Jaka bron stosowano podczas 2 wojny swiatowej?? Opisz ja
Daje naj!
MarrieB
II wojna światowa - broń, która porusza wyobraźnię
Broń piechoty:
Panzerfaust
Mg 42
Mg 40
PPSz 41
Koktajl Mołotowa
Sten
M1 Bazooka
Broń artyleryjska i rakietowa:
FLAK 36 kal. 88
Katiusza
Broń pancerna:
PzKpfw VI Tiger
T 34
M 4 Sherman
Broń lotnicza:
Junkers Ju 87 Stuka
Zero
Supermarine Spitfire
'Enola Gay'
Broń morska:
U Boot
'Bismarck' i 'Hood'
'Yamato'
Lotniskowiec
Broń piechoty:
Panzerfaust - wymyślona dopiero w końcowym okresie wojny, iście diabelska maszyna, która pozwalała z każdego minimalnie choćby wyszkolonego człowieka uczynić niszczyciela czołgów. Jej miejsce w panteonie najbardziej przerażających konstrukcji uważam za w pełni zasłużone. Panzerfaust to bardzo prosta konstrukcja, nieskomplikowane działanie i wielka skuteczność ładunku kumulacyjnego. Szczególnie ta przeciwpancerna broń wsławiła się podczas rozpaczliwej obrony Berlina, z której zapamiętano następujący obraz - starcy, kobiety i dzieci prześlizgując się piwnicami, wyskakując z bram, dziesiątkują nieruchawe czołgi radzieckie uwięzione w ciasnych, przysypanych gruzem uliczkach. Bez Panzerfausta nie obędzie się szanująca się gra w tematyce II wojny światowej, że wymienię choćby 'Mortyr', czy 'Wolfenstein 3'.
Mg 42 - istny koszmar piechoty, tak też właśnie postrzega go dziś kultura popularna. Jako kwintesencję strachu jaki po dziś dzień Mg 42 wywołuje podajmy analizowaną w filmach i audycjach naukowych scenę lądowania aliantów na plażach Normandii. Każdy kto choćby pobieżnie zna 'Szeregowca Ryana', czy książkę 'Najdłuższy dzień' odgadnie co mam na myśli. Broń była piekielnie dobra, niezawodna, właściwie określana była i jest jako najlepszy ciężki karabin maszynowy całej wojny. Nie bądźmy zatem zdziwieni, gdy oglądając anime 'Jin Roh' natykamy się na ów szacowny karabin w dłoniach bohatera. A i gry o froncie zachodnim bez opisywanego typu się nie obejdą - przytoczmy choćby sieciową 'Wolfenstein - Enemy Territory'.
Mp 40 - głośna, ale znakomicie nadająca się do walki na małym dystansie broń. W kulturze niemiłosiernie wyolbrzymiono jej rolę. Polecam serial 'Stawka większa niż życie' jako przykład - każdy patrol uliczny musi mieć przynajmniej jedną sztukę Mp 40, co w rzeczywistości było oczywiście nierealne. A jednak kino i książki o Wehrmachcie bez opisywanego karabinu maszynowego są jak ryba bez wody. Dowodem na to jak bardzo Mp 40 inspiruje jest wykorzystanie w grach - jak choćby opisywany na łamach Epicentrum Kałuży 'Turning Point: Fall of Liberty'.
PPSz 41 - po wschodniej stronie Łaby Pepesza jest jednym z naczelnych symboli Armii Czerwonej i II wojny światowej w ogólności. Toporny, krótki karabin, najczęściej zasysający amunicję z okrągłego magazynka był na tyle niezawodny, że chętnie korzystali z niego Niemcy, gdy tylko mieli możliwość takowy zdobyć. Konstrukcja karabinu Szpagina jest w istocie bardzo radziecka - olbrzymia ilość egzemplarzy, prostota, niezawodność, a przy tym całkowity brak wizualnej gracji. Jeśli rzecz jasna o takich walorach mówić można w kontekście narzędzia śmierci. Pepesza ma w kulturze polskiej swoje zaszczytne miejsce, dzięki dziesiątkom filmów i seriali o wojnie, wśród których wybija się na czoło 'Czterej pancerni i pies', w którym tytułowi bohaterowie gdy akurat nie okładają nazistów z działa czołgowego, to biegają za nimi z nieodłącznymi pepeszami. A i samo kino radzieckie prezentuje nam podobną wizję.
Koktajl Mołotowa - jego historię wywodzi się nie z opisywanej II wojny światowej, ale toczonego na uboczu w latach 1939-1940 konfliktu ZSRR z Finlandią - słynnej Wojny Zimowej, podczas której tej półchałupniczej konstrukcji używali Finowie. Jednakże w związku z brakami w uzbrojeniu jakie powstały po rozpoczęciu ataku Niemiec na ZSRR pomysł przejęli Rosjanie. Tyle tytułem opisu historycznego. Sama groń to czysta groza i wcielenie prostoty. Butelka pełna alkoholu lub paliwa wyposażona w zapalnik, który mógł być wykonany nawet z kawałka materiału, którą w odpowiednim momencie należało rzucić i czekać na barwny rozbłysk ognia. Koktajl przetrwał próbę czasu i po wojnie stał się dyżurną bronią partyzantów i bojówkarzy, nieodmiennie kojarzoną z ulicznymi zamieszkami. Podajmy przekornie za przykład chociażby produkcje anime: 'Akira' i 'Jin Roh'. Od czasu do czasu jednak wspomina się o tej broni w kontekście II wojny światowej - piszą o niej Suworow i Sołonin, a w 'Szeregowcu Ryanie' też miała swoje zaszczytne miejsce.
