jakie było stanowisko kościoła do ruchów socjalistycznych w XIX w ?
przy podobnym pytaniu nie było za dobrej odpowiedzi (według mnie).
z góry dziękuje !
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Polski ruch narodowy, który to ukształtował się w drugiej połowie XIX wieku, stanowił pewne novum w życiu polityczno-społecznym Polski. Jak pisał Roman Dmowski w „Polityce polskiej i odbudowie państwa polskiego” zarówno on, jak i jego poprzednicy (w tym najbardziej znaczący, tacy jak Zygmunt Balicki i Jan Ludwik Popławski) musieli budować ruch właściwie od zera, nie mając właściwie żadnego wzorca czy też „szablonu”, ani wśród istniejących wówczas polskich ruchów politycznych, ani wśród tych istniejących z przeszłości, choć pewna inspiracja istniejącymi w poprzednich latach ruchami intelektualnymi (jak choćby oświeceniowym w XVIII wieku skupionym wokół Kołłątaja i Staszica) występowała. Nie było możliwości prostego przeszczepienia poszczególnych odmian nacjonalizmu zachodniego z kilku powodów. Jednym z nich była pewna nieadekwatność do polskich warunków, jak choćby częste zakorzenianie nacjonalizmu w tradycji romantycznej (co widać choćby u takiego myśliciela jak Herder), od której odżegnywali się polscy narodowcy, uważając ją za wyjątkowo szkodliwą dla sprawy polskiej, podając przykład dwóch nieudanych powstań-listopadowego i styczniowego. Istniały jedynie pewne ogólne wytyczne, z tym choćby charakterystyczna dla ideologii nacjonalistycznej, w której na pierwszym miejscu w kategorii wartości stawiany jest naród i jego dobro.
Nie da się ukryć, że wśród pewnych stałych cech, jakie można przypisać narodowi polskiemu, jest przywiązanie do katolicyzmu. W XIX wieku nie powinno to nikogo dziwić-Kościół pełnił rolę swoistego „nestora” dziedzictwa narodowego. W dobie polityki rusyfikacyjnej i germanizacyjnej Kościół, przez kazania i śpiewy w języku polskim, dawał pewnego rodzaju „schronienie” dla imponderabiliów narodowych. Wobec tego warto przypatrzeć się, jak wyglądało zagadnienie rzymskiego katolicyzmu w idei polskiego ruchu narodowego.
Ideologia - Początki
Pionierzy ruchu narodowego, tacy jak wspomniani już Zygmunt Balicki czy Jan Ludwik Popławski zachowywali zarówno w życiu prywatnym, jak i publicznym postawę indyferentną religijnie. Z jednej strony początkowo nie akcentowano zagadnienia religii czy też roli Kościoła Rzymskokatolickiego w życiu narodu, z drugiej zaś nie podejmowano raczej ataków w kierunku katolicyzmu czy też kleru.
Gdyby jednak przypatrzeć się rozprawie „Egoizm narodowy wobec etyki” autorstwa Zygmunta Balickiego, można odnotować pewne (odległe, ale zauważalne) inspiracje chrześcijańską moralnością, choć w dość ogólnym ujęciu. Balicki rozróżnia bowiem w swoim dziele „etykę idei” i „etykę ideałów”. Pierwszą z nich udaje za pozytywną, uznając ją za etykę każdego człowieka, który dąży do konkretnego celu (którym może być np. dobro określonej grupy), a naczelną rolę pełnią konsekwencje czynów (zwłaszcza te długofalowe). Drugą poddał zdecydowanej krytyce za swoiste działanie będące celem samym w sobie, oraz za kurczowe trzymanie się pewnych wytycznych czy też formułek, bez patrzenia na efekty czy też celowość danego działania, skupiając się raczej na doskonaleniu w jednej, ścisłej dziedzinie. Jakkolwiek Zygmunt Balicki nie pisze o tym wprost, widać w owym rozdziale etyk pewną inspirację jednym z kluczowych zdarzeń opisanych w Ewangelii, w którym to Chrystus, na zarzuty jakie faryzeusze stawiali Jezusowi za to, że jego uczniowie zrywali i spożywali kłosy w szabas, stwierdził, iż to szabas jest dla człowieka, a nie człowiek dla szabasu, pokazując większą wagę celu i skutku nad zastałe formuły i dogmaty, do których byli przywiązani wyznawcy judaizmu. Można więc powiedzieć, że istnieje zaskakująca zbieżność pomiędzy rozdziałem etyk u Balickiego a nowym spojrzeniem na zagadnienia wiary w ujęciu Jezusa Chrystusa.
W pewnych punktach Balicki jednakże wyraźnie odchodzi od moralności propagowanej przez katolicyzm. We wspominanej już rozprawie Balicki na zarzuty o nieetyczne działanie twierdzi, że nie należy stosować etyki czy też zasad, jakiej przestrzegamy w relacjach z poszczególnymi ludźmi, również w przypadku relacji między narodami czy też ogólnie rzecz ujmując-w stosunkach międzynarodowych. Natomiast nauczanie Kościoła katolickiego wyraźnie zastrzega, że moralność katolicką należy stosować w każdej sytuacji, czy to „publicznej” czy też „prywatnej”. Pogląd ten podzielał również profesor Feliks Koneczny, badacz cywilizacji, który zresztą zyskał później duże uznanie wśród członków ruchu narodowego.
Szerszych nawiązań w „Egoizmie...” do katolicyzmu dopatrzeć się raczej nie da. Zygmunt Balicki wspomina jedynie, w kontekście pewnego „porównania” zachowań o jego zdaniem niepokojącym zjawisku, kiedy to przesyła się do stolicy apostolskiej duże sumy pieniężne w ramach „podatku”, a tymczasem wielu polskich księży nie ma dostatecznych warunków materialnych do życia. Ciężko jednak byłoby z tego fragmentu jednoznacznie wnioskować o jakiejś znaczącej niechęci do katolicyzmu. Balicki akcentuje tu raczej konieczność dbania w pierwszej kolejności o sprawy narodowe(krytykuje na przykład wysyłanie pieniędzy na potrzeby ubogich Rosjan przy niedostatecznej dbałości o żyjących w nędzy współrodaków) nad tymi o charakterze „ogólnoludzkim”.
Chyba najbardziej znany ideolog polskiego ruchu narodowego, Roman Dmowski, również w początkowym okresie kształtowania się idei narodowej nie występował przeciwko nauce katolickiej czy też kapłaństwu. W pierwszym dodatku do „Myśli nowoczesnego Polaka”, napisanego trzy lata po publikacji , Dmowski poruszył zagadnienie etyki, tym razem, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, wprost nawiązując do etyki chrześcijańskiej. Powtarza on jednak za Balickim ideę „rozdziału etyk”, rozróżniając kategorie etyki chrześcijańskiej i etyki narodowej. Uważa on jednak, że tego typu rozdział nie jest niczym sprzecznym z chrześcijaństwem, a negowanie go w imię chrześcijańskich zasad nie stanowi wcale o dogłębnym zrozumieniu chrześcijaństwa, a jedynie niezrozumieniu sedna etyki narodowej. Uważa samą etykę chrześcijańską za niewystarczającą-o ile docenia jej wpływ na relacje między jednostkami czy też jej wyrabianie w ludziach chęci do doskonalenia się i poświęcenia, o tyle w dłuższej perspektywie postuluje jako niezbędną właśnie rzeczoną etykę narodową, celem utrzymania „zdrowia moralnego” oraz pewnego ładu społecznego.
Jak widać, brakuje tutaj bezpośredniego odniesienia się do kategorii katolicyzmu, pojawia się jedynie bardziej ogólna-chrześcijaństwo. Nie znaczy to rzecz jasna, że Dmowski pomijał całkowicie tematykę katolicyzmu i roli KK wobec narodu polskiego. Czasami zarzucano Dmowskiemu, iż występuje przeciwko Kościołowi, czego przykładem miała być deklaracja Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego umieszczona w 1903 roku w „Przeglądzie Wszechpolskim”(autorstwa Dmowskiego). Głosiła ona między innymi konieczność kontroli nad polityką władz kościelnych oraz przeciwdziałaniu powiązania spraw narodowych z polityką Kościoła, gdyby miało to służyć tylko interesom KK. Dmowski odpierał jednak ten zarzut, twierdząc iż Kościołowi zdarzało się podejmować błędne decyzje polityczne, stąd konieczność wytworzenia w pełni „niezależnego” ośrodka decyzyjnego, stojącego na straży interesów narodowych. Gwoli ścisłości trzeba wspomnieć, że historia potwierdziła tezę Dmowskiego. Wystarczy podać przypadek wyborów w Niemczech z 1904 roku, gdzie lokalni biskupi i księża zalecali wiernym głosować na proniemiecką, katolicką partię Centrum, natomiast Liga Narodowa (w której działał Dmowski) wystawiła własnych kandydatów z Wojciechem Korfantym na czele. Trzeba jednak zaznaczyć, że Dmowski odróżniał kwestię podejścia do poszczególnych duchownych od podejścia do Kościoła katolickiego jako takiego.
Endecki myśliciel już na tym etapie doceniał znaczenie Kościoła jako instytucji wychowawczej, jak również przyjmującej roli „nestora” polskiego języka i tradycji, a zatem również potężnego sprzymierzeńca w walce o zachowanie polskości. Zarazem sprzeciwiał się angażowaniu Kościoła w politykę przez poszczególne partie bądź polityków, uważając, że nie przyniesie to dobrych skutków.
Warto dodać parę słów na temat osobistych postaw polityków endeckich na przełomie XIX i XX wieku. Był to okres, kiedy wśród inteligencji panowała pewnego rodzaju „moda” na ateizm bądź indyferencję religijną. Czy to w środowiskach studenckich, czy też profesorskich wiele osób podzielało tego typu postawy. Generalnie rzecz ujmując, sporo działaczy endeckich było albo osobami niewierzącymi, albo w „najlepszym przypadku” niepraktykującymi katolikami. Istnieje prawdopodobieństwo, że do tej ostatniej grupy należał właśnie Dmowski. Osobisty stosunek nie przekładał się jednak na jakąś znaczącą wrogość do Kościoła jako takiego, bądź do księży, co było charakterystyczne choćby dla ruchów socjalistycznych i komunistycznych z tamtego okresu. Jak zostało wykazane, w znacznej mierze tematyka Kościoła albo się nie pojawiała, albo też generalnie doceniano pozytywny wpływ Kościoła na naród, choć zarazem zdecydowanie wypowiadano się przeciw w sytuacjach, gdy interes narodowy biegł w przeciwnym kierunku niż ten kościelny.
Wielka Polska – tym razem katolicka ideologia
Druga połowa lat 20-tych przyniosła pewną zmianę w podejściu ruchu narodowego do katolicyzmu. Wiązało się to z utworzeniem nowej organizacji politycznej, skupiającej głównie ludzi młodych (zwanej Obozem Wielkiej Polski), jak również z pojawieniem się publikacji autorstwa wspominanego już Romana Dmowskiego- „Kościół, naród i państwo”. Sam katolicyzm został w niej ujęty jako stanowiący o istocie polskości. Autor stawiał tezę, iż każdy, kto uderza w Kościół katolicki w Polsce, uderza również w sam naród, właśnie ze względu na wspomnianą wcześniej zależność polskości i katolicyzmu. Postulowano rzecz jasna swobodę wyznania, jednakże z zastrzeżeniem, że działalność polityczna, jeśli ma służyć narodowi, musi przestrzegać katolickich zasad. Dmowski przedstawił również ciekawe ujęcie genezy nacjonalizmów w katolickich państwach, twierdząc, iż były one pewną „reakcją” na ekspansyjność protestantyzmów, której nie były w stanie sprostać katolickie państwa aż do momentu wykrystalizowania się nacjonalizmu.
Autor podkreślił, iż właśnie za sprawą katolicyzmu zasada egoizmu narodowego była i jest odpowiednio „moderowana”. W efekcie nie uznaje się zasady „cel uświęca środki”, uznające pewne narzędzia i metody działania za nieetyczne i złe. Odróżnia się też wojny „sprawiedliwe” od „niesprawiedliwych”, wywołanych kaprysem bądź chęcią żerowania na drugim narodzie. Katolicyzm jest również ujmowany jako źródło siły moralnej narodów, które, w przeciwieństwie do nacji związanych z różnymi odmianami protestantyzmu, mają przeżywać zdaniem Dmowskiego swój rozkwit, związany właśnie z wyznanie, które nie odeszło nigdy od zasad cywilizacji rzymskiej (F.Koneczny użyłby raczej sformułowania „łacińskiej”, ale w obu przypadkach chodzi o tę samą tradycję).
Nieco zelżała ocena Dmowskiego co do kwestii kooperacji państwa i kościoła. Uznał on za konieczną ścisłą współpracę obu podmiotów, a to w celu możliwości stanowienia prawodawstwa właśnie w duchu katolicyzmu, jak również możliwość wychowania dzieci i młodzieży zgodnie z zasadami tegoż wyznania. Uważał zarazem dążenia „poprzedniej epoki” do oddzielenia od siebie państwa i Kościoła, za szkodliwe. O ile twierdził, że poza pojedynczymi przypadkami takie zabiegi nie do końca się powiodły, o tyle w dzisiejszych czasach w wielu krajach panuje dość nieufny stosunek między oboma wspomnianymi podmiotami, przez co istnieje stan „cichej konkurencji”, marnotrawiącej siły zarówno państwa, jak i Kościoła. Uważał, że należy dążyć do zmiany tego stanu rzeczy.
W rzeczonej publikacji widać znaczącą ewolucję poglądów autora co do zagadnienia wyznania w aspekcie dychotomii „prywatne-publiczne”. O ile wcześniej temat ten nie był zbytnio poruszany (Dmowskiemu było wówczas jednak nieco bliżej do poglądu o religii jako prywatnej sprawie człowieka), o tyle w „Kościele..” wysuwa jednoznacznie wniosek, że religia nie jest jedynie sprawą jednostki, ale również rodziny i całego narodu. Z jednej strony przyznaje każdemu człowiekowi prawo do swobodnego wyboru religii(bądź jej braku), wypowiada się też negatywnie na temat stosowania przymusu bądź represji wobec rodziców, którzy nie wychowują swoich dzieci w duchu katolicyzmu. Równocześnie postuluje zgodność prawa państwowego z zasadami katolicyzmu (np. prawo małżeńskie), udzielanie dzieciom w szkołach odpowiednio religijnego wychowania oraz ochronę religii i Kościoła przed publicznym obrażaniem.
Kompetencja państwa w tym zakresie nie jest jednak „wszechstronna”-pewne zadania w zakresie kooperacji z Kościołem powinno wykonywać państwo, istnieją jednakże również sfery, gdzie rola tę spełniać powinno społeczeństwo, co wymaga od niego zarówno pewnego nakładu sił, jak również odpowiedzialnej postawy.
Mogłoby się wydawać, że Dmowski propaguje tutaj swego rodzaju model państwa wyznaniowego. Nie jest to jednak zbyt trafna diagnoza. Autor używa co prawda w swoim tekście sformułowania „religia panująca”, ale należy je zdecydowanie odróżnić od takich formuł jak „religia oficjalna” bądź „religia państwowa”, niesie za sobą bowiem inną wagę znaczeniową. W koncepcji Dmowskiego bowiem nie zakłada się w żaden sposób ani dyskryminowania ludzi o innym wyznaniu, ani też uprzywilejowanego traktowania wobec prawa obywateli będących katolikami. W efekcie rzeczony model jawi się bardziej jako tak zwana „separacja skoordynowana”. Jest to jeden z trzech podstawowych modeli, jaki może zostać przyjęty w relacji państwo-kościół. Najbardziej „biegunowymi” stanowiskami jest separacja wroga i państwo konfesyjne (wyznaniowe). W pierwszym przypadku mamy do czynienia zdecydowane oddzielenie struktur kościelnych i państwowych, połączone z zepchnięciem zasad wiary, działalności religijnej jedynie do sfery stricte prywatnej. W drugim przypadku zaś istnieje (sankcjonowane prawnie) zespolenie kościoła i państwa, często wyrażone expressis verbis albo w konstytucji, albo w innych aktach prawnych. Modelem „pośrodku” jest separacja skoordynowana, gdzie oba podmioty współpracują ze sobą z obopólną korzyścią. Widać więc, że propozycje Dmowskiego są najbliższe właśnie temu modelowi.
Antysemityzm moderowany?
Dość często wypomina się przedwojennym narodowcom antysemicki charakter ich ruchu. Porównując ich jednak z zachodnimi ugrupowaniami narodowymi (i nie tylko nimi!) widać jednak o wiele łagodniejszy stosunek do ludności żydowskiej. O ile na zachodzie niejedno ugrupowanie propagowało bądź przymusowe wysiedlenia, bądź fizyczną eksterminację, w Polsce najbardziej radykalnym pomysłem, jaki powstał, było dobrowolne osiedlenie się Żydów na Madagaskarze (a więc nie połączone z fizycznym przymusem) „wzmacniane” zachętami takimi jak ułatwienie trudów związanych z podróżą i pewnymi materialnymi niedostatkami związanymi z osiedlaniem się na nowym terenie. Pomocna wydaje się tutaj kategoria „katolickiego antyjudaizmu”. Taką postawę propagował między innymi święty Maksymilian Kolbe, który negatywnie oceniał sam judaizm, ale polecał modlitwę wobec „błądzącej” ludności żydowskiej, stanowczo odradzając wrogość czy też nienawiść. Rzecz jasna zdarzały się wśród działaczy endeckich ekscesy o wyraźnie antysemickim charakterze, prasa również nie pozostawiała złudzeń-nie występował tam raczej zbyt przychylny ton, jeśli chodzi o kwestie żydowskie. Jeśli jednak spojrzeć na całokształt, to polscy narodowcy w ówczesnej Europie byli chyba jednymi z najłagodniej podchodzących do kwestii żydowskiej. Wielu Żydów, którzy mieli okazję żyć w przedwojennej Polsce i mieli zarazem jakiś punkt odniesienia również przyznawali, że II RP była chyba najbardziej przyjaznym państwem dla ludności żydowskiej na kontynencie.
Trwałe zespolenie
Dalsze dzieje relacji myśli endeckiej z katolicką nauką dowodzą, że trend ustalony przez Romana Dmowskiego pozostał właściwie nienaruszony. W wykrystalizowanym w latach trzydziestych ruchu narodowo-radykalnym również podkreślano konieczność zachowania katolickiego charakteru działalności i organizacji. Rosło zaangażowanie młodych ludzi którzy nie tylko publicznie opowiadali się za wiodącą rolą katolicyzmu, ale również sami w życiu prywatnym wiedli życie w zgodzie z zasadami moralnymi Kościoła katolickiego (jak choćby Jan Mosdorf).Trend ten niejako „uchronił” polskich narodowców od naśladowania modnego w latach trzydziestych w Europie niemieckiego nurtu narodowosocjalistycznego, właśnie ze względu na negatywną postawę nazistów wobec katolicyzmu. Istniał co prawda ruch o charakterze nacjonalistycznym, który odrzucał katolicyzm (zwany „Zadrugą”), ale nie liczył on wielu członków i nigdy nie zyskał większego znaczenia. Również patrząc na dzisiejsze organizacje, które odwołują się do spuścizny ruchu narodowego (choć mają nieporównywalnie mniejsze znaczenie niż ich przedwojenni protoplaści), widać deklaracje o katolickim charakterze organizacji, jak również zapisy o wcielaniu w życie ładu zgodnego z nauczaniem Kościoła katolickiego.