gabrysiakowal1
Rafy koralowe to jedne z najdokładniejszych bioindykatorów w świecie zwierząt. Są niezwykle podatne na zanieczyszczenia, ale także wahania temperatury, zasolenie, a nawet zmian nasycenia wody dwutlenkiem węgla.
Ponadto tworzą najbardziej różnorodny ekosystem na świecie, a socjolodzy lubują się w porównywaniu ludzkich metropolii do raf. Jakie szanse mają koralowce, aby przetrwać we współczesnym Oceanie Światowym?
Zapewne niewielkie. Dlatego zarówno uczeni, jak i zwykli miłośnicy nurkowania, a ostatnio także rządy krajów opierających swoją gospodarkę na turystyce, postanowili walczyć o ocalenie siedliska milionów gatunków. W jaki sposób to robią?
Pierwszym krokiem było wpisanie wszystkich korali rafotwórczych na listę gatunków chronionych CITES. Zabrania ona wydobywania i handlu koralowcami w ponad stu sześćdziesięciu krajach świata. Drugi krok, to utworzenie rezerwatów przyrody na terenie raf koralowych. Dokładnie tak samo, jak dzieje się to chociażby z osławionym Masai Mara. Oprócz tych działań naukowcy i wolontariusze z całego świata tworzą autorskie programy mające na celu edukację i reintrodukcję zwierząt w miejsca dawnych raf - zniszczonych wskutek działalności człowieka lub przez żywioły natury.
Kiedy w 2004 roku tsunami niszczyło południową Azję, nikomu nawet nie przyszło do głowy jak wielkie szkody wyrządzi ono w podwodnym świecie. Jednak, paradoksalnie, przyniosło także ogromne korzyści. Rybacy zmuszeni do wstrzymania połowów i zajęcia się odbudową zniszczonych wsi, zaprzestali grabieżczych metod połowu - takich jak stosowanie dynamitu, a nawet cyjanku. Spowodowało to masowy napływ młodych osobników, a mieszkańcy zrozumieli, że bujne życie podwodne przysporzy im więcej korzyści, niż połowy w dotychczasowy sposób. Z czasem narodził się pomysł, aby wspomóc młody ekosystem. Pod egidą Wildlife Conservation Society zbudowano metalowe rusztowania, na których nurkowie osadzili koralowce.
W podobny sposób odbudowuje się rafy na Pacyfiku oraz w morzach Śródziemnym i Czerwonym, gdzie zostały one zniszczone przez ogromną eksploatację turystyczna. Obłupywane "na pamiątkę", odrywane, czy przypadkowo niszczone, zostały wytrzebione w ogromnym procencie. Obecnie są chronione poprzez specjalne klatki, które mają uniemożliwić wejście zwierząt żywiących się koralowcami, a w tej dziedzinie przodują korony cierniowe - szkarłupnie spotykane w wodach Oceanu Indyjskiego i Spokojnego.
Co ciekawe, spotkanie z niektórymi z takich raf może być dosłownie szokujące. Dzieje się tak, dlatego, że prąd o niewielkim napięciu, który przepływa przez metalowe rusztowanie, idealnie stymuluje parzydełkowce do szybkiego wzrostu. Skąd pod wodą bierze się prąd? Naukowcy nadzorujący programy ochrony przesyłają go z akumulatorów.
W ochronie raf koralowych swój udział ma także Unia Europejska. Zgodnie z dyrektywą sprzed pięciu lat oraz adnotacjami, dodanymi w ciągu ostatnich kilku miesięcy, kraje europejskie zobowiązane są do zakazu prowadzenia połowów z użyciem przedmiotów ciągniętych po dnie. Zabrania się zatem korzystania z sieci przydennych, które mogłyby przypadkowo zniszczyć naturalne siedliska koralowców. Zakazy nie ograniczają się tylko do rybaków. Wszystkie statki zobowiązane są do zakończenia użytkowania narzędzi, "co do których jest prawdopodobne, że spowodują realne uszkodzenie raf koralowych i ich ekosystemów". Niestety, większość państw śródziemnomorskich traktuje zakazy z przymrużeniem oka, a jednostki spoza Europy, jawnie łamią przepisy.
Z dużym zapałem za odbudowę rafy, wzięła się także Floryda. Od 1997 roku, przy współudziale CSA, żmudnie tworzone są miejsca, gdzie korale mogą zamieszkać - z udziałem dźwigów pod wodą układane są kilkutonowe kamienie, których nie poruszy sztorm. Jest to niezwykle ważne, aby projekt nie skończył się podobnie jak pomysł (także z Florydy) z tworzeniem raf na zużytych oponach samochodowych. Poukładane opony przywiązano do podłoża za pomocą łańcuchów, jednak okazały się one zbyt słabe i po jednym z silniejszych sztormów media donosiły o "ekologicznej katastrofie", zamiast spektakularnym sukcesie. Wtedy też zrodził się pomysł, tworzenia betonowych rusztowań, które kształtem przypominałyby naturalne skały wapienne.
Nie ważne, jak będziemy chronić rafy. Czy za pomocą podpiętych pod prąd rusztowań, czy przy użyciu ochronnych klatek, albo samymi dyrektywami. Jeżeli już dzisiaj zanieczyszczenie wód Światowego Oceanu nie zostanie obniżone, a globalne ocieplenie nadal będzie oscylować wokół polityków, jedynie podczas kampanii wyborczych - koralowce nie mają najmniejszych szans na przetrwanie... Nawet w klatce z prądem i chronionej wszystkim dyrektywami UE jednocześnie.
