marta5086
O rany! przypomniały mi się czasy zbrodni i kary... W skrócie: Monologi wewnętrzne Rodiona są coraz bardziej porwane, chaotyczne, pełne emocji. Gardzi sobą, że nie jest dość twardy, by znieść myśli dręczących go i zagłuszyć sumienie. Od obłędu ratuje go spotkanie Soni. Ta dziewczyna, głęboko przeżywająca swe poniżenie, pomagająca macosze i rodzeństwu, poświęcająca się dla innych, a jednocześnie wierząca, bezgranicznie ufająca Bogu i jego odbiciu w każdym człowieku, wzbudziła szacunek Rodiona. “Nie tobie się pokłoniłem, pokłoniłem się całemu cierpieniu ludzkiemu.” - powiedział klękając przed Sonią. Scena ta świadczy o tym, że i w nim jest wiele wartości, o których zapomniał, gdy zwątpił w istnienie Boga. W Soni dostrzegł osobę równie doświadczoną przez los co on, równie poniżoną. Postanowił się jej zwierzyć, bo dłużej nie mógł sam dźwigać swego ciężaru. Sonia uznała go za najbardziej nieszczęśliwego z ludzi, obiecała, że go nie opuści nigdy, że pójdzie za nim na katorgę. Rodion usiłuje wytłumaczyć Soni, dlaczego zabił, a ona nic nie rozumie, bo wie jedno, że nie wolno zabijać, że człowieka nie można nazywać wszą, że istnieją przykazania i Bóg. Tą prostą wiarę chce przekazać Rodionowi i obudzić w nim sumienie. Namawia go, by przeprosił Boga i ziemię, którą splugawił swym czynem i oddał się w ręce sprawiedliwości. Jej zdaniem trzeba “przyjąć cierpienie i odkupić się przez nie.”
Rodion buntuje się, nie chce ulec, chce walczyć. Nie potępia się, że zabił, ale że zrobił to nieudolnie i nie umie z tą świadomością żyć. Miłość Soni, a także i matki i siostry, spowodowała, że jednak postanowił się przyznać. Został skazany na katorgę. Sonia pojechała za nim. Znosił zesłanie źle, chorowała jego duma, źle traktował Sonię: “jego zatwardziałe sumienie nie znajdowało w przeszłości żadnej okropnej winy.” Nie czuł skruchy. Twierdził, że inni popełniają gorsze zbrodnie, winił się za głupotę i za to, że nie popełnił samobójstwa. Gardził ludźmi, nienawidził ich, współwięźniowie nienawidzili jego. Wszyscy lubili natomiast Sonię, a Rodion nie mógł tego zrozumieć. Dopiero gdy Sonia zachorowała, poczuł tęsknotę za nią i niepokój o nią. Gdy przyszła padł do jej nóg, bo zrozumiał, że ją kocha, że nie może bez niej żyć. “Wskrzesiła ich miłość, sercekażdego z nich miało w sobie niewyczerpane źródło życia dla serca drugiego.” Zmartwychwstał przez miłość, zmienił swoje postępowanie wobec innych, odrodził się.
O charakterze Duni świadczy to, jak rozprawiła się z Łużynem, gdy zażądał od niej zerwania z bratem. Doprowadziła do konfrontacji, poprosiła by Łużyn powiedział, czym Rodion go obraził, oświadczyła, że muszą się pogodzić, bo ona nie może wybierać między narzeczonym a bratem. Uznała to za sprawę zasadniczą i sprawdzian szacunku Piotra Pietrowicza do niej i jej potrzeb, sprawdzian, czy narzeczonemu na niej zależy. Jest mądra, niewiele mówi, lecz wyraża się dobitnie. Promieniuje od niej królewska godność. Gdy przekonała się, że Łużyn kłamie, gdy ośmielił się też zrobić wymówki jej matce, a wreszcie, gdy okazało się, że chce nimi rządzić i rozkazywać im, błyskawicznie zdecydowała i pokazała mu drzwi. Dowodem jak bardzo kochała brata i chciała mu pomóc, była decyzja, by spotkać się ze Swidrygajłowem, który obiecał coś o Rodionie powiedzieć. A przecież bała się bardzo tego człowieka, gardziła nim. Przyszła na spotkanie sama, poszła z nim do jego pokoju, zdając sobie sprawę jak ryzykuje. Swidrygajłow, który podsłuchał rozmowy Rodiona z Sonią i wiedział o zbrodni popełnionej przez Raskolnikowa, postanowił powiedzieć o tym Duni i złożyć propozycję ratowania brata, by zyskać przychylność dziewczyny. Obiecał pieniądze, paszport, wyjazd za granicę za miłość Duni. Gdy Dunia odrzuciła wszelkie propozycje, padło słowo “przemoc” i dziewczyna spostrzegła, że znalazła się w pułapce - w pustym domu, sam na sam z mężczyzną i w dodatku dobrowolnie tu przyszła. Wyjęła z kieszeni pistolet, strzeliła, zraniła Swidrygajłowa, ale nie zdecydowała się go zabić, odrzuciła broń błagając, by ją puścił. On też zrezygnował, gdy Dunia odpowiedziała, że nigdy go nie pokocha. Ileż Dunia miała odwagi, godności, prawości i poczucia moralnego! Nie wdawała się w żadne targi z człowiekiem, którym gardziła, niczego mu nie obiecywała, by ratować brata i siebie.
