Jesteś królem w 1680 roku albo 1740 (do wyboru) opisz sytuację rzeczpospolitej i napisz swój plan jej poprawy. PILNE !!!
caerme
W ówczesnych możliwościach prawnych w zasadzie nie istniało coś takiego. Oznaczać to musiało utworzenie potężnego stronnictwa królewskiego które byłoby torpedowane przez wszystkich - czytaj magnatów i książąt mających swe latyfundia na wschodzie kraju. Wystarczy poczytać jak wyglądał wjazd poselstwa polskiego do Rzymu by sobie uświadomić ile bogactwa i jakiego mieli magnaci i stan polskiej armii - by uświadomić, że owo bogactwo nie przekładało się w żaden sposób na stan państwa. Jedyne co ewentualnie mogło by się udać to podział kraju - w rodzaju - cały wschód, czyli W Ks Litewskie z granic z XV w. jest jednym, a b. teren Królestwa Polskiego - wtórym krajem. Oczywiście, że oba kraje miały by możliwość eksportu towarów przez Gdańsk i nie było by innych zasad wywozu i przewozu towarów jak wcześniej. Jedyne co by się zmieniło to zasady sprawowania władzy. Czyli Król urzędujący na stolcu w Warszawie / Krakowie miałby zupełnie inne uprawnienia wynikłe ze zgody na zmiany, a ten w Wilnie - inne. Tak naprawdę można by próbować wykorzystać to, że trakcie potopu część szlachty się przyłączyła. Poza tym tak naprawdę najistotniejszym byłoby jedynie aby tereny należące do Królestwa wydzielonego z terenów RON jak najbardziej przypominały te z okresu początków Jagiełły na południu i Hołdu Pruskiego na Północy. Kurlandia - do Wilna. W ówczesnym stanie prawnym sytuacja inna niż taka nie daje gwarancji. Żaden król bowiem nie potrafił stworzyć sobie na tyle silnego stronnictwa by przeprowadzić zmiany, magnaterii było na tyle dobrze że nie zależało jej na głębokich reformach a jedynie na akcjach, liberum veto to źrenica oka. Do tego wszystkiego kraje ościenne coraz częściej zaczynały wygrywać poszczególne stronnictwa na elekcjach. Ograniczenie roli sejmu, i hasło - my po swojemu wy po swojemu, przeszłoby jedynie tam gdzie nie było aż tak bogatej magnaterii, ba częściowo mającej tytuły książęce - sięgające jeszcze Jagiełły - czyli powiązanej z tymi co panowali na Litwie. Poza tym znacznie mniejszy teren przyszłego Państwa podlegający zmianom dawałby możliwości ich kontroli i ogarnięcia. Do tego kilka dużych i jeszcze silnych miast (lub świeżo tę siłę pamiętających) - Lwów, Kraków, Poznań, Warszawa, Gdańsk i in. - oznaczało, że tak naprawdę i mieszczaństwo by odgrywało znacznie większą rolę niż w całym państwie. Rola i ilość tzw. średniej szlachty czyli - nie najbogatszych też by wrosła. Z drugiej część magnaterii pewnie by pozamieniała majątki na te położone bliżej kresów wschodnich. To powinno dość mocno przygotować grunt pod zmiany i pod fakt, że król będzie elekcyjny, głos Sejmu głosem doradczym a zmiany konieczne. Osobna kwestia że tak na dobrą sprawę kraj zyskałby kolejne setki kilometrów do Rosji i zniknąłby problem Kozaków i problemów z nimi. Mniejszy kraj łatwiej doprowadzić do porządku niż duży. Oznaczało to także niestety ograniczenie roli kościoła i nałożenie na niego podatków - przy czym mniejsze majątki - duża część z nich zostaje na wschodzie, oznacza, że i jego siła jest tu mniejsza, bo wschód to formalnie osobna kraina z osobnymi prawami i osobnym władcą który niech robi co chce. Do tego rzecz jasna nie mając wspólnej granicy (przyszłe) Prusy, Austria i Rosja miałyby się trudniej dogadywać w sprawie dyrygowania sprawami wewnętrznymi.
Jedyne co ewentualnie mogło by się udać to podział kraju - w rodzaju - cały wschód, czyli W Ks Litewskie z granic z XV w. jest jednym, a b. teren Królestwa Polskiego - wtórym krajem. Oczywiście, że oba kraje miały by możliwość eksportu towarów przez Gdańsk i nie było by innych zasad wywozu i przewozu towarów jak wcześniej. Jedyne co by się zmieniło to zasady sprawowania władzy. Czyli Król urzędujący na stolcu w Warszawie / Krakowie miałby zupełnie inne uprawnienia wynikłe ze zgody na zmiany, a ten w Wilnie - inne. Tak naprawdę można by próbować wykorzystać to, że trakcie potopu część szlachty się przyłączyła. Poza tym tak naprawdę najistotniejszym byłoby jedynie aby tereny należące do Królestwa wydzielonego z terenów RON jak najbardziej przypominały te z okresu początków Jagiełły na południu i Hołdu Pruskiego na Północy. Kurlandia - do Wilna.
W ówczesnym stanie prawnym sytuacja inna niż taka nie daje gwarancji. Żaden król bowiem nie potrafił stworzyć sobie na tyle silnego stronnictwa by przeprowadzić zmiany, magnaterii było na tyle dobrze że nie zależało jej na głębokich reformach a jedynie na akcjach, liberum veto to źrenica oka. Do tego wszystkiego kraje ościenne coraz częściej zaczynały wygrywać poszczególne stronnictwa na elekcjach. Ograniczenie roli sejmu, i hasło - my po swojemu wy po swojemu, przeszłoby jedynie tam gdzie nie było aż tak bogatej magnaterii, ba częściowo mającej tytuły książęce - sięgające jeszcze Jagiełły - czyli powiązanej z tymi co panowali na Litwie.
Poza tym znacznie mniejszy teren przyszłego Państwa podlegający zmianom dawałby możliwości ich kontroli i ogarnięcia. Do tego kilka dużych i jeszcze silnych miast (lub świeżo tę siłę pamiętających) - Lwów, Kraków, Poznań, Warszawa, Gdańsk i in. - oznaczało, że tak naprawdę i mieszczaństwo by odgrywało znacznie większą rolę niż w całym państwie. Rola i ilość tzw. średniej szlachty czyli - nie najbogatszych też by wrosła. Z drugiej część magnaterii pewnie by pozamieniała majątki na te położone bliżej kresów wschodnich. To powinno dość mocno przygotować grunt pod zmiany i pod fakt, że król będzie elekcyjny, głos Sejmu głosem doradczym a zmiany konieczne. Osobna kwestia że tak na dobrą sprawę kraj zyskałby kolejne setki kilometrów do Rosji i zniknąłby problem Kozaków i problemów z nimi. Mniejszy kraj łatwiej doprowadzić do porządku niż duży.
Oznaczało to także niestety ograniczenie roli kościoła i nałożenie na niego podatków - przy czym mniejsze majątki - duża część z nich zostaje na wschodzie, oznacza, że i jego siła jest tu mniejsza, bo wschód to formalnie osobna kraina z osobnymi prawami i osobnym władcą który niech robi co chce. Do tego rzecz jasna nie mając wspólnej granicy (przyszłe) Prusy, Austria i Rosja miałyby się trudniej dogadywać w sprawie dyrygowania sprawami wewnętrznymi.