Jesteście dziennikarzami przygotowującymi pierwszą część reportażu telewizyjnego o wyprawie Santiaga. Waszym zada- niem jest zgromadzić informacje na temat: • wioski, w której żyje bohater, jej mieszkańców, • ich zajęć i rytmu dnia, ciekawych miejsc, np. miejsc spotkań towarzyskich
Reportaż to gatunek dziennikarski. Cechy charakterystyczne to:
- opisuje fakty, zdarzenia, miejsca, relacje uczestników
- przedstawia jakiś problem, zagadnienie
- ciekawy, wciągający czytelnika język (często pisane w czasie teraźniejszym)
- ma ciekawe tytuły, może mieć również śródtytuły
Nie ma jednego poprawnego schematu reportażu, ale można zastosować taki:
1. Wprowadzenie w temat - jakim problemem będziesz się zajmować w reportażu? Z jakiego miejsca piszesz swój reportaż? Jak rozpocząłeś "śledztwo"?
2. Relacje ludzi - co mówią na badany przez ciebie temat różne osoby?
3. Sproblematyzowanie tematu - Jakie są przyczyny zastanej sytuacji? Kto za to odpowiada? Jakie ważne wydarzenia miały miejsce w przeszłości? Czy odkryłeś jakieś sekrety?
4. Zakończenie - reportażu nie trzeba podsumowywać. Lepiej jest zakończyć go jakąś ciekawą wypowiedzią, pytaniem, wątpliwością.
Jeden dzień w porcie rybackim
W tej małej wiosce rybackiej na Kubie pobudka jest zaplanowana na trzecią w nocy. Na codzień o tej porze w Polsce pewnie przewracałabym się na drugi bok w łóżku. Jednak tutaj wstaję razem z rybakami, aby zobaczyć na własne oczy przygotowania do połowu. 20 metrów od portu stoi blaszana buda, wokół której gromadzą się mężczyźni - młodzi i starzy, biednie ubrani, niektórzy bosi, inni w sandałach - popijają kawę z puszek po mleku skondensowanym, które rozdaje im chłopiec zza lady blaszaka. To "zebranie" trwa około 15 minut, po czym mężczyźni zaczynają rozchodzić się do swoich łodzi. Już za chwilę, w mroku poranka, można dostrzec równe szeregi łodzi z wiosłującymi w nich rybakami, powoli oddalające się od lądu i zmierzające w kierunku otwartego morza. Ja mogę teraz wrócić do hotelu i zasnąć jeszcze na kilka godzin. Bohaterów tego reportażu czeka w tym czasie wiele godzin ciężkiej pracy, która nieraz zmienia się w walkę o przetrwanie z kapryśnym i bezwzględnym morzem.
Technika połowu wygląda tutaj dosyć skromnie. Rybacy korzystają z pojedynczych linek, zakończonych haczykami, na których umieszczają przynęty, najczęściej sardynki. Nie ma sieci, kołowrotków ani innego sprzętu, który ułatwiłby wyciąganie ryb z wody. Dlatego ilekroć podaję tu komuś rękę, dostrzegam blizny na wnętrzach dłoni. U młodych chłopców są one mniejsze. U starszych rybaków są to już duże białe pasy, przebiegające przez całą szerokość dłoni.
Moim przewodnikiem po wiosce jest chłopiec o imieniu Manolin. Pokazuje mi małe domki rybaków, spacerujemy też popołudniami po plaży w porcie. Pytam go, czy sam też uczestniczy w połowach. Okazuje się, że chłopiec, pomimo młodego wieku, już od kilku lat jest rybakiem. "Teraz pływam na szczęśliwej łodzi" - mówi mój przewodnik. "Wcześniej pływałem z Santiago, ale on nie miał szczęścia. Przez czterdzieści dni nie złowił żadnej ryby, aż moi rodzice kazali mi przez to zmienić łódź. W końcu udało mu się złapać potężnego marlina, ale ryba była za duża. Wrócił z poharatanymi dłońmi, bardzo zmęczony".
"Tak, Santiago to u nas prawdziwa sława" - śmieją się rybacy popijający piwo na tarasie, gdy pytam ich o starszego mężczyznę. "Wypłynął na cztery dni a później wrócił ledwo żywy. I na co mu był ten trud? Wrócił z samym szkieletem! Tylko ości. Ale on od dłuższego czasu był już stracony. Za stary był, rozumie pani. Morze takich nie lubi. W pewnym wieku mężczyzna powinien już sobie odpuścić".
Nie udaje mi się spotkać z Santiago. Dowiaduję się, że nie tylko on doświadczył takich trudności. Pechowi rybacy, czyli tacy, którym przez dłuższy czas nie udaje się nic złowić, z trudem utrzymują się finansowo. Wynagrodzenie dostają od pośredników, którzy sprzedają później ryby kupcom z targu w Hawanie. W jaki sposób udaje się przeżyć rybakom, którzy po kilka dni z rzędu nic nie złowią? "Wielu rybaków kupuje jedzenie i kawę na kredyt. To normalne. Czasem spłacają go dopiero po kilku miesiącach." - mówi mi Manolin.
Wczesnym popołudniem rybacy wracają z połowu. Szczęśliwcy zanoszą swoje zdobycze do wielkiego samochodu-chłodni, który już czeka aby zawieść ryby do Hawany. Nie każdemu morze było dzisiaj przychylne. Niektórzy, pomimo ciężkiej pracy, znów wrócą do domu bez pieniędzy. Zaczepiam jednego z mężczyzn, który wraca z portu powłócząc nogami. Tym razem nie miał szczęścia. Pytam go, jak się czuje. "Jestem rybakiem, a rybak się nie poddaje. Jutro znów będę walczyć z morzem".
Odpowiedź:
Reportaż to gatunek dziennikarski. Cechy charakterystyczne to:
- opisuje fakty, zdarzenia, miejsca, relacje uczestników
- przedstawia jakiś problem, zagadnienie
- ciekawy, wciągający czytelnika język (często pisane w czasie teraźniejszym)
- ma ciekawe tytuły, może mieć również śródtytuły
Nie ma jednego poprawnego schematu reportażu, ale można zastosować taki:
1. Wprowadzenie w temat - jakim problemem będziesz się zajmować w reportażu? Z jakiego miejsca piszesz swój reportaż? Jak rozpocząłeś "śledztwo"?
2. Relacje ludzi - co mówią na badany przez ciebie temat różne osoby?
3. Sproblematyzowanie tematu - Jakie są przyczyny zastanej sytuacji? Kto za to odpowiada? Jakie ważne wydarzenia miały miejsce w przeszłości? Czy odkryłeś jakieś sekrety?
4. Zakończenie - reportażu nie trzeba podsumowywać. Lepiej jest zakończyć go jakąś ciekawą wypowiedzią, pytaniem, wątpliwością.
Jeden dzień w porcie rybackim
W tej małej wiosce rybackiej na Kubie pobudka jest zaplanowana na trzecią w nocy. Na codzień o tej porze w Polsce pewnie przewracałabym się na drugi bok w łóżku. Jednak tutaj wstaję razem z rybakami, aby zobaczyć na własne oczy przygotowania do połowu. 20 metrów od portu stoi blaszana buda, wokół której gromadzą się mężczyźni - młodzi i starzy, biednie ubrani, niektórzy bosi, inni w sandałach - popijają kawę z puszek po mleku skondensowanym, które rozdaje im chłopiec zza lady blaszaka. To "zebranie" trwa około 15 minut, po czym mężczyźni zaczynają rozchodzić się do swoich łodzi. Już za chwilę, w mroku poranka, można dostrzec równe szeregi łodzi z wiosłującymi w nich rybakami, powoli oddalające się od lądu i zmierzające w kierunku otwartego morza. Ja mogę teraz wrócić do hotelu i zasnąć jeszcze na kilka godzin. Bohaterów tego reportażu czeka w tym czasie wiele godzin ciężkiej pracy, która nieraz zmienia się w walkę o przetrwanie z kapryśnym i bezwzględnym morzem.
Technika połowu wygląda tutaj dosyć skromnie. Rybacy korzystają z pojedynczych linek, zakończonych haczykami, na których umieszczają przynęty, najczęściej sardynki. Nie ma sieci, kołowrotków ani innego sprzętu, który ułatwiłby wyciąganie ryb z wody. Dlatego ilekroć podaję tu komuś rękę, dostrzegam blizny na wnętrzach dłoni. U młodych chłopców są one mniejsze. U starszych rybaków są to już duże białe pasy, przebiegające przez całą szerokość dłoni.
Moim przewodnikiem po wiosce jest chłopiec o imieniu Manolin. Pokazuje mi małe domki rybaków, spacerujemy też popołudniami po plaży w porcie. Pytam go, czy sam też uczestniczy w połowach. Okazuje się, że chłopiec, pomimo młodego wieku, już od kilku lat jest rybakiem. "Teraz pływam na szczęśliwej łodzi" - mówi mój przewodnik. "Wcześniej pływałem z Santiago, ale on nie miał szczęścia. Przez czterdzieści dni nie złowił żadnej ryby, aż moi rodzice kazali mi przez to zmienić łódź. W końcu udało mu się złapać potężnego marlina, ale ryba była za duża. Wrócił z poharatanymi dłońmi, bardzo zmęczony".
"Tak, Santiago to u nas prawdziwa sława" - śmieją się rybacy popijający piwo na tarasie, gdy pytam ich o starszego mężczyznę. "Wypłynął na cztery dni a później wrócił ledwo żywy. I na co mu był ten trud? Wrócił z samym szkieletem! Tylko ości. Ale on od dłuższego czasu był już stracony. Za stary był, rozumie pani. Morze takich nie lubi. W pewnym wieku mężczyzna powinien już sobie odpuścić".
Nie udaje mi się spotkać z Santiago. Dowiaduję się, że nie tylko on doświadczył takich trudności. Pechowi rybacy, czyli tacy, którym przez dłuższy czas nie udaje się nic złowić, z trudem utrzymują się finansowo. Wynagrodzenie dostają od pośredników, którzy sprzedają później ryby kupcom z targu w Hawanie. W jaki sposób udaje się przeżyć rybakom, którzy po kilka dni z rzędu nic nie złowią? "Wielu rybaków kupuje jedzenie i kawę na kredyt. To normalne. Czasem spłacają go dopiero po kilku miesiącach." - mówi mi Manolin.
Wczesnym popołudniem rybacy wracają z połowu. Szczęśliwcy zanoszą swoje zdobycze do wielkiego samochodu-chłodni, który już czeka aby zawieść ryby do Hawany. Nie każdemu morze było dzisiaj przychylne. Niektórzy, pomimo ciężkiej pracy, znów wrócą do domu bez pieniędzy. Zaczepiam jednego z mężczyzn, który wraca z portu powłócząc nogami. Tym razem nie miał szczęścia. Pytam go, jak się czuje. "Jestem rybakiem, a rybak się nie poddaje. Jutro znów będę walczyć z morzem".
Wyjaśnienie: