->Od lat prosiłem rodziców o kota. Potrafiłem całymi dniami czytać o nich lub oglądać je w telewizji. Mama uważała, że jestem zbyt młody na kota, tata natomiast, że nie potrzebujemy kolejnych wydatków.
->Pewnego dnia wracałem ze szkoły. Na słupie zauważyłem zdjęcie kota. Miał białe pręgi na tułowiu i szarawe łatki za uszami oraz pod oczami, a reszta ciała była czarna. Wyglądał trochę jak panda. Pod zdjęciem widniał napis "To jest Tadzio. Tadzio jest dwuletnim podopiecznym naszego schroniska dla zwierząt. Jego rasa to dachowiec. Uwielbia się bawić. Czeka obecnie na właściciela. Możesz nim zostać". Szybko spisałem dane i telefon, a później ruszyłem w dalszą drogę do domu. Może rodzice zgodzą się na Tadzia?
->W domu czekała mnie mała niespodzianka. Mama kupiła mi nową książkę o kotach. Nie przejmowałem się nią teraz, miałem w głowie tylko kota z ogłoszenia. Opowiedziałem mamie o nim.
-Mamo, dziś wracając ze szkoły zobaczyłem ogłoszenie. Schronisko chce oddać kotka, Tadzia. Proszę, czy możemy go wziąć?
-Synku, sama nie wiem.
-Ale mamo, będę się nim opiekował - obiecywałem.
-Niech będzie. Musisz jednak złożyć przysięgę, że nigdy ci się nie zndudzi. Wiesz dobrze, iż to nie zabawka.
-Dobrze.
Podniosłem prawą rękę i uroczyście przysiągłem dbać o mego kota, póki śmierć mi go nie odbierze.
->Pojechałem z mamą do schroniska po Tadzia. Miałem zapisany numerek jego boksu. Podszedłem do klatki numer 223 z napisem "Tadeusz, lat dwa". Zaskoczyłem się bardzo, bo nie było w niej niczego. Byliśmy zdezorientowani. Zobaczyłem wolontariusza, który szedł z klatką w dłoni. Wytłumaczył nam, że Tadzio już został zaadoptowany.
-A co jest w środku tej klatki? - zapytałem.
-To jest Fredzio.
Przez klatkę było widać malutkiego kota. Był rudy i miał pręgi.
-Czy mogę się z nim pobawić?
-Oczywiście - odpowiedział pracownik.
Po kilku minutach zabawy bardzo polubiłem kociaka. Dowiedziałem się, że został potrącony, ale po długim leczeniu doszedł do siebie. Postanowiłem - biorę go!
->Dziś Fredzio jest moim wiernym przyjacielem. Jak się okazało, Tadzia ma mój sąsiad, więc nasze kotki moga się razem bawić. Wspaniale jest miec kota.
1 miesiąć w drodze do domu zobaczyłem malutkiego samotnego pieska .
Postanowiłem zadz do mamy i zapyatć się czy mogę go wziąść ,mama sie zgodziła.
Zaprowadziłem malutkiego pieska do mojego domu.
Opiekowałem się nim.
Mama rozwiesiła ulotki czy ktoś nie zgubił psa po tygodniu nikt sie nie odzywał.
Mam w piątek wieczorem przyszła do mojego pokoju i powiedział że mogę zatrzymać psa.
Opiekowałem się nim,wychodziłem na spaacery .
Nazwałem go maxs.
Od tamtej chili on jest moim przyjacielem na 4 łapach .
:)) plose :))
-> to akapit
->Od lat prosiłem rodziców o kota. Potrafiłem całymi dniami czytać o nich lub oglądać je w telewizji. Mama uważała, że jestem zbyt młody na kota, tata natomiast, że nie potrzebujemy kolejnych wydatków.
->Pewnego dnia wracałem ze szkoły. Na słupie zauważyłem zdjęcie kota. Miał białe pręgi na tułowiu i szarawe łatki za uszami oraz pod oczami, a reszta ciała była czarna. Wyglądał trochę jak panda. Pod zdjęciem widniał napis "To jest Tadzio. Tadzio jest dwuletnim podopiecznym naszego schroniska dla zwierząt. Jego rasa to dachowiec. Uwielbia się bawić. Czeka obecnie na właściciela. Możesz nim zostać". Szybko spisałem dane i telefon, a później ruszyłem w dalszą drogę do domu. Może rodzice zgodzą się na Tadzia?
->W domu czekała mnie mała niespodzianka. Mama kupiła mi nową książkę o kotach. Nie przejmowałem się nią teraz, miałem w głowie tylko kota z ogłoszenia. Opowiedziałem mamie o nim.
-Mamo, dziś wracając ze szkoły zobaczyłem ogłoszenie. Schronisko chce oddać kotka, Tadzia. Proszę, czy możemy go wziąć?
-Synku, sama nie wiem.
-Ale mamo, będę się nim opiekował - obiecywałem.
-Niech będzie. Musisz jednak złożyć przysięgę, że nigdy ci się nie zndudzi. Wiesz dobrze, iż to nie zabawka.
-Dobrze.
Podniosłem prawą rękę i uroczyście przysiągłem dbać o mego kota, póki śmierć mi go nie odbierze.
->Pojechałem z mamą do schroniska po Tadzia. Miałem zapisany numerek jego boksu. Podszedłem do klatki numer 223 z napisem "Tadeusz, lat dwa". Zaskoczyłem się bardzo, bo nie było w niej niczego. Byliśmy zdezorientowani. Zobaczyłem wolontariusza, który szedł z klatką w dłoni. Wytłumaczył nam, że Tadzio już został zaadoptowany.
-A co jest w środku tej klatki? - zapytałem.
-To jest Fredzio.
Przez klatkę było widać malutkiego kota. Był rudy i miał pręgi.
-Czy mogę się z nim pobawić?
-Oczywiście - odpowiedział pracownik.
Po kilku minutach zabawy bardzo polubiłem kociaka. Dowiedziałem się, że został potrącony, ale po długim leczeniu doszedł do siebie. Postanowiłem - biorę go!
->Dziś Fredzio jest moim wiernym przyjacielem. Jak się okazało, Tadzia ma mój sąsiad, więc nasze kotki moga się razem bawić. Wspaniale jest miec kota.