Jak wyglądałby świat gdyby ciepło topnienia i krzepnięcia właściwe dla wody było dwukrotnie wyższe lub dwukrotnie niższe?
Mam napisać pracę na ten temat. Nie chodzi o to, żebyście ją za mnie pisali, tylko o to, żebyście wytłumaczyli mi ten temat i o co w nim chodzi.
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Przez tyle godzin nikt nie spróbował wytłumaczyć. To ja spróbuję. Załóżmy, że mamy jakąś ilość lodu o temperaturze 0 stopni C. Żeby ten lód zamienić w wodę o TEJ SAMEJ temperaturze, trzeba mu dostarczyć pewnej ilości ciepła. Tyle samo ciepła trzeba by dostarczyć wodzie (o tej samej masie) o temperaturze 0 stopni C, żeby ją zamienić w lód o TEJ SAMEJ temperaturze. Ciepło topnienia jest więc równe ciepłu krzepnięcia, bo są to zjawiska wzajemnie odwracalne. Wiemy, że woda zamarza i topi się w tej samej temperaturze = 0 stopni C.
Ilość ciepła obliczamy wzorem:
Q = m * q
gdzie
Q to ilość potrzebnego do stopienia lodu (lub zamrożenia wody) o temperaturze 0 stopni C
m masa lodu (lub wody)
q ciepło topnienia (krzepnięcia) właściwe dla lodu (wody)
Doświadczalnie stwierdzono, że ciepło topnienia lodu jest równe ok. 333700 J/kg. Często zaokrągla się tę liczbę do 334000 J/kg
-=-=-=-=-
Gdyby ciepło topnienia (krzepnięcia) /wiadomo czego/ było dwukrotnie wyższe, to do rozmrożenia lodu trzeba by było dostrarczyć dwukrotnie wiecej energii niż teraz, czyli lodowce by wolniej topniały, ale jednocześnie woda w rzekach i jeziorach wolniej by zamarzała, bo musiałaby oddać do otoczenia dwukrotnie więcej energii. Na pewno drożej by nas kosztowała mrożona żywność, bo dłużej trwałby energochłonny proces zamrażania (ryb, mięsa, warzyw, owoców itd.) Niektóre rzeki i jeziora w ogóle by nie zamarzały, ale też w innych pokrywa lodowa i kra utrzymywałyby się sporo dłużej. Czyli mielibyśmy znacznie inny klimat.
Gdyby ciepło topnienia (krzepnięcia) /wiadomo czego/ było dwukrotnie niższe, to najprawdopodobniej lodowce w górach i na biegunach dawno by stopniały, a niektóre nawet w ogóle by nie powstały. Poziom wód w oceanach by się podniósł (nie wiem o ile cm lub m). Za to taniej by nas kosztowała mrożona żywność, woda w rzekach i jeziorach szybciej by zamarzała, ale też szybciej by topniała na wiosnę, co stwarzałoby większe niż obecnie zgrożenia powodziowe. Rolnicy i ogrodnicy mieliby po zimie znacznie większe straty w plonach na skutek przemarznięcia roślin uprawnych. Klimat oczywiście też by był inny niż obecnie.
Sądzę, że z grubsza rozjaśniłem temat.
Pozdrowionka.