Smokoniarka
Królewska córka wyszła na dziedziniec, aby przywitać gości, którzy przybyli na spotkanie z jej ojcem - władcą rasy ludzi. Była już prawie dorosła, więc mądry król postanowił zacząć ją przyuczać do roli władczyni. Po długiej chwili na dziedzińcu wysłannicy ras elfów oraz krasnolud. Zarośnięty niziołek z kilofem na plecach nie zrobił na niej większego wrażenia, jednak piękny i blondwłosy dygnitarz ze zdobionym łukiem na plecach od razu podbił jej dziewczęce serduszko. Księżniczka chciała przytulić na powitanie długowłosego elfa, jednak ten wymknął się spomiędzy jej wyciągniętych do uścisku dłoni. - Doprawdy - rzekł, strzepując z łuku niewidzialny pyłek. - Elfy od swoich księżniczek wymagają odrobiny godności, ale jak widać u ludzi to nie obowiązuje. Informuję więc panienkę, że damie nie wypada rzucać się tak na pierwszego lepszego wysłannika obcych ziem. - Ja żem bym nie miał nic przeciwko księżniczkom rzucającym się na szyję - mruknął pod nosem stojący obok krasnolud. - Ale wiadomo, że elfy to dziwacy są. - Cóż pan powiedział? - obruszył się elf. - To co żeś słyszał - odparł krasnolud. Awantura wisiała w powietrzu. Księżniczka musiała coś zrobić. - Ależ panowie, nie ma się o co kłócić - uśmiechnęła się do nich ślicznie, splatając rączki za plecami. - Zwłaszcza, że mój papa czeka na panów w Sali Tronowej. Zechcieliby panowie pójść za mną? - Się wie, księżniczko - wyszczerzył zęby krasnolud. - Dobrze, miła pani - rzekł w tym samym momencie elf. Więc wspólnie tam podążyli. Przywitali się z królem, pogawędzili, a na wieczornej uczcie (wydanej z okazji przybycia gości) świetnie się bawili, pomimo wyraźnych różnic kulturowych oraz językowych (o różnicy wzrostu nie wspominając). I jam też tam była, słodki miód z winem piła.
2 votes Thanks 1
Jennette
Zawsze uwielbiałem nocne przechadzki. Podczas nich mogłem podziwiać wielemilionów gwiazd. Bardzo ucieszyłem się gdy moja mama podarowała mi naurodziny mały teleskop. Dzięki niemu mogłem dokładniej obserwować nocne niebo. Rozmyślałem gdzie może ,mnie zaprowadzić mleczna droga. Pewnego dnia, w piękną gwieździstą noc wybrałem się na przechadzkę. Poszedłem na swoje ulubione miejsce noc do oglądania. Spojrzałem przez lunetę i zacząłem obserwować niebo. Po godzinie oglądania, gdy miałem już wracać do domu w obiektywie zobaczyłem ostre światło. Zaczęło się zbliżać do mnie z dużą szybkością. Po chwili stało się oślepiające. Nie wiedziałem co to jest. W pewnym momencie się przestraszyłem . Pomyślałem że jest to spadająca gwiazda. Rozkoszowałem się widokiem. Po chwili obserwacji wyraźnie zobaczyłem zarys owalnej rzeczy. Tak był to statek kosmiczny. Wylądował nieopodal mnie. Troszkę się przestraszyłem. Ze statku wyłoniły się dwie postaci w białych kombinezonach. Podeszły do mnie. Mówiły w języku polskim, a więc mogłem się z nimi porozumieć. Powiedzieli mi że mają problem, ich kolega po obycie na ziemi wydaje z siebie dziwne odgłosy. Poprosili mnie bym wziął ze sobą wszystkie lekarstwa jakie posiadam, wyleczył ich kolegę, a w zamian za to będę mógł wybrać się z nimi na przejażdżkę w dowolne miejsce w kosmosie. Spakowałem walizkę z lekarstwami, odleciałem z nieznajomymi przybyszami. Ich statek był pełen dziwnych przycisków, guzików. To wszystko wyglądało jak na filmach Sajen Fiction. Byłem podekscytowany. Usiadłem w bardzo wygodnym fotelu i odlecieliśmy w kosmiczną otchłań. Po drodze kosmici powiedzieli mi że ich kolega oprócz dziwnych dźwięków jakie wydaje, jest jeszcze bardzo słaby. Kompletnie nie widziałem co to może być, ale nie wypowiadałem na głos swoich niepewności. Gdy dotarliśmy na miejsce wokół panowała ciemność, od Marsa biła światłość. Planeta była pełna skał, dziwnych mchów, z których wyrastały kwiaty. Byłem urzeczony. Następnie nieznajomi zaprowadzili mnie do wielkiego pałacu, którego dach był zielony, cały lśniący, miał piękne zdobienia, które ciężko było opisać . Wszedłem do środka, widok był przepiękny. Kosmici poprowadzili mnie do komnaty, pośrodku której było łóżko, takie samo jak na ziemi, w którym leżał Marsjanin. Tymi dziwnymi dźwiękami okazał się zwykły kaszel, obcy miał lekką graczkę. Były to objawy grypy. Wyjąłem ze swojej torby Gripex i podałem choremu. Powiedziałem jego kolegom aby podawali mu lekarstwo raz na dzień. Marsjanie podziękowali mi, zapytali gdzie chciałbym się z nimi przelecieć. Ja bez namysłu odpowiedziałem że chciałbym zobaczyć drogę mleczną. Obcy kazali mi wejść do statku i wyruszyliśmy w drogę. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu, gdyż pojazd, jakim podróżowaliśmy rozwijał bardzo duże prędkości. Droga mleczna była to białą poświata, z której można było podziwiać wszystkie planety układu słonecznego. Widok był bardzo ładny. Można było zaobserwować wiele małych kółeczek, które były planetami. Na drodze mlecznej spotkałem także bardzo miłe stworki. Kosmici złapali jednego, i podarowali mi go. Powiedzieli że trzeba go karmić mlekiem dwa razy dziennie, a on może pomagać mi w lekcjach, będzie moim wiernym towarzyszem. Bardzo im podziękowałem. Wycieczka bardzo mi się podobał, jednak zacząłem odczuwać senność. Po chwilizasnąłem. Gdy się obudziłem leżałem w łóżku. Obok mnie był skrawek papieru. Napisane było w nim że ich przyjaciel został wyleczony, Rabbit, stworek-podarunek jest pod poduszka, i że dziękują mi za pomoc.Nie wszyscy mogą przeżywać takie przygody jakie ja miałem, można powiedzieć że jestem szczęściarzem, umiejącym pomóc nie tylko ludziom w trudnych sytuacjach, osobą na którą zawsze można liczyć.
Po długiej chwili na dziedzińcu wysłannicy ras elfów oraz krasnolud. Zarośnięty niziołek z kilofem na plecach nie zrobił na niej większego wrażenia, jednak piękny i blondwłosy dygnitarz ze zdobionym łukiem na plecach od razu podbił jej dziewczęce serduszko. Księżniczka chciała przytulić na powitanie długowłosego elfa, jednak ten wymknął się spomiędzy jej wyciągniętych do uścisku dłoni.
- Doprawdy - rzekł, strzepując z łuku niewidzialny pyłek. - Elfy od swoich księżniczek wymagają odrobiny godności, ale jak widać u ludzi to nie obowiązuje. Informuję więc panienkę, że damie nie wypada rzucać się tak na pierwszego lepszego wysłannika obcych ziem.
- Ja żem bym nie miał nic przeciwko księżniczkom rzucającym się na szyję - mruknął pod nosem stojący obok krasnolud. - Ale wiadomo, że elfy to dziwacy są.
- Cóż pan powiedział? - obruszył się elf.
- To co żeś słyszał - odparł krasnolud.
Awantura wisiała w powietrzu. Księżniczka musiała coś zrobić.
- Ależ panowie, nie ma się o co kłócić - uśmiechnęła się do nich ślicznie, splatając rączki za plecami. - Zwłaszcza, że mój papa czeka na panów w Sali Tronowej. Zechcieliby panowie pójść za mną?
- Się wie, księżniczko - wyszczerzył zęby krasnolud.
- Dobrze, miła pani - rzekł w tym samym momencie elf.
Więc wspólnie tam podążyli. Przywitali się z królem, pogawędzili, a na wieczornej uczcie (wydanej z okazji przybycia gości) świetnie się bawili, pomimo wyraźnych różnic kulturowych oraz językowych (o różnicy wzrostu nie wspominając). I jam też tam była, słodki miód z winem piła.
Pewnego dnia, w piękną gwieździstą noc wybrałem się na przechadzkę. Poszedłem na swoje ulubione miejsce noc do oglądania. Spojrzałem przez lunetę i zacząłem obserwować niebo. Po godzinie oglądania, gdy miałem już wracać do domu w obiektywie zobaczyłem ostre światło. Zaczęło się zbliżać do mnie z dużą szybkością. Po chwili stało się oślepiające. Nie wiedziałem co to jest. W pewnym momencie się przestraszyłem . Pomyślałem że jest to spadająca gwiazda. Rozkoszowałem się widokiem. Po chwili obserwacji wyraźnie zobaczyłem zarys owalnej rzeczy. Tak był to statek kosmiczny. Wylądował nieopodal mnie. Troszkę się przestraszyłem. Ze statku wyłoniły się dwie postaci w białych kombinezonach. Podeszły do mnie. Mówiły w języku polskim, a więc mogłem się z nimi porozumieć. Powiedzieli mi że mają problem, ich kolega po obycie na ziemi wydaje z siebie dziwne odgłosy. Poprosili mnie bym wziął ze sobą wszystkie lekarstwa jakie posiadam, wyleczył ich kolegę, a w zamian za to będę mógł wybrać się z nimi na przejażdżkę w dowolne miejsce w kosmosie.
Spakowałem walizkę z lekarstwami, odleciałem z nieznajomymi przybyszami. Ich statek był pełen dziwnych przycisków, guzików. To wszystko wyglądało jak na filmach Sajen Fiction. Byłem podekscytowany. Usiadłem w bardzo wygodnym fotelu i odlecieliśmy w kosmiczną otchłań. Po drodze kosmici powiedzieli mi że ich kolega oprócz dziwnych dźwięków jakie wydaje, jest jeszcze bardzo słaby. Kompletnie nie widziałem co to może być, ale nie wypowiadałem na głos swoich niepewności. Gdy dotarliśmy na miejsce wokół panowała ciemność, od Marsa biła światłość. Planeta była pełna skał, dziwnych mchów, z których wyrastały kwiaty. Byłem urzeczony. Następnie nieznajomi zaprowadzili mnie do wielkiego pałacu, którego dach był zielony, cały lśniący, miał piękne zdobienia, które ciężko było opisać . Wszedłem do środka, widok był przepiękny. Kosmici poprowadzili mnie do komnaty, pośrodku której było łóżko, takie samo jak na ziemi, w którym leżał Marsjanin. Tymi dziwnymi dźwiękami okazał się zwykły kaszel, obcy miał lekką graczkę. Były to objawy grypy. Wyjąłem ze swojej torby Gripex i podałem choremu. Powiedziałem jego kolegom aby podawali mu lekarstwo raz na dzień. Marsjanie podziękowali mi, zapytali gdzie chciałbym się z nimi przelecieć. Ja bez namysłu odpowiedziałem że chciałbym zobaczyć drogę mleczną. Obcy kazali mi wejść do statku i wyruszyliśmy w drogę. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu, gdyż pojazd, jakim podróżowaliśmy rozwijał bardzo duże prędkości. Droga mleczna była to białą poświata, z której można było podziwiać wszystkie planety układu słonecznego. Widok był bardzo ładny. Można było zaobserwować wiele małych kółeczek, które były planetami. Na drodze mlecznej spotkałem także bardzo miłe stworki. Kosmici złapali jednego, i podarowali mi go. Powiedzieli że trzeba go karmić mlekiem dwa razy dziennie, a on może pomagać mi w lekcjach, będzie moim wiernym towarzyszem. Bardzo im podziękowałem. Wycieczka bardzo mi się podobał, jednak zacząłem odczuwać senność. Po chwilizasnąłem. Gdy się obudziłem leżałem w łóżku. Obok mnie był skrawek papieru. Napisane było w nim że ich przyjaciel został wyleczony, Rabbit, stworek-podarunek jest pod poduszka, i że dziękują mi za pomoc.Nie wszyscy mogą przeżywać takie przygody jakie ja miałem, można powiedzieć że jestem szczęściarzem, umiejącym pomóc nie tylko ludziom w trudnych sytuacjach, osobą na którą zawsze można liczyć.