Jesienny wieczór w cmentarnej kaplicy- opowiadanie z opisem sytuacji!! DZIADY CZĘŚĆ 2 bardzo zależy mi na czasie dla tego 25 punktów!! Proszę o sesowne opowiadania. Dość rozwinięte
karol1995133
Pojawiłem się przed wami tej nocy, żeby opowiedzieć wam moją historię i przestrzec was przed postępowaniem wbrew moralności ludowej. Wiedzcie, że za każdą winę spotka was kara. A zbrodniarzy czeka po śmierci kara większa niż za życia.
Całe życie byłem panem tej wsi. Miałem mnóstwo bogactw i chętnie z nich korzystałem dla swoich własnych celów. Otaczałem się kosztownymi przedmiotami i organizowałem wystawne przyjęcia. Jednak byłem strasznym egoistą – nie myślałem o moich poddanych. Nigdy nie pomagałem im, kiedy mnie potrzebowali. Próbowałem tylko mieć z nich jak najwięcej zysków. Zabijałem ich… Nie bezpośrednio, ale umierali, bo nie udzielałem im pomocy… Pamiętam jak kiedyś do mojego sadu wkradł się głodny mężczyzna. Zerwał kilka jabłek, ale z zarośli zobaczył go mój ogrodnik. Byłem skąpy, nie znałem dla niego litości. Skazałem go na śmierć przez chłostę. Innym razem, w dzień Wigilii, kiedy był straszny mróz, pod bramę mojego domu przyszła wdowa z dzieckiem. Biedaczka… Miała na utrzymaniu maleńkie dziecko i chora matkę. Byłem skąpy, nie znałem dla niej litości. Kazałem służącemu wynieść ją za włosy za bramę, podczas gdy ja bawiłem się. Jadłem, piłem, cieszyłem się z życia i nie obchodził mnie los tej żebraczki. Ona nie miała szczęścia. Nie znalazła noclegu i pobita, wrzucona w śnieg zamarzła razem z dzieckiem. Ale dawniej nie przeszkadzało mi to. Dalej bawiłem się swoimi bogactwami.
Dziś przemawiam do was spoza grobu. Pragnę was przestrzec przed egoizmem i postępowaniem, tak, jak ja postępowałem – nie liczeniem się z potrzebami ludzi zależnych ode mnie. Jednak teraz, po śmierci, odbywam moją pokutę. Muszę błąkać się po ziemi chyba bez celu. Jedynym celem tej wędrówki jest moja męczarnia. Przebywam w miejscach, w których jeszcze trzy lata temu bawiłem się i cieszyłem życiem. Widzę też zło, które wyrządziłem moim poddanym. Widzę je dopiero teraz, kiedy cierpię tak, jak prawdopodobnie cierpieli ci, którym nie chciałem pomóc. Cierpię głód i pragnienie, oglądam świat, w którym kiedyś żyłem. Czuję wyrzuty sumienia, żal, tęsknotę i wszechogarniający ból. Nie wyobrażam sobie błąkania się tak w nieskończoność! Wolę najciemniejsze zaułki piekła, niż to, co przeżywam teraz. Wystarczyłaby tylko jedna miarka wody i dwa ziarnka pszenicy i byłbym wolny od tych tortur. Nigdy nie zachowywałem się jak człowiek w stosunku do potrzebujących, a teraz to ja potrzebuję i wiem, jak czuły się moje ofiary… Jednak nigdy nie przestanę błądzić po ziemi, bo one mi na to nie pozwolą. Nie pomoże mi żaden człowiek, bo muszę odbyć swoją wieczną pokutę, a moje dawne ofiary stały się moimi oprawcami. I teraz to one nie mają dla mnie litości. Tak, jak kiedyś ja dla nich…
