Jak się kończy książka "Niesamowite przypadki Cyneona Maksymalnego" napisana przez Edmunta Niziurskiego. nie chodzi tu o streszczenie, tylko samo zakończenie!
anmar
— Tu był napad. Wieczorem w lesie. I ten opryszek spytał najpierw ofiarę o godzinę. — To nie ja! — Być może, ale pan też chodzi wieczorem po lesie... — Moja praca tego wymaga. — Poza tym za często pan pyta o godzinę. — Bo się boję spóźnić do roboty, a potem na pociąg. — Dlaczego nie nosi pan zegarka? — Ukradli mi na stacji. Kupię sobie nowy, jak mi zapłacą za tę cholerną robotę. — Za... za jaką robotę? — wstrzymałem oddech. — Prowadzę tu studia ekologiczne. Ostatnio badam życie ptaków nocnych. Dlatego wracam późno. — To ciekawe — powiedziałem. — Widział pan kiedy żywą sowę? — zapytał. — Nie. — Pokażę panu! — zaproponował nagle. Zawahałem się. — Nie boi się pan chyba? Ruszyłem z niepewną miną. Szliśmy coraz głębiej w las. Serce mi biło mocno. Myślałem: tak się boję, a idę za nim. Co mnie ciągnie w ten las? Tak się boję, a idę...
— To nie ja!
— Być może, ale pan też chodzi wieczorem po lesie...
— Moja praca tego wymaga.
— Poza tym za często pan pyta o godzinę.
— Bo się boję spóźnić do roboty, a potem na pociąg.
— Dlaczego nie nosi pan zegarka?
— Ukradli mi na stacji. Kupię sobie nowy, jak mi zapłacą za tę cholerną robotę.
— Za... za jaką robotę? — wstrzymałem oddech.
— Prowadzę tu studia ekologiczne. Ostatnio badam życie ptaków nocnych. Dlatego wracam późno.
— To ciekawe — powiedziałem.
— Widział pan kiedy żywą sowę? — zapytał.
— Nie.
— Pokażę panu! — zaproponował nagle.
Zawahałem się.
— Nie boi się pan chyba?
Ruszyłem z niepewną miną.
Szliśmy coraz głębiej w las. Serce mi biło mocno. Myślałem: tak się boję, a idę za nim. Co mnie ciągnie w ten las? Tak się boję, a idę...