Dolina, piękną trawą zarosła, wcale nie była bagnista. O kilkadziesiąt kroków z podnóża skały biło czyste jak kryształ źródło. Tuż obok w lesie rosła obficie kukurydza. Najdalej zaś o ćwierć mili od groty przelewało się morze. Widok na nie był pyszny. Najmniejszy statek nie mógł ujść mego wzroku. Nie potrzebowałem nawet wspinać się na skałę dla śledzenia przepływających okrętów. Nade wszystko zaś jaskinia podobała mi się bardzo. A zatem postanowiłem sobie tu obrać siedzibę, dopóki jakie szczęśliwe zdarzenie nie wyswobodzi mnie z więzienia. Odkrycie groty tak mnie ucieszyło, iż zapomniałem na chwilę o wszystkich kłopotach. Mam przecież jakie takie mieszkanie, pożywienie i napój. Obawa tylko drapieżnych zwierząt niepokoiła mnie mocno. Jaskinię z prawej strony zasłaniała wprawdzie wystająca skała, ale przód i lewa strona żadnej nie miały ochrony i dostępne były dla nieproszonych gości. Zastanowiłem się jednak, iż gdziekolwiek się obrócę, wszędzie mi grozi jednakowe niebezpieczeństwo. Po cóż więc szukać innego schronienia, trzeba raczej korzystać z tego, jakie jest, a lepiej przecie zamieszkać w grocie i położyć się wygodnie, aniżel i jak kot drapać się po drzewach i wśród gałęzi szukać sobie noclegu. Od czegóż wreszcie rozum? Zamiast trapić się obawą niebezpieczeństwa, lepiej obmyśleć coś, co by złemu zaradzić mogło. A więc zostaję tu, trzeba się zaraz przeprowadzić do nowego mieszkania. Dla człowieka, nie posiadającego nic, przeprowadzka nie była trudna. Nie potrzebowałem ani tragarzy, ani wozów, ani koni, mając wszystko na sobie. Zająłem więc natychmiast apartament, nie troszcząc się wcale o zapłatę komornego. Przyjrzałem się uważnie nowej rezydencji. Gdyby mi się powiodło od załomku ściany przeprowadzić mur do przeciwnego krańca jaskini, miałbym rodzaj twierdzy, tak przeciwko napadowi wrogów, jako też od wichrów zabezpieczonej. Ale jak się tu brać do budowania muru bez cegieł, wapna, kielni i innych potrzebnych przyrządów. Piasku nad morzem było do zbytku, ale przysłowie uczy, że z piasku bicza nie ukręci. Wprawdzie wszystkiego brakuje, ale przynajmniej czasu do namysłu jest dosyć. A nim myśl szczęśliwa zaświeci, trzeba naprzód przygotować materiał.Przy wschodniej ścianie skały znajdowało się mnóstwo większych i mniejszych kamieni. Znać kiedyś musiał się zwalić wierzchołek i rozstrzaskać w kawały. Zacząłem wybierać płaskie głazy, jako do układania muru najprzydatniejsze. Praca ta zajęła mi czas do samego wieczora, a gdym się przypatrzył poznoszonym kamieniom, przekonałem się, iż najmniej tydzień czasu upłynie, zanim dostateczną ilość zgromadzę. Noc przepędzać trzeba było jeszcze na drzewie, aż do ukończenia budowy. Na drugi dzień wziąłem się znowu do znoszenia głazów. Układałem je na kupkach o dwa metry jedna od drugiej, abym w czasie budowy nie potrzebował daleko po kamienie odchodzić. Niektóre z nich były tak wielkie, iż za pomocą uciętego drąga podważałem je i przetaczałem z wielkim wysileniem. Pracowałem bez wytchnienia, wyjąwszy południe, w czasie którego odpoczywając, zajadałem kukurydzę. Największa spiekota słoneczna trwała blisko trzy godziny i właśnie też czas ten przeznaczałem na skonsumowanie obiadu i wypoczynek
Dolina, piękną trawą zarosła, wcale nie była bagnista. O kilkadziesiąt kroków z podnóża skały biło czyste jak kryształ źródło. Tuż obok w lesie rosła obficie kukurydza. Najdalej zaś o ćwierć mili od groty przelewało się morze. Widok na nie był pyszny. Najmniejszy statek nie mógł ujść mego wzroku. Nie potrzebowałem nawet wspinać się na skałę dla śledzenia przepływających okrętów. Nade wszystko zaś jaskinia podobała mi się bardzo. A zatem postanowiłem sobie tu obrać siedzibę, dopóki jakie szczęśliwe zdarzenie nie wyswobodzi mnie z więzienia. Odkrycie groty tak mnie ucieszyło, iż zapomniałem na chwilę o wszystkich kłopotach. Mam przecież jakie takie mieszkanie, pożywienie i napój. Obawa tylko drapieżnych zwierząt niepokoiła mnie mocno. Jaskinię z prawej strony zasłaniała wprawdzie wystająca skała, ale przód i lewa strona żadnej nie miały ochrony i dostępne były dla nieproszonych gości. Zastanowiłem się jednak, iż gdziekolwiek się obrócę, wszędzie mi grozi jednakowe niebezpieczeństwo. Po cóż więc szukać innego schronienia, trzeba raczej korzystać z tego, jakie jest, a lepiej przecie zamieszkać w grocie i położyć się wygodnie, aniżel i jak kot drapać się po drzewach i wśród gałęzi szukać sobie noclegu. Od czegóż wreszcie rozum? Zamiast trapić się obawą niebezpieczeństwa, lepiej obmyśleć coś, co by złemu zaradzić mogło. A więc zostaję tu, trzeba się zaraz przeprowadzić do nowego mieszkania. Dla człowieka, nie posiadającego nic, przeprowadzka nie była trudna. Nie potrzebowałem ani tragarzy, ani wozów, ani koni, mając wszystko na sobie. Zająłem więc natychmiast apartament, nie troszcząc się wcale o zapłatę komornego. Przyjrzałem się uważnie nowej rezydencji. Gdyby mi się powiodło od załomku ściany przeprowadzić mur do przeciwnego krańca jaskini, miałbym rodzaj twierdzy, tak przeciwko napadowi wrogów, jako też od wichrów zabezpieczonej. Ale jak się tu brać do budowania muru bez cegieł, wapna, kielni i innych potrzebnych przyrządów. Piasku nad morzem było do zbytku, ale przysłowie uczy, że z piasku bicza nie ukręci. Wprawdzie wszystkiego brakuje, ale przynajmniej czasu do namysłu jest dosyć. A nim myśl szczęśliwa zaświeci, trzeba naprzód przygotować materiał.Przy wschodniej ścianie skały znajdowało się mnóstwo większych i mniejszych kamieni. Znać kiedyś musiał się zwalić wierzchołek i rozstrzaskać w kawały. Zacząłem wybierać płaskie głazy, jako do układania muru najprzydatniejsze. Praca ta zajęła mi czas do samego wieczora, a gdym się przypatrzył poznoszonym kamieniom, przekonałem się, iż najmniej tydzień czasu upłynie, zanim dostateczną ilość zgromadzę. Noc przepędzać trzeba było jeszcze na drzewie, aż do ukończenia budowy.
Na drugi dzień wziąłem się znowu do znoszenia głazów. Układałem je na kupkach o dwa metry jedna od drugiej, abym w czasie budowy nie potrzebował daleko po kamienie odchodzić. Niektóre z nich były tak wielkie, iż za pomocą uciętego drąga podważałem je i przetaczałem z wielkim wysileniem. Pracowałem bez wytchnienia, wyjąwszy południe, w czasie którego odpoczywając, zajadałem kukurydzę. Największa spiekota słoneczna trwała blisko trzy godziny i właśnie też czas ten przeznaczałem na skonsumowanie obiadu i wypoczynek