Rodzina zawsze odgrywala w moim życiu ogromna rolę, poniewaz nigdy nie zostałam sama ze swoim problemem, a na swoich rodziców zawsze moglam liczyc, chociaz moja rodzinka jest nieco zwariowana, często żartujemy i się śmiejemy.
Właśnie wczoraj wróciliśmy od babci Krysi, która mieszka na wsi. Dziadek zajmuje się pszczolami, a bacia indykami, kurami i całym gospodarstwem. Wszyscy uwielbiamy przebywać na łonie natury, ponieważ jestesmy mieszczuchami i dość mamy miejskich spalin.
Nasz dzień zaczął się od tego, że wspólnie z rodzicami poszliśmy do lasu na grzyby. Każdy z nas próbowal ich zebrać jak najwięcej i kiedy mielismy już pełne koszyki grzybów, to tata zaproponował, że kto pierwszy dobiegnie do chaty babci ten w nagrode dostanie kilogram cukierków. Wszyscy więc ruszyliśmy biegiem przez las. Ja wysunęłam się na prowadzenie i nagle usłyszałam krzyk mamy, a gdy sie odwróciłam to zobaczyłam mamę wiszącą na gałęzi. Nie wiem jak jej się to udalo zrobić. Prawdopodobnie zahaczyła kołnierzem o gałąż i tak na niej zawisła. Próbowaliśmy z tatą jakoś ją ściągnąć na dół, ale bylo bardzo ciężko. Gałąż trzymała mamę bardzo mocno i nie chciala jej puścić. Komicznie to wyglądalo, bo mimo tego, iż mama wisiała na tej gałęzi to koszyka z grzybami z rąk nie wypuściła. Próbowaliśmy z tatą wejść na to drzewo, ale to też nie było proste. W końcu jednak tata wślizgnął się na górę i lekko poożył na gałęzi. Niestety, ale gałąż nie wytrzymała tego naporu i pękła. Mama spadła na ziemię, a tata zaraz za nią. Nic im nie było na szczęście, tylko tata był umazany cały w miodzie i lepił się calusienki. Zastanawialiśmy się skąd w tym miejscu znalazl się miód, gdy w tym samym momencie usłyszeliśmy dziwny dżwięk. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy rój pszczół. Wszyscy rzuciliśmy koszyki i gnaliśmy do przodu jak oparzeni. Już byliśmy w podwórku babci, gdy tata pośliznął się i wpadł w indycze pierza. No teraz to tata wyglądał jak wielki kogut. Nie wytrzymałyśmy z mamą i zaczęłysmy sie glosno śmiac. Tata równiez nie mógł sie powstrzymac i az zanosił się od śmiechu. W dobrych humorach weszliśmy do domu i opowiadaliśmy babci naszą przygode.
Moja rodzinka jest najwaspanialsza na świecie. Swietnie sie rozumiemy, a przede wszystkim kochamy i nie zamieniłabym jej na żadną inną.
Rodzina zawsze odgrywala w moim życiu ogromna rolę, poniewaz nigdy nie zostałam sama ze swoim problemem, a na swoich rodziców zawsze moglam liczyc, chociaz moja rodzinka jest nieco zwariowana, często żartujemy i się śmiejemy.
Właśnie wczoraj wróciliśmy od babci Krysi, która mieszka na wsi. Dziadek zajmuje się pszczolami, a bacia indykami, kurami i całym gospodarstwem. Wszyscy uwielbiamy przebywać na łonie natury, ponieważ jestesmy mieszczuchami i dość mamy miejskich spalin.
Nasz dzień zaczął się od tego, że wspólnie z rodzicami poszliśmy do lasu na grzyby. Każdy z nas próbowal ich zebrać jak najwięcej i kiedy mielismy już pełne koszyki grzybów, to tata zaproponował, że kto pierwszy dobiegnie do chaty babci ten w nagrode dostanie kilogram cukierków. Wszyscy więc ruszyliśmy biegiem przez las. Ja wysunęłam się na prowadzenie i nagle usłyszałam krzyk mamy, a gdy sie odwróciłam to zobaczyłam mamę wiszącą na gałęzi. Nie wiem jak jej się to udalo zrobić. Prawdopodobnie zahaczyła kołnierzem o gałąż i tak na niej zawisła. Próbowaliśmy z tatą jakoś ją ściągnąć na dół, ale bylo bardzo ciężko. Gałąż trzymała mamę bardzo mocno i nie chciala jej puścić. Komicznie to wyglądalo, bo mimo tego, iż mama wisiała na tej gałęzi to koszyka z grzybami z rąk nie wypuściła. Próbowaliśmy z tatą wejść na to drzewo, ale to też nie było proste. W końcu jednak tata wślizgnął się na górę i lekko poożył na gałęzi. Niestety, ale gałąż nie wytrzymała tego naporu i pękła. Mama spadła na ziemię, a tata zaraz za nią. Nic im nie było na szczęście, tylko tata był umazany cały w miodzie i lepił się calusienki. Zastanawialiśmy się skąd w tym miejscu znalazl się miód, gdy w tym samym momencie usłyszeliśmy dziwny dżwięk. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy rój pszczół. Wszyscy rzuciliśmy koszyki i gnaliśmy do przodu jak oparzeni. Już byliśmy w podwórku babci, gdy tata pośliznął się i wpadł w indycze pierza. No teraz to tata wyglądał jak wielki kogut. Nie wytrzymałyśmy z mamą i zaczęłysmy sie glosno śmiac. Tata równiez nie mógł sie powstrzymac i az zanosił się od śmiechu. W dobrych humorach weszliśmy do domu i opowiadaliśmy babci naszą przygode.
Moja rodzinka jest najwaspanialsza na świecie. Swietnie sie rozumiemy, a przede wszystkim kochamy i nie zamieniłabym jej na żadną inną.