KRZYŻACY! Napisz audycję radiową do tzw. sądu Bożego "Krzyżacy" Tom 2 rozdział 8.
Proszę pomóżcie ,daję dużo punktów. Ma to być na 2 strony w zeszycie. Z góry dziękuję :**
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Czech, zajechawszy do Bogdańca, nie zastał Maćka w domu; powiedziano mu, iż poszedł z psami i kuszą do boru, lecz wrócił jeszcze za dnia i dowiedziawszy się, iż znaczny jakowy ś poczet bawi u niego, przyśpieszył kroku, aby przyjezdnych powitać i ofiarować im gościnność. Nie poznał też zrazu Głowacza, a gdy ów pokłonił mu się i nazwał, w pierwszej chwili przeraził się okrutnie i rzuciwszy kuszę i czapkę o ziem, zawołał:
– Dla Boga! zabili mi go! gadaj, co wiesz!
– Nie zabit – odparł Czech. – W dobrym zdrowiu! Usłyszawszy to. Maćko zawstydził się nieco i począł sapać,
wreszcie odetchnął głęboko.
– Chwała Chrystusowi Panu! – rzekł. – Gdzie zaś jest?
– Do Malborga pojechał, a mnie z nowinami tu przysłał.
– A on po co do Malborga?
– Po żonę.
– Bój się, chłopie, ran boskich! Po jaką żonę?
– Po Jurandową córkę. Będzie o czym prawić choćby całą noc, ale pozwólcie, poczesny panie, abym też odsapnął, bom się zdrożył okrutnie, a od północka cięgiem jechałem.
Więc Maćko przestał na chwilę pytać, głównie jednak z tej przyczyny, że zdumienie odjęło mu mowę. Ochłonąwszy nieco, zakrzyknął na pachołka, by dorzucił drew do ogniska i przyniósł Czechowi jeść, po czym jął chodzić po izbie, wymachiwać rękoma i mówić sam do siebie:
– Uszom nie wierzyć... Jurandowa córka... Zbyszko żonaty...
– I żonaty, i nieżonaty – rzekł Czech.
Dopierożjął z wolna opowiadać, co i jak było, a tamten słuchał chciwie, przerywając kiedy niekiedy pytaniami, bo nie wszystko było jasne w opowiadaniu Czecha. Nie wiedział na przykład dokładnie Głowacz, kiedy się Zbyszko ożenił, bo nie było żadnego wesela, twierdził jednak na pewno, że ślub był i że się to stało za przyczyną samej księżny Anny Danuty, a wydało się przed ludźmi dopiero po przyjeździe Krzyżaka Rotgiera, z którym Zbyszko, pozwawszy go na sąd Boży, potykał się wobec całego mazowieckiego dworu.
– Aa! Potykał ci się? – zawołał, błysnąwszy oczyma, z okrutnym zaciekawieniem Maćko. – No i co?
– Na dwie połowie Niemca rozwalił, a i mnie też Bóg z giermkiem poszczęścił.
Maćko znów począł sapać, tym razem z zadowolenia.
– No! – rzekł – chłop to on jest nie na śmiech. Ostatni z Gradów, ale, tak mi dopomóż Bóg, nie pośledni. Juści, a wówczas z Fryzami?... Prawy wyrostek był...
Tu spojrzał uważniej raz i drugi na Czecha, po czym znów:
– Ale i tyś mi się udał. I widać nie łżesz. Ja ci łgarza i przez deskę poczuję. Nic jeszcze ten giermek, bo sam mówisz, żeś nie miał wiele roboty, ale żeś tamtemu psubratu ramię skruszył, a przedtem tura zwalił, to godne uczynki.
Po czym spytał nagle:
– A łup? czy także godny?
– Wzięliśmy zbroje, konie i chłopa dziesięciu, a ośmiu wam młody pan przysyła.
– Cóże z dwoma uczynił?
– Odesłał z ciałem.
–Nie mógł to książę swoich pachołków wyprawić? Tamci już nie wrócą.
Czech uśmiechnął się na tę chciwość, z którą zresztą Maćko często się zdradzał.
– Młody pan nie potrzebuje na to teraz już zważać – rzekł. –
Spychów wielka dziedzina.
– Wielka! ba, i co? Ale jeszcze nie jego.
– Jeno czyja? Maćko aż wstał.
– Powiadaj! A przecie Jurand!
– Jurand u Krzyżaków w podziemiu i śmierć nad nim. Bóg wie, czy wyżyje, a jeśli wyżyje, czy wróci; choćby zaś wyżył i wrócił, przecie czytał ksiądz Kaleb jego testament i zapowiedział wszystkim, że dziedzicem ma być młody pan.
mam nadzieje że o to chodzi i pomoglam pozdrawiam ;)