Jak dawniej i obecnie wyglada dom Maćka nad Maćkami
"jeszcze jeden świt,jeszcze jeden dzien,jeszcze jedna noc" opowiadanie wybranego bochatera lirycznego wiersza "NN probuje sobie przypomniec słowa modlitwy"
mitta
Wczorajszy dzień spędziłam w Dobrzyńskim Zaścianku. Już w pierwszej chwili dostrzegłam, że szlachcie dobrzyńskiej nie wiodło się najlepiej, świadczyły o tym zaniedbane domostwa. Najbardziej widoczny dom Maćka nad Maćkami znajdował się między karczmą i kościołem, i stanowił stolicę wioski. Dworek ten był bardziej rozległy i kształtniejszy od innych chat. Zaciekawiona folwarkiem Matyjasza Dobrzyńskiego podeszłam bliżej i zobaczyłam syna Maćka Bartłomieja, który dostrzegłszy mnie zawołał: - Czegoż szukasz w naszej gospodzie? Na co ja odparłam: - Spodobał mi się wasz dworek, dlatego chciałam zobaczyć go z bliska. - Tera nie ma co oglądać, ten dworek przetrwał wiele wiosen. Odpowiedział Bartłomiej, po czym odszedł do dworu. Rzeczywiście dworek nie był w okresie świetności, ale sądząc po konstrukcji, to kiedyś musiał być powodem do dumy. Lecz teraz widać było: nieskoszone trawy, kulę armatnią leżącą koło bramy, jaskółcze gniazdo w oknach, a u progu króliki. Domostwa nie ogrodzono, a brama była otwarta. Nad drzwiami znajdowały się herby świadczące o przynależności do szlachty i o historii Dobrzyńskich. Wokół rozciągały się budynki gospodarcze, których widok przypominał kształtem klatkę lub królikarnię. Pourywane ćwieki, klamki przy domostwie świadczyły o tym, że folwark doznał wielu napadów. Zaabsorbowana dworkiem nie zauważyłam wołającego starca. Po chwili jednak zorientowałam się, że to Maciek szedł przez podwórze śpiewając ,, Kiedy ranne wstają zorze", po czym zaczął karmić króliki, od których aż ,,było biało przed oczami". Przez uchylone drzwi dworu udało mi się dostrzec wnętrze domu przypominające zbrojownię. nie mogłam zobaczyć dworku dokładniej, bo do gospodarstwa Macieja zaczęły zmierzać coraz większe tłumy. Udałam się więc do domu kończąc tym samym moją wizytę w domostwie Maćka nad Maćkami.
- Czegoż szukasz w naszej gospodzie?
Na co ja odparłam: - Spodobał mi się wasz dworek, dlatego chciałam zobaczyć go z bliska.
- Tera nie ma co oglądać, ten dworek przetrwał wiele wiosen. Odpowiedział Bartłomiej, po czym odszedł do dworu.
Rzeczywiście dworek nie był w okresie świetności, ale sądząc po konstrukcji, to kiedyś musiał być powodem do dumy. Lecz teraz widać było: nieskoszone trawy, kulę armatnią leżącą koło bramy, jaskółcze gniazdo w oknach, a u progu króliki. Domostwa nie ogrodzono, a brama była otwarta. Nad drzwiami znajdowały się herby świadczące o przynależności do szlachty i o historii Dobrzyńskich. Wokół rozciągały się budynki gospodarcze, których widok przypominał kształtem klatkę lub królikarnię. Pourywane ćwieki, klamki przy domostwie świadczyły o tym, że folwark doznał wielu napadów. Zaabsorbowana dworkiem nie zauważyłam wołającego starca. Po chwili jednak zorientowałam się, że to Maciek szedł przez podwórze śpiewając ,, Kiedy ranne wstają zorze", po czym zaczął karmić króliki, od których aż ,,było biało przed oczami".
Przez uchylone drzwi dworu udało mi się dostrzec wnętrze domu przypominające zbrojownię. nie mogłam zobaczyć dworku dokładniej, bo do gospodarstwa Macieja zaczęły zmierzać coraz większe tłumy. Udałam się więc do domu kończąc tym samym moją wizytę w domostwie Maćka nad Maćkami.