"Stary człowiek i morze" E. Hemingway'a to lektura, która opowiada o pewnym rybaku, który nie złowił nic przez 84 dni. Natomiast jego przyjaciel Manoil był z nim w podróży przez 40 dni. Kiedy Santiago wraca z nieudanego połowu, ludzie zaczynają nazywać go pechowcem. On nie bierze tego zbyt do siebie, tylko postanawia wyruszyć sam na połów. Przygotowuje łódz, wędkę oraz przynęty i wyrusza.
Kiedy tracił nadzieję na to, że cokolwiek złowi, zauważył, że jego wędka się poruszyła. Oznaczało to, że ryba połknęła haczyk. Okazało się, że to był marlin. Santiago przez kilkanaście godzin "walczył" z rybą i modlił się do Boga, aby wypłynęła na powierzchnię.
W pewnym momencie ryba pociągnęła mocno wędką i starzec zranił się w lewą rękę. Zanurzył dłoń w morzu i czuwał dalej.
Po trzech dniach "walki" z marlinem, ryba wypłynęła na powierzchnię. Santiago przywiązał ją do swej łodzi i postanowił wrócić do portu. Kiedy płynął w stronę lądu okazało się, że jego łódź otoczyło stado rekinów. Intruzi poczuli zapach krwi. Starzec usiłował ich zabić harpunem oraz nożem. Udało się.
Po trzech dniach przypłynął do portu. Zmęczony i głodny. Ludzie kiedy zauważyli, że taki pechowiec jak Santiago złowił aż tak wielkiego mieszkańca oceanu, zaczęli nareszcie traktować go z szacunkiem. A sam bohater był z siebie bardzo dumny, że osiągnął swój cel.
Książka ta opowiada o starym człowieku zajmującym się łowieniem ryb.Santiago, bo tak miał na imię starzec, nie złowił nic od osiemdziesięciu czterech dni. Czasami przy połowach towarzyszył mu chłopiec, Manolin. Niestety jego rodzice nie pozwolili mu więcej wypływać ze starym, określając go "salao", czyli pechowym w najgorszej formie. Santiago był chudy i suchy. Na szyi miał bruzdy, ręce obolałe z głębokimi ranami. Jedyną jego młodą stroną były oczy, barwy morskiej, wesołe i niezłomne. Pewnego dnia postanowił sobie, że nie może pozwolić sobie na brak połowów. Dlatego otrzymawszy od Manolina jedzenie, wyruszył w głębokie wody. Dawniej na płyciźnie nie mógł nic złowić, dlatego postanowił, że wypłynie dalej. Na początku żadna ryba nie dała się schwytać. Dopiero po pewnym czasie stary poczuł bardzo silny opór na linie. Nie wiedział jaka wielka była ta ryba. Nie wiedział, że złowił cztero metrowego marlina. Szarpał się z nią parą dni. Nie mógł jej wciągnąć na łódź od razu, ponieważ była ona za mała na tak ogromną rybę. W końcu udaje mu się okiełznać marlina i przywiązuje go do łodzi. Niestety sącząca się krew zwabiła rekiny, które zaczęły podjadać rybę. Stary sam musiał sobie z nimi radzić. Cały czas podczas tej walki rozmawiał do siebie. Żałował, że nie ma przy nim chłopca... Lecz niestety rekinów było zbyt dużo i stary sobie z nimi nie poradził. Kiedy dopłynął do brzegu cała ryba była objedzona, została sama głowa. Santiago popłakał się ze złości. Tak bardzo chciał coś złowić, tak bardzo chciał pokazać, że nie jest "salao". Lecz sie nie udało... Ale ludzie go jednak podziwiali. Mięli do niego szacunek, za to, że uwierzył w siebie i postanowił złowić tak wielką rybę... Chodź połowy się nie udały, stary był szczęśliwy.
Jeśli będziesz mieć kartkówkę i spotkasz się z pytaniem ; W czy Santiego przegrał z murzynem to przegrał z nim na rękę ; ))
Pozdrawiam i liczę na naj ; )) Jak masz jeszcze jakieś pytania o tej książce to pisz do mnie w wiadomościach ;DD
"Stary człowiek i morze" E. Hemingway'a to lektura, która opowiada o pewnym rybaku, który nie złowił nic przez 84 dni. Natomiast jego przyjaciel Manoil był z nim w podróży przez 40 dni. Kiedy Santiago wraca z nieudanego połowu, ludzie zaczynają nazywać go pechowcem. On nie bierze tego zbyt do siebie, tylko postanawia wyruszyć sam na połów. Przygotowuje łódz, wędkę oraz przynęty i wyrusza.
Kiedy tracił nadzieję na to, że cokolwiek złowi, zauważył, że jego wędka się poruszyła. Oznaczało to, że ryba połknęła haczyk. Okazało się, że to był marlin. Santiago przez kilkanaście godzin "walczył" z rybą i modlił się do Boga, aby wypłynęła na powierzchnię.
W pewnym momencie ryba pociągnęła mocno wędką i starzec zranił się w lewą rękę. Zanurzył dłoń w morzu i czuwał dalej.
Po trzech dniach "walki" z marlinem, ryba wypłynęła na powierzchnię. Santiago przywiązał ją do swej łodzi i postanowił wrócić do portu. Kiedy płynął w stronę lądu okazało się, że jego łódź otoczyło stado rekinów. Intruzi poczuli zapach krwi. Starzec usiłował ich zabić harpunem oraz nożem. Udało się.
Po trzech dniach przypłynął do portu. Zmęczony i głodny. Ludzie kiedy zauważyli, że taki pechowiec jak Santiago złowił aż tak wielkiego mieszkańca oceanu, zaczęli nareszcie traktować go z szacunkiem. A sam bohater był z siebie bardzo dumny, że osiągnął swój cel.
Książka ta opowiada o starym człowieku zajmującym się łowieniem ryb.Santiago, bo tak miał na imię starzec, nie złowił nic od osiemdziesięciu czterech dni. Czasami przy połowach towarzyszył mu chłopiec, Manolin. Niestety jego rodzice nie pozwolili mu więcej wypływać ze starym, określając go "salao", czyli pechowym w najgorszej formie. Santiago był chudy i suchy. Na szyi miał bruzdy, ręce obolałe z głębokimi ranami. Jedyną jego młodą stroną były oczy, barwy morskiej, wesołe i niezłomne. Pewnego dnia postanowił sobie, że nie może pozwolić sobie na brak połowów. Dlatego otrzymawszy od Manolina jedzenie, wyruszył w głębokie wody. Dawniej na płyciźnie nie mógł nic złowić, dlatego postanowił, że wypłynie dalej.
Na początku żadna ryba nie dała się schwytać. Dopiero po pewnym czasie stary poczuł bardzo silny opór na linie. Nie wiedział jaka wielka była ta ryba. Nie wiedział, że złowił cztero metrowego marlina. Szarpał się z nią parą dni. Nie mógł jej wciągnąć na łódź od razu, ponieważ była ona za mała na tak ogromną rybę. W końcu udaje mu się
okiełznać marlina i przywiązuje go do łodzi. Niestety sącząca się krew zwabiła rekiny, które zaczęły podjadać rybę. Stary sam musiał sobie z nimi radzić. Cały czas podczas tej walki rozmawiał do siebie. Żałował, że nie ma przy nim chłopca... Lecz niestety rekinów było zbyt dużo i stary sobie z nimi nie poradził. Kiedy dopłynął do brzegu cała ryba była objedzona, została sama głowa. Santiago popłakał się ze złości. Tak bardzo chciał coś złowić, tak bardzo chciał pokazać, że nie jest "salao". Lecz sie nie udało... Ale ludzie go jednak podziwiali. Mięli do niego szacunek, za to, że uwierzył w siebie i postanowił złowić tak wielką rybę... Chodź połowy się nie udały, stary był szczęśliwy.
Jeśli będziesz mieć kartkówkę i spotkasz się z pytaniem ;
W czy Santiego przegrał z murzynem to przegrał z nim na rękę ; ))
Pozdrawiam i liczę na naj ; ))
Jak masz jeszcze jakieś pytania o tej książce to pisz do mnie w wiadomościach ;DD