Muszę odejść z Dziadów z niczym. Moje winy były zbyt ciężkie, by zostały wybaczone przez was. Uratować mnie teraz mogą tylko ci, których ja kiedyś nie chciałem uratować… To oni zadecydują, kiedy moje męki się skończą. Ale zaczynam powoli rozumieć, ile zła wyrządziłem za życia i dochodzę do wniosku, że moja kara jest odpowiednia do winy…
Całe życie byłem panem tej wsi. Miałem mnóstwo bogactw i chętnie z nich korzystałem dla swoich własnych celów. Otaczałem się kosztownymi przedmiotami i organizowałem wystawne przyjęcia. Jednak byłem strasznym egoistą – nie myślałem o moich poddanych. Nigdy nie pomagałem im, kiedy mnie potrzebowali. Próbowałem tylko mieć z nich jak najwięcej zysków. Zabijałem ich… Nie bezpośrednio, ale umierali, bo nie udzielałem im pomocy… Pamiętam jak kiedyś do mojego sadu wkradł się głodny mężczyzna. Zerwał kilka jabłek, ale z zarośli zobaczył go mój ogrodnik. Byłem skąpy, nie znałem dla niego litości. Skazałem go na śmierć przez chłostę. Innym razem, w dzień Wigilii, kiedy był straszny mróz, pod bramę mojego domu przyszła wdowa z dzieckiem. Biedaczka… Miała na utrzymaniu maleńkie dziecko i chora matkę. Byłem skąpy, nie znałem dla niej litości. Kazałem służącemu wynieść ją za włosy za bramę, podczas gdy ja bawiłem się. Jadłem, piłem, cieszyłem się z życia i nie obchodził mnie los tej żebraczki. Ona nie miała szczęścia. Nie znalazła noclegu i pobita, wrzucona w śnieg zamarzła razem z dzieckiem. Ale dawniej nie przeszkadzało mi to. Dalej bawiłem się swoimi bogactwami.
Dziś przemawiam do was spoza grobu. Pragnę was przestrzec przed egoizmem i postępowaniem, tak, jak ja postępowałem – nie liczeniem się z potrzebami ludzi zależnych ode mnie. Jednak teraz, po śmierci, odbywam moją pokutę. Muszę błąkać się po ziemi chyba bez celu. Jedynym celem tej wędrówki jest moja męczarnia. Przebywam w miejscach, w których jeszcze trzy lata temu bawiłem się i cieszyłem życiem. Widzę też zło, które wyrządziłem moim poddanym. Widzę je dopiero teraz, kiedy cierpię tak, jak prawdopodobnie cierpieli ci, którym nie chciałem pomóc. Cierpię głód i pragnienie, oglądam świat, w którym kiedyś żyłem. Czuję wyrzuty sumienia, żal, tęsknotę i wszechogarniający ból. Nie wyobrażam sobie błąkania się tak w nieskończoność! Wolę najciemniejsze zaułki piekła, niż to, co przeżywam teraz. Wystarczyłaby tylko jedna miarka wody i dwa ziarnka pszenicy i byłbym wolny od tych tortur. Nigdy nie zachowywałem się jak człowiek w stosunku do potrzebujących, a teraz to ja potrzebuję i wiem, jak czuły się moje ofiary… Jednak nigdy nie przestanę błądzić po ziemi, bo one mi na to nie pozwolą. Nie pomoże mi żaden człowiek, bo muszę odbyć swoją wieczną pokutę, a moje dawne ofiary stały się moimi oprawcami. I teraz to one nie mają dla mnie litości. Tak, jak kiedyś ja dla nich…
Muszę odejść z Dziadów z niczym. Moje winy były zbyt ciężkie, by zostały wybaczone przez was. Uratować mnie teraz mogą tylko ci, których ja kiedyś nie chciałem uratować… To oni zadecydują, kiedy moje męki się skończą. Ale zaczynam powoli rozumieć, ile zła wyrządziłem za życia i dochodzę do wniosku, że moja kara jest odpowiednia do winy…