Ponadto tworzą najbardziej różnorodny ekosystem na świecie, a socjolodzy lubują się w porównywaniu ludzkich metropolii do raf. Jakie szanse mają koralowce, aby przetrwać we współczesnym Oceanie Światowym?
Zapewne niewielkie. Dlatego zarówno uczeni, jak i zwykli miłośnicy nurkowania, a ostatnio także rządy krajów opierających swoją gospodarkę na turystyce, postanowili walczyć o ocalenie siedliska milionów gatunków. W jaki sposób to robią?
Pierwszym krokiem było wpisanie wszystkich korali rafotwórczych na listę gatunków chronionych CITES. Zabrania ona wydobywania i handlu koralowcami w ponad stu sześćdziesięciu krajach świata. Drugi krok, to utworzenie rezerwatów przyrody na terenie raf koralowych. Dokładnie tak samo, jak dzieje się to chociażby z osławionym Masai Mara. Oprócz tych działań naukowcy i wolontariusze z całego świata tworzą autorskie programy mające na celu edukację i reintrodukcję zwierząt w miejsca dawnych raf - zniszczonych wskutek działalności człowieka lub przez żywioły natury.
Kiedy w 2004 roku tsunami niszczyło południową Azję, nikomu nawet nie przyszło do głowy jak wielkie szkody wyrządzi ono w podwodnym świecie. Jednak, paradoksalnie, przyniosło także ogromne korzyści. Rybacy zmuszeni do wstrzymania połowów i zajęcia się odbudową zniszczonych wsi, zaprzestali grabieżczych metod połowu - takich jak stosowanie dynamitu, a nawet cyjanku. Spowodowało to masowy napływ młodych osobników, a mieszkańcy zrozumieli, że bujne życie podwodne przysporzy im więcej korzyści, niż połowy w dotychczasowy sposób. Z czasem narodził się pomysł, aby wspomóc młody ekosystem. Pod egidą Wildlife Conservation Society zbudowano metalowe rusztowania, na których nurkowie osadzili koralowce.
W podobny sposób odbudowuje się rafy na Pacyfiku oraz w morzach Śródziemnym i Czerwonym, gdzie zostały one zniszczone przez ogromną eksploatację turystyczna. Obłupywane "na pamiątkę", odrywane, czy przypadkowo niszczone, zostały wytrzebione w ogromnym procencie. Obecnie są chronione poprzez specjalne klatki, które mają uniemożliwić wejście zwierząt żywiących się koralowcami, a w tej dziedzinie przodują korony cierniowe - szkarłupnie spotykane w wodach Oceanu Indyjskiego i Spokojnego.
Co ciekawe, spotkanie z niektórymi z takich raf może być dosłownie szokujące. Dzieje się tak, dlatego, że prąd o niewielkim napięciu, który przepływa przez metalowe rusztowanie, idealnie stymuluje parzydełkowce do szybkiego wzrostu. Skąd pod wodą bierze się prąd? Naukowcy nadzorujący programy ochrony przesyłają go z akumulatorów.
W ochronie raf koralowych swój udział ma także Unia Europejska. Zgodnie z dyrektywą sprzed pięciu lat oraz adnotacjami, dodanymi w ciągu ostatnich kilku miesięcy, kraje europejskie zobowiązane są do zakazu prowadzenia połowów z użyciem przedmiotów ciągniętych po dnie. Zabrania się zatem korzystania z sieci przydennych, które mogłyby przypadkowo zniszczyć naturalne siedliska koralowców. Zakazy nie ograniczają się tylko do rybaków. Wszystkie statki zobowiązane są do zakończenia użytkowania narzędzi, "co do których jest prawdopodobne, że spowodują realne uszkodzenie raf koralowych i ich ekosystemów". Niestety, większość państw śródziemnomorskich traktuje zakazy z przymrużeniem oka, a jednostki spoza Europy, jawnie łamią przepisy.
Z dużym zapałem za odbudowę rafy, wzięła się także Floryda. Od 1997 roku, przy współudziale CSA, żmudnie tworzone są miejsca, gdzie korale mogą zamieszkać - z udziałem dźwigów pod wodą układane są kilkutonowe kamienie, których nie poruszy sztorm. Jest to niezwykle ważne, aby projekt nie skończył się podobnie jak pomysł (także z Florydy) z tworzeniem raf na zużytych oponach samochodowych. Poukładane opony przywiązano do podłoża za pomocą łańcuchów, jednak okazały się one zbyt słabe i po jednym z silniejszych sztormów media donosiły o "ekologicznej katastrofie", zamiast spektakularnym sukcesie. Wtedy też zrodził się pomysł, tworzenia betonowych rusztowań, które kształtem przypominałyby naturalne skały wapienne.
Nie ważne, jak będziemy chronić rafy. Czy za pomocą podpiętych pod prąd rusztowań, czy przy użyciu ochronnych klatek, albo samymi dyrektywami. Jeżeli już dzisiaj zanieczyszczenie wód Światowego Oceanu nie zostanie obniżone, a globalne ocieplenie nadal będzie oscylować wokół polityków, jedynie podczas kampanii wyborczych - koralowce nie mają najmniejszych szans na przetrwanie... Nawet w klatce z prądem i chronionej wszystkim dyrektywami UE jednocześnie.