NajFajniejsza
Dzień z wakacji, który szczególnie zapamiętałam to 29 lipiec. Byłam wtedy na wycieczce w Wiedniu. Podczas drogi do pięknego miasta siedziałam ze znajomymi na ostatnich miejscach autobusu. Było bardzo wesoło. Machaliśmy przez szybę dzieciom w innych pojazdach, opowiadaliśmy kawały, aż w końcu dotarliśmy na miejsce. Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od Parlamentu, któremu uroku dodawały piękne płaskorzeźby i fontanna, do której każdy uczestnik wycieczki wrzucił pieniążek na szczęście. Następnie podziwialiśmy różane ogrody przed Pałacem Habsburgów. Był to niesamowity widok, gdyż wszystkie różane krzaczki różniły się od siebie barwą. Urzekł mnie spacer po pięknych, zadbanych uliczkach Wiednia, a zwłaszcza dorożki.
Jednak nie to w tym dniu zapamiętałam najbardziej, lecz wielki lunapark. Mimo, iż jedno wejście kosztowało 10 DM (20zł) skusiłam się. Pomimo wahań w końcu odważyłam się wejść na kolejkę górską. Była to jedna z najbardziej niebezpiecznych atrakcji tego miejsca, podnosząca poziom adrenaliny do niesamowitego stopnia.
Za kasą nie było już odwrotu. Wsiadłam więc do wagonika, zapięłam pasy i zaczęła się moja najbardziej niesamowita podróż w życiu. Najpierw kolejka wjechała tyłem na szyny, następnie szyny podniosły się prawie do pozycji pionowej, zabezpieczenia odblokowano i ruszyliśmy z niesamowitym pędem w dół. Cała ta czynność potrzebna była do rozpędzenia kolejki, na której jedynie w całym lunaparku jeździło się do góry nogami.
Po zakończeniu pierwszej części trasy, miałam 10 sekund na odpoczynek, bowiem po tym czasie mknęłam po torach do góry nogami. Po opuszczeniu kolejki miałam zdarte gardło od piszczenia. Na szczęście nosiłam przy sobie tabletki na taką ewentualność. Mimo niesamowitych wrażeń, nie byłam jeszcze w pełni szczęśliwa. Pobyt tam pragnęłam wykorzystać jak najlepiej. Wsiadłam więc na „Corto”. innymi słowy była to 75 metrowa konstrukcja, z dołu której wystrzelał w górę malutki wagonik, następnie w dół itd. przez 3 minuty. O dziwo po żadnej z tych atrakcji nie mdliło mnie. Chyba nawet nie było na to czasu, bo byłam tak przejęta wspaniałymi przygodami, że nie zwracałam na nic innego uwagi.
W drodze powrotnej mieliśmy co opowiadać. Każdy dzielił się swoimi wrażeniami i większość zgodnie stwierdziła, że właśnie przeżyliśmy dzień, który pamiętać będziemy bardzo długo. Lecz to jeszcze nie koniec atrakcji. Po przyjeździe do hotelu zrobiono nam wymarzoną dyskotekę i o dziwo po tak niesamowitym dniu, który jednak przyniósł wieczorem zmęczenie, wszyscy mieli siłę i ochotę to wspólnej zabawy na parkiecie. Po tańcach jak zwykle rozmawiałyśmy z koleżankami do trzeciej w nocy. Tak więc dzień ten w szczególności pamiętam i uważam, że każdy człowiek choć raz powinien przeżyć coś tak wspaniałego. Myślę że pomogłam liczę na naj :)
Podczas drogi do pięknego miasta siedziałam ze znajomymi na ostatnich miejscach autobusu. Było bardzo wesoło. Machaliśmy przez szybę dzieciom w innych pojazdach, opowiadaliśmy kawały, aż w końcu dotarliśmy na miejsce. Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od Parlamentu, któremu uroku dodawały piękne płaskorzeźby i fontanna, do której każdy uczestnik wycieczki wrzucił pieniążek na szczęście. Następnie podziwialiśmy różane ogrody przed Pałacem Habsburgów. Był to niesamowity widok, gdyż wszystkie różane krzaczki różniły się od siebie barwą.
Urzekł mnie spacer po pięknych, zadbanych uliczkach Wiednia, a zwłaszcza dorożki.
Jednak nie to w tym dniu zapamiętałam najbardziej, lecz wielki lunapark. Mimo, iż jedno wejście kosztowało 10 DM (20zł) skusiłam się. Pomimo wahań w końcu odważyłam się wejść na kolejkę górską. Była to jedna z najbardziej niebezpiecznych atrakcji tego miejsca, podnosząca poziom adrenaliny do niesamowitego stopnia.
Za kasą nie było już odwrotu. Wsiadłam więc do wagonika, zapięłam pasy i zaczęła się moja najbardziej niesamowita podróż w życiu. Najpierw kolejka wjechała tyłem na szyny, następnie szyny podniosły się prawie do pozycji pionowej, zabezpieczenia odblokowano i ruszyliśmy z niesamowitym pędem w dół. Cała ta czynność potrzebna była do rozpędzenia kolejki, na której jedynie w całym lunaparku jeździło się do góry nogami.
Po zakończeniu pierwszej części trasy, miałam 10 sekund na odpoczynek, bowiem po tym czasie mknęłam po torach do góry nogami. Po opuszczeniu kolejki miałam zdarte gardło od piszczenia. Na szczęście nosiłam przy sobie tabletki na taką ewentualność.
Mimo niesamowitych wrażeń, nie byłam jeszcze w pełni szczęśliwa. Pobyt tam pragnęłam wykorzystać jak najlepiej. Wsiadłam więc na „Corto”. innymi słowy była to 75 metrowa konstrukcja, z dołu której wystrzelał w górę malutki wagonik, następnie w dół itd. przez 3 minuty.
O dziwo po żadnej z tych atrakcji nie mdliło mnie. Chyba nawet nie było na to czasu, bo byłam tak przejęta wspaniałymi przygodami, że nie zwracałam na nic innego uwagi.
W drodze powrotnej mieliśmy co opowiadać. Każdy dzielił się swoimi wrażeniami i większość zgodnie stwierdziła, że właśnie przeżyliśmy dzień, który pamiętać będziemy bardzo długo.
Lecz to jeszcze nie koniec atrakcji. Po przyjeździe do hotelu zrobiono nam wymarzoną dyskotekę i o dziwo po tak niesamowitym dniu, który jednak przyniósł wieczorem zmęczenie, wszyscy mieli siłę i ochotę to wspólnej zabawy na parkiecie. Po tańcach jak zwykle rozmawiałyśmy z koleżankami do trzeciej w nocy.
Tak więc dzień ten w szczególności pamiętam i uważam, że każdy człowiek choć raz powinien przeżyć coś tak wspaniałego.
Myślę że pomogłam liczę na naj :)