„Jezioro łabędzie” Piotra Czajkowskiego (1840-1893) jest jedną z najpiękniejszych historii miłosnych, która niezmiennie od ponad wieku inspiruje ludzi. Było ono pierwszym baletem skomponowanym przez tego kompozytora, jednak nie od razu zdobyło uznanie. Jego premiera odbyła się w 1877 roku w teatrze Bolshoi (Moskwa) i okazała się totalną klapą. Dopiero wersja wystawiona 15 stycznia 1895 roku (dwa lata po śmierci Czajkowskiego) z librettem Władimira Biegiczewa i Wasilija Gelcera oraz choreografią Mariusa Petipa i Lwa Iwanowa w Teatrze Maryjskim w Petersburgu zyskała uznanie. Polska premiera baletu odbyła się w Teatrze Wielkim w Warszawie w 1900 roku. W przypadku pierwszego przedstawienia słaba była zarówno choreografia jak i inscenizacja, a zespół baletowy popadł w rutynę. Dlatego to właśnie druga (dopracowana) inscenizacja stała się wzorem dla kolejnych. „Jezioro łabędzie” poddawane było różnym przeróbkom, które nie zawsze były dobre, ponieważ zbyt ingerowały w treść przedstawienia. Sama historia opowiadająca o nieszczęśliwej miłości księcia Zygfryda i Odetty, księżniczki zaklętej w łabędzia przez złego czarownika Rotbarta, powstała na podstawie różnych legend, dotyczących dziewczyny zaklętej w ptaka. Akcja dzieje się w nieokreślonej krainie niemiec w nieokreślonym czasie. „Jezioro łabędzie” to tytuł, który zawsze kiedy pojawia się na afiszu, gwarantuje komplet widowni. Co więcej, uważany jest dziś za symbol sztuki baletowej. Różne wersje np. petersburska, moskiewska, paryska czy londyńska mogą się między sobą różnić. Znamy także wersje współczesne Toma Schillinga czy Johna Neumeiera. „Jezioro łabędzie” inspiruje dziś także filmowców, którzy fragmenty muzyki wykorzystują w kinie. Możemy go usłyszeć w „Annie Kareninie” (1997), „Ludziach Boga” (2010) czy w filach z serii „Harry Potter”. Sam Piotr Czajkowski zmarł w wieku 53 lat, co początkowo tłumaczono epidemią cholery. Prawdopodobnie jednak odebrał on sobie życie, do czego podstawą było orzeczenie „sądu honorowego”, który w innym wypadku miał ogłosić homoseksualizm kompozytora (sam nigdy nie akceptował swojej orientacji).
„Jezioro łabędzie” Piotra Czajkowskiego (1840-1893) jest jedną z najpiękniejszych historii miłosnych, która niezmiennie od ponad wieku inspiruje ludzi. Było ono pierwszym baletem skomponowanym przez tego kompozytora, jednak nie od razu zdobyło uznanie. Jego premiera odbyła się w 1877 roku w teatrze Bolshoi (Moskwa) i okazała się totalną klapą. Dopiero wersja wystawiona 15 stycznia 1895 roku (dwa lata po śmierci Czajkowskiego) z librettem Władimira Biegiczewa i Wasilija Gelcera oraz choreografią Mariusa Petipa i Lwa Iwanowa w Teatrze Maryjskim w Petersburgu zyskała uznanie. Polska premiera baletu odbyła się w Teatrze Wielkim w Warszawie w 1900 roku. W przypadku pierwszego przedstawienia słaba była zarówno choreografia jak i inscenizacja, a zespół baletowy popadł w rutynę. Dlatego to właśnie druga (dopracowana) inscenizacja stała się wzorem dla kolejnych. „Jezioro łabędzie” poddawane było różnym przeróbkom, które nie zawsze były dobre, ponieważ zbyt ingerowały w treść przedstawienia. Sama historia opowiadająca o nieszczęśliwej miłości księcia Zygfryda i Odetty, księżniczki zaklętej w łabędzia przez złego czarownika Rotbarta, powstała na podstawie różnych legend, dotyczących dziewczyny zaklętej w ptaka. Akcja dzieje się w nieokreślonej krainie niemiec w nieokreślonym czasie. „Jezioro łabędzie” to tytuł, który zawsze kiedy pojawia się na afiszu, gwarantuje komplet widowni. Co więcej, uważany jest dziś za symbol sztuki baletowej. Różne wersje np. petersburska, moskiewska, paryska czy londyńska mogą się między sobą różnić. Znamy także wersje współczesne Toma Schillinga czy Johna Neumeiera. „Jezioro łabędzie” inspiruje dziś także filmowców, którzy fragmenty muzyki wykorzystują w kinie. Możemy go usłyszeć w „Annie Kareninie” (1997), „Ludziach Boga” (2010) czy w filach z serii „Harry Potter”. Sam Piotr Czajkowski zmarł w wieku 53 lat, co początkowo tłumaczono epidemią cholery. Prawdopodobnie jednak odebrał on sobie życie, do czego podstawą było orzeczenie „sądu honorowego”, który w innym wypadku miał ogłosić homoseksualizm kompozytora (sam nigdy nie akceptował swojej orientacji).