pozwala autorce w należyty sposób wyeksponować to, co chciała pokazać - właśnie wspomnianą wyżej magię i panujące w niej zasady. Powieść napisana jest lekkim i potoczystym językiem, czyta się ją lekko i przyjemnie (a polskie tłumaczenie Stanisława Barańczaka nie umniejsza jej w żaden sposób). Niemniej owa pozorna lekkość okazała się pułapką - dwukrotnie bowiem próbowano przenieść przygody Geda na ekran i w obu przypadkach okazało się to porażką. Obie adaptacje bowiem, zarówno aktorska jak i animowana, koncentrując się na tym, o czym pisałem na wstępie, gubiły wszelkie subtelności dzięki którym Ziemiomorze przeszło na stałe do historii fantastyki.
Czarnoksiężnik z Archipelagu otworzył cykl, który początkowo miał być trylogią, obejmująca, poza tą powieścią, dwie kolejne, a mianowicie Grobowce Atuanu oraz Najdalszy Brzeg - obie równie udane co pierwsza. Niestety, po latach, kiedy autorka nawróciła się na dość radykalny odłam feminizmu, powstały kolejne, nie tak udane już części -Tehanu oraz Inny Wiatr. Ponadto świat Ziemiomorza opisują opowiadania, z których dwa znalazły się w wydanym także i u nas zbiorze Wszystkie Strony Świata, zaś pięć kolejnych w zbiorku Opowieści z Ziemiomorza. Ale dokładniej o tych tytułach opowiem przy innej okazji.