Sten - niemalże synonim partyzantki i ruchu oporu w stopniu nie mniejszym niż francuski beret. Sten ko brytyjski pistolet maszynowy o bardzo nietypowym kształcie przypominający bardziej olejarkę, czy pistolet do silikonu niż broń. Podobno wzorem konstrukcyjnym dla Stena był słynny niemiecki Mp 40, ale wygląd zewnętrzny zdaje się temu przeczyć. Maksymalna prostota broni sprawiła, że największe europejskie ruchy partyzanckie - w tym polski - używały jej z powodzeniem. Sten urósł w kulturze do rozmiarów mitu narodowowyzwoleńczego. Nie wymieniany z nazwy jest regularnie eksploatowany przez twórców, czego w miarę świeżym przykładem jest film 'Pianista'.
M1 Bazooka - konstrukcja inspirująca z podobnych względów jak Panzerfaust. Prosta rura na ramieniu żołnierza amerykańskiego potrafiła siać prawdziwą grozę. Być może właśnie ta zwodnicza prostota konstrukcji tak bardzo porusza wyobraźnię. W języku laików słowo 'Bazooka' oznacza wszystkie typy [również o wiele późniejsze] wyrzutni ręcznych i granatników. Filmy, książki i gry w których bohater w dramatycznej scenie strzela z opisywanej śmiercionośnej broni są po prostu niezliczone. Warto wskazać jednak, że w odróżnieniu od Panzerfausta M1 Bazooka nie była z założenia stworzona jako przeciwpancerna. Miała swoje wielkie chwile na zupełnie innej wojnie, w innych warunkach - na Dalekim Wschodzie.
do góry
Broń artyleryjska i rakietowa:
FLAK 36 kal. 88 - przynajmniej minimum zainteresowania historią militarną prędzej czy później doprowadzić musi do zasłyszenia historii tak zwanej osiemdziesiątki ósemki. Działo tu opisywane było produkowane z myślą o zwalczaniu samolotów. I jako takie sprawdzało się doskonale. Bardzo szybko [już pod Dunkierką] siły niemieckie dostrzegły, że gdyby skierować długą lufę poziomo, uzyskuje się niemal pełnowartościową armatę przeciwpancerną z niesamowitą prędkością wylotową pocisku i niemałym kalibrem. Przypadkowe odkrycie przyniosło FLAK 36 olbrzymią sławę. Mimo że artyleria jest najmniej kulturowo interesująca spośród rodzajów broni, to czasami ujrzeć możemy [jak choćby w filmie niemieckim 'Upadek'], jak armata używana jest tam, gdzie nie ma już dla Niemców nadziei - była nawet w 1945 roku w Berlinie. Bez niej nie można sensownie mówić o historii uzbrojenia II wojny światowej, dlatego programy popularnonaukowe mówią o niej dużo i pochlebnie.
Katiusza - stalowa konstrukcja montowana na rozklekotanej ciężarówce, czyli jedna z najciekawszych i najbardziej śmiercionośnych broni w służbie aliantów. Ze względu na specyficzny dźwięk przy salwie rakiet nazywana Organami Stalina. Ale radziecka Katiusza to nie jeden typ, ale w rzeczywistości wiele różnych wyrzutni: BM 8, BM 13, BM 31. Wszystkie miały jedną wspólną cechę, potrafiły zamienić połacie ziemi w krajobraz księżycowy, a przy tym przerażały żołnierzy niemieckich na śmierć. Należne honory Katiuszy oddają gry komputerowe - z 'Sudden Strike' na czele.
do góry
Broń pancerna:
PzKpfw VI Tiger - synonim potęgi pancernej Niemiec, w rzeczywistości znacznie przeceniany. Niezaprzeczalnie jednak Wehrmacht bez tej maszyny znajdowałby się w jeszcze trudniejszym położeniu. Słynny Tygrys pojawiając się na polu bitwy wywoływał zasłużoną grozę - armata dużego kalibru, gruby pancerz. Z pewnością to właśnie głównie Tygrys inspirował muzyków z Vader do napisania utworu 'Cold Demons'. A jednak w kulturze popularnej na temat owego czołgu mamy i przykład komediowy - w 'Złocie dla zuchwałych' groźną maszynę pokonuje w końcu chciwość jej dowódcy, a wielkie działo służy bohaterom nie do zabijania, a do całkiem pokojowego, braterskiego, amerykańsko - niemieckiego rabunku. Jednak walorów samej maszyny z reguły się nie kwestionuje, a na komentarze negatywne pozwolić sobie można jedynie w zestawieniu z konstrukcjami radzieckimi. Sprytnemu Tygrysowi udało się jednak wprowadzić w błąd opinię publiczną, gdyż ten czołg końca wojny, mający swoją chwilę chwały pod Kurskiem i w Normandii w 1944 roku, stał się nie wiedzieć czemu symbolem Blitzkriegu początkowego okresu walk w Polsce i Francji.
T 34 - kto zna Rudego 102 [zarówno z książkowej jak i telewizyjnej wersji 'Czterech pancernych i psa'], zna również T 34 - jedną z najlepszych maszyn II wojny światowej. Sława czołgu T 34 jest absolutnie zasłużona. Bardzo szybki, silnie opancerzony, z dobrą armatą o przyzwoitym kalibrze. A przy tym wciąż ulepszany. Stanowił prawdziwy postrach Niemców. Wiktor Suworow w cyklu Lodołamacza oraz Cienia zwycięstwa wspominał o tej maszynie nie raz jako marzeniu ucieleśnionym w metalu. T 34 w mojej ocenie należy odbierać kulturowo inaczej niż wyżej opisanego Tygrysa. Czołg radziecki to nie piękno i majestat, ale groza w czystej postaci. Wspaniale zobrazowano ją w filmie 'Stalingrad' - co prawda nie podając typu maszyny oglądanej akurat na ekranie. Idę jednak o zakład, że czołgi rozjeżdżające karną jednostkę przeciwpancerną pod gąsienicami i wcierające żołnierzy w śnieg to właśnie T 34, symbol straszliwych osiągnięć Stalina. Omawiana maszyna przeżyła całą wojnę i doprowadziła ZSRR do Berlina. Nie przypadkowo więc Janek Kos rozwiesza po nim czerwone flagi.
