JESTEŚ MARYNARZEM NA STATKU ŻEGLARSKIM, PŁYNĄCYM PO OCEANIE SPOKOJNYM. ZERWAŁ SIĘ SZTORM. OPISZ CO SIĘ STAŁO. BŁAGAM O POMOC !! BARDZO WAŻNE !! Przedstaw to w formie krótkiej pracy (1 strona w zeszycie lub mniej ;)) Z góry dziękuje ;*
AgnessPrincess
Gdy na morzu zerwał się sztorm wszyscy wpadli w panikę . Zaczęli się chować . Fale zacżeły wlewać się na statek. Wszyscy byli przerażeni.
2 votes Thanks 0
oOKamilaOo
Ciąg dalszy... Nie wiedziałam co robić, ponieważ byłam jedna na statku. Sztorm wszystko niszczył. Nie miałam czego się trzymać. Wołałam o pomoc, ale nikt mnie nie widział i słyszał. Wreszcie udało mi się wejść do kajuty, która była ostatnią deską ratunku. Wtedy wysłałam sygnały SOS, ktoś się odezwał i powiedział, żebym się nie martwiła, ponieważ rozpoczną poszukiwania. Odetchnęłam z ulgą, lecz sztorm był coraz mocniejszy. Za chwilę sztorm po prostu "zdmuchnął" kajutę i resztę rzeczy. Byłam wystraszona i bałam się, że nikt mnie nie odnajdzie. Ale wpadłam na pomysł, że mogę opuścić statek i płynąć na małej łódce, która była na statku. Więc opuściłam statek i prędko wsiadłam na łódkę i płynęłam. Statek zapadł się pod ziemię i pomyślałam, że dobrze zrobiłam. Płynęłam tak 24 h, aż sztorm się uspokoił i zobaczyłam ląd, na którym były służby ratunkowe. Uratowano mnie, ale wszystko spłynęło do wody.
2 votes Thanks 0
Ssiarcia
Płynęliśmy powoli i spokojnie.Wszyscy byli zachwyceni i szczęśliwi z podróży. Pewnego wieczoru zerwał się naprawdę duży sztorm. Cała załoga pomagała kapitanowi w kierowaniu statkiem. Fale robiły się coraz większe.Po kilku minutach wiatr ustał. Wszyscy myśleli już że to koniec katastrofy. Mylili się.Nagle na statek chlupnęła wielka fala.Wszyscy pasażerowie po wypadali ze statku. Tak jak cała załoga.Statek poszedł na dno. Zostały tylko jakieś poszczególne beczki na których utrzymywali się ludzie.Robiło się coraz ciemno . Niektórzy zasnęli , ale już na zawsze. Woda była strasznie zimna. Musieliśmy płynąć kilkadziesiąt kilometrów. Rano wszyscy byli zmęczeni.Wylądowaliśmy na pobliskiej wyspie.Każdy zastanawiał się co teraz zrobi. Była nas niewielka grupka. Musieliśmy na początek coś zjeść. Ja i mój kolega wyruszyliśmy na poszukiwanie.Znaleźliśmy parę bananów i kokosów. Z jednej z beczek ujrzeliśmy nóż. Wziąłem go i zacząłem kroić kokosy. Zjedliśmy wszystko co nam pozostało. Musieliśmy pić morską wodę , a ona nie była za dobra. Wymyśliłem że zbudujemy sobie jakieś schronienie z liści palmowych i gałęzi. Wspólnie skończyliśmy nasz mały namiot. Poszedłem po drewno na opał.Rozpaliliśmy ogień i na kolacje zjedliśmy jakieś kokosy. Położyliśmy się spać. Całą noc nie spałem. Gdy wszyscy już chrapali zauważyłem statek oddali. Zacząłem wszystkich budzić. Zaczęliśmy wołać, wymachiwać , ale nikt nas nie słyszał. Ja skakałem po piasku i nagle poczułem coś twardego. Zacząłem kopać tamtym miejscu. Okazało się że to latarka. Wszyscy byli uradowani. Włączyłem latarkę i wołałem o pomoc. Kapitan statku zauważył blask latarki i przypłyną nam na ratunek. Gdy już weszliśmy na pokład załoga dała nam suche ręczniki. Nazajutrz byliśmy już w porcie. Wszyscy wrócili do domów i opowiadali rodzinie co się stało.
Nie wiedziałam co robić, ponieważ byłam jedna na statku.
Sztorm wszystko niszczył. Nie miałam czego się trzymać. Wołałam o pomoc, ale nikt mnie nie widział i słyszał. Wreszcie udało mi się wejść do kajuty, która była ostatnią deską ratunku. Wtedy wysłałam sygnały SOS, ktoś się odezwał i powiedział, żebym się nie martwiła, ponieważ rozpoczną poszukiwania. Odetchnęłam z ulgą, lecz sztorm był coraz mocniejszy. Za chwilę sztorm po prostu "zdmuchnął" kajutę i resztę rzeczy. Byłam wystraszona i bałam się, że nikt mnie nie odnajdzie. Ale wpadłam na pomysł, że mogę opuścić statek i płynąć na małej łódce, która była na statku. Więc opuściłam statek i prędko wsiadłam na łódkę i płynęłam. Statek zapadł się pod ziemię i pomyślałam, że dobrze zrobiłam. Płynęłam tak 24 h, aż sztorm się uspokoił i zobaczyłam ląd, na którym były służby ratunkowe. Uratowano mnie, ale wszystko spłynęło do wody.
wiatr ustał. Wszyscy myśleli już że to koniec katastrofy. Mylili się.Nagle na statek chlupnęła wielka fala.Wszyscy pasażerowie po wypadali ze statku. Tak jak cała załoga.Statek poszedł na dno. Zostały tylko jakieś poszczególne beczki na których utrzymywali się ludzie.Robiło się coraz ciemno . Niektórzy zasnęli , ale już na zawsze. Woda była strasznie zimna. Musieliśmy płynąć kilkadziesiąt kilometrów.
Rano wszyscy byli zmęczeni.Wylądowaliśmy na pobliskiej wyspie.Każdy zastanawiał się co teraz zrobi. Była nas niewielka grupka. Musieliśmy na początek coś zjeść.
Ja i mój kolega wyruszyliśmy na poszukiwanie.Znaleźliśmy parę bananów i kokosów. Z jednej z beczek ujrzeliśmy nóż. Wziąłem go i zacząłem kroić kokosy.
Zjedliśmy wszystko co nam pozostało. Musieliśmy pić morską wodę , a ona nie była za dobra. Wymyśliłem że zbudujemy sobie jakieś schronienie z liści palmowych i gałęzi. Wspólnie skończyliśmy nasz mały namiot. Poszedłem po drewno na opał.Rozpaliliśmy ogień i na kolacje zjedliśmy jakieś kokosy.
Położyliśmy się spać. Całą noc nie spałem. Gdy wszyscy już chrapali zauważyłem statek oddali. Zacząłem wszystkich budzić. Zaczęliśmy wołać, wymachiwać , ale nikt nas nie słyszał. Ja skakałem po piasku i nagle poczułem coś twardego. Zacząłem kopać tamtym miejscu. Okazało się że to latarka. Wszyscy byli uradowani. Włączyłem latarkę i wołałem o pomoc. Kapitan statku zauważył blask latarki i przypłyną nam na ratunek. Gdy już weszliśmy na pokład załoga dała nam suche ręczniki. Nazajutrz byliśmy już w porcie. Wszyscy wrócili do domów i opowiadali rodzinie co się stało.