Komentarz interpretacyjny do wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego - "Gdy broń paląca z dłoni wyjmę..."
Gdy broń dymiącą z dłoni wyjmę i grzbiet jak pręt rozgrzany stygnie, niech mi nie kładą gwiazd na skronie i pomnik niech nie staje przy mnie. Bo przecież trzeba znów pokochać. Palce mam - każdy czarną lufą, co zabić umie. - Teraz nimi grać trzeba, i to grać do słuchu. Bo przecież trzeba znów miłować. Oczy - granaty pełne śmierci, a tu by trzeba w ludzi spojrzeć i tak, by Boga dojrzeć w piersi. Bo przecież trzeba czas przemienić, a tutaj ciemna we mnie siła, i trzeba blaskiem kazać ziemi, by z sercem razem jak krew biła. Wrócę, rzemieślnik skamieniały, pod dach rozległy jasny pogód, do rzeźb swych - tych, co już się stały, i tych, co stać się jeszcze mogą. I dawne będą wzrok obracać - niezdarne słupy pełne burzy, i te, których nie tknęła praca jak oddech niewidzialnej róży. I pośród nich jakże ja stanę z garścią, co tylko strzelać umie, z wiarą, co śmiercią przeorana, z sercem, co nic już nie rozumie?
karolaaaaaaa
Autor mówi że na wojnei napewno smierc ptrzyjdzie ż enie trzeba sie jeje bac lecz trzeba zapamiętac wziąść do grobu wspomnienia no zapachu roz