M 4 Sherman - wśród czołgów amerykańskich, generalnie bardzo niedoskonałych, stał się rodzajem wizytówki. Relatywnie niezawodny, produkowany w fantastycznych ilościach. Każdy kto oglądał choćby 'O jeden most za daleko', półkomediowe 'Złoto dla zuchwałych', czy serię 'Kompania Braci', że o programach popularnonaukowych nie wspomnę, wie jakie znaczenie kulturowe ma M 4, szczególnie dla państw Europy Zachodniej i USA. Zjawisko jest ciekawe o tyle, że sława maszyny przerosła jej charakterystyki bojowe. Czołg określany mianem średniego nie wytrzymywał konkurencji z analogicznymi typami produkcji niemieckiej, a gdyby musiał spotkać się w boju z maszynami radzieckimi, również i tam by poległ. A jednak był i jest kochany z dość prostego względu - był powszechny i zapewniał bezcenne wsparcie piechocie - która narażona na ogień zawsze tego wsparcia pragnie. Jako ciekawostkę podać mogę książkę Grahama Mastertona 'Demony Normandii', czyli krwawy horror z Shermanem w tle. I czy czołg dostępny w futurystycznym 'Fallout: Tactics' nie przypomina wam podejrzanie M 4?
do góry
Broń lotnicza:
Junkers Ju 87 Stuka - maszyna zaprojektowana specjalnie po to by przerażać. Jako bombowiec nurkujący przeznaczona była teoretycznie do precyzyjnych akcji związanych z niszczeniem niewielkich celów. Rzeczywista skuteczność nie była porażająca, ale Sztukasowi udało się osiągnąć mistrzostwo w dziedzinie wywoływania zwierzęcego przerażenia u ofiar na ziemi. A to za sprawą montowanych w egzemplarzach z początku wojny syrenach akustycznych, które uaktywniały się podczas nurkowania, a także dzięki jastrzębiej sylwetce, którą samolot osiągnął przez zastosowanie zagiętych płaszczyzn skrzydeł. Ju 87 to żelazna pozycja każdego programu o II wojnie światowej, a także początek wielu dowcipów o spadaniu w kreskówkach Walta Disneya i Warner Brothers. Zauważyliście, że spadająca postać zawsze przerażająco trąbi?
Zero - czyli Mitsubishi A6M Reisen. Amerykanie zwali go Zeke. Prawdopodobnie jeden z najbardziej udanych myśliwców wojny i duma Japonii po dziś dzień. Moim zdaniem do żadnego samolotu lepiej nie pasuje znak czerwonego wschodzącego słońca. Zero, mimo że nie jest znany powszechnie z nazwy w odróżnieniu od choćby Spitfire, został rozsławiony przez kino, które w pewnym okresie bardzo mocno interesowało się II wojną światową na Pacyfiku - czego dowodem jest film 'Tora Tora Tora'. Ale nie koniec na tym, bo już w XIX wieku mogliśmy popatrzeć sobie na widowiskowe walki Zero w produkcji 'Pearl Harbor'. Mitsubishi A6M kojarzony jest nieodłącznie z fanatycznymi jednostkami Kamikaze - pilotów samobójców, którzy wyrządzili marynarce amerykańskiej niemałe szkody. Jednak skojarzenie to jest tylko częściowo trafne, bo Zero powstał wcześniej i służył dzielnie w toku całej wojny w wielu wersjach zadaniowych. I nie był jedyną maszyną Kamikaze.
Supermarine Spitfire - latająca legenda, ikona lotnictwa myśliwskiego. Ktokolwiek czytał 'Dywizjon 303' Arkadego Fiedlera wie, że i polski akcent wiąże się z historią tej konstrukcji. Spitfire kochają szczególnie Brytyjczycy, jako że była to bardzo udana maszyna - a szczególnie droga ich sercu stała się w związku z toczoną w 1940 roku tak zwaną bitwą o Anglię, czyli wielomiesięcznymi zmaganiami Luftwaffe z RAF o panowanie na angielskim niebie. Zwinne Spitfire nie tylko zostały rozsławione w filmie wojennym [choćby 'Bitwa o Anglię'], ale i inspirowały troszkę innych artystów ekranu - legenda głosi, że George Lucas tworząc słynne 'Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja' konstruował sceny walk kosmicznych w oparciu o filmy z walk z udziałem opisywanego myśliwca.
'Enola Gay' - miało nie być o broni atomowej i dotrzymam słowa - będzie jedynie o samolocie, który ją przenosił i który nazywa się w tak nietypowy sposób. Smutna to nazwa moim zdaniem, skoro samo jej brzmienie dziś kojarzy się ze straszliwą grozą. Jednakże w kulturze i nauce ważną rolę odgrywa 'Enola Gay' jako przykład bombowca strategicznego, reprezentant wielkiej rodziny, niemalże odrębnego działu uzbrojenia. Samolot ten to jedna z tak zwanych superfortec B 29, które mimo istnienia obecnie bardziej wyrafinowanych środków walki kojarzą się nam ze śmiercią zadawaną masowo i z góry. Pod koniec wojny całe Niemcy płonęły w ogniu nalotów dywanowych. Straszliwe związane z tym ofiary to właśnie zasługa ciężkich, uzbrojonych po zęby superfortec. Enola Gay Tibbets była matką jednego z pilotów - warto wspomnieć, gdyż takie dobranie nazwy maszyny bojowej nie było typowe. Oprócz tego, że superforteca to jeden z typowych obrazów wojny [pamiętacie dawną czołówkę 'Sensacji XX wieku' pana Wołoszańskiego?], sama Enola Gay doczekała się nawet piosenki - wykonywał zespół O.M.D.
do góry
Broń morska:
U Boot - podobno śmiertelne zagrożenie staje się jeszcze bardziej nie do zniesienia gdy go nie widać. Długa seria niemieckich łodzi podwodnych to jeden z najstraszniejszych wynalazków II wojny światowej. Pod względem skuteczności nigdy wcześniej nie udało się osiągnąć niczego podobnego. Opracowaną w późniejszym czasie technikę walki zespołu U Bootów ochrzczono mianem techniki wilczego stada. I było w tym wiele prawdy, gdyż niczym te leśne drapieżniki, łodzie okrążały nieruchawy konwój i dzieląc się rolami oddzielali co słabsze sztuki. Atak U Bootów wywoływał słusznie czyste przerażenie. Można je nie raz jeszcze ujrzeć na kartach książek - 'HMS Ulysses' jest jedną ze straszniejszych. Ale i samym podwodniakom żyło się nielekko. Duchota, brak miejsca, klaustrofobiczne środowisko. I świadomość, że w razie rozerwania kadłuba nie można ot tak wyskoczyć na zewnątrz. Najlepiej chyba ukazano to w niezapomnianym filmie 'Okręt'. Polska miała podczas wojny też swój epizod podwodny. Odbiegnę od tematu, żeby polecić czytelnikowi choćby sfabularyzowaną 'ORP Orzeł zaginął', która odnosi się do epopei tytułowego okrętu. Żadna marynarka wojenna nie umiała jednak zbudować takiej potworności jak Kriegsmarine.
'Bismarck' i 'Hood' - opiszemy dwa olbrzymie pancerniki - odpowiednio niemiecki i brytyjski w jednej pozycji, ponieważ nie tyle one same co ich ostatnie godziny są jedną z ważniejszych legend wojny. 27 mają 1941 roku superpancernik Bismarck [nazwany po legendarnym kanclerzu Otto von Bismarcku] zatonął, najpierw jednak toczył śmiertelne zmagania z wieloma okrętami British Navy, mając za pomocnika ciężki krążownik Prinz Eugen. Nowemu gigantowi Niemiec udało się trzy dni wcześniej ugodzić smiertelnie HMS Hood - największy w tamtym czasie okręt brytyjski, owiany legendą, jeden z tych, którym straszyło się studentów niemieckich uczelni wojskowych. Trzydniowy pościg obfitował w liczne starcia, a szalę zwycięstwa przeważyły samoloty lotnictwa morskiego, które uszkodziły ster Bismarcka. Grubego zwierza dobiły okręty. Uratowało się jedynie 115 z ponad 2000 zaokrętowanych ludzi. Historia, która wydarzyła się wtedy na pełnym morzu to kwintesencja wojny morskiej - żmudnej, w której bitwy odbywają się powoli, na olbrzymich przestrzeniach, za to pochłaniając wielkie koszty i ofiary. Była też zwiastunem nowej wojny XX i XXI wieku, kiedy to zwyciężają wojska ruchliwe, mające dobre rozpoznanie i skuteczną, precyzyjną broń, a giganci muszą im ulec.
'Yamato' - bardzo japońska epopeja, która miała miejsce w 1945 roku dotyczyła tym razem gigantycznej jednostki pod banderą Wschodzącego Słońca. Po tym jak Japonia, tocząca nierówną walkę ze Stanami Zjednoczonymi traciła ciężkie jednostki morskie, a kolejno rzucane desanty zagarniały kolejne wyspy pacyficzne, opracowano plan Ten-go ['Niebiosa'], który miał zapewnić wsparcie atakowanej Okinawie z morza. Jeden z ostatnich dużych okrętów Japonii - właśnie Yamato - wziął udział jako mobilna ciężka bateria artylerii. Zaatakowany przez olbrzymie siły lotnicze zatonął, a Okinawa została zdobyta 23 czerwca 1945 roku. W pewien przedziwny sposób historia Yamato przypomina lot Kamikaze, albo ostatni zryw rannego samuraja. Tak zresztą prezentuje się ów wojenny epizod w kulturze. Szczególnie w epickich produkcjach jak 'Yamato' z 2005 roku.
Lotniskowiec - tym razem dla odmiany nie podejmiemy się opisania losów pojedynczej jednostki, ale końcówkę niniejszego artykułu osłodzimy komentarzem o przedziwnym pomyśle który się udał - lotnisko wysłano w morze. Przez wielu II rojna światowa postrzegana jest jako wojna nowoczesna i lotniskowiec znakomicie ten charakter podkreśla. Ktokolwiek oglądał 'Pearl Harbor', czy 'Tora Tora Tora' wie, że nie można traktować kulturowo lotniskowca po prostu jako statku. Jest to cała pływająca forteca. Programy popularnonaukowe [znów wypada wspomnieć 'Sensacje XX wieku'] wykreowały również scenę bardzo dramatyczną, która napędza stracha lotnikom do dziś - lądowanie na lotniskowcu. Uda się czy nie - oto pytanie, jakie zadaje sobie widz, zanim nie ujrzy jak maszyna rozpada się na setki kawałków uderzając w pokład. Jak każda broń omawianej wojny - lotniskowiec jednocześnie dawał wielkie możliwości i był szalenie niebezpieczny, nawet dla własnej załogi.
do góry
Autor: PeeGee
komentarze
Bibliografia:
http://pl.wikipedia.org/
http://www.jurek.com.pl/
Wiktor Suworow - Lodołamacz, Klęska, Ostatnia defilada, Dzień M - wyd. REBIS
Mark Sołonin - 22 czerwca 1941, 23 czerwca - Dzień M - wyd. REBIS
Janusz Ledwoch - Czołgi niemieckie 1933-1945, Wydawnictwo Militaria 1994
John Macdonald - Wielkie bitwy II wojny światowej, Morex 1996
John Macdonald - Wielkie bitwy historii, Morex 1996
red. David Harding - Encyklopedia broni - Penta 1995
Broń piechoty:
Broń artyleryjska i rakietowa:
Broń pancerna:
Broń lotnicza:
Broń morska:
Broń piechoty:
Panzerfaust - wymyślona dopiero w końcowym okresie wojny, iście diabelska maszyna, która pozwalała z każdego minimalnie choćby wyszkolonego człowieka uczynić niszczyciela czołgów. Jej miejsce w panteonie najbardziej przerażających konstrukcji uważam za w pełni zasłużone. Panzerfaust to bardzo prosta konstrukcja, nieskomplikowane działanie i wielka skuteczność ładunku kumulacyjnego. Szczególnie ta przeciwpancerna broń wsławiła się podczas rozpaczliwej obrony Berlina, z której zapamiętano następujący obraz - starcy, kobiety i dzieci prześlizgując się piwnicami, wyskakując z bram, dziesiątkują nieruchawe czołgi radzieckie uwięzione w ciasnych, przysypanych gruzem uliczkach. Bez Panzerfausta nie obędzie się szanująca się gra w tematyce II wojny światowej, że wymienię choćby 'Mortyr', czy 'Wolfenstein 3'.
Mg 42 - istny koszmar piechoty, tak też właśnie postrzega go dziś kultura popularna. Jako kwintesencję strachu jaki po dziś dzień Mg 42 wywołuje podajmy analizowaną w filmach i audycjach naukowych scenę lądowania aliantów na plażach Normandii. Każdy kto choćby pobieżnie zna 'Szeregowca Ryana', czy książkę 'Najdłuższy dzień' odgadnie co mam na myśli. Broń była piekielnie dobra, niezawodna, właściwie określana była i jest jako najlepszy ciężki karabin maszynowy całej wojny. Nie bądźmy zatem zdziwieni, gdy oglądając anime 'Jin Roh' natykamy się na ów szacowny karabin w dłoniach bohatera. A i gry o froncie zachodnim bez opisywanego typu się nie obejdą - przytoczmy choćby sieciową 'Wolfenstein - Enemy Territory'.
Mp 40 - głośna, ale znakomicie nadająca się do walki na małym dystansie broń. W kulturze niemiłosiernie wyolbrzymiono jej rolę. Polecam serial 'Stawka większa niż życie' jako przykład - każdy patrol uliczny musi mieć przynajmniej jedną sztukę Mp 40, co w rzeczywistości było oczywiście nierealne. A jednak kino i książki o Wehrmachcie bez opisywanego karabinu maszynowego są jak ryba bez wody. Dowodem na to jak bardzo Mp 40 inspiruje jest wykorzystanie w grach - jak choćby opisywany na łamach Epicentrum Kałuży 'Turning Point: Fall of Liberty'.
PPSz 41 - po wschodniej stronie Łaby Pepesza jest jednym z naczelnych symboli Armii Czerwonej i II wojny światowej w ogólności. Toporny, krótki karabin, najczęściej zasysający amunicję z okrągłego magazynka był na tyle niezawodny, że chętnie korzystali z niego Niemcy, gdy tylko mieli możliwość takowy zdobyć. Konstrukcja karabinu Szpagina jest w istocie bardzo radziecka - olbrzymia ilość egzemplarzy, prostota, niezawodność, a przy tym całkowity brak wizualnej gracji. Jeśli rzecz jasna o takich walorach mówić można w kontekście narzędzia śmierci. Pepesza ma w kulturze polskiej swoje zaszczytne miejsce, dzięki dziesiątkom filmów i seriali o wojnie, wśród których wybija się na czoło 'Czterej pancerni i pies', w którym tytułowi bohaterowie gdy akurat nie okładają nazistów z działa czołgowego, to biegają za nimi z nieodłącznymi pepeszami. A i samo kino radzieckie prezentuje nam podobną wizję.
Koktajl Mołotowa - jego historię wywodzi się nie z opisywanej II wojny światowej, ale toczonego na uboczu w latach 1939-1940 konfliktu ZSRR z Finlandią - słynnej Wojny Zimowej, podczas której tej półchałupniczej konstrukcji używali Finowie. Jednakże w związku z brakami w uzbrojeniu jakie powstały po rozpoczęciu ataku Niemiec na ZSRR pomysł przejęli Rosjanie. Tyle tytułem opisu historycznego. Sama groń to czysta groza i wcielenie prostoty. Butelka pełna alkoholu lub paliwa wyposażona w zapalnik, który mógł być wykonany nawet z kawałka materiału, którą w odpowiednim momencie należało rzucić i czekać na barwny rozbłysk ognia. Koktajl przetrwał próbę czasu i po wojnie stał się dyżurną bronią partyzantów i bojówkarzy, nieodmiennie kojarzoną z ulicznymi zamieszkami. Podajmy przekornie za przykład chociażby produkcje anime: 'Akira' i 'Jin Roh'. Od czasu do czasu jednak wspomina się o tej broni w kontekście II wojny światowej - piszą o niej Suworow i Sołonin, a w 'Szeregowcu Ryanie' też miała swoje zaszczytne miejsce.
Sten - niemalże synonim partyzantki i ruchu oporu w stopniu nie mniejszym niż francuski beret. Sten ko brytyjski pistolet maszynowy o bardzo nietypowym kształcie przypominający bardziej olejarkę, czy pistolet do silikonu niż broń. Podobno wzorem konstrukcyjnym dla Stena był słynny niemiecki Mp 40, ale wygląd zewnętrzny zdaje się temu przeczyć. Maksymalna prostota broni sprawiła, że największe europejskie ruchy partyzanckie - w tym polski - używały jej z powodzeniem. Sten urósł w kulturze do rozmiarów mitu narodowowyzwoleńczego. Nie wymieniany z nazwy jest regularnie eksploatowany przez twórców, czego w miarę świeżym przykładem jest film 'Pianista'.
