Aby wyjaśnić przyczyny kryzysu lat trzydziestych trzeba wyjaśnić sobie na samym początku jak wyglądał system monetarny w tamtych latach. Co więcej należy poprzedzić tę analizą również tym w jaki sposób doszło do takiego stanu i czym był pieniądz kiedyś a czym stał się po pierwszej wojnie światowej. Na tej podstawie wyjaśnimy pojęcia kreacji pieniądza, stóp procentowych, inflacji oraz w konsekwencji zdefiniujemy na czym polegają i z czego wynikają cykle koniunkturalne.
Kiedy określimy przyczyny i skutki cyklu koniunkturalnego poznamy odpowiedz na pytanie co powoduje kryzysy na tak wielką skalę jak w przypadku kryzysu lat trzydziestych.
Ponadto będziemy mogli na tej podstawie wyciągnąć wnioski i porównać aktualną sytuację ekonomiczną w świecie z sytuacją która zaistniała w latach trzydziestych.
Teoria pieniądza
Pieniądz jako powszechny środek wymiany
Teoria pieniądza jest fundamentem na którym możemy budować analizę zachowań gospodarczych, jest ona zatem niezbędna do tego aby przeprowadzić logiczny wywód na temat skutków takiego a nie innego praktycznego definiowania pieniądza. Ramy niniejszego opracowania nie pozwalają co prawda na dokładną analizę teorii pieniądza, omówienia jego związków z teorią wartości i teorią użyteczności krańcowej a co za tym idzie dokładnego opisu kształtowania się popytu i podaży pieniądza. Postaramy się jednak w skrócie omówić to co z tego wynika z nadzieją iż będzie to na tyle intuicyjne że pozwoli nam na logiczne kontynuowanie wywodu, gdzie opiszemy czym pieniądz był kiedyś a czym stał się dziś. Obszerne wytłumaczenie tych pojęć i zjawisk można odnaleźć w pracach Ludwiga von Misesa czy Murray’a Rothbarda na które będziemy się powoływali.
Zacznijmy od tego czym jest pieniądz? „Mises definiuje pieniądz jako „powszechny środek wymiany”. Jest to najłatwiej zbywalny towar w gospodarce. Towar mający największą płynność. Innymi słowy, pieniądz jest towarem przy pomocy, którego można dokonać wymiany przy najniższym koszcie transakcyjnym. Z powyższej definicji wynika podstawowa funkcja pieniądza, którą jest „pośredniczenie w wymianie”. „[i]Na podstawie takiej definicji możemy jasno stwierdzić iż pieniądz w swej pierwotnej formie nie mógł być czymś niematerialnym, zadekretowanym przez państwo bądź wynikać z umowy jakiejś społeczności. Pieniądz wykształtował się w skutek procesu który następował na przestrzeni dziejów. Ważną cechą pieniądza była jego rzadkość – pozwalało to stroną transakcji na zaufanie wobec danego środka wymiany i pewność iż ów środek wymiany zachowa swą wartość.
Na przestrzeni wieków status pieniądza zyskały kruszce takie jak złoto czy srebro. Ich rzadkość występowania w naturze powodowały że były one cennym towarem. W celu ułatwienia wyceny kruszców zaczęto kształtować je w monety określonej wagi. W początkowym okresie standardu złota wybijaniem monet zajmowały się prywatne mennice. „Pomysł, żeby osoby prywatne biły monety, wydaje się dzisiaj tak dziwny, że warto go dokładnie przeanalizować. (…)W jaki sposób działałyby prywatne mennice?(…) na takiej samej zasadzie, jak każde inne przedsiębiorstwo. Każdy mincerz produkowałby monety o rozmiarach i kształtach preferowanych przez klientów. Cenę ustaliby wolny rynek na drodze konkurencji.
Standardowy zarzut mówi, że zbyt kłopotliwe byłoby ważenie i określanie próby przy każdej transakcji. Czy jednak stałoby coś na przeszkodzie, żeby prywatni mincerze stemplowali monetę, dając gwarancję, że ma ona odpowiednią wagę i czystość? Prywatni mincerze mogą to zrobić co najmniej tak dobrze jak mennice państwowe. Nieoznakowane kawałki kruszcu nie byłyby przyjmowane jako monety. Ludzie używaliby monet wytworzonych przez mincerzy, którzy cieszyliby się najlepszą opinią z racji jakości swoich produktów.”[ii]
Wiele osób stwierdziłoby zapewne że prywatne mennice mogłyby manipulować w ten sposób próbą i wagą produkowanych monet, czyli posuwałyby się do zwykłego oszustwa. Prawdopodobnie takie przypadki mogłyby się zdarzać lecz tak jak zauważa Rothbard – konkurencja powodowała że było to kompletnie nieopłacalne a i zapewne szybko skończyłoby się to linczem takiego nieuczciwego mincerza.
Prywatne pieniądze przez wiele lat cieszyły się powodzeniem wśród ludzi. Jak pisze nieco dalej Rothbard: „Zgodnie z zasadną mówiącą że wszelkich wynalazków dokonują wolne jednostki a nie państwo, pierwsze monety były bite przez osoby prywatne i złotników. Nawet gdy państwo zaczęło monopolizować produkcję monet, na królewskich monetach znajdowały się gwarancje prywatnych bankierów, którym ludzie ufali widocznie znacznie bardziej niż rządowi. W Kalifornii monety pochodzące z prywatnych mennic znajdowały się w obiegu jeszcze w 1848 roku.”[iii]
Inflacja
Problemy z pieniędzmi rozpoczęły się gdy bicie monet zaczęły monopolizować państwa. To właśnie wtedy racje bytu zaczęło mieć słynne prawo Kopernika – Grahama które mówi że zły pieniądz wypiera pieniądz dobry. W rzeczywistości prawo to mówi tylko o tym że pieniądz któremu rząd nadaje sztucznie zawyżoną wartość wypiera pieniądz którego wartość została sztucznie zaniżona. Jeżeli rząd mówił że moneta która są „zużyte” (ich waga spadła na skutek długiego obiegu na rynku) mają mieć taką samą wartość jak monety nowe (czyli sztucznie zawyża wartość starych monet i zaniża wartość monet nowych), wtedy okazuje się że nowe pieniądze będą odkładane albo zostaną wyeksportowane natomiast stare pieniądze będą służyły dalszej wymianie – zły pieniądz wypiera pieniądz dobry.
Proceder ten jest wstępem do inflacji. Cóż bowiem jest inflacją? Przyjmuje się powszechnie że inflacja jest to wzrost cen. Niestety nie jest to prawdą. Wzrost cen jest tylko efektem inflacji – inflacja to tak naprawdę zwiększenie podaży pieniądza, czyli po prostu zwiększenie jego ilości na rynku.
W Europie, w epoce złota jako pieniądza, efekt ten najsilniej odczuła Hiszpania po sprowadzeniu znacznych ilości złota z Ameryki. Ilość pieniądza, czyli jego podaż, gwałtownie wzrosła przez co zostały zachwiane podstawowe cechy pieniądza które opisaliśmy wcześniej.
Podobnie rzecz się miała z monopolem na bicie monet przez państwa. Rządy aby zwiększyć swoje wpływy posuwały się do takich chwytów jak właśnie psucie pieniądza. Najpierw wydając dekrety które zrównywały wartość starych i nowych pieniędzy, a następnie gdy to nie starczało postępując jak zwykli oszuści zmniejszali stopniowo zawartość cennych kruszców w monetach. Nie na darmo mówi się że przyczynkiem upadku imperium Rzymskiego było właśnie psucie pieniądza.
Wraz z rozwojem cywilizacji, złożoność i wielkość transakcji spowodowała że posługiwanie się złotem stało się uciążliwe. Tu na pomoc przychodził po raz kolejny wolny rynek – najłatwiej było składować złoto w magazynach a prawo własności do złota było poświadczane kwitem składowym. Właściciel takiego magazynu pobierał opłatę za przechowywanie złota. W miarę rozwoju rynku kwity składowe coraz częściej zaczynały zastępować złoto. W ten sposób ukształtował się system banków i not bankowych oraz czeków.
Kreacja pieniądza i inflacja po raz kolejny
Bankierzy po pewnym czasie dostrzegli że część depozytów które gromadzili w złocie pozostaje nienaruszona przez długi czas, innymi słowy w magazynie zawsze mają oni znaczne ilości złota. Powstaje zatem pokusa aby to złoto jakoś „zagospodarować”. Najprościej było wydawać dodatkowe kwity które były pożyczkami i pełniły funkcje kredytu. Bankier wydawał kredytobiorcy kwit na złoto które znajdowało się w magazynie. Kwit ten wędrował do kogoś innego i z magazynu można było wydać to złoto które „zalegało”. W ten sposób powstał system rezerw cząstkowych którego skutkiem była kreacja pieniądza czyli wzrost jego podaży.
Dopóki bankier wydawał kwity które były pokryte depozytem, czyli utrzymywał 100% rezerwy podaż pieniądza nie wzrastała. Załóżmy że na danym rynku było 10 tys. uncji złota – 6 tyś. trafiało do bankiera, on wydawał na nie kwity, 4 tyś. pozostawało na rynku. Podaż pieniądza nadal wynosiła 10 tyś. uncji.
Gdy jednak bankier decydował się na wydawanie dodatkowych kwitów okazywało się nagle że na rynku zamiast 10 tyś. uncji złota mamy kwitów na 7 tyś. uncji i złota w kieszeniach ludzi 4 tyś uncji. 1 tyś. uncji pojawiło się z powietrza. Taki proceder powoduje wcześniej opisaną inflacje. Taki proceder powinien być traktowany jak najzwyklejsze oszustwo, gdyż bankier gdyby przyszło mu do wypłacenia całego złota na które wydał kwity byłby zwyczajnie niewypłacalny. I takie sytuacje miały miejsce a znane są one pod pojęciem runów. Klienci którzy tracili zaufanie do banku decydowali się na jak najszybsze wypłacenie swoich pieniędzy – ostatni niestety odchodzili z tym przysłowiowym kwitkiem, czyli nic nie wartym papierkiem w postaci bankowej noty.
W systemie rezerw cząstkowych swoją szanse zauważyły rządy o czym napiszemy nieco później. Zastanówmy się wcześniej jednak co stałoby się gdyby na wolnym rynku pozwolić banką jednak na utrzymywanie takich cząstkowych rezerw i musiałyby wywiązywać się tylko z obowiązku wypłat na żądanie.
Można by przypuszczać że biorąc pod uwagę powyższe taka wolna bankowość doprowadziłaby do niesamowitego wzrostu podaży pieniądza a co za tym idzie do niebotycznej inflacji. Jednak jest to obraz mylny. „Przede wszystkim ekspansja każdego banku byłaby ograniczona przez możliwość utraty złota na rzecz innego banku. Bank może bowiem zwiększać ilość pieniądza tylko wśród własnych klientów. (…) Oczywiście im szersze są rzesze klientów każdego banku i im większe obroty między ich klientami, tym większą możliwość ekspansji kredytowej i zwiększenia podaży pieniądza ma każdy z banków. Jeśli bowiem klientów banku jest niewielu, to w krótkim czasie po wyemitowaniu stworzonego przez siebie pieniądza bank zostanie wezwany do wypłacenia złota – a jak wiemy -posiada on jedynie ułamek środków potrzebnych do dotrzymania swoich zobowiązań. W celu uniknięcia bankructwa spowodowanego taką sytuacją bank, który ma mniej klientów, musi utrzymywać większą rezerwę cząstkową i musi bardziej ograniczać swoją ekspansję kredytową.(…)
Załóżmy jednak że banki budują kartel i uzgadniają, że będą nawzajem realizować swoje kwity, nie domagając się wypłaty w złocie. Przypuśćmy następnie, że pieniądz bankowy znajduje się w powszechnym użyciu. Czy pozostałyby wówczas jakieś ograniczenia dla ekspansji banków? Tak, pozostaje jeszcze zaufanie klientów do banków. W miarę jak rośnie kredyt udzielany przez banki i zwiększa się coraz bardziej podaż pieniądza, coraz więcej osób zaczyna się niepokoić malejącą rezerwą cząstkową.”[iv]
Tak też do pewnego momentu wyglądał system bankowości. Wykrystalizowanie się struktur i zachowań zgodnych w powyższym wywodem logicznym, nie nastąpiło jednak gdyż do gry zaczęły wchodzić rządy. Na fali niezadowolenia ludzi z procederu nieodpowiedzialnych bankowców postanowiono zacząć regulować rynek podobnie jak wcześniej zmonopolizowano produkcję pieniądza.
Wróćmy jeszcze jednak na moment do inflacji. Na czym polega jej fenomen, na czym polega zwodniczość jej skutków i tak ogromna tolerancja dla tego procederu?
Inflacja działa w ten sposób że w pierwszym momencie przynosi ona ze sobą ożywienie gospodarcze. Idąc za przykładem Rothbarda: wyobraźmy sobie że na rynku jest 1 tyś uncji złota – grupa oszustów wypuszcza na rynek 200 sfałszowanych uncji. Odbywa się to poprzez zakupienie pewnych dóbr na tym rynku. Przedsiębiorcy którzy w pierwszej kolejności odczuwają wzmożony popyt są zadowoleni gdyż ich dochody rosną. Mogą oni więcej kupić u kolejnych przedsiębiorców. W marę jak te fałszywe pieniądze rozlewają się po rynku następuje wzrost cen (popyt wzrasta – podaż zostaje na tym samym poziomie). To powoduje że zyskują na tym jedynie oszuści i ci przedsiębiorcy którzy w pierwszej kolejności otrzymali pieniądze. Osoby do których te dodatkowe pieniądze trafiają na końcu tracą. Tracą dlatego że muszą przy tych samych dochodach płacić coraz więcej za produkty które nabywali wcześniej przy stałej ilości pieniądza na rynku.
Banki Centralne
Powstanie banków centralnych
Jak zauważyliśmy w poprzednim punkcie, na fali runów rządy znalazły pole do manipulacji po raz kolejny systemem finansowym. Wybijanie co raz gorszych monet przez państwowe mennice, choć było sposobem na zwiększenie inflacji a za tym korzyści dla rządów, nie mogło być jednak procesem szybkim i przynoszącym korzyści w krótkim czasie a na tym najbardziej zależałoby każdemu rządowi. Zwyczajnie ilość kruszcu w monecie nie mogła być zmniejszana nagle gdyż wzbudziłoby to falę niezadowoleń społecznych. W bankach państwo upatrzyło jednak bardzo dobre źródło dla finansowania pustym pieniądzem swoich potrzeb. Sposobem okazało się rządowe zawieszenie wymiany banknotów na złoto. Jak opisuje Rothbard: „Po raz pierwszy miało [zawieszenie wypłat na żądanie - przyp. aut.] miało miejsce w czasie wojny 1812 roku. Większość banków była wtedy zlokalizowana w Nowej Anglii, czyli stanie, który był niechętny przystąpieniu Ameryki do wojny. Banki te odmówiły udzielenia pożyczek na cele wojenne, wobec czego rząd zaciągnął kredyty w nowych bankach powstałych na terenie innych stanów. Te banki wyemitowały na poczet kredytów nowe pieniądze. Inflacja osiągnęła takie rozmiary, że do nowych banków napłynęły zewsząd żądania wykupu, zwłaszcza od powściągliwych banków z Nowej Anglii, w której rząd wydał większość swoich pieniędzy na wojenne zakupy. W rezultacie doszło do ogólnego „zawieszenia” w roku 1814, które trwało przez dwa lata (jeszcze długo po zakończeniu wojny); przez ten czas banki wyrastały jak grzyby po deszczu emitując banknoty, których nie musiały wymieniać na złoto albo srebro.
To zawieszenie stało się precedensem dla kolejnych, które nastąpiły podczas kryzysów w latach 1819,1837,1857 itd. (…).
Rządy i banki przekonały ludzi o tym, że ich działania są usprawiedliwione. Każdego, kto próbował wypłacić swoje pieniądze w czasie kryzysu, uważano za osobę „pozbawioną uczuć patriotycznych” i zamierzającą się na własność innych mieszkańców, natomiast banki chwalono często za patriotyczne wsparcie udzielane społeczności w trudnych czasach.”[v]
Sposób ten mimo swoistego uroku był jednak bardzo toporny. Przede wszystkim nie dawał on rządowi kontroli nad tym co się dzieje z inflacją. Wtedy „wynaleziono” banki centralne.
Banki centralne stały się nowymi mennicami państwowymi przy czym nie ograniczała ich już tak jak dawniej „fizyczność kruszców” – banki centralne dostały wszechmocny instrument – monopol na drukowanie banknotów. W skrócie wszystkie banki były zmuszone do składania swoich depozytów w złocie w banku centralnym a ten wydawał im za to papierowe banknoty. Monopol ten z czasem, pod wpływem manipulacji i rządowych gwarancji zyskał zaufanie ludzi. Nowa waluta była dalej gwarantowana złotem przez bank centralny ale skoro wszelkie depozyty w złocie znajdowały się w banku centralny miał on jako jedyny możliwość manipulacji i działań inflacjogennych.
Oczywiście dopóty ekspansja kredytowa się nie załamywała wszystko było w porządku. Gorzej gdy nadchodził kryzys spowodowany inflacją i spadkiem zaufania do papierowego pieniądza. Jednak wtedy też bank centralny gwarantował wypłacalność bankom prywatnym.
„Rządy wspierały też konsekwentnie banki, zapobiegając panicznie „runom” na banki (czyli przypadkom, kiedy duża liczba klientów podejrzewa bank o krętactwa i chce odebrać swoją własność). Czasami władze zezwalały bankom na zawieszenie wypłat, tak jak w przypadku przymusowych bankowych świąt (bank „holidays”) w roku 1933. Wprowadzono przepis zabraniający publicznego zachęcania do runów na banki, a rząd – na przykład w czasie Wielkiego Kryzysu w Ameryce w roku 1929 – toczył kampanie przeciwko „egoistycznym”, „wyzutym z patriotyzmu ciułaczy” złota.”[vi]
Odejście od standardu złota
Banki centralne miały jednak dalej problem z bezkarnym tworzeniem pieniądza z niebytu. Zdarzało się tak że państwa które nie prowadziły tak ekspansywnej polityki pieniężnej, żądały wypłaty od państw których banki centralne przesadzały z kreacją pieniądza wypłat depozytów z złocie.
Rozwiązaniem byłoby gdyby wszystkie banki centralne „drukowały” pieniądze w tym samym tempie. No tak tylko że jak je do tego zmusić?
W czasie gdy system bankowy był na tym etapie rozwoju wybuchła I wojna światowa. Rządy wszystkich krajów zaangażowanych w wojnę na potęgę „drukowały” pieniądze. To spowodowało że najzwyczajniej w świecie rządy odeszły od standardu złota – zwyczajnie zbankrutowały i nie były w stanie wypłacić pieniędzy. Poprzez następne lata kształtował się nowy system pieniężny świata. Po wojnie funt brytyjski powrócił do gwarantowania złota w pośredni sposób poprzez dolara amerykańskiego. Ameryka do lat trzydziestych cały czas utrzymywała standard złota (m.in. dzięki temu że przystąpiła do wojny stosunkowo późno i jej wydatki, a co za tym idzie intensywna kreacja pieniądza nie miała takiego samego stopnia jak w państwach europejskich). Jednak system ten przez całe dwudziestolecie międzywojenne był bardzo niestabilny – najpierw doprowadził do kryzysu lat 30-tych, by następnie wywołać ogólnoświatową wojnę gospodarczą i monetarną a w konsekwencji II wojnę światową. Oczywiście procesy te były na tyle złożone że trzeba by było poświęcić temu problemowi oddzielną pracę.
W konsekwencji tych zawirowań w 44 roku w Bretton Woods ustalono nowy system gdzie walutom rezerwową świata został dolar gwarantowany w dalszym ciągu złotem. W latach 70 podobnie jak poprzednio znów nadszedł kryzys i tym razem już pozbywając się wszelkich złudzeń dolar przestał być gwarantowany złotem. Przyjęto model płynnej wymiany zaproponowany przez Miltona Friedmana i szkołę chicagowską. W konsekwencji tego świat od tamtej pory przeżywa postępujący proces inflacyjny na niespotykaną wcześniej skalę.
Cykl koniunkturalny i struktura produkcji
„Karol Marks uważał, że w gospodarce rynkowej dochodzi do ciągle powtarzających się kryzysów nadprodukcji. Z pewnych obiektywnych przyczyn czołowy komunista nie mógł przeczytać dzieł najwybitniejszego ekonomisty w historii. Ludwig von Mises odwołał się do tradycji Currency School, której przedstawiciele Ricardo i Hume zauważyli, że kryzysy pojawiają się w momencie manipulacji pieniądzem. Proces przebiegał w następujący sposób – banki zwiększały swoją akcję kredytową i emitowały więcej waluty aniżeli miały na nią pokrycie w złocie. Nadmierne zwiększenie podaży pieniądza prowadziło do boomu, inflacji i jednoczesnego zwiększenia się popytu na dobra importowane, które, nie cierpiąc z powodu inflacji, były tańsze. Taka akcja musiała prowadzić do odpływu złota, ponieważ inne kraje nie miały ochoty trzymać banknotów bez pokrycia w złocie, dlatego czym prędzej zamieniały papierki na złoto. Odpływ złota zmuszał banki do cofnięcia akcji kredytowej i zaprzestania nadmiernej ekspansji. Teraz pojawiał się bust i spadek cen w wyniku tego kryzysu. Stopniowo, gdy spadały ceny, promowany był eksport i następował proces odwrotny ściągający złoto do kraju. Gospodarka powracała do równowagi. W związku z powyższym widzimy wyraźnie, że w tym ujęciu cykle wynikają z manipulacji pieniądzem, a nie z jakiegoś wewnętrznego błędu kapitalizmu. Kto w takim układzie ponosi odpowiedzialność za kryzys? Instytucje, które wcześniej rozpoczęły akcję kredytową, czyli banki. Nie są one jednak instytucją w pełni rynkową, ponieważ ich struktura zbudowana jest na państwowych manipulacjach.”[vii]
Tak w skrócie można przedstawić na czym polega cykliczność gospodarczą.
Ponownie zacytujmy Mateusza Machaja który opisuje w jaki sposób interwencje państwowe wysyłają mylny sygnał dla rynku i w zasadzie dlaczego ten sygnał jest mylny:
„Ludwig von Mises zainspirował się taką interpretacją kryzysów gospodarczych i studiując poszczególne manipulacje pieniądzem, forsowane przez rządy, doszedł do wniosku, że źródłem makroekonomicznych kłopotów jest interwencjonizm państwa w bankowość. Wcześniej jednak podzielił on proces produkcji na kilka etapów (idąc śladem swojego nauczyciela). Produkcja niższych szczebli – ta bliższa konsumenta (bułka w sklepie) i produkcja wyższych szczebli (narzędzia, surowce) od konsumenta dalsza. Zgodnie z zasadą racjonalności przedsiębiorcy i ograniczonością środków, finansowanie tych dóbr rozkłada się równomiernie w gospodarce rynkowej. O wszystkim jednak decyduje stopa procentowa, czyli cena kredytu. Czym jest jednak stopa procentowa i od czego zależy? Zależy bezpośrednio od czasowej preferencji. Posłużmy się tu znanym przykładem zrywania jabłek. Jeśli jestem głodny, to czasowa preferencja jest wysoka, mam ochotę się zaraz pożywić, więc zrywam jabłka i mniej się martwię o przyszłość (stopa wysoka). Jeśli jestem już wystarczająco najedzony, to mogę zbudować sobie narzędzie, jakie pozwoli mi na zrywanie większej ilości jabłek – podejmując ten krok zmniejszam czasową preferencję, bo nie jestem tak głodny jak wcześniej (stopa niska). Stąd podział na oszczędności (faktycznie inwestycje) i konsumpcję w gospodarce rynkowej. Jeśli poziom życia ludzi się podwyższa i więcej oszczędzają, to stopa procentowa spada, wobec czego mogą się pojawiać nowe inwestycje, a proces produkcyjny może się wydłużać. Widać tu ładną relację – to, z czego zrezygnuję teraz, może zostać zainwestowane w coś, co osiągnę w przyszłości. Wszystko jest w porządku, gdy ludzie sami decydują o swoich oszczędnościach. Inaczej się dzieje w sytuacji, gdy interweniuje państwo – i jak to niezwykle często bywa jego działalność prowadzi do fatalnych konsekwencji. Państwo zaczyna promować ekspansję kredytową i wpuszcza dodatkowe pieniądze na rynek poprzez wtłaczanie ich w rezerwy finansowe banków. Może to być zmniejszenie obowiązkowych rezerw, emitowanie kolejnych papierów, lub też zmniejszenie stopy procentowej Banku Centralnego (czyli stopy, na jaką banki komercyjne pożyczają pieniądze od BC). W ten sposób państwo sztucznie zaniża stopę rynkową, bo promuje inwestycje, które nie są oparte na oszczędnościach. Co więcej sprzyja w ten sposób nadmiernemu zwiększeniu konsumpcji – prosta zależność, o której wcześniej mówiliśmy, zostaje złamana. Pojawia się dysonans między konsumpcją a inwestycjami. Matka Natura nie potrafi czarować i cudów nie uczyni. Do rozsądnych inwestycji dochodzi wtedy, gdy są one finansowane z oszczędności powstałych w wyniku zmniejszonej konsumpcji i przy naturalnym spadku czasowej preferencji. Tymczasem w momencie ekspansji pieniądza dochodzi do zaburzenia naturalnej struktury produkcji i przedsiębiorcy zmyleni przez państwo zaczynają uruchamiać nieopłacalne i nieracjonalne inwestycje. Mises określił ten boom jako stan „nadkonsumpcji i złych inwestycji” (overconsumption and malinvestments). Gospodarka z pozoru rozwija się bardzo żywiołowo, rosną dochody, a pracownicy przesuwają się z niższych stadiów produkcji (blisko konsumenta) do stadiów wyższych (daleko od konsumenta np. narzędzia).
W miarę jak pusty pieniądz dostanie się w ręce pracowników wydają oni swoje pieniądze według starej proporcji konsumpcji do oszczędności. Stąd pojawia się sygnał dla biznesu, że jednak rozpoczęte inwestycje były nieracjonalne i trzeba z nich zrezygnować. Jeśli państwo dokonało sporadycznie takiego zabiegu, skończy się na kilku małych bankructwach, jednakże tak nie jest, bo państwo zaczyna ponownie pompować pieniądze w system bankowy i znowu udziela dalszych kredytów nietrafnym inwestycjom. Ten proces można przeciągać w nieskończoność, jednakże nie może on nigdy się skończyć pomyślnie, ponieważ podjęte działania są złymi inwestycjami. Prędzej czy później dojdzie do krachu, tym większego, im dłuższy był okres boomu.
W momencie upłynnienia inwestycji błędnych, promowanych przez nadmierną ekspansję pieniądza pojawia się problem bezrobocia i deflacji. Kurczy się akcja kredytowa, maleją inwestycję, spada konsumpcja, wzrasta bezrobocie i spadają ceny. Do największych spadków cen dochodzi w przypadku dóbr wyższych stadiów produkcji (dalej od konsumenta), co doskonale potwierdza teorię Misesa. Po okresie depresji dochodzi do przesunięcia środków we właściwe sektory, rynek przywraca sytuację naturalną, gdzie stopa procentowa jest uzależniona od czasowych preferencji i ochoty ludzi do oszczędzania. Im szybciej zbankrutują fabryki i produkcja nieracjonalna, tym lepiej. Dlatego polityką rządu, który spowodował kryzys, powinno być nie wtrącanie się do gospodarki. Gospodarka rynkowa po powrocie do równowagi ma odpowiedni poziom cen, pełne zatrudnienie i inwestycje dobrowolne, finansowane z oszczędności.”[viii]
Wielki Kryzys
Przyjęło się uważać że wielki kryzys był konsekwencją I wojny światowej. Tuż po wojnie faktycznie tak jak i na całym świecie który przeżywał kryzys walutowy, w wielu miejscach występowała hiperinflacja w Ameryce przy w mirę niskim interwencjonizmie państwowym i w dalszym ciągu wymienialności dolara na złoto kryzys wystąpił lecz trwał on zaledwie nieco ponad rok.
Od roku 21 FED przystąpił jednak do niespotykanej wcześniej akcji kredytowej. Polityka niskich stóp procentowych w latach 21 – 29 zwiększyła całkowitą podaż dolara z 45 miliardów do 73. „Warto teraz zwrócić uwagę na to, że niski wzrost cen, a właściwie jego brak, może zmylić wielu ekonomistów, iż nie zwiększano podaży pieniądza. W normalnie rozwijającej się gospodarce mamy do czynienia ze spadkiem cen, poprawą życia obywateli i wzrostem produktywności. Deflacja cenowa jest charakterystyczna i przewidywalna, co jest wynikiem nie zmieniającej się podaży pieniądza (złota). Ma to pozytywne znaczenie dla ludności, gdyż siła nabywcza pieniądza stabilnie rośnie. Tymczasem FED pompował w latach 1921-1929 pieniądz i promował inwestycje złe, nieskuteczne, chociaż indeks cen nie skoczył wyraźnie do góry. Wynikało to z faktu, iż jedna siła ciągnęła ceny w dół (produktywność, rozwój etc.), a druga w górę (pompowanie pieniądza). Okres 1921-1929 to czas, w którym wszyscy ekonomiści uwierzyli w „stabilność cen”, jednakże jak się wkrótce miało okazać, był to straszny błąd.„[ix]
I tak w konsekwencji pod koniec lat dwudziestych zaczęły się niepokoje społeczne. Zwyczajnie nietrafne inwestycje które powstawały na fali łatwo dostępnego kredytu zaczęły upadać. To sprawiło wzrost bezrobocia, zmniejszenie akcji kredytowej i w efekcie deflacje.
Znamienne w tej materii są słowa Miltona Friedmana oraz aktualnego prezesa Banku Rezerw Federalnych Bena Bernanke:
W czasie obchodów 90-lecia urodzin Miltona Friedmana w 2002 roku Ben Bernanke zwrócił się do jubilata (wówczas będąc jednym z członków zarządu Fed): – Co do Wielkiego Kryzysu, ma pan całkowitą rację – to my jesteśmy temu winni. Bardzo nam przykro. Dzięki panu nigdy więcej tego nie zrobimy.[x]
Co jednak ma na myśli Ben Bernanke mówiąc do Miltona Friedmana: „ma pan całkowitą rację”:
(…)Dopiero w 1963 r. sprzeciwili mu się Milton Friedman i Anna Jacobson Schwartz, którzy w swojej historii amerykańskiej polityki monetarnej napisali, że Wielkiemu Kryzysowi winny był Fed i jego błędna polityka.
Po pierwsze, Fed nierozważnie podniósł stopy procentowe w 1928 r., aby ukrócić spekulacje giełdowe, co sprowadziło w kolejnym roku recesję. Następnie pozwolono upaść tysiącom banków, co znacznie ograniczyło podaż pieniądza. Fed obawiał się między innymi, że niskie stopy zniechęciłyby do dolara zagranicznych inwestorów. (…)[xi]
Przyjrzyjmy się wykresowi siły nabywczej dolara:[xii]
Sam wykres podaży dolara bez odniesienia tego co działo się w tym czasie na świecie nie jest zbyt obiektywnym wskaźnikiem choćby z tego powodu który został opisany wcześniej – po pierwsze możemy z niego zaobserwować że mimo coraz zwiększania podaży pieniądza utrzymuje się jego siła nabywcza. Po drugie fakt że na świecie panował walutowy zamęt, Wielka Brytania coraz bardzie parła do odzyskania depozytów od Ameryki sprawiły że rok 29 był rokiem dość ciekawym.
W każdym razie Milton Friedman upatruje przyczyn krachu na giełdzie w 29 roku w podwyżce stóp procentowych.
Stopy procentowe faktycznie na kilka miesięcy przed krachem zaczęły iść w górę ale nie tylko z przyczyn które wymienił Friedman. Oprócz stóp procentowych wartałoby również przyjrzeć się ilości depozytów na żądanie którymi dysponowały banki. A z początkiem roku 29 zaczęły one spadać. To był jasny sygnał że ekspansja kredytowa ma się ku końcowi. Coraz mniej depozytów napływało z czego można by wysnuć wniosek że przedsiębiorstwa które podjęły nietrafne decyzje i finansowały je z łatwych kredytów dostały zadyszki. Te symptomy były zresztą widoczne od kilku miesięcy. FED postanowił zwiększyć liczbę depozytów poprzez zwiększenie stóp. Co więcej zaczął też swoją akcję operacji na otwartym rynku – kupował aktywa oraz pożyczał bankom pieniądze.
Oczywiście kryzys zbliżał się wtedy już nieuchronnie. Zresztą gdyby teoria Friedmana była poprawna uniknięto by kryzysu który dopiero nadchodził. Po krachu na giełdzie pod naciskami rządu stopy znów zaczęto obniżać w ciągu niecałego roku z 6% do 1,5%. Nie powstrzymało to jednak kryzysu. Deflacja postępowała a podaż pieniędzy spadała gdyż nie możliwe było pobudzenie umarłego z przeinwestowania rynku.
I wszystko być może skończyłoby się o wiele lepiej, gdyby zostawiono sprawy rynkowi. Pozwolono zbankrutować nieudolnym firmom, i przesunąć środki i kapitał do produktywnych sektorów. Niestety nastąpiła era New Deal – nowego ładu prezydenta Hoovera.
New Deal
Dlaczego depresja trwała aż cztery lata?
„Hoover nie miał zbyt wiele wspólnego z leseferyzmem i wolnością gospodarczą. W przemówieniach nawet mówił, że rynek prowadził w przeszłości do ożywienia, ale tym razem musi do pomocy wkroczyć państwo, żeby przyspieszyć ten proces. A zatem państwo wkroczyło – i zgodnie z regułą przekory jego działania skończyły się efektami dokładnie odwrotnymi.
Przede wszystkim próbowano sterować cenami, płacami, zabraniać zwalniania pracowników. Zwiększono procentowo wydatki budżetowe w stosunku do PKB. Efekt wypychania bardzo zdecydowanie opóźniał proces dostosowawczy. (…) Dodatkowo prezydent USA doprowadził masowymi „akcjami pomocowymi” dla rolnictwa do powstania karteli sterowanych przez biurokratów. Utrzymywanie nierzeczywistych cen wprowadziło zamęt i tylko pogarszało nadprodukcję w rolnictwie. Cały biznes nie mógł na zasadzie zdroworozsądkowych przesłanek przejść do racjonalnych działań, gdyż te były blokowane przez aparat przymusu. Widzieliśmy, jak przebiega proces ożywienia, a każda najmniejsza ingerencja państwa skutkuje jego opóźnieniem.
Analogicznie Hoover namawiał stany do zwiększania robót publicznych – prezydent zaproponował zwiększenia wydatków na budownictwo o 400 milionów dolarów, co zostało przyjęte przez Kongres. Później wydano kolejne 175 milionów na budowy statków. Oprócz tego Hoover przyczynił się do powrotu tendencji izolacjonistycznych – jego ustawa Smoota-Hawleya zwiększyła radykalnie cła, co uderzyło w międzynarodowy handel i wzmocniło kryzys na całym świecie (inna kraje cierpiały, gdyż ich waluta opierała się na dolarze – system monetarny lat 20-tych). Później wzrastało zadłużenie rządu, jego wydatki i podatki, które radykalnie podniesiono w roku 1932. Klasyczne etatystyczne posunięcia dobijały i tak ledwie zipiącą gospodarkę. Władze zaczęły nawet walczyć w emigracją. „Prawo o bankructwie”, dalsze sterowanie płacami, cenami etc. to wszystko wyrządziło ogromne szkody i opóźniło wychodzenie z recesji (doskonały mechanizm tego opisuje Murray Rothbard w „America’s Great Depression”). Nic dziwnego, że, co podkreśla wybitny historyk Benjamin Anderson, „Nowy Ład” został rozpoczęty przez Hoovera, a nie jak wszyscy mówią przez Roosevelta.”[xiii]
Później tę samą politykę kontynuował Roosvelt. Nowy Ład zaczął się między innymi od zniesienia standardu złota. Nakazano wszystkim obywatelom USA oddać posiadane złoto bankowi rezerw federalnych:
Wymaga się aby wszystkie osoby dostarczyły do dnia 1 maja 1933 lub wcześniej do rezerwy federalnej, jej biura lub agencji albo do dowolnego banku systemu rezerwy federalnej wszystkie złote monety, złoty bulion icertyfikaty złota obecnie w ich posiadaniu.[xiv]
grzmiał executive order 6102 Roosevelta. Polityka USA jak i reszty świata od tamtych czasów nie zmieniła się znacznie i obowiązują w niej takie same utarte dogmaty.
Sam Alan Greenspan o standardzie złota i odejściu od niego na długo oczywiście przed objęciem stanowiska prezesa FED, pisał:
Polityka finansowa państwa opiekuńczego wymaga aby właściciele mienia nie mieli żadnej możliwości obrony. To jest brudny sekret tyrad polityków państwa opiekuńczego przeciwko złotu. „Deficit spending” jest po prostu metodą konfiskaty mienia. Złoto stoi na drodze tego podstępnego procesu. Stoi na straży prawa własności. Gdy ktoś to pojmie, z łatwością zrozumie antagonizm polityków do standardu złota.[xv]
Podsumowanie – Wielki Kryzys jako nauka z której nikt nie wyciągnął wniosków
Dziś stoimy w obliczu kolejnego kryzysu. Podobnie jak w latach 20 FED prowadził ekspansywną politykę kredytową. Podobnie jak w 29 roku przeżyliśmy na początku roku załamanie na giełdach światowych. Podobnie jak po tamtym załamaniu – FED dziś panicznie próbuje pompować pieniądze w rynek. Stosuje metody których nie stosował od tamtych czasów, finansując skrycie banki obniżając drastycznie stopy procentowe. Co gorsza zaczynają mu w tym wtórować banki centralne na całym świecie.
Ciekawym sygnałem nadchodzącej recesji mogło być zaprzestanie publikacji agregatu M3 przez FED w 2005 roku. Poniższy wykres prezentuje kształtowanie się agregatów monetarnych w USA na przestrzeni lat:[xvi]
Kiedy FED zaprzestał publikacji M3, kilka instytucji na podstawie innych ogólnodostępnych danych rozpoczęło rekonstrukcje tego agregatu monetarnego.[xvii]
Wnioski są zbędne.
Najgorszym elementem tej całej układanki jest to że mało kto dostrzega to że inflacja jest najperfidniejszym podatkiem który rządy nakładają na swoich obywateli. Wmawia się jednak ludziom że za kryzysy, ich ubożenie odpowiedzialność ponosi wolny rynek.
Patryk Bakowski
Słowo od autora: jest to przeredagowana praca zaliczeniowa, dlatego można w niej przeczytać trochę rzeczy i zapoznać sie z obszernymi cytatami o których i które czytelnicy liberalis już wcześniej poznali.
[i] Praca magisterska Jarosława Cholewińskiego „Austriacka Teoria Cyklu Koniunkturalnego” http://www.mises.pl/wp-content/uploads/2007/05/austriacka-teoria-cyklu-koniunkturalnego.pdf
[ii] Murray N. Rothbard „Złoto, banki, ludzie – krótka historia pieniądza” Fijor Publishing s.42
[iii] Ibidem s. 45
[iv] Ibidem s. 66-68
[v] Ibidem s. 86-87
[vi] Ibidem s. 90-91
[vii] Mateusz Machaj „Kryzys 1929-33, czyli największy przekręt w historii świata”
Tagi: historia Opublikowano w: Patryk Bąkowski. 3 komentarzy » 3 komentarzy dla wpisu “Patryk Bąkowski „Krótka historia pieniądza z kryzysem lat 30-tych w tle”” 1 Timur mówi: środa, 30 Kwiecień, 2008 o 13:39
„W Kalifornii monety pochodzące z prywatnych mennic znajdowały się w obiegu jeszcze w 1848 roku.”[iii]”
I tu drobna uwaga. W czasach tych Kalifornia to nie było USA. To jeszcze było terytorium meksykańskie. USA-ńce PODBIŁY tę ziemię właśnie w 1848 roku. Wcześniej przez 2 lata Kalifornia była niepodległą republiką. Pewnie rozczaruję. Hiszpańskojęzyczną.
To tak na marginesie.
2 Wolnorynkowy publicysta Jan Rokita » Qatrykowe boje mówi: czwartek, 2 Październik, 2008 o 16:18
[...] i bankierów). O tym swego czasu napisałem dość wydaje mi się systematyczny artykuł pt. “Krótka historia pieniądza z kryzysem lat 30-tych w tle”, więc dalej nie będę sie rozpisywał. Kto zechce ten przeczyta a kto nie ten [...]
3 Patryk Bąkowski “Wolnorynkowy publicysta Jan Rokita” | Liberalis mówi: piątek, 10 Październik, 2008 o 10:45
[...] i bankierów). O tym swego czasu napisałem dość wydaje mi się systematyczny artykuł pt. “Krótka historia pieniądza z kryzysem lat 30-tych w tle”, więc dalej nie będę sie rozpisywał. Kto zechce ten przeczyta a kto nie ten [...]
Pierwotnie ludzie nie znali pieniędzy. Natomiast początkowo wymieniali się towarami. Taki rodzaj handlu nazywamy barterem. Funkcjonował on na podstawie prostej wymiany najczęściej korzystnej dla obu stron. Z czasem pojawiły się płacidła. Po II wojnie światowej w Niemczech popularnym środkiem płatniczym były papierosy. Pierwsze pieniądze z metalu pojawiły się 5000 lat temu. Zaczęto bowiem szukać trwałego i odpornego na zniszczenia materiału. Nadawało się na to znakomicie złoto, srebro i miedź. Tak zapoczątkował pieniądz kruszcowy. Monety były mimo wszystko nie zbyt dobrą metodą handlu, ponieważ były uzależnione od aktualnych cen metali. W X wieku pojawił się pieniądz papierowy - banknot. Obecnie używa się też pieniędzy bezgotówkowych, czyli np. czeków. Najnowszym środkiem płatniczym jest jednak pieniądz elektroniczy w postaci plastikowej karty, ktorą odczytuje bankomat lub komputer.
Aby wyjaśnić przyczyny kryzysu lat trzydziestych trzeba wyjaśnić sobie na samym początku jak wyglądał system monetarny w tamtych latach. Co więcej należy poprzedzić tę analizą również tym w jaki sposób doszło do takiego stanu i czym był pieniądz kiedyś a czym stał się po pierwszej wojnie światowej. Na tej podstawie wyjaśnimy pojęcia kreacji pieniądza, stóp procentowych, inflacji oraz w konsekwencji zdefiniujemy na czym polegają i z czego wynikają cykle koniunkturalne.
Kiedy określimy przyczyny i skutki cyklu koniunkturalnego poznamy odpowiedz na pytanie co powoduje kryzysy na tak wielką skalę jak w przypadku kryzysu lat trzydziestych.
Ponadto będziemy mogli na tej podstawie wyciągnąć wnioski i porównać aktualną sytuację ekonomiczną w świecie z sytuacją która zaistniała w latach trzydziestych.
Teoria pieniądza
Pieniądz jako powszechny środek wymiany
Teoria pieniądza jest fundamentem na którym możemy budować analizę zachowań gospodarczych, jest ona zatem niezbędna do tego aby przeprowadzić logiczny wywód na temat skutków takiego a nie innego praktycznego definiowania pieniądza. Ramy niniejszego opracowania nie pozwalają co prawda na dokładną analizę teorii pieniądza, omówienia jego związków z teorią wartości i teorią użyteczności krańcowej a co za tym idzie dokładnego opisu kształtowania się popytu i podaży pieniądza. Postaramy się jednak w skrócie omówić to co z tego wynika z nadzieją iż będzie to na tyle intuicyjne że pozwoli nam na logiczne kontynuowanie wywodu, gdzie opiszemy czym pieniądz był kiedyś a czym stał się dziś. Obszerne wytłumaczenie tych pojęć i zjawisk można odnaleźć w pracach Ludwiga von Misesa czy Murray’a Rothbarda na które będziemy się powoływali.
Zacznijmy od tego czym jest pieniądz? „Mises definiuje pieniądz jako „powszechny środek wymiany”. Jest to najłatwiej zbywalny towar w gospodarce. Towar mający największą płynność. Innymi słowy, pieniądz jest towarem przy pomocy, którego można dokonać wymiany przy najniższym koszcie transakcyjnym. Z powyższej definicji wynika podstawowa funkcja pieniądza, którą jest „pośredniczenie w wymianie”. „[i] Na podstawie takiej definicji możemy jasno stwierdzić iż pieniądz w swej pierwotnej formie nie mógł być czymś niematerialnym, zadekretowanym przez państwo bądź wynikać z umowy jakiejś społeczności. Pieniądz wykształtował się w skutek procesu który następował na przestrzeni dziejów. Ważną cechą pieniądza była jego rzadkość – pozwalało to stroną transakcji na zaufanie wobec danego środka wymiany i pewność iż ów środek wymiany zachowa swą wartość.
Na przestrzeni wieków status pieniądza zyskały kruszce takie jak złoto czy srebro. Ich rzadkość występowania w naturze powodowały że były one cennym towarem. W celu ułatwienia wyceny kruszców zaczęto kształtować je w monety określonej wagi. W początkowym okresie standardu złota wybijaniem monet zajmowały się prywatne mennice. „Pomysł, żeby osoby prywatne biły monety, wydaje się dzisiaj tak dziwny, że warto go dokładnie przeanalizować. (…)W jaki sposób działałyby prywatne mennice?(…) na takiej samej zasadzie, jak każde inne przedsiębiorstwo. Każdy mincerz produkowałby monety o rozmiarach i kształtach preferowanych przez klientów. Cenę ustaliby wolny rynek na drodze konkurencji.
Standardowy zarzut mówi, że zbyt kłopotliwe byłoby ważenie i określanie próby przy każdej transakcji. Czy jednak stałoby coś na przeszkodzie, żeby prywatni mincerze stemplowali monetę, dając gwarancję, że ma ona odpowiednią wagę i czystość? Prywatni mincerze mogą to zrobić co najmniej tak dobrze jak mennice państwowe. Nieoznakowane kawałki kruszcu nie byłyby przyjmowane jako monety. Ludzie używaliby monet wytworzonych przez mincerzy, którzy cieszyliby się najlepszą opinią z racji jakości swoich produktów.”[ii]
Wiele osób stwierdziłoby zapewne że prywatne mennice mogłyby manipulować w ten sposób próbą i wagą produkowanych monet, czyli posuwałyby się do zwykłego oszustwa. Prawdopodobnie takie przypadki mogłyby się zdarzać lecz tak jak zauważa Rothbard – konkurencja powodowała że było to kompletnie nieopłacalne a i zapewne szybko skończyłoby się to linczem takiego nieuczciwego mincerza.
Prywatne pieniądze przez wiele lat cieszyły się powodzeniem wśród ludzi. Jak pisze nieco dalej Rothbard: „Zgodnie z zasadną mówiącą że wszelkich wynalazków dokonują wolne jednostki a nie państwo, pierwsze monety były bite przez osoby prywatne i złotników. Nawet gdy państwo zaczęło monopolizować produkcję monet, na królewskich monetach znajdowały się gwarancje prywatnych bankierów, którym ludzie ufali widocznie znacznie bardziej niż rządowi. W Kalifornii monety pochodzące z prywatnych mennic znajdowały się w obiegu jeszcze w 1848 roku.”[iii]
Inflacja
Problemy z pieniędzmi rozpoczęły się gdy bicie monet zaczęły monopolizować państwa. To właśnie wtedy racje bytu zaczęło mieć słynne prawo Kopernika – Grahama które mówi że zły pieniądz wypiera pieniądz dobry. W rzeczywistości prawo to mówi tylko o tym że pieniądz któremu rząd nadaje sztucznie zawyżoną wartość wypiera pieniądz którego wartość została sztucznie zaniżona. Jeżeli rząd mówił że moneta która są „zużyte” (ich waga spadła na skutek długiego obiegu na rynku) mają mieć taką samą wartość jak monety nowe (czyli sztucznie zawyża wartość starych monet i zaniża wartość monet nowych), wtedy okazuje się że nowe pieniądze będą odkładane albo zostaną wyeksportowane natomiast stare pieniądze będą służyły dalszej wymianie – zły pieniądz wypiera pieniądz dobry.
Proceder ten jest wstępem do inflacji. Cóż bowiem jest inflacją? Przyjmuje się powszechnie że inflacja jest to wzrost cen. Niestety nie jest to prawdą. Wzrost cen jest tylko efektem inflacji – inflacja to tak naprawdę zwiększenie podaży pieniądza, czyli po prostu zwiększenie jego ilości na rynku.
W Europie, w epoce złota jako pieniądza, efekt ten najsilniej odczuła Hiszpania po sprowadzeniu znacznych ilości złota z Ameryki. Ilość pieniądza, czyli jego podaż, gwałtownie wzrosła przez co zostały zachwiane podstawowe cechy pieniądza które opisaliśmy wcześniej.
Podobnie rzecz się miała z monopolem na bicie monet przez państwa. Rządy aby zwiększyć swoje wpływy posuwały się do takich chwytów jak właśnie psucie pieniądza. Najpierw wydając dekrety które zrównywały wartość starych i nowych pieniędzy, a następnie gdy to nie starczało postępując jak zwykli oszuści zmniejszali stopniowo zawartość cennych kruszców w monetach. Nie na darmo mówi się że przyczynkiem upadku imperium Rzymskiego było właśnie psucie pieniądza.
Zastąpienie pieniądza kruszcowego standardem złota
Wraz z rozwojem cywilizacji, złożoność i wielkość transakcji spowodowała że posługiwanie się złotem stało się uciążliwe. Tu na pomoc przychodził po raz kolejny wolny rynek – najłatwiej było składować złoto w magazynach a prawo własności do złota było poświadczane kwitem składowym. Właściciel takiego magazynu pobierał opłatę za przechowywanie złota. W miarę rozwoju rynku kwity składowe coraz częściej zaczynały zastępować złoto. W ten sposób ukształtował się system banków i not bankowych oraz czeków.
Kreacja pieniądza i inflacja po raz kolejny
Bankierzy po pewnym czasie dostrzegli że część depozytów które gromadzili w złocie pozostaje nienaruszona przez długi czas, innymi słowy w magazynie zawsze mają oni znaczne ilości złota. Powstaje zatem pokusa aby to złoto jakoś „zagospodarować”. Najprościej było wydawać dodatkowe kwity które były pożyczkami i pełniły funkcje kredytu. Bankier wydawał kredytobiorcy kwit na złoto które znajdowało się w magazynie. Kwit ten wędrował do kogoś innego i z magazynu można było wydać to złoto które „zalegało”. W ten sposób powstał system rezerw cząstkowych którego skutkiem była kreacja pieniądza czyli wzrost jego podaży.
Dopóki bankier wydawał kwity które były pokryte depozytem, czyli utrzymywał 100% rezerwy podaż pieniądza nie wzrastała. Załóżmy że na danym rynku było 10 tys. uncji złota – 6 tyś. trafiało do bankiera, on wydawał na nie kwity, 4 tyś. pozostawało na rynku. Podaż pieniądza nadal wynosiła 10 tyś. uncji.
Gdy jednak bankier decydował się na wydawanie dodatkowych kwitów okazywało się nagle że na rynku zamiast 10 tyś. uncji złota mamy kwitów na 7 tyś. uncji i złota w kieszeniach ludzi 4 tyś uncji. 1 tyś. uncji pojawiło się z powietrza. Taki proceder powoduje wcześniej opisaną inflacje. Taki proceder powinien być traktowany jak najzwyklejsze oszustwo, gdyż bankier gdyby przyszło mu do wypłacenia całego złota na które wydał kwity byłby zwyczajnie niewypłacalny. I takie sytuacje miały miejsce a znane są one pod pojęciem runów. Klienci którzy tracili zaufanie do banku decydowali się na jak najszybsze wypłacenie swoich pieniędzy – ostatni niestety odchodzili z tym przysłowiowym kwitkiem, czyli nic nie wartym papierkiem w postaci bankowej noty.
W systemie rezerw cząstkowych swoją szanse zauważyły rządy o czym napiszemy nieco później. Zastanówmy się wcześniej jednak co stałoby się gdyby na wolnym rynku pozwolić banką jednak na utrzymywanie takich cząstkowych rezerw i musiałyby wywiązywać się tylko z obowiązku wypłat na żądanie.
Można by przypuszczać że biorąc pod uwagę powyższe taka wolna bankowość doprowadziłaby do niesamowitego wzrostu podaży pieniądza a co za tym idzie do niebotycznej inflacji. Jednak jest to obraz mylny. „Przede wszystkim ekspansja każdego banku byłaby ograniczona przez możliwość utraty złota na rzecz innego banku. Bank może bowiem zwiększać ilość pieniądza tylko wśród własnych klientów. (…) Oczywiście im szersze są rzesze klientów każdego banku i im większe obroty między ich klientami, tym większą możliwość ekspansji kredytowej i zwiększenia podaży pieniądza ma każdy z banków. Jeśli bowiem klientów banku jest niewielu, to w krótkim czasie po wyemitowaniu stworzonego przez siebie pieniądza bank zostanie wezwany do wypłacenia złota – a jak wiemy -posiada on jedynie ułamek środków potrzebnych do dotrzymania swoich zobowiązań. W celu uniknięcia bankructwa spowodowanego taką sytuacją bank, który ma mniej klientów, musi utrzymywać większą rezerwę cząstkową i musi bardziej ograniczać swoją ekspansję kredytową.(…)
Załóżmy jednak że banki budują kartel i uzgadniają, że będą nawzajem realizować swoje kwity, nie domagając się wypłaty w złocie. Przypuśćmy następnie, że pieniądz bankowy znajduje się w powszechnym użyciu. Czy pozostałyby wówczas jakieś ograniczenia dla ekspansji banków? Tak, pozostaje jeszcze zaufanie klientów do banków. W miarę jak rośnie kredyt udzielany przez banki i zwiększa się coraz bardziej podaż pieniądza, coraz więcej osób zaczyna się niepokoić malejącą rezerwą cząstkową.”[iv]
Tak też do pewnego momentu wyglądał system bankowości. Wykrystalizowanie się struktur i zachowań zgodnych w powyższym wywodem logicznym, nie nastąpiło jednak gdyż do gry zaczęły wchodzić rządy. Na fali niezadowolenia ludzi z procederu nieodpowiedzialnych bankowców postanowiono zacząć regulować rynek podobnie jak wcześniej zmonopolizowano produkcję pieniądza.
Wróćmy jeszcze jednak na moment do inflacji. Na czym polega jej fenomen, na czym polega zwodniczość jej skutków i tak ogromna tolerancja dla tego procederu?
Inflacja działa w ten sposób że w pierwszym momencie przynosi ona ze sobą ożywienie gospodarcze. Idąc za przykładem Rothbarda: wyobraźmy sobie że na rynku jest 1 tyś uncji złota – grupa oszustów wypuszcza na rynek 200 sfałszowanych uncji. Odbywa się to poprzez zakupienie pewnych dóbr na tym rynku. Przedsiębiorcy którzy w pierwszej kolejności odczuwają wzmożony popyt są zadowoleni gdyż ich dochody rosną. Mogą oni więcej kupić u kolejnych przedsiębiorców. W marę jak te fałszywe pieniądze rozlewają się po rynku następuje wzrost cen (popyt wzrasta – podaż zostaje na tym samym poziomie). To powoduje że zyskują na tym jedynie oszuści i ci przedsiębiorcy którzy w pierwszej kolejności otrzymali pieniądze. Osoby do których te dodatkowe pieniądze trafiają na końcu tracą. Tracą dlatego że muszą przy tych samych dochodach płacić coraz więcej za produkty które nabywali wcześniej przy stałej ilości pieniądza na rynku.
Banki Centralne
Powstanie banków centralnych
Jak zauważyliśmy w poprzednim punkcie, na fali runów rządy znalazły pole do manipulacji po raz kolejny systemem finansowym. Wybijanie co raz gorszych monet przez państwowe mennice, choć było sposobem na zwiększenie inflacji a za tym korzyści dla rządów, nie mogło być jednak procesem szybkim i przynoszącym korzyści w krótkim czasie a na tym najbardziej zależałoby każdemu rządowi. Zwyczajnie ilość kruszcu w monecie nie mogła być zmniejszana nagle gdyż wzbudziłoby to falę niezadowoleń społecznych. W bankach państwo upatrzyło jednak bardzo dobre źródło dla finansowania pustym pieniądzem swoich potrzeb. Sposobem okazało się rządowe zawieszenie wymiany banknotów na złoto. Jak opisuje Rothbard: „Po raz pierwszy miało [zawieszenie wypłat na żądanie - przyp. aut.] miało miejsce w czasie wojny 1812 roku. Większość banków była wtedy zlokalizowana w Nowej Anglii, czyli stanie, który był niechętny przystąpieniu Ameryki do wojny. Banki te odmówiły udzielenia pożyczek na cele wojenne, wobec czego rząd zaciągnął kredyty w nowych bankach powstałych na terenie innych stanów. Te banki wyemitowały na poczet kredytów nowe pieniądze. Inflacja osiągnęła takie rozmiary, że do nowych banków napłynęły zewsząd żądania wykupu, zwłaszcza od powściągliwych banków z Nowej Anglii, w której rząd wydał większość swoich pieniędzy na wojenne zakupy. W rezultacie doszło do ogólnego „zawieszenia” w roku 1814, które trwało przez dwa lata (jeszcze długo po zakończeniu wojny); przez ten czas banki wyrastały jak grzyby po deszczu emitując banknoty, których nie musiały wymieniać na złoto albo srebro.
To zawieszenie stało się precedensem dla kolejnych, które nastąpiły podczas kryzysów w latach 1819,1837,1857 itd. (…).
Rządy i banki przekonały ludzi o tym, że ich działania są usprawiedliwione. Każdego, kto próbował wypłacić swoje pieniądze w czasie kryzysu, uważano za osobę „pozbawioną uczuć patriotycznych” i zamierzającą się na własność innych mieszkańców, natomiast banki chwalono często za patriotyczne wsparcie udzielane społeczności w trudnych czasach.”[v]
Sposób ten mimo swoistego uroku był jednak bardzo toporny. Przede wszystkim nie dawał on rządowi kontroli nad tym co się dzieje z inflacją. Wtedy „wynaleziono” banki centralne.
Banki centralne stały się nowymi mennicami państwowymi przy czym nie ograniczała ich już tak jak dawniej „fizyczność kruszców” – banki centralne dostały wszechmocny instrument – monopol na drukowanie banknotów. W skrócie wszystkie banki były zmuszone do składania swoich depozytów w złocie w banku centralnym a ten wydawał im za to papierowe banknoty. Monopol ten z czasem, pod wpływem manipulacji i rządowych gwarancji zyskał zaufanie ludzi. Nowa waluta była dalej gwarantowana złotem przez bank centralny ale skoro wszelkie depozyty w złocie znajdowały się w banku centralny miał on jako jedyny możliwość manipulacji i działań inflacjogennych.
Oczywiście dopóty ekspansja kredytowa się nie załamywała wszystko było w porządku. Gorzej gdy nadchodził kryzys spowodowany inflacją i spadkiem zaufania do papierowego pieniądza. Jednak wtedy też bank centralny gwarantował wypłacalność bankom prywatnym.
„Rządy wspierały też konsekwentnie banki, zapobiegając panicznie „runom” na banki (czyli przypadkom, kiedy duża liczba klientów podejrzewa bank o krętactwa i chce odebrać swoją własność). Czasami władze zezwalały bankom na zawieszenie wypłat, tak jak w przypadku przymusowych bankowych świąt (bank „holidays”) w roku 1933. Wprowadzono przepis zabraniający publicznego zachęcania do runów na banki, a rząd – na przykład w czasie Wielkiego Kryzysu w Ameryce w roku 1929 – toczył kampanie przeciwko „egoistycznym”, „wyzutym z patriotyzmu ciułaczy” złota.”[vi]
Odejście od standardu złota
Banki centralne miały jednak dalej problem z bezkarnym tworzeniem pieniądza z niebytu. Zdarzało się tak że państwa które nie prowadziły tak ekspansywnej polityki pieniężnej, żądały wypłaty od państw których banki centralne przesadzały z kreacją pieniądza wypłat depozytów z złocie.
Rozwiązaniem byłoby gdyby wszystkie banki centralne „drukowały” pieniądze w tym samym tempie. No tak tylko że jak je do tego zmusić?
W czasie gdy system bankowy był na tym etapie rozwoju wybuchła I wojna światowa. Rządy wszystkich krajów zaangażowanych w wojnę na potęgę „drukowały” pieniądze. To spowodowało że najzwyczajniej w świecie rządy odeszły od standardu złota – zwyczajnie zbankrutowały i nie były w stanie wypłacić pieniędzy. Poprzez następne lata kształtował się nowy system pieniężny świata. Po wojnie funt brytyjski powrócił do gwarantowania złota w pośredni sposób poprzez dolara amerykańskiego. Ameryka do lat trzydziestych cały czas utrzymywała standard złota (m.in. dzięki temu że przystąpiła do wojny stosunkowo późno i jej wydatki, a co za tym idzie intensywna kreacja pieniądza nie miała takiego samego stopnia jak w państwach europejskich). Jednak system ten przez całe dwudziestolecie międzywojenne był bardzo niestabilny – najpierw doprowadził do kryzysu lat 30-tych, by następnie wywołać ogólnoświatową wojnę gospodarczą i monetarną a w konsekwencji II wojnę światową. Oczywiście procesy te były na tyle złożone że trzeba by było poświęcić temu problemowi oddzielną pracę.
W konsekwencji tych zawirowań w 44 roku w Bretton Woods ustalono nowy system gdzie walutom rezerwową świata został dolar gwarantowany w dalszym ciągu złotem. W latach 70 podobnie jak poprzednio znów nadszedł kryzys i tym razem już pozbywając się wszelkich złudzeń dolar przestał być gwarantowany złotem. Przyjęto model płynnej wymiany zaproponowany przez Miltona Friedmana i szkołę chicagowską. W konsekwencji tego świat od tamtej pory przeżywa postępujący proces inflacyjny na niespotykaną wcześniej skalę.
Cykl koniunkturalny i struktura produkcji
„Karol Marks uważał, że w gospodarce rynkowej dochodzi do ciągle powtarzających się kryzysów nadprodukcji. Z pewnych obiektywnych przyczyn czołowy komunista nie mógł przeczytać dzieł najwybitniejszego ekonomisty w historii. Ludwig von Mises odwołał się do tradycji Currency School, której przedstawiciele Ricardo i Hume zauważyli, że kryzysy pojawiają się w momencie manipulacji pieniądzem. Proces przebiegał w następujący sposób – banki zwiększały swoją akcję kredytową i emitowały więcej waluty aniżeli miały na nią pokrycie w złocie. Nadmierne zwiększenie podaży pieniądza prowadziło do boomu, inflacji i jednoczesnego zwiększenia się popytu na dobra importowane, które, nie cierpiąc z powodu inflacji, były tańsze. Taka akcja musiała prowadzić do odpływu złota, ponieważ inne kraje nie miały ochoty trzymać banknotów bez pokrycia w złocie, dlatego czym prędzej zamieniały papierki na złoto. Odpływ złota zmuszał banki do cofnięcia akcji kredytowej i zaprzestania nadmiernej ekspansji. Teraz pojawiał się bust i spadek cen w wyniku tego kryzysu. Stopniowo, gdy spadały ceny, promowany był eksport i następował proces odwrotny ściągający złoto do kraju. Gospodarka powracała do równowagi. W związku z powyższym widzimy wyraźnie, że w tym ujęciu cykle wynikają z manipulacji pieniądzem, a nie z jakiegoś wewnętrznego błędu kapitalizmu. Kto w takim układzie ponosi odpowiedzialność za kryzys? Instytucje, które wcześniej rozpoczęły akcję kredytową, czyli banki. Nie są one jednak instytucją w pełni rynkową, ponieważ ich struktura zbudowana jest na państwowych manipulacjach.”[vii]
Tak w skrócie można przedstawić na czym polega cykliczność gospodarczą.
Ponownie zacytujmy Mateusza Machaja który opisuje w jaki sposób interwencje państwowe wysyłają mylny sygnał dla rynku i w zasadzie dlaczego ten sygnał jest mylny:
„Ludwig von Mises zainspirował się taką interpretacją kryzysów gospodarczych i studiując poszczególne manipulacje pieniądzem, forsowane przez rządy, doszedł do wniosku, że źródłem makroekonomicznych kłopotów jest interwencjonizm państwa w bankowość. Wcześniej jednak podzielił on proces produkcji na kilka etapów (idąc śladem swojego nauczyciela). Produkcja niższych szczebli – ta bliższa konsumenta (bułka w sklepie) i produkcja wyższych szczebli (narzędzia, surowce) od konsumenta dalsza. Zgodnie z zasadą racjonalności przedsiębiorcy i ograniczonością środków, finansowanie tych dóbr rozkłada się równomiernie w gospodarce rynkowej. O wszystkim jednak decyduje stopa procentowa, czyli cena kredytu. Czym jest jednak stopa procentowa i od czego zależy? Zależy bezpośrednio od czasowej preferencji. Posłużmy się tu znanym przykładem zrywania jabłek. Jeśli jestem głodny, to czasowa preferencja jest wysoka, mam ochotę się zaraz pożywić, więc zrywam jabłka i mniej się martwię o przyszłość (stopa wysoka). Jeśli jestem już wystarczająco najedzony, to mogę zbudować sobie narzędzie, jakie pozwoli mi na zrywanie większej ilości jabłek – podejmując ten krok zmniejszam czasową preferencję, bo nie jestem tak głodny jak wcześniej (stopa niska). Stąd podział na oszczędności (faktycznie inwestycje) i konsumpcję w gospodarce rynkowej. Jeśli poziom życia ludzi się podwyższa i więcej oszczędzają, to stopa procentowa spada, wobec czego mogą się pojawiać nowe inwestycje, a proces produkcyjny może się wydłużać. Widać tu ładną relację – to, z czego zrezygnuję teraz, może zostać zainwestowane w coś, co osiągnę w przyszłości. Wszystko jest w porządku, gdy ludzie sami decydują o swoich oszczędnościach. Inaczej się dzieje w sytuacji, gdy interweniuje państwo – i jak to niezwykle często bywa jego działalność prowadzi do fatalnych konsekwencji. Państwo zaczyna promować ekspansję kredytową i wpuszcza dodatkowe pieniądze na rynek poprzez wtłaczanie ich w rezerwy finansowe banków. Może to być zmniejszenie obowiązkowych rezerw, emitowanie kolejnych papierów, lub też zmniejszenie stopy procentowej Banku Centralnego (czyli stopy, na jaką banki komercyjne pożyczają pieniądze od BC). W ten sposób państwo sztucznie zaniża stopę rynkową, bo promuje inwestycje, które nie są oparte na oszczędnościach. Co więcej sprzyja w ten sposób nadmiernemu zwiększeniu konsumpcji – prosta zależność, o której wcześniej mówiliśmy, zostaje złamana. Pojawia się dysonans między konsumpcją a inwestycjami. Matka Natura nie potrafi czarować i cudów nie uczyni. Do rozsądnych inwestycji dochodzi wtedy, gdy są one finansowane z oszczędności powstałych w wyniku zmniejszonej konsumpcji i przy naturalnym spadku czasowej preferencji. Tymczasem w momencie ekspansji pieniądza dochodzi do zaburzenia naturalnej struktury produkcji i przedsiębiorcy zmyleni przez państwo zaczynają uruchamiać nieopłacalne i nieracjonalne inwestycje. Mises określił ten boom jako stan „nadkonsumpcji i złych inwestycji” (overconsumption and malinvestments). Gospodarka z pozoru rozwija się bardzo żywiołowo, rosną dochody, a pracownicy przesuwają się z niższych stadiów produkcji (blisko konsumenta) do stadiów wyższych (daleko od konsumenta np. narzędzia).
W miarę jak pusty pieniądz dostanie się w ręce pracowników wydają oni swoje pieniądze według starej proporcji konsumpcji do oszczędności. Stąd pojawia się sygnał dla biznesu, że jednak rozpoczęte inwestycje były nieracjonalne i trzeba z nich zrezygnować. Jeśli państwo dokonało sporadycznie takiego zabiegu, skończy się na kilku małych bankructwach, jednakże tak nie jest, bo państwo zaczyna ponownie pompować pieniądze w system bankowy i znowu udziela dalszych kredytów nietrafnym inwestycjom. Ten proces można przeciągać w nieskończoność, jednakże nie może on nigdy się skończyć pomyślnie, ponieważ podjęte działania są złymi inwestycjami. Prędzej czy później dojdzie do krachu, tym większego, im dłuższy był okres boomu.
W momencie upłynnienia inwestycji błędnych, promowanych przez nadmierną ekspansję pieniądza pojawia się problem bezrobocia i deflacji. Kurczy się akcja kredytowa, maleją inwestycję, spada konsumpcja, wzrasta bezrobocie i spadają ceny. Do największych spadków cen dochodzi w przypadku dóbr wyższych stadiów produkcji (dalej od konsumenta), co doskonale potwierdza teorię Misesa. Po okresie depresji dochodzi do przesunięcia środków we właściwe sektory, rynek przywraca sytuację naturalną, gdzie stopa procentowa jest uzależniona od czasowych preferencji i ochoty ludzi do oszczędzania. Im szybciej zbankrutują fabryki i produkcja nieracjonalna, tym lepiej. Dlatego polityką rządu, który spowodował kryzys, powinno być nie wtrącanie się do gospodarki. Gospodarka rynkowa po powrocie do równowagi ma odpowiedni poziom cen, pełne zatrudnienie i inwestycje dobrowolne, finansowane z oszczędności.”[viii]
Wielki Kryzys
Przyjęło się uważać że wielki kryzys był konsekwencją I wojny światowej. Tuż po wojnie faktycznie tak jak i na całym świecie który przeżywał kryzys walutowy, w wielu miejscach występowała hiperinflacja w Ameryce przy w mirę niskim interwencjonizmie państwowym i w dalszym ciągu wymienialności dolara na złoto kryzys wystąpił lecz trwał on zaledwie nieco ponad rok.
Od roku 21 FED przystąpił jednak do niespotykanej wcześniej akcji kredytowej. Polityka niskich stóp procentowych w latach 21 – 29 zwiększyła całkowitą podaż dolara z 45 miliardów do 73. „Warto teraz zwrócić uwagę na to, że niski wzrost cen, a właściwie jego brak, może zmylić wielu ekonomistów, iż nie zwiększano podaży pieniądza. W normalnie rozwijającej się gospodarce mamy do czynienia ze spadkiem cen, poprawą życia obywateli i wzrostem produktywności. Deflacja cenowa jest charakterystyczna i przewidywalna, co jest wynikiem nie zmieniającej się podaży pieniądza (złota). Ma to pozytywne znaczenie dla ludności, gdyż siła nabywcza pieniądza stabilnie rośnie. Tymczasem FED pompował w latach 1921-1929 pieniądz i promował inwestycje złe, nieskuteczne, chociaż indeks cen nie skoczył wyraźnie do góry. Wynikało to z faktu, iż jedna siła ciągnęła ceny w dół (produktywność, rozwój etc.), a druga w górę (pompowanie pieniądza). Okres 1921-1929 to czas, w którym wszyscy ekonomiści uwierzyli w „stabilność cen”, jednakże jak się wkrótce miało okazać, był to straszny błąd.„[ix]
I tak w konsekwencji pod koniec lat dwudziestych zaczęły się niepokoje społeczne. Zwyczajnie nietrafne inwestycje które powstawały na fali łatwo dostępnego kredytu zaczęły upadać. To sprawiło wzrost bezrobocia, zmniejszenie akcji kredytowej i w efekcie deflacje.
Znamienne w tej materii są słowa Miltona Friedmana oraz aktualnego prezesa Banku Rezerw Federalnych Bena Bernanke:
W czasie obchodów 90-lecia urodzin Miltona Friedmana w 2002 roku Ben Bernanke zwrócił się do jubilata (wówczas będąc jednym z członków zarządu Fed): – Co do Wielkiego Kryzysu, ma pan całkowitą rację – to my jesteśmy temu winni. Bardzo nam przykro. Dzięki panu nigdy więcej tego nie zrobimy.[x]
Co jednak ma na myśli Ben Bernanke mówiąc do Miltona Friedmana: „ma pan całkowitą rację”:
(…)Dopiero w 1963 r. sprzeciwili mu się Milton Friedman i Anna Jacobson Schwartz, którzy w swojej historii amerykańskiej polityki monetarnej napisali, że Wielkiemu Kryzysowi winny był Fed i jego błędna polityka.
Po pierwsze, Fed nierozważnie podniósł stopy procentowe w 1928 r., aby ukrócić spekulacje giełdowe, co sprowadziło w kolejnym roku recesję. Następnie pozwolono upaść tysiącom banków, co znacznie ograniczyło podaż pieniądza. Fed obawiał się między innymi, że niskie stopy zniechęciłyby do dolara zagranicznych inwestorów. (…)[xi]
Przyjrzyjmy się wykresowi siły nabywczej dolara:[xii]
Sam wykres podaży dolara bez odniesienia tego co działo się w tym czasie na świecie nie jest zbyt obiektywnym wskaźnikiem choćby z tego powodu który został opisany wcześniej – po pierwsze możemy z niego zaobserwować że mimo coraz zwiększania podaży pieniądza utrzymuje się jego siła nabywcza. Po drugie fakt że na świecie panował walutowy zamęt, Wielka Brytania coraz bardzie parła do odzyskania depozytów od Ameryki sprawiły że rok 29 był rokiem dość ciekawym.
W każdym razie Milton Friedman upatruje przyczyn krachu na giełdzie w 29 roku w podwyżce stóp procentowych.
Stopy procentowe faktycznie na kilka miesięcy przed krachem zaczęły iść w górę ale nie tylko z przyczyn które wymienił Friedman. Oprócz stóp procentowych wartałoby również przyjrzeć się ilości depozytów na żądanie którymi dysponowały banki. A z początkiem roku 29 zaczęły one spadać. To był jasny sygnał że ekspansja kredytowa ma się ku końcowi. Coraz mniej depozytów napływało z czego można by wysnuć wniosek że przedsiębiorstwa które podjęły nietrafne decyzje i finansowały je z łatwych kredytów dostały zadyszki. Te symptomy były zresztą widoczne od kilku miesięcy. FED postanowił zwiększyć liczbę depozytów poprzez zwiększenie stóp. Co więcej zaczął też swoją akcję operacji na otwartym rynku – kupował aktywa oraz pożyczał bankom pieniądze.
Oczywiście kryzys zbliżał się wtedy już nieuchronnie. Zresztą gdyby teoria Friedmana była poprawna uniknięto by kryzysu który dopiero nadchodził. Po krachu na giełdzie pod naciskami rządu stopy znów zaczęto obniżać w ciągu niecałego roku z 6% do 1,5%. Nie powstrzymało to jednak kryzysu. Deflacja postępowała a podaż pieniędzy spadała gdyż nie możliwe było pobudzenie umarłego z przeinwestowania rynku.
I wszystko być może skończyłoby się o wiele lepiej, gdyby zostawiono sprawy rynkowi. Pozwolono zbankrutować nieudolnym firmom, i przesunąć środki i kapitał do produktywnych sektorów. Niestety nastąpiła era New Deal – nowego ładu prezydenta Hoovera.
New Deal
Dlaczego depresja trwała aż cztery lata?
„Hoover nie miał zbyt wiele wspólnego z leseferyzmem i wolnością gospodarczą. W przemówieniach nawet mówił, że rynek prowadził w przeszłości do ożywienia, ale tym razem musi do pomocy wkroczyć państwo, żeby przyspieszyć ten proces. A zatem państwo wkroczyło – i zgodnie z regułą przekory jego działania skończyły się efektami dokładnie odwrotnymi.
Przede wszystkim próbowano sterować cenami, płacami, zabraniać zwalniania pracowników. Zwiększono procentowo wydatki budżetowe w stosunku do PKB. Efekt wypychania bardzo zdecydowanie opóźniał proces dostosowawczy. (…) Dodatkowo prezydent USA doprowadził masowymi „akcjami pomocowymi” dla rolnictwa do powstania karteli sterowanych przez biurokratów. Utrzymywanie nierzeczywistych cen wprowadziło zamęt i tylko pogarszało nadprodukcję w rolnictwie. Cały biznes nie mógł na zasadzie zdroworozsądkowych przesłanek przejść do racjonalnych działań, gdyż te były blokowane przez aparat przymusu. Widzieliśmy, jak przebiega proces ożywienia, a każda najmniejsza ingerencja państwa skutkuje jego opóźnieniem.
Analogicznie Hoover namawiał stany do zwiększania robót publicznych – prezydent zaproponował zwiększenia wydatków na budownictwo o 400 milionów dolarów, co zostało przyjęte przez Kongres. Później wydano kolejne 175 milionów na budowy statków. Oprócz tego Hoover przyczynił się do powrotu tendencji izolacjonistycznych – jego ustawa Smoota-Hawleya zwiększyła radykalnie cła, co uderzyło w międzynarodowy handel i wzmocniło kryzys na całym świecie (inna kraje cierpiały, gdyż ich waluta opierała się na dolarze – system monetarny lat 20-tych). Później wzrastało zadłużenie rządu, jego wydatki i podatki, które radykalnie podniesiono w roku 1932. Klasyczne etatystyczne posunięcia dobijały i tak ledwie zipiącą gospodarkę. Władze zaczęły nawet walczyć w emigracją. „Prawo o bankructwie”, dalsze sterowanie płacami, cenami etc. to wszystko wyrządziło ogromne szkody i opóźniło wychodzenie z recesji (doskonały mechanizm tego opisuje Murray Rothbard w „America’s Great Depression”). Nic dziwnego, że, co podkreśla wybitny historyk Benjamin Anderson, „Nowy Ład” został rozpoczęty przez Hoovera, a nie jak wszyscy mówią przez Roosevelta.”[xiii]
Później tę samą politykę kontynuował Roosvelt. Nowy Ład zaczął się między innymi od zniesienia standardu złota. Nakazano wszystkim obywatelom USA oddać posiadane złoto bankowi rezerw federalnych:
Wymaga się aby wszystkie osoby dostarczyły do dnia 1 maja 1933 lub wcześniej do rezerwy federalnej, jej biura lub agencji albo do dowolnego banku systemu rezerwy federalnej wszystkie złote monety, złoty bulion i certyfikaty złota obecnie w ich posiadaniu.[xiv]
grzmiał executive order 6102 Roosevelta. Polityka USA jak i reszty świata od tamtych czasów nie zmieniła się znacznie i obowiązują w niej takie same utarte dogmaty.
Sam Alan Greenspan o standardzie złota i odejściu od niego na długo oczywiście przed objęciem stanowiska prezesa FED, pisał:
Polityka finansowa państwa opiekuńczego wymaga aby właściciele mienia nie mieli żadnej możliwości obrony. To jest brudny sekret tyrad polityków państwa opiekuńczego przeciwko złotu. „Deficit spending” jest po prostu metodą konfiskaty mienia. Złoto stoi na drodze tego podstępnego procesu. Stoi na straży prawa własności. Gdy ktoś to pojmie, z łatwością zrozumie antagonizm polityków do standardu złota.[xv]
Podsumowanie – Wielki Kryzys jako nauka z której nikt nie wyciągnął wniosków
Dziś stoimy w obliczu kolejnego kryzysu. Podobnie jak w latach 20 FED prowadził ekspansywną politykę kredytową. Podobnie jak w 29 roku przeżyliśmy na początku roku załamanie na giełdach światowych. Podobnie jak po tamtym załamaniu – FED dziś panicznie próbuje pompować pieniądze w rynek. Stosuje metody których nie stosował od tamtych czasów, finansując skrycie banki obniżając drastycznie stopy procentowe. Co gorsza zaczynają mu w tym wtórować banki centralne na całym świecie.
Ciekawym sygnałem nadchodzącej recesji mogło być zaprzestanie publikacji agregatu M3 przez
FED w 2005 roku. Poniższy wykres prezentuje kształtowanie się agregatów monetarnych w USA na przestrzeni lat:[xvi]
Kiedy FED zaprzestał publikacji M3, kilka instytucji na podstawie innych ogólnodostępnych danych rozpoczęło rekonstrukcje tego agregatu monetarnego.[xvii]
Wnioski są zbędne.
Najgorszym elementem tej całej układanki jest to że mało kto dostrzega to że inflacja jest najperfidniejszym podatkiem który rządy nakładają na swoich obywateli. Wmawia się jednak ludziom że za kryzysy, ich ubożenie odpowiedzialność ponosi wolny rynek.
Patryk Bakowski
Słowo od autora: jest to przeredagowana praca zaliczeniowa, dlatego można w niej przeczytać trochę rzeczy i zapoznać sie z obszernymi cytatami o których i które czytelnicy liberalis już wcześniej poznali.
[i] Praca magisterska Jarosława Cholewińskiego „Austriacka Teoria Cyklu Koniunkturalnego” http://www.mises.pl/wp-content/uploads/2007/05/austriacka-teoria-cyklu-koniunkturalnego.pdf
[ii] Murray N. Rothbard „Złoto, banki, ludzie – krótka historia pieniądza” Fijor Publishing s.42
[iii] Ibidem s. 45
[iv] Ibidem s. 66-68
[v] Ibidem s. 86-87
[vi] Ibidem s. 90-91
[vii] Mateusz Machaj „Kryzys 1929-33, czyli największy przekręt w historii świata”
http://liberalis.pl/2008/03/22/mateusz-machaj-kryzys-1929-33-czyli-najwiekszy-przekret-w-historii-swiata/
[viii] Ibidem
[ix] Ibidem
[x] Agnieszka Mitraszewska „Lekcja z Wielkiego Kryzysu”
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33211,3061096.html
[xi] Ibidem
[xii] Źródło: http://www.safehaven.com/article-1382.htm
[xiii] Mateusz Machaj „Kryzys 1929-33, czyli największy przekręt w historii świata”
[xiv] DwaGrosze http://dwagrosze.blogspot.com/2008/04/executive-order-6102.html
[xv] Ibidem
[xvi] Źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/Money_supply
[xvii] Źródło: shadowstats.com
Tagi: historia Opublikowano w: Patryk Bąkowski. 3 komentarzy » 3 komentarzy dla wpisu “Patryk Bąkowski „Krótka historia pieniądza z kryzysem lat 30-tych w tle”” 1 Timur mówi:środa, 30 Kwiecień, 2008 o 13:39
„W Kalifornii monety pochodzące z prywatnych mennic znajdowały się w obiegu jeszcze w 1848 roku.”[iii]”
I tu drobna uwaga. W czasach tych Kalifornia to nie było USA. To jeszcze było terytorium meksykańskie. USA-ńce PODBIŁY tę ziemię właśnie w 1848 roku. Wcześniej przez 2 lata Kalifornia była niepodległą republiką. Pewnie rozczaruję. Hiszpańskojęzyczną.
To tak na marginesie.
2 Wolnorynkowy publicysta Jan Rokita » Qatrykowe boje mówi:czwartek, 2 Październik, 2008 o 16:18
[...] i bankierów). O tym swego czasu napisałem dość wydaje mi się systematyczny artykuł pt. “Krótka historia pieniądza z kryzysem lat 30-tych w tle”, więc dalej nie będę sie rozpisywał. Kto zechce ten przeczyta a kto nie ten [...]
3 Patryk Bąkowski “Wolnorynkowy publicysta Jan Rokita” | Liberalis mówi:piątek, 10 Październik, 2008 o 10:45
[...] i bankierów). O tym swego czasu napisałem dość wydaje mi się systematyczny artykuł pt. “Krótka historia pieniądza z kryzysem lat 30-tych w tle”, więc dalej nie będę sie rozpisywał. Kto zechce ten przeczyta a kto nie ten [...]
Skomentuj:Nick (required)
Mail (will not be published) (required)
Strona
Możesz używać: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>
Powiadom mnie o kolejnych komentarzach przez email.
Powiadom mnie o nowych wpisach przez email.
« Thord Swedenhammar “Z anarchistycznego punktu widzenia: dlaczego anarchokapitalizm jest humanizmem”Pierwotnie ludzie nie znali pieniędzy. Natomiast początkowo wymieniali się towarami. Taki rodzaj handlu nazywamy barterem. Funkcjonował on na podstawie prostej wymiany najczęściej korzystnej dla obu stron. Z czasem pojawiły się płacidła. Po II wojnie światowej w Niemczech popularnym środkiem płatniczym były papierosy. Pierwsze pieniądze z metalu pojawiły się 5000 lat temu. Zaczęto bowiem szukać trwałego i odpornego na zniszczenia materiału. Nadawało się na to znakomicie złoto, srebro i miedź. Tak zapoczątkował pieniądz kruszcowy. Monety były mimo wszystko nie zbyt dobrą metodą handlu, ponieważ były uzależnione od aktualnych cen metali. W X wieku pojawił się pieniądz papierowy - banknot. Obecnie używa się też pieniędzy bezgotówkowych, czyli np. czeków. Najnowszym środkiem płatniczym jest jednak pieniądz elektroniczy w postaci plastikowej karty, ktorą odczytuje bankomat lub komputer.