Ostatnio, uczestniczyłam w obrzędach dziadów. Odbywało się ono w kaplicy, obok cmentarza. Świecący księżyc posyłał swe promienie światła na wszystkich zgromadzonych czekajacych na uroczystość. Kiedy ludzie weszli do kaplicy, przewodnik chóru - Guślarz, nakazał zasłonić wszystkie okna, które rzucały światło. Zapadła ciemność. Prowadzący zaczął przywoływać pierwsze duchy. Zapalił garść kądzieli, wypowiedział tajemnicze słowa i w skupieniu czekał na pojawienie się pierwszej z dusz. Po krótkiej chwili pod postacią małych dzieciecych aniołków przybyła Rózia i Józio. Kapłan spytał przybyłych gości czy czegoś nie potrzebują. Jednak one poprosiły jedynie o dwa ziarenka goryczy, mówiąc" kto nie doznał goryczy ni razu, ten nie dozna słodyczy w niebie". Po chwili Guślarz wypowiedział zaklęcie i duchy zniknęły jak zaczarowane . Następnie Guślarz zapalił wódkę i wypowiedział zaklęcie, aby wywołać kolejnego ducha. Jednak wkrótce usłyszałam za oknem dziwne przerazajace odgłosy. Była to zjawa złego pana. Razem z nim zobaczyliśmy dziwne ptaki, które były duchami poddanych dziedzica tej wioski. W przeciwieństwie do poprzednich duchów zły pan poprosił o dwa ziarna pszenicy i miarkę wody. Ptaki jednak zjadły mu to co otrzymał. Guślarz, widząc, iż nic mu nie pomoże oddalił zjawy. Następnie Guślarz zapalił święcone ziele wypowiadając zaklęcie i przywołując w tan sposób duchy pośrednie. Zjawiła się zjawa pięknej dziewczyny o ślicznym imieniu Zosia. Dziewczyna ta zabawiała się kosztem innych osób, a własciwie ich uczuciami. Jej jedynym pragnieniem byo powrót na ziemię, by zakochać się i przestac igrać już uczuciami innych. To życzenie nie zostało jednak spełnione i Guślarz odesłał duszę Zosi. Na zakończenie obrzędów Dziadów Guślarz wypowiedział zaklęcie, aby przywołać wszystkie duchy. Wziął jedzenie i rzucił w każdy róg kaplicy. Ludzie opuścili kaplicę. Ja, stojąc nadal w środku, strasznie się bałam. Widząc na własny oczy duchy, to coś innego, niż opowiadać o zjawach. Obrzęd wiele mnie nauczył.
Ciesze się, że mogłam wziąć w owym obrzędzie udział. Przeżyłam dużo. Aż za wiele, jak na jeden raz.
Widzę mroczną kaplicę.....wszędzie jest ciemno i ponuro,. widzę zgromadzonych ludzi i guślarza, który przewodniczy obrzędowi. Guślarz zaczyna wypowiadać zaklęcię, które ma przywołać duchy...
Pojawiaja sie pierwsze duchy: Józio i Rózia. Potrzebują pomocy w dojściu do nieba. Uniemożliwa im to że na ziemi nie zaznały goryczy, nieszczęścia.
Następny duch to duch dziewczyny, która też nie może się dostać do nieba ponieważ na ziemi miała się ponad wszystkimi, uważała się za najważniejszą....nie wierzyła w to że jest jak inni ludzie.
Pojawia sie następny duch -Widmo. Duch najcięższy... prosi o jałmużne bo chce dostać sie do piekła... był bogatym bezdusznym i nieludzkim człowiekiem. karą jego jest cierpienie duszy w ciele.
Ostatnio, uczestniczyłam w obrzędach dziadów. Odbywało się ono w kaplicy, obok cmentarza. Świecący księżyc posyłał swe promienie światła na wszystkich zgromadzonych czekajacych na uroczystość. Kiedy ludzie weszli do kaplicy, przewodnik chóru - Guślarz, nakazał zasłonić wszystkie okna, które rzucały światło. Zapadła ciemność.
Prowadzący zaczął przywoływać pierwsze duchy. Zapalił garść kądzieli, wypowiedział tajemnicze słowa i w skupieniu czekał na pojawienie się pierwszej z dusz. Po krótkiej chwili pod postacią małych dzieciecych aniołków przybyła Rózia i Józio. Kapłan spytał przybyłych gości czy czegoś nie potrzebują. Jednak one poprosiły jedynie o dwa ziarenka goryczy, mówiąc" kto nie doznał goryczy ni razu, ten nie dozna słodyczy w niebie". Po chwili Guślarz wypowiedział zaklęcie i duchy zniknęły jak zaczarowane .
Następnie Guślarz zapalił wódkę i wypowiedział zaklęcie, aby wywołać kolejnego ducha. Jednak wkrótce usłyszałam za oknem dziwne przerazajace odgłosy. Była to zjawa złego pana. Razem z nim zobaczyliśmy dziwne ptaki, które były duchami poddanych dziedzica tej wioski. W przeciwieństwie do poprzednich duchów zły pan poprosił o dwa ziarna pszenicy i miarkę wody. Ptaki jednak zjadły mu to co otrzymał. Guślarz, widząc, iż nic mu nie pomoże oddalił zjawy. Następnie Guślarz zapalił święcone ziele wypowiadając
zaklęcie i przywołując w tan sposób duchy pośrednie. Zjawiła się zjawa pięknej dziewczyny o ślicznym imieniu Zosia. Dziewczyna ta zabawiała się kosztem innych osób, a własciwie ich uczuciami. Jej jedynym pragnieniem byo powrót na ziemię, by zakochać się i przestac igrać już uczuciami innych. To życzenie nie zostało jednak spełnione i Guślarz odesłał duszę Zosi.
Na zakończenie obrzędów Dziadów Guślarz wypowiedział zaklęcie, aby przywołać wszystkie duchy. Wziął jedzenie i rzucił w każdy róg kaplicy. Ludzie opuścili kaplicę. Ja, stojąc nadal w środku, strasznie się bałam. Widząc na własny oczy duchy, to coś innego, niż opowiadać o zjawach. Obrzęd wiele mnie nauczył.
Ciesze się, że mogłam wziąć w owym obrzędzie udział. Przeżyłam dużo. Aż za wiele, jak na jeden raz.
Widzę mroczną kaplicę.....wszędzie jest ciemno i ponuro,. widzę zgromadzonych ludzi i guślarza, który przewodniczy obrzędowi. Guślarz zaczyna wypowiadać zaklęcię, które ma przywołać duchy...
Pojawiaja sie pierwsze duchy: Józio i Rózia. Potrzebują pomocy w dojściu do nieba. Uniemożliwa im to że na ziemi nie zaznały goryczy, nieszczęścia.
Następny duch to duch dziewczyny, która też nie może się dostać do nieba ponieważ na ziemi miała się ponad wszystkimi, uważała się za najważniejszą....nie wierzyła w to że jest jak inni ludzie.
Pojawia sie następny duch -Widmo. Duch najcięższy... prosi o jałmużne bo chce dostać sie do piekła... był bogatym bezdusznym i nieludzkim człowiekiem. karą jego jest cierpienie duszy w ciele.