Dzisiejszego dnia kiedy spokojnie sobie spałam w moim pokoju obudził mnie dziwny huk. Gwałtownie podniosłam głowe i zobaczyłam, że na środku mojego pokoju stoi przydki, jakby lekko przypalony mężczyzna z kozią bródką i pomarańczowymi oczami.
-Co pan tutaj robi-spytałam wściekła i wyskoczyłam z łóżka
-Cóż za miłe powitanie-stwierdził zgryźliwie ten odrażający typek-mam do panienki pewną sprawę-powiedział pokazując tak brudne zęby, że aż mnie zemdliło-Pani rodzice podpisali ze mną niezwykle ciekawą umowę, a że jak na razie są w sprawie służbowej za granicą, panienka zajmie się częścią umowy podpisanej przez rodziców panienki.
Wzięłam do ręki poplamiony ( co mnie w ogóle nie zdziwiło) karteluszek i przeczytałam umowę.
"Przez dwa lata nie będziecie płacić podatków, a pote przyjdzie diabeł i macie obowiązek oddać mu swoją córkę, aby pojął ją za żonę"
I pod spodem ich podpisy. Strasznie się wściekłam. Moi własni rodzice wolą pieniądze ode mnie?! I w tym momencie wpadłam na świetny pomysł. Wzięłam mojego rzekomego narzeczonego pod rękę i wybrałam się z nim do kościoła. Całą drogę tylko mamrotał coś typu: "Gdzie idziemy?" I niezadowolony szedł dalej. Gdy stanęliśmy przed koscielnym gmachem wytrzeszczył tylko oczy, odwrócił się na pięcie, ziemia się rozwarła i zniknął. Pewnie wolał uniewarznić umowę niż wejść do kościoła pełnego kamiennych posągów cherubinów. A ja tylko stałam i się śmiałam, brzuch mnie robolał, lecz się śmiałam aż w końcu zasnęłam na stojąco bo wolałam się śmiać niż wrócić do domu.
Dzisiejszego dnia kiedy spokojnie sobie spałam w moim pokoju obudził mnie dziwny huk. Gwałtownie podniosłam głowe i zobaczyłam, że na środku mojego pokoju stoi przydki, jakby lekko przypalony mężczyzna z kozią bródką i pomarańczowymi oczami.
-Co pan tutaj robi-spytałam wściekła i wyskoczyłam z łóżka
-Cóż za miłe powitanie-stwierdził zgryźliwie ten odrażający typek-mam do panienki pewną sprawę-powiedział pokazując tak brudne zęby, że aż mnie zemdliło-Pani rodzice podpisali ze mną niezwykle ciekawą umowę, a że jak na razie są w sprawie służbowej za granicą, panienka zajmie się częścią umowy podpisanej przez rodziców panienki.
Wzięłam do ręki poplamiony ( co mnie w ogóle nie zdziwiło) karteluszek i przeczytałam umowę.
"Przez dwa lata nie będziecie płacić podatków, a pote przyjdzie diabeł i macie obowiązek oddać mu swoją córkę, aby pojął ją za żonę"
I pod spodem ich podpisy. Strasznie się wściekłam. Moi własni rodzice wolą pieniądze ode mnie?! I w tym momencie wpadłam na świetny pomysł. Wzięłam mojego rzekomego narzeczonego pod rękę i wybrałam się z nim do kościoła. Całą drogę tylko mamrotał coś typu: "Gdzie idziemy?" I niezadowolony szedł dalej. Gdy stanęliśmy przed koscielnym gmachem wytrzeszczył tylko oczy, odwrócił się na pięcie, ziemia się rozwarła i zniknął. Pewnie wolał uniewarznić umowę niż wejść do kościoła pełnego kamiennych posągów cherubinów. A ja tylko stałam i się śmiałam, brzuch mnie robolał, lecz się śmiałam aż w końcu zasnęłam na stojąco bo wolałam się śmiać niż wrócić do domu.