M1 Bazooka - konstrukcja inspirująca z podobnych względów jak Panzerfaust. Prosta rura na ramieniu żołnierza amerykańskiego potrafiła siać prawdziwą grozę. Być może właśnie ta zwodnicza prostota konstrukcji tak bardzo porusza wyobraźnię. W języku laików słowo 'Bazooka' oznacza wszystkie typy [również o wiele późniejsze] wyrzutni ręcznych i granatników. Filmy, książki i gry w których bohater w dramatycznej scenie strzela z opisywanej śmiercionośnej broni są po prostu niezliczone. Warto wskazać jednak, że w odróżnieniu od Panzerfausta M1 Bazooka nie była z założenia stworzona jako przeciwpancerna. Miała swoje wielkie chwile na zupełnie innej wojnie, w innych warunkach - na Dalekim Wschodzie.
do góry
Broń artyleryjska i rakietowa:
FLAK 36 kal. 88 - przynajmniej minimum zainteresowania historią militarną prędzej czy później doprowadzić musi do zasłyszenia historii tak zwanej osiemdziesiątki ósemki. Działo tu opisywane było produkowane z myślą o zwalczaniu samolotów. I jako takie sprawdzało się doskonale. Bardzo szybko [już pod Dunkierką] siły niemieckie dostrzegły, że gdyby skierować długą lufę poziomo, uzyskuje się niemal pełnowartościową armatę przeciwpancerną z niesamowitą prędkością wylotową pocisku i niemałym kalibrem. Przypadkowe odkrycie przyniosło FLAK 36 olbrzymią sławę. Mimo że artyleria jest najmniej kulturowo interesująca spośród rodzajów broni, to czasami ujrzeć możemy [jak choćby w filmie niemieckim 'Upadek'], jak armata używana jest tam, gdzie nie ma już dla Niemców nadziei - była nawet w 1945 roku w Berlinie. Bez niej nie można sensownie mówić o historii uzbrojenia II wojny światowej, dlatego programy popularnonaukowe mówią o niej dużo i pochlebnie.
Katiusza - stalowa konstrukcja montowana na rozklekotanej ciężarówce, czyli jedna z najciekawszych i najbardziej śmiercionośnych broni w służbie aliantów. Ze względu na specyficzny dźwięk przy salwie rakiet nazywana Organami Stalina. Ale radziecka Katiusza to nie jeden typ, ale w rzeczywistości wiele różnych wyrzutni: BM 8, BM 13, BM 31. Wszystkie miały jedną wspólną cechę, potrafiły zamienić połacie ziemi w krajobraz księżycowy, a przy tym przerażały żołnierzy niemieckich na śmierć. Należne honory Katiuszy oddają gry komputerowe - z 'Sudden Strike' na czele.
do góry
Broń pancerna:
PzKpfw VI Tiger - synonim potęgi pancernej Niemiec, w rzeczywistości znacznie przeceniany. Niezaprzeczalnie jednak Wehrmacht bez tej maszyny znajdowałby się w jeszcze trudniejszym położeniu. Słynny Tygrys pojawiając się na polu bitwy wywoływał zasłużoną grozę - armata dużego kalibru, gruby pancerz. Z pewnością to właśnie głównie Tygrys inspirował muzyków z Vader do napisania utworu 'Cold Demons'. A jednak w kulturze popularnej na temat owego czołgu mamy i przykład komediowy - w 'Złocie dla zuchwałych' groźną maszynę pokonuje w końcu chciwość jej dowódcy, a wielkie działo służy bohaterom nie do zabijania, a do całkiem pokojowego, braterskiego, amerykańsko - niemieckiego rabunku. Jednak walorów samej maszyny z reguły się nie kwestionuje, a na komentarze negatywne pozwolić sobie można jedynie w zestawieniu z konstrukcjami radzieckimi. Sprytnemu Tygrysowi udało się jednak wprowadzić w błąd opinię publiczną, gdyż ten czołg końca wojny, mający swoją chwilę chwały pod Kurskiem i w Normandii w 1944 roku, stał się nie wiedzieć czemu symbolem Blitzkriegu początkowego okresu walk w Polsce i Francji.
T 34 - kto zna Rudego 102 [zarówno z książkowej jak i telewizyjnej wersji 'Czterech pancernych i psa'], zna również T 34 - jedną z najlepszych maszyn II wojny światowej. Sława czołgu T 34 jest absolutnie zasłużona. Bardzo szybki, silnie opancerzony, z dobrą armatą o przyzwoitym kalibrze. A przy tym wciąż ulepszany. Stanowił prawdziwy postrach Niemców. Wiktor Suworow w cyklu Lodołamacza oraz Cienia zwycięstwa wspominał o tej maszynie nie raz jako marzeniu ucieleśnionym w metalu. T 34 w mojej ocenie należy odbierać kulturowo inaczej niż wyżej opisanego Tygrysa. Czołg radziecki to nie piękno i majestat, ale groza w czystej postaci. Wspaniale zobrazowano ją w filmie 'Stalingrad' - co prawda nie podając typu maszyny oglądanej akurat na ekranie. Idę jednak o zakład, że czołgi rozjeżdżające karną jednostkę przeciwpancerną pod gąsienicami i wcierające żołnierzy w śnieg to właśnie T 34, symbol straszliwych osiągnięć Stalina. Omawiana maszyna przeżyła całą wojnę i doprowadziła ZSRR do Berlina. Nie przypadkowo więc Janek Kos rozwiesza po nim czerwone flagi.
M 4 Sherman - wśród czołgów amerykańskich, generalnie bardzo niedoskonałych, stał się rodzajem wizytówki. Relatywnie niezawodny, produkowany w fantastycznych ilościach. Każdy kto oglądał choćby 'O jeden most za daleko', półkomediowe 'Złoto dla zuchwałych', czy serię 'Kompania Braci', że o programach popularnonaukowych nie wspomnę, wie jakie znaczenie kulturowe ma M 4, szczególnie dla państw Europy Zachodniej i USA. Zjawisko jest ciekawe o tyle, że sława maszyny przerosła jej charakterystyki bojowe. Czołg określany mianem średniego nie wytrzymywał konkurencji z analogicznymi typami produkcji niemieckiej, a gdyby musiał spotkać się w boju z maszynami radzieckimi, również i tam by poległ. A jednak był i jest kochany z dość prostego względu - był powszechny i zapewniał bezcenne wsparcie piechocie - która narażona na ogień zawsze tego wsparcia pragnie. Jako ciekawostkę podać mogę książkę Grahama Mastertona 'Demony Normandii', czyli krwawy horror z Shermanem w tle. I czy czołg dostępny w futurystycznym 'Fallout: Tactics' nie przypomina wam podejrzanie M 4?
do góry
Broń lotnicza:
Junkers Ju 87 Stuka - maszyna zaprojektowana specjalnie po to by przerażać. Jako bombowiec nurkujący przeznaczona była teoretycznie do precyzyjnych akcji związanych z niszczeniem niewielkich celów. Rzeczywista skuteczność nie była porażająca, ale Sztukasowi udało się osiągnąć mistrzostwo w dziedzinie wywoływania zwierzęcego przerażenia u ofiar na ziemi. A to za sprawą montowanych w egzemplarzach z początku wojny syrenach akustycznych, które uaktywniały się podczas nurkowania, a także dzięki jastrzębiej sylwetce, którą samolot osiągnął przez zastosowanie zagiętych płaszczyzn skrzydeł. Ju 87 to żelazna pozycja każdego programu o II wojnie światowej, a także początek wielu dowcipów o spadaniu w kreskówkach Walta Disneya i Warner Brothers. Zauważyliście, że spadająca postać zawsze przerażająco trąbi?
Zero - czyli Mitsubishi A6M Reisen. Amerykanie zwali go Zeke. Prawdopodobnie jeden z najbardziej udanych myśliwców wojny i duma Japonii po dziś dzień. Moim zdaniem do żadnego samolotu lepiej nie pasuje znak czerwonego wschodzącego słońca. Zero, mimo że nie jest znany powszechnie z nazwy w odróżnieniu od choćby Spitfire, został rozsławiony przez kino, które w pewnym okresie bardzo mocno interesowało się II wojną światową na Pacyfiku - czego dowodem jest film 'Tora Tora Tora'. Ale nie koniec na tym, bo już w XIX wieku mogliśmy popatrzeć sobie na widowiskowe walki Zero w produkcji 'Pearl Harbor'. Mitsubishi A6M kojarzony jest nieodłącznie z fanatycznymi jednostkami Kamikaze - pilotów samobójców, którzy wyrządzili marynarce amerykańskiej niemałe szkody. Jednak skojarzenie to jest tylko częściowo trafne, bo Zero powstał wcześniej i służył dzielnie w toku całej wojny w wielu wersjach zadaniowych. I nie był jedyną maszyną Kamikaze.
Supermarine Spitfire - latająca legenda, ikona lotnictwa myśliwskiego. Ktokolwiek czytał 'Dywizjon 303' Arkadego Fiedlera wie, że i polski akcent wiąże się z historią tej konstrukcji. Spitfire kochają szczególnie Brytyjczycy, jako że była to bardzo udana maszyna - a szczególnie droga ich sercu stała się w związku z toczoną w 1940 roku tak zwaną bitwą o Anglię, czyli wielomiesięcznymi zmaganiami Luftwaffe z RAF o panowanie na angielskim niebie. Zwinne Spitfire nie tylko zostały rozsławione w filmie wojennym [choćby 'Bitwa o Anglię'], ale i inspirowały troszkę innych artystów ekranu - legenda głosi, że George Lucas tworząc słynne 'Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja' konstruował sceny walk kosmicznych w oparciu o filmy z walk z udziałem opisywanego myśliwca.
'Enola Gay' - miało nie być o broni atomowej i dotrzymam słowa - będzie jedynie o samolocie, który ją przenosił i który nazywa się w tak nietypowy sposób. Smutna to nazwa moim zdaniem, skoro samo jej brzmienie dziś kojarzy się ze straszliwą grozą. Jednakże w kulturze i nauce ważną rolę odgrywa 'Enola Gay' jako przykład bombowca strategicznego, reprezentant wielkiej rodziny, niemalże odrębnego działu uzbrojenia. Samolot ten to jedna z tak zwanych superfortec B 29, które mimo istnienia obecnie bardziej wyrafinowanych środków walki kojarzą się nam ze śmiercią zadawaną masowo i z góry. Pod koniec wojny całe Niemcy płonęły w ogniu nalotów dywanowych. Straszliwe związane z tym ofiary to właśnie zasługa ciężkich, uzbrojonych po zęby superfortec. Enola Gay Tibbets była matką jednego z pilotów - warto wspomnieć, gdyż takie dobranie nazwy maszyny bojowej nie było typowe. Oprócz tego, że superforteca to jeden z typowych obrazów wojny [pamiętacie dawną czołówkę 'Sensacji XX wieku' pana Wołoszańskiego?], sama Enola Gay doczekała się nawet piosenki - wykonywał zespół O.M.D.
do góry
Broń morska:
U Boot - podobno śmiertelne zagrożenie staje się jeszcze bardziej nie do zniesienia gdy go nie widać. Długa seria niemieckich łodzi podwodnych to jeden z najstraszniejszych wynalazków II wojny światowej. Pod względem skuteczności nigdy wcześniej nie udało się osiągnąć niczego podobnego. Opracowaną w późniejszym czasie technikę walki zespołu U Bootów ochrzczono mianem techniki wilczego stada. I było w tym wiele prawdy, gdyż niczym te leśne drapieżniki, łodzie okrążały nieruchawy konwój i dzieląc się rolami oddzielali co słabsze sztuki. Atak U Bootów wywoływał słusznie czyste przerażenie. Można je nie raz jeszcze ujrzeć na kartach książek - 'HMS Ulysses' jest jedną ze straszniejszych. Ale i samym podwodniakom żyło się nielekko. Duchota, brak miejsca, klaustrofobiczne środowisko. I świadomość, że w razie rozerwania kadłuba nie można ot tak wyskoczyć na zewnątrz. Najlepiej chyba ukazano to w niezapomnianym filmie 'Okręt'. Polska miała podczas wojny też swój epizod podwodny. Odbiegnę od tematu, żeby polecić czytelnikowi choćby sfabularyzowaną 'ORP Orzeł zaginął', która odnosi się do epopei tytułowego okrętu. Żadna marynarka wojenna nie umiała jednak zbudować takiej potworności jak Kriegsmarine.
'Bismarck' i 'Hood' - opiszemy dwa olbrzymie pancerniki - odpowiednio niemiecki i brytyjski w jednej pozycji, ponieważ nie tyle one same co ich ostatnie godziny są jedną z ważniejszych legend wojny. 27 mają 1941 roku superpancernik Bismarck [nazwany po legendarnym kanclerzu Otto von Bismarcku] zatonął, najpierw jednak toczył śmiertelne zmagania z wieloma okrętami British Navy, mając za pomocnika ciężki krążownik Prinz Eugen. Nowemu gigantowi Niemiec udało się trzy dni wcześniej ugodzić smiertelnie HMS Hood - największy w tamtym czasie okręt brytyjski, owiany legendą, jeden z tych, którym straszyło się studentów niemieckich uczelni wojskowych. Trzydniowy pościg obfitował w liczne starcia, a szalę zwycięstwa przeważyły samoloty lotnictwa morskiego, które uszkodziły ster Bismarcka. Grubego zwierza dobiły okręty. Uratowało się jedynie 115 z ponad 2000 zaokrętowanych ludzi. Historia, która wydarzyła się wtedy na pełnym morzu to kwintesencja wojny morskiej - żmudnej, w której bitwy odbywają się powoli, na olbrzymich przestrzeniach, za to pochłaniając wielkie koszty i ofiary. Była też zwiastunem nowej wojny XX i XXI wieku, kiedy to zwyciężają wojska ruchliwe, mające dobre rozpoznanie i skuteczną, precyzyjną broń, a giganci muszą im ulec.
'Yamato' - bardzo japońska epopeja, która miała miejsce w 1945 roku dotyczyła tym razem gigantycznej jednostki pod banderą Wschodzącego Słońca. Po tym jak Japonia, tocząca nierówną walkę ze Stanami Zjednoczonymi traciła ciężkie jednostki morskie, a kolejno rzucane desanty zagarniały kolejne wyspy pacyficzne, opracowano plan Ten-go ['Niebiosa'], który miał zapewnić wsparcie atakowanej Okinawie z morza. Jeden z ostatnich dużych okrętów Japonii - właśnie Yamato - wziął udział jako mobilna ciężka bateria artylerii. Zaatakowany przez olbrzymie siły lotnicze zatonął, a Okinawa została zdobyta 23 czerwca 1945 roku. W pewien przedziwny sposób historia Yamato przypomina lot Kamikaze, albo ostatni zryw rannego samuraja. Tak zresztą prezentuje się ów wojenny epizod w kulturze. Szczególnie w epickich produkcjach jak 'Yamato' z 2005 roku.
Lotniskowiec - tym razem dla odmiany nie podejmiemy się opisania losów pojedynczej jednostki, ale końcówkę niniejszego artykułu osłodzimy komentarzem o przedziwnym pomyśle który się udał - lotnisko wysłano w morze. Przez wielu II rojna światowa postrzegana jest jako wojna nowoczesna i lotniskowiec znakomicie ten charakter podkreśla. Ktokolwiek oglądał 'Pearl Harbor', czy 'Tora Tora Tora' wie, że nie można traktować kulturowo lotniskowca po prostu jako statku. Jest to cała pływająca forteca. Programy popularnonaukowe [znów wypada wspomnieć 'Sensacje XX wieku'] wykreowały również scenę bardzo dramatyczną, która napędza stracha lotnikom do dziś - lądowanie na lotniskowcu. Uda się czy nie - oto pytanie, jakie zadaje sobie widz, zanim nie ujrzy jak maszyna rozpada się na setki kawałków uderzając w pokład. Jak każda broń omawianej wojny - lotniskowiec jednocześnie dawał wielkie możliwości i był szalenie niebezpieczny, nawet dla własnej załogi.
do góry
Autor: PeeGee
komentarze
Bibliografia:
http://pl.wikipedia.org/
http://www.jurek.com.pl/
Wiktor Suworow - Lodołamacz, Klęska, Ostatnia defilada, Dzień M - wyd. REBIS
Mark Sołonin - 22 czerwca 1941, 23 czerwca - Dzień M - wyd. REBIS
Janusz Ledwoch - Czołgi niemieckie 1933-1945, Wydawnictwo Militaria 1994
John Macdonald - Wielkie bitwy II wojny światowej, Morex 1996
John Macdonald - Wielkie bitwy historii, Morex 1996
red. David Harding - Encyklopedia broni - Penta 1995
Ilustracje:
http://www.worldwar2aces.com/ http://padresteve.files.wordpress.com/ http://o.myaf.de/ http://www.academic.marist.edu/ http://upload.wikimedia.org/ http://ww2total.com/ http://vm.aganet.pl/ http://misc.kitreview.com/ http://onechaos.com/ http://www.9thsspanzer.com/ http://arkjournal.com/ http://media.giantbomb.com/ http://www.mojehobby.pl/ http://media-2.web.britannica.com/ http://www.barryweekleyart.com/ http://www.albionk12.org/ http://ladyraine.files.wordpress.com/ http://www.cityofart.net/ http://www.maritimequest.com/ http://www.rfc-rnas-raf-register.org.uk/
Masz tu wszystkie bronie wybierz sobi e i -opisz prosze licze na naj :S