Ze straszną tajemnicą Rodiona w sercu poszła do niego. Wcześniej była u Soni i obie czekały na niego z lękiem, że poszedł odebrać sobie życie. I znowu w pół słowa rozumieją się, Dunia wierzy, że nie jest podły, że pragnie odkupić winę, a tylko walczy z nim jeszcze duma z chęcią przyznania się. Dunia współczuje bratu, nie odtrąca go z odrazą, choć jest przerażona. Rodion jeszcze raz próbuje tłumaczyć, że inni więcej krwi przelewają, a cieszą się sławą i uznaniem, a jemu się nie udało, więc musi ponieść karę. Było jej bardzo ciężko, ale kochała go. Po procesie i zesłaniu Rodiona zaopiekowała się matką, wyszła za mąż za Razumichina, stale pisała do brata i podtrzymywała go na duchu. Nie kieruje się nigdy przesądami, czy uprzedzeniami, o czym świadczy jej stosunek do Soni. Zawsze wie jak postąpić, umie wyważać między głosem serca i rozumu. Bezgranicznie kocha matkę i brata. Jest zdolna do poświęceń, a także pełna dumy i godności. „Pociechą dla Duni było to, że patrząc na Sonię, miała pewność, że brat jej nie będzie sam”
W skrócie:
Monologi wewnętrzne Rodiona są coraz bardziej porwane, chaotyczne, pełne emocji. Gardzi sobą, że nie jest dość twardy, by znieść myśli dręczących go i zagłuszyć sumienie. Od obłędu ratuje go spotkanie Soni. Ta dziewczyna, głęboko przeżywająca swe poniżenie, pomagająca macosze i rodzeństwu, poświęcająca się dla innych, a jednocześnie wierząca, bezgranicznie ufająca Bogu i jego odbiciu w każdym człowieku, wzbudziła szacunek Rodiona. “Nie tobie się pokłoniłem, pokłoniłem się całemu cierpieniu ludzkiemu.” - powiedział klękając przed Sonią. Scena ta świadczy o tym, że i w nim jest wiele wartości, o których zapomniał, gdy zwątpił w istnienie Boga. W Soni dostrzegł osobę równie doświadczoną przez los co on, równie poniżoną. Postanowił się jej zwierzyć, bo dłużej nie mógł sam dźwigać swego ciężaru. Sonia uznała go za najbardziej nieszczęśliwego z ludzi, obiecała, że go nie opuści nigdy, że pójdzie za nim na katorgę. Rodion usiłuje wytłumaczyć Soni, dlaczego zabił, a ona nic nie rozumie, bo wie jedno, że nie wolno zabijać, że człowieka nie można nazywać wszą, że istnieją przykazania i Bóg. Tą prostą wiarę chce przekazać Rodionowi i obudzić w nim sumienie. Namawia go, by przeprosił Boga i ziemię, którą splugawił swym czynem i oddał się w ręce sprawiedliwości. Jej zdaniem trzeba “przyjąć cierpienie i odkupić się przez nie.”
Rodion buntuje się, nie chce ulec, chce walczyć. Nie potępia się, że zabił, ale że zrobił to nieudolnie i nie umie z tą świadomością żyć. Miłość Soni, a także i matki i siostry, spowodowała, że jednak postanowił się przyznać. Został skazany na katorgę. Sonia pojechała za nim. Znosił zesłanie źle, chorowała jego duma, źle traktował Sonię: “jego zatwardziałe sumienie nie znajdowało w przeszłości żadnej okropnej winy.” Nie czuł skruchy. Twierdził, że inni popełniają gorsze zbrodnie, winił się za głupotę i za to, że nie popełnił samobójstwa. Gardził ludźmi, nienawidził ich, współwięźniowie nienawidzili jego. Wszyscy lubili natomiast Sonię, a Rodion nie mógł tego zrozumieć. Dopiero gdy Sonia zachorowała, poczuł tęsknotę za nią i niepokój o nią. Gdy przyszła padł do jej nóg, bo zrozumiał, że ją kocha, że nie może bez niej żyć. “Wskrzesiła ich miłość, sercekażdego z nich miało w sobie niewyczerpane źródło życia dla serca drugiego.” Zmartwychwstał przez miłość, zmienił swoje postępowanie wobec innych, odrodził się.
O charakterze Duni świadczy to, jak rozprawiła się z Łużynem, gdy zażądał od niej zerwania z bratem. Doprowadziła do konfrontacji, poprosiła by Łużyn powiedział, czym Rodion go obraził, oświadczyła, że muszą się pogodzić, bo ona nie może wybierać między narzeczonym a bratem. Uznała to za sprawę zasadniczą i sprawdzian szacunku Piotra Pietrowicza do niej i jej potrzeb, sprawdzian, czy narzeczonemu na niej zależy. Jest mądra, niewiele mówi, lecz wyraża się dobitnie. Promieniuje od niej królewska godność. Gdy przekonała się, że Łużyn kłamie, gdy ośmielił się też zrobić wymówki jej matce, a wreszcie, gdy okazało się, że chce nimi rządzić i rozkazywać im, błyskawicznie zdecydowała i pokazała mu drzwi. Dowodem jak bardzo kochała brata i chciała mu pomóc, była decyzja, by spotkać się ze Swidrygajłowem, który obiecał coś o Rodionie powiedzieć. A przecież bała się bardzo tego człowieka, gardziła nim. Przyszła na spotkanie sama, poszła z nim do jego pokoju, zdając sobie sprawę jak ryzykuje. Swidrygajłow, który podsłuchał rozmowy Rodiona z Sonią i wiedział o zbrodni popełnionej przez Raskolnikowa, postanowił powiedzieć o tym Duni i złożyć propozycję ratowania brata, by zyskać przychylność dziewczyny. Obiecał pieniądze, paszport, wyjazd za granicę za miłość Duni. Gdy Dunia odrzuciła wszelkie propozycje, padło słowo “przemoc” i dziewczyna spostrzegła, że znalazła się w pułapce - w pustym domu, sam na sam z mężczyzną i w dodatku dobrowolnie tu przyszła. Wyjęła z kieszeni pistolet, strzeliła, zraniła Swidrygajłowa, ale nie zdecydowała się go zabić, odrzuciła broń błagając, by ją puścił. On też zrezygnował, gdy Dunia odpowiedziała, że nigdy go nie pokocha. Ileż Dunia miała odwagi, godności, prawości i poczucia moralnego! Nie wdawała się w żadne targi z człowiekiem, którym gardziła, niczego mu nie obiecywała, by ratować brata i siebie.
Ze straszną tajemnicą Rodiona w sercu poszła do niego. Wcześniej była u Soni i obie czekały na niego z lękiem, że poszedł odebrać sobie życie. I znowu w pół słowa rozumieją się, Dunia wierzy, że nie jest podły, że pragnie odkupić winę, a tylko walczy z nim jeszcze duma z chęcią przyznania się. Dunia współczuje bratu, nie odtrąca go z odrazą, choć jest przerażona. Rodion jeszcze raz próbuje tłumaczyć, że inni więcej krwi przelewają, a cieszą się sławą i uznaniem, a jemu się nie udało, więc musi ponieść karę. Było jej bardzo ciężko, ale kochała go. Po procesie i zesłaniu Rodiona zaopiekowała się matką, wyszła za mąż za Razumichina, stale pisała do brata i podtrzymywała go na duchu. Nie kieruje się nigdy przesądami, czy uprzedzeniami, o czym świadczy jej stosunek do Soni. Zawsze wie jak postąpić, umie wyważać między głosem serca i rozumu. Bezgranicznie kocha matkę i brata. Jest zdolna do poświęceń, a także pełna dumy i godności.
„Pociechą dla Duni było to, że patrząc na Sonię, miała pewność, że brat jej nie